Teoria Wzrostu

Wyprawy w nieznane i znane rejony, mające na celu ratowanie świata lub pogrążanie go w chaosie. Przygoda w Multiświecie to rzecz pewna.
User avatar
Xellas
Posts: 313
Joined: Sun Jan 04, 2009 12:23 am
Location: Gdańsk - tu gdzie smoki chodzą koło Fontanny Neptuna

Re: Teoria Wzrostu

Post by Xellas »

Gdzieś po 23 do dwóch tygodni później. Khartum.

Kontrakty chociaż wydawałoby się, że wspaniałe, nie mogły przynieść dużych dochodów. Restauracje w Khartum były popularne jedynie wśród elit, ponieważ, przeciętnego mieszkańca - nie mówiąc już o tych ze slumsów – zwyczajnie nie stać było na luksus jadania w restauracji.
Jakby tego było mało, elity ceniły sobie zdrowy tryb życia. Szczupłe sylwetki wyglądały z każdej gazety, reklamy i bilbordu. W końcu nawet, aby zmieścić się w sukienki Arrain nie wolno było mieć nawet grama nadwagi, dlatego warzywka królowały na stołach.
Celebryci chwalili zalety wegetarianizmu, pomagającego w osiągnięciu wymarzonego rozmiaru, a jakby tego było mało do kin akurat wszedł film z ulubioną gwiazdą Coddar - Wangeliną Gulie. z Film był bardzo stary, ale ze względu na odcięcie od reszty świata nie pojawiały się tu często nowości. Zresztą ludność nie specjalnie chadzała do kina – elita wolała się wozić po pokazach mody, uznając kina za rozrywkę dla plebsu, a ‘plebs’ zwyczajnie nie miał ni czasu, ni ochoty – kufelek po robocie jeśli takowa miała miejsce, był znacznie lepszy (jeśli roboty nie było, kufelek zawsze wysłuchał i nie zrzędził jak żona).
Jedynym wyjątkiem były właśnie filmy z madame Gulie. Nie wiadomo było w zasadzie dlaczego jej osoba cieszy się taką popularnością na planecie (sceptycy sugerowali, że jest to związane z jej urokiem osobistym i charyzmą – kreśląc przy tym dłońmi znaczące kształty w powietrzu).
Historia była banalna, kobieta zakochuje się w przystojniaku, rozdziela ich tragedia, gdzieś po drodze znajduje się kolejny przystojniak i zła Rebeca próbująca popsuć plany. Ot standard, ale akurat się złożyło, że wątek zawierał również radę, że aby odnaleźć szczęście warto zgubić parę kilo, całość uwieńczona happy endem z błyszczącymi od białych zębów uśmiechami Wangeliny i jej partnera Grada Fita.

W związku z tym, że mięso było niezwykle trudno dostępne w tak zanieczyszczonym mieście jak Khartum dostawy były możliwe tylko z odległych miast i farm. W tym tych, ze wschodniego kontynentu. Jednak w związku z oddalaniem od źródła kryształów zarówna flora jak i fauna była znacznie mniej skłonna dawać przerabiać się na padlinę, za to znacznie bardziej chętna by przerabiać innych.

Mimo, że Psia Liga miała niezłą opinię – chociaż ostatnio bardziej przyglądano się wykupywaniu przez nich miasta – to biznes jest biznesem. Arrain podpisywała kontrakty, ale nie miała, co dać w zamian, wszak PL wciąż nie odbudowała swojej pozycji finansowej sprzed wykupu kryształu.
Wiele wydatków, wciąż brak dochodów. Inwestorzy nie byli skłonni ustępować im kolejny raz, na piękne oczy Arrain. Zwłaszcza, że ostatnio była obiektem zbyt wielu plotek – przecież plotki nigdy nie biorą się z powietrza. Kto, jak kto, ale mieszkańcy Khartum wiedzieli o tym doskonale.

Kontrakty zostały podpisane, ale bardzo stanowczo były wysokodochodowe dla przedstawicieli biznesmenów Coddar, a nie Psiej Ligi.

----

Pierwsze zatrucia zostały zignorowane. Jednak kiedy w ciągu następnych dni ich liczba powiększyła się gwałtownie, medycy zareagowali. Po szczegółowych wywiadach okazało się, że ofiary wspólne cechy. Wszyscy jedli w restauracjach. Powiadomiony inspektor Xavier zarządził kontrolę wśród wszystkich placówek. Następnie wyszło na jaw, że wszystkie te placówki, właśnie miały dostawę od nowego pośrednika – Psiej Ligi.
Oczywiście inspektor nigdy nie postępował pochopnie, dlatego i tym razem polecił dokładne zbadanie problemu.

