Ufff deszyfracja znów...
Mam wrażenie Draho, że jesteś przedstawicielem tego rodzaju ludzi, którzy uważają, że afrodyzjak to dynia z Afryki...
Wojny związkowe
Moderator: Crow
Re: Wojny związkowe
'cos im the definition of the worst kind of mean
so... are you rebel?
so... are you rebel?
Re: Wojny związkowe
no właściwie 1 błąd robole to pracobiorcy. A te 1200, to niestety PLN, ale szkoda że moje 30000 to tylko kc.
A skąd jest ten afro-dyzjak?
A skąd jest ten afro-dyzjak?
Re: Wojny związkowe
Mam gdzieś, czy tym postem 'DURRR HURRR obrażasz mojego wujka od strony Belzebuba', lub czy też ktoś uzna go za osobistą wycieczkę.
Tym razem wyjątkowo bez 'they see me trollin'.
Niestety przyszło żyć nam w czasach w, których niższym klasom społecznym przewraca się w konkretnej części ciała. Jest to spowodowane niezwykle idiotycznym stwierdzeniem 'wszyscy ludzie są równi'. Otóż nie – ludzie NIE są równi. Gdy weźmiemy losową grupę ludzi 'z ulicy' znajdziemy tam inteligentniejszych i głupszych, takich co posiadają szersze spektrum umiejętności i tych 'o dwóch lewych rękach'. Zadaniem państwa nie leży w mamieniu głupca, iż jego wartość jest taka sama jak mędrca, miast tego powinno jasno i wyraźnie zakomunikować 'każdy posiada równe szanse na starcie, zależnie od tego jak swą szansę wykorzysta tak skończy'.
Czym jest 'robotnik' <rozumiany poprzez np. stoczniowca, czy innego kopirowa>? Jest to kiepsko wykształcone indywiduum zadowalające się niskimi rozrywkami i rzeczami podłymi, zazwyczaj posiadające też bardzo wysokie mniemanie o sobie i swej wartości, niezwykle łatwe w manipulacji <wystarczy kilka chwytnych haseł czy gra na niskich pobudkach – patrzeć postulaty: brzmią ładnie, ale co z konsekwencjami?>, podjudzeniu do akcji <brak odpowiednio rozwiniętego kręgosłupa moralnego, czy choćby 'common sense' nakazującego najpierw myśleć a później działać>. Niemal z całą pewnością można stwierdzić, że to ktoś kto szanse daną mu przez państwo na stanie się kimś lepszym 'zaprzepaścił' na cześć pozostawania w odtwórczej masie, która nie miała by przeciw żyć dalej w jaskiniach <z których zostali wyciągnięci przemocą przez 'elitę'>.
Dostaje odruchu wymiotnego, gdy widzę kolejną odrażającą otyłą twarz <dziwna skłonność robotnika do złej diety> krzycząca o równości i sprawiedliwości...
Wydaje się kormowi oczywistym, iż związki zawodowe nadają się tylko i wyłącznie do kasacji. Nawet postąpił bym dalej i wprowadził cenzus wykształcenia <miast jak obecnie wieku> jako kryterium posiadania praw wyborczych.
Robotnik jako COŚ po zawodówce było i będzie, dla mnie obywatelem drugiej kategorii i twierdzę, że należy przy pomocy bata przypomnieć mu, gdzie też znajduje się jego miejsce.
Wspomnę tu Arystotelesa – są dwa główne typy niewolników. Ci co zostali nimi przez krzywdę i gwałt i ci co się nimi już urodzili <budowa fizyczna +odpowiednie cechy mentalne>.
Tym razem wyjątkowo bez 'they see me trollin'.
Niestety przyszło żyć nam w czasach w, których niższym klasom społecznym przewraca się w konkretnej części ciała. Jest to spowodowane niezwykle idiotycznym stwierdzeniem 'wszyscy ludzie są równi'. Otóż nie – ludzie NIE są równi. Gdy weźmiemy losową grupę ludzi 'z ulicy' znajdziemy tam inteligentniejszych i głupszych, takich co posiadają szersze spektrum umiejętności i tych 'o dwóch lewych rękach'. Zadaniem państwa nie leży w mamieniu głupca, iż jego wartość jest taka sama jak mędrca, miast tego powinno jasno i wyraźnie zakomunikować 'każdy posiada równe szanse na starcie, zależnie od tego jak swą szansę wykorzysta tak skończy'.
Czym jest 'robotnik' <rozumiany poprzez np. stoczniowca, czy innego kopirowa>? Jest to kiepsko wykształcone indywiduum zadowalające się niskimi rozrywkami i rzeczami podłymi, zazwyczaj posiadające też bardzo wysokie mniemanie o sobie i swej wartości, niezwykle łatwe w manipulacji <wystarczy kilka chwytnych haseł czy gra na niskich pobudkach – patrzeć postulaty: brzmią ładnie, ale co z konsekwencjami?>, podjudzeniu do akcji <brak odpowiednio rozwiniętego kręgosłupa moralnego, czy choćby 'common sense' nakazującego najpierw myśleć a później działać>. Niemal z całą pewnością można stwierdzić, że to ktoś kto szanse daną mu przez państwo na stanie się kimś lepszym 'zaprzepaścił' na cześć pozostawania w odtwórczej masie, która nie miała by przeciw żyć dalej w jaskiniach <z których zostali wyciągnięci przemocą przez 'elitę'>.