- Inspektorze? Są wyniki z laboratorium.
- Doskonale, i jak?
- Potwierdziły się nasze przypuszczenia - mięso było przeterminowane, kiedy trafiło do restauracji.
Xavier przypuszczał, że to dostawcy oszukali pannę Arrain, taka była mentalność mieszkańców Coddar, zawsze zrobią wszystko, aby wykorzystać innych do swoich celów – odetchnął głęboko - niestety był to ich problem, choćby chciał nie mógł nic zrobić, jego jurysdykcja nie obejmowała innych miast. Zresztą znając naszych – pomyślał – już zdążyli pozbyć się całego towaru.
- Czy wiadomo jak długo?
- Niestety nie, nie da się dokładnie określić terminu, więc nie wiadomo kto zawinił.
- No cóż, Psia Liga będzie musiała sobie z tym jakoś poradzić. Sierżancie – tu zwrócił się do młodego mężczyzny przy biurku - podajcie oficjalny komunikat, aby wszyscy, którzy ostatnio kupowali to mięso zdążyli je zutylizować, a ludzie uważali co kupują.
- Tak jest, sir!

W tym momencie zostali oni z zapasem mięsa, którego nikt nie chciał od nich brać, za to podpisane umowy, miały klauzulę o wysokich karach w razie niedopełnienia warunków.

----

Nowe linie odzieży nie przyjęły się. Zadział ten sam mechanizm co w przypadku kimon. Kolejne kwieciste kreacje przypominały ludziom, że ich miasto jest coraz bardziej wykupywane. Kojarzyło im się to z wyzyskiem, zwłaszcza kiedy widzieli, jak biuro PL po dołku finansowym od razu przeprowadziło się do lepszej dzielnicy – skąd mieli pieniądze?
Ostatnio głośno było o tej Arrain i to bynajmniej nie w superlatywach, wielu widziało pikantne foteczki, ich żony nie były z tego powodu szczęśliwe…
A poza tym te ich szmatki z ‘nowej kolekcji’ miały wzory gorsze niż ich podomki do sprzątania, żadna szanująca się kobieta nie chodziłaby w czymś takim.
Do tego, ostatnio młodzież za nimi latała. Zamiast pomagać w domu ciężko zapracowanym rodzicom, którzy ledwo wiązali koniec z końcem oni woleli siedzieć i za darmo robić dla tych obcych. A jakby jeszcze tego było mało, to Pani Foue słyszała od Pani Mill, że oni nie wspomagają biednych organizacji przykościelnych. Niejeden pastor, ksiądz, kapłan czy inny wieszcz grzmieli ostatnio ze swych ambon o pazerności, o chęci wspierania jedynie tych, których się to opłaca, a nie biednych i potrzebujących. Tak, tak wszak PL odmówiła pomocy wszelkim jednostkom religijnym, jakaż szkoda, że Khartum miało nikły odsetek ateistów. Każda organizacja religijna, która poprosiła o pomoc, a było ich wiele i każda dostała odmowę, teraz swoich wiernych o tym fakcie informowała. Do tego informowała głośno i wyraźnie – bo przecież, ktoś mógłby nie śledzić, gazet, radia i telewizji - że to właśnie oni dostarczyli ostatnio tyle nieświeżego mięsa do obrotu. Truciciele!

---

Zaś jeśli chodzi o biznes z wynajmem aut, to moda w Khartum jak już wspomniano wielokrotnie zmienia się błyskawicznie. Jednego dnia wypożyczone autka i ryksze z logami były ciekawostką. Ale ludzie to tylko ludzie i bardzo szybko stwierdzili, że jeśli ktoś pokazuje się w ‘fajnej bryce’ obklejonej od góry do dołu logami – nawet jeśli to była PL – jest tylko kimś kogo nie stać na własny samochód, a to w niektórych kręgach był już wystarczający obciach do wydalenia z towarzystwa.
Tak więc pomysł chociaż wspaniały w swojej idei, nie przyjął się w Khartum, które komunikację miejską miało bardzo dobrze rozwiniętą. Zwłaszcza, że ryksze mimo wszystko były dużo tańsze, a chętnych do pracy przy nich nie brakowało na każdym rogu i każdej porze.

---

Thirty Clicks to mieli swoje wielkie 5 minut. Wszyscy zainteresowani płyty kupili. Elita jednak jest mniejszością, a reszta woli oszczędzać niepewny grosz płyty winylowe były dość drogie, nie mówiąc o VFD (vinyl video disc -> CD i DVD na standardy Coddar były zbyt zaawansowane). Czarny rynek kwitł trochę dłużej – znalazło się parę osób z naprawdę dobrymi magnetofonami i udało się nagrać niektóre kawałki praktycznie bez zakłóceń.
Przez jakiś czas mogli pobyli gwiazdami, ale w Khartum ludzie szybko się nudzą - a ich piosenki jako nowość, leciały bez przerwy z szaf grających. Tylko, że jak długo można słuchać tych samych piosenek puszczanych w kółko. Mieszkańcom Khartum się to przejadło.
"Oh Xellas, bo przy Tobie nie idzie patrzeć na cycki, kiedy trzeba całą uwagę skupić na Twoich rękach i na tym, co aktualnie w nich trzymasz"
Satsuki

"To nie zjazdy robia sie do dupy. To wy normalniejecie na starość."
Korm
User avatar
Maczer
Posts: 523
Joined: Wed Jan 07, 2009 4:51 am

Re: Teoria Wzrostu

Post by Maczer »

Zarzucanie międzygalaktycznej organizacji handlowej, że nie potrafi uprawiać swojego fachu byłoby na równi głupie z powiedzeniem Agendzie, że nie ma PLANU. W bazie Psiej Ligii właśnie kończyły się kursy szkoleniowe na analityków finansowych, którzy bardzo szybko wyłapali przedsięwzięcia jakie należy porzucić jak i te, w które należy dalej inwestować. Prawdziwą siłą handlowców były dwie rzeczy: Dywersyfikacja dochodów i kontakty. Samochody zaczęły przynosić zbyt duże straty? Sprzedano je na części metalowe i elektroniczne. A za pozyskaną kasę wykupiono riksze, rowery, rolki, lotnie i cokolwiek innego byłoby w cenie. Restauracje przynosiły zbyt małe dochody? Przerobiono je momentalnie na puby, herbaciarnie a nawet sale weselne. Nikt dobremu trunkowi nie odmówi a ciągłe poszukiwanie nowości wśród mieszkańców powodowało, że każdy nowy lokal był oblegany.
Co do mięsa to trzeba by tu poświęcić jednak trochę więcej czasu i uwagi. Inspektorat nie mógł faktycznie dojść z losowych próbek do źródeł mięsa. W chłodniach bazy Psiej Ligii składowane były jednak przecież produkty w oryginalnych opakowaniach. Te, które były dostarczane bez opakowań były tym szczególniej opisywane. Tylko głupiec mógłby sądzić, że taki biznes może działać z bałaganem w magazynach. Jeszcze większy głupiec mógłby sądzić, że taki biznes może działać bez księgowości.
Co było problemem to to, że najwyraźniej mięso to nie miało wyraźnych objaw zepsucia. Sztabowi przywiezionych z Shiroue medyków zajęło zatem trochę czasu zanim wypracowali skuteczną metodę określenia zdatności produktów. Stamtąd jednak było już z górki do horrendalnych odszkodowań na rzecz Psiej Ligii.

Duża część tych zobowiązań prawdopodobnie byłaby trudna do natychmiastowego uzyskania. Dlatego zostały odsprzedane różnym inwestorom, którzy mogli sobie pozwolić na czekanie miesiącami na kasę. Psia Liga w tym momencie mogła już spokojnie załatać wszystkie dziury finansowe a nawet zostało pieniędzy na kolejne inwestycje.

Te musiały jednak trochę poczekać. Arrain przerażona jak wiele mieszkańców Khartum uważa wspieranie lokalnej przedsiębiorczości za „wykupywanie miasta” postanowiła napisać artykuł do gazety popularno-naukowej, w którym to dosadnie tłumaczyła, że niezależność miasta nie jest zagrożona przez zmianę właściciela jednej z kilkunastu fabryk narzędzi, czy kilkunastu lokali usługowych. Zabiegi te wręcz wymuszają większą konkurencyjność takich miejsc na rynku poprawiając jakość i cenę świadczonych usług.
Artykuł ten głównie koncentrował się na tłumaczeniu pojęć i mechanizmów rynkowych ale ogólny przekaz był jasny, że inwestycje Psiej Ligii nie są nawet w najmniejszym stopniu zagrożeniem a już na pewno nie w porównaniu z dajmy na to akcjami szpiegowskimi czy dewastacyjnymi. Ale tych drobnych insynuacji do pozostałych organizacji raczej nikt prawa nie miał wyłapać.