Dostaje odruchu wymiotnego, gdy widzę kolejną odrażającą otyłą twarz <dziwna skłonność robotnika do złej diety> krzycząca o równości i sprawiedliwości...
Wydaje się kormowi oczywistym, iż związki zawodowe nadają się tylko i wyłącznie do kasacji. Nawet postąpił bym dalej i wprowadził cenzus wykształcenia <miast jak obecnie wieku> jako kryterium posiadania praw wyborczych.
Robotnik jako COŚ po zawodówce było i będzie, dla mnie obywatelem drugiej kategorii i twierdzę, że należy przy pomocy bata przypomnieć mu, gdzie też znajduje się jego miejsce.
Wspomnę tu Arystotelesa – są dwa główne typy niewolników. Ci co zostali nimi przez krzywdę i gwałt i ci co się nimi już urodzili <budowa fizyczna +odpowiednie cechy mentalne>.
give her the dick
Re: Wojny związkowe
Problem niestety polega na tym, że do prawidłowego funkcjonowania społeczeństwa potrzebujemy tych 'robotników' i to pewnie bardziej niż większości ludzi pracujących w usługach. Potrzebujemy stoczniowców, żeby budowali nam statki, potrzebujemy górników, żeby w domu było ciepło w zimie, potrzebujemy przede wszystkim rolników, żeby mieć co do garnka wrzucić. Im bardziej ludzie będą przekonani o niższości tych zawodów, tym bardziej oferty pracy w tym sektorze będą musiały być atrakcyjne. Atrakcyjne chociażby w taki sposób, że zezwalamy na istnienie związków zawodowych czy wręcz przymykamy oko na palenie opon na ulicach i rzucanie kamieniami w policjantów. Lepiej więc przyjąć postulat równości, niż promować takie formy zachęty...
Re: Wojny związkowe
Ja też nie nazywałbym osób wykonujących pracy fizyczne obywatelami drugiej kategorii, chociaż nie mogę się zgodzić z Crowem. Moim zdaniem oczywiste jest, że będziemy potrzebowali górników, stoczniowców, rolników mniej i mniej. Zastąpią ich maszyny, które będą efektywniejsze, tańsze i mniej podatne na cięższe warunki pracy. Łatwiej jest zastąpić osoby wykonywujące proste i powtarzalne prace, takie jak praca na roli niż te bardziej złożone związane z kreatywnością. I widać tą zależność od kilku wieków. Kiedyś wozy składało kilku ludzi, dziś samochody produkuje się masowo i pewnie, przynajmniej kilkanaście na jedną osobę zatrudnioną w fabryce. Tak więc górników, stoczniowców i rolników, zastąpią dobrze wyedukowani eksperci do obsługi i kontroli maszyn wykonujących dane prace. Zgaduję, że właśnie ci robole mają tego świadomość, więc zwiększa ona tylko ich frustracje i zapał do walki. No i tyle. Żyjemy w społeczeństwie wiedzy, tak więc ona wyznacza naszą przydatność, a co za tym idzie status i poziom życia.
We do not sow
Oh, the places you will go! There is fun to be done. There are points to be scored. There are games to be won.
Oh, the places you will go! There is fun to be done. There are points to be scored. There are games to be won.
Re: Wojny związkowe
Nonsens. Jedyne co wstrzymuje automatyzację tych "prostych" i "niechcianych" zawodów to strach co potem zrobić z tymi wszystkimi robotnikami. Gdybyśmy tylko chcieli, mieli motywację i wsparcie rządu... Ale co zrobić z tą masą niewykształconych przyszłych bezrobotnych? Jak inaczej wytłumaczysz już nawet nie automatyzację, ale utrzymywanie nierentownych kopalń, stoczni i innych zakładów? Zakładów, w posiadaniu państwa, które przynoszą straty i na które tak naprawdę kasę dajemy my wszyscy. Tego nie da się nawet wytłumaczyć strategicznym interesem państwa. W tym względzie zgodzę się z kormem. Ludzie nie są równi bez względu na to co polityczna poprawność nam mówi. Jedyne co powinno być równe dla wszystkich ludzi to dostęp do środków umożliwiających uzyskać wyższą pozycję społeczną (aka edukacja).Crow wrote:Problem niestety polega na tym, że do prawidłowego funkcjonowania społeczeństwa potrzebujemy tych 'robotników' i to pewnie bardziej niż większości ludzi pracujących w usługach. Potrzebujemy stoczniowców, żeby budowali nam statki, potrzebujemy górników, żeby w domu było ciepło w zimie, potrzebujemy przede wszystkim rolników, żeby mieć co do garnka wrzucić. Im bardziej ludzie będą przekonani o niższości tych zawodów, tym bardziej oferty pracy w tym sektorze będą musiały być atrakcyjne. Atrakcyjne chociażby w taki sposób, że zezwalamy na istnienie związków zawodowych czy wręcz przymykamy oko na palenie opon na ulicach i rzucanie kamieniami w policjantów. Lepiej więc przyjąć postulat równości, niż promować takie formy zachęty...
W tym rozumowaniu związkowcy to jest niższa grupa społeczna. I przypuszczam, że Korm niedaleko odbiega od ich pozycji w starożytności. W większości ich horyzont intelektualny kończy się na swoich własnych potrzebach. Przysłowiowy "ciemny lud", którym politycy nieźle mogą zagrywać. Ale najbardziej mnie gryzie, że na tych darmozjadów muszę płacić ze swojej kasy. Dalej twierdzę, że zagrywki brytyjskiej pani premier to najlepsze lekarstwo.
Nothing is impossible