Wracając jednak do mięsa – gdyż temat to długi i być może dla niektórych ciekawy a zdecydowanie najwyraźniej nie oczywisty – to rodzajów mięsa jest cały ogrom. Używając mocnego uproszczenia można stwierdzić, że istnieją mięsa tanie z hodowli oswojonych gatunków, jak i mięsa ekskluzywne ze zwierząt łownych. Im bardziej zwierze jest groźniejsze tym jego mięso jest cenniejsze. Najlepsze mięsa pozyskują wyłącznie plemienia od lat zajmującymi się technikami łowieckimi kierunkowanymi na konkretne gatunki. Są to często rodziny od pokoleń zajmujące się tym fachem i nikt nie naraziłby mienia tejże rodziny próbując sprzedać nieświeże mięso. Proceder ten miał tylko sens przy niemal fabrycznym uboju zwierząt hodowlanych.
Z tych właśnie Psia Liga musiała faktycznie zrezygnować. Pozostała tylko przy sprzedaży wysokiej jakości mięsa, którego nie mogło nigdy zabraknąć na wystawnych weselach zakrapianych wódką. Mieszkańcy Khartum lubowali się przecież w takowych.

Jak wspomniane było wcześniej, w handlu liczą się dywersyfikacja i kontakty. Poświęćmy zatem parę słów jeszcze o kontaktach.
Po wyselekcjonowaniu uczciwych dostawców żywności od tych, którzy nie rozumieją, że długoterminowe relacje są lepsze dla interesów, była dość krótka droga do pozyskania kolejnych dobrych kontaktów. Ludzie, którzy łowili mięso, nierzadko mieli członków swej rodziny w sąsiednich wsiach, które dla odmiany zajmowały się uprawą warzyw. A któż zapytany o dobrego rolnika nie wskaże swojej siostry, brata czy kuzynostwa? Panujący na zachodnim kontynencie model rodziny sprowadzał się właśnie do takich praktyk, które być może na siłę można by uznać za nepotyczne. Ale to przecież od Psiej Ligii tak naprawdę zależało czy kontrakty na dostawy warzyw, które są obecnie trendy w Khartum, zostaną podpisane na dłużej, na krócej, czy wcale.

-----------------------------------

Cichy jęk był niezbyt rozpoznawalnego źródła. Chaos jaki wprowadziło pojawienie się smoka, demona i bóstwa, gdzie te dwa pierwsze zasiały totalne zniszczenie bazy Borygomosa, był nieopisywalny. Większość członków gangu, którzy byli w stanie chodzić, pouciekali do stolicy. Ci którzy tego szczęścia nie mieli, leżeli w gruzach i jęczeli.
Maczer należał raczej do grupy osób, które mogły uciekać i uskutecznił taki zamiar najszybciej jak się dało. Było mu strasznie głupio, że nie spostrzegł w porę zbliżającej się w jego kierunku masywnej bestii. Na jego szczęście powstrzymał instynkt nakazujący podjąć walkę i udał słabeusza dając się poturbować. Było to o tyle trudne, że obecna forma Xellas była bardziej wrażliwa na ataki fizyczne niż Maczer mógłby kiedykolwiek o to prosić. Uświadomił sobie jednak w porę, że pokaz siły odebrany by został nie inaczej jak zachęta do walki. Długiej i bezsensownej.
Bo Psioligowca nie interesowało teraz polowanie na smoki. Interesował go kryształ, którego w ruinach już nie było. Dlatego w ostatniej chwili schował broń, przeleciał po uderzeniu parę metrów a gdy Xellas z Caibrem gawędzili sobie najwyraźniej nieświadomi zagrożenia jakie stanowił anioł, zwyczajnie uciekł skradłszy cudem ocalały pojazd gangsterów Borygomosa.


---------------------------------

Wielu z ocalałych gangsterów działało długo w Khartum. Wiedzieli gdzie się ukrywać, na kim można jeszcze polegać i do kogo się zwrócić w razie problemów. Wieści jakie przywieźli ze sobą rozprzestrzeniły się bardzo szybko również poza krąg gangsterów. Pierwsze z dwóch następstw było dość ciekawe. Zmarły Kuka został niesłusznie okrzyknięty pogromcą Borygomosa i przypisano mu wiele zasług w walce z gangami narkotykowymi. Powstał nawet projekt umiejscowienia pomnika jego osoby w największym parku Khartum.

Drugie następstwo było było jednak poważniejsze. Skojarzenie przemieniających się postaci z osobami organizacji Agendy i Chaotic Alliance było dość łatwe dla Inspektoratu, który miał obszerne dane na ich temat. Zaniepokojeni zaczęli zastanawiać się jak utrzymać te niebezpieczne organizacje z dala od stolicy
Dalej sie uciec chyba nie dalo. Ale to i tak nie pomoglo =]
User avatar
Xellas
Posts: 313
Joined: Sun Jan 04, 2009 12:23 am
Location: Gdańsk - tu gdzie smoki chodzą koło Fontanny Neptuna

Re: Teoria Wzrostu

Post by Xellas »

Drugie następstwo było było jednak poważniejsze. Skojarzenie przemieniających się postaci z osobami organizacji Agendy i Chaotic Alliance było dość łatwe dla Inspektoratu, który miał obszerne dane na ich temat. Zaniepokojeni zaczęli zastanawiać się jak utrzymać te niebezpieczne organizacje z dala od stolicy

Informacje na temat organizacji może były obszerne, ale nie szczegółowe. Wiedzieli tyle ile udostępniła im Academia, a oni też nie znali szczegółów.
Na pewno wiele informacji dostali z filmu Psiej Ligi, ale z informacji od neutralnej Academii wychodziło, że te dwie organizacje się nienawidzą, więc zrozumiałe, że siebie oczerniają wzajemnie.
Agenda jak do tej pory wiedzą się nie dzieliła (Xavier nie miał im czego zaproponować w zamian). Zresztą tu na miejscu nie wykazali się niczym groźnym, byli przykładni, urządzili wspaniały bal, uczestniczyli w naradach. Wyrażali chęć pomocy. A i poinformowali o próbuje oczernienia Arrain (żadnych szczegółów) - to działało na ich korzyść.
Jedyną osobą, która była zagrożeniem był Raflik nie kryjący zbytnio niecnych zamiarów.
Tak, nieco wiedzieli o organizacjach, ale to było jednak za mało, żeby realnie wprowadzić zamęt, a już na pewno stanowczo za mało, aby podejmować jakieś kroki.

Oczywiście plotki, które dotarły do miasta mówiły o przemieniającej się wiedźmie, jakimś babsku, które wyszło z lasu. Ci, których mózgi działały na tyle, żeby spróbować przypomnieć sobie więcej szczegółów mogli wspomnieć o czarnych włosach i pelerynie co najwyżej. Taki opis niestety nie pasował do żadnej z osób, które przybyły, ani nawet nie specjalnie pasował z oficjalnych źródeł o organizacjach, które mogły być łaskawie udostępnione przez Akademię - a pamiętać należy, że akurat Xellas przez bardzo długi czas nie wychodziło poza teren swojego zamku i o niej nie było wiele wiadomo, poza samym faktem istnienia. Oficjalny wygląd jednak znacząco różnił się od tego jaki wymuszała na niej planeta. A szczegółów nie posiadała, żadna organizacja.
Oczywiście mogli też wspominać to, co przekazał im Raflik, ale akurat ci poinformowani byli dość wysoko postawieni i wiedzieli, że niektóre informacje warto zachować dla siebie.

Dla tych właśnie wysoko postawionych śmierć Borygomosa otwierała nowe możliwości, a to, że ich dotychczasowy przywódca został zabity z ich punktu widzenia nie zmieniało wiele. Nie wrócą przecież nagle na właściwą drogę. Tu gdzie byli było im dobrze, a życie gangstera zawiera ryzyko, o którym każdy wie.
Borygomos miał wiele budynków, tamto było tylko siedzibą oficjalną. Wrócili do Khartum więc, aby się przegrupować i ustalić nowy plan działania. Uciekinierzy widzieli do czego byli zdolni przybysze, było to przerażające, ale równocześnie fascynujące. Koniecznie należy odnaleźć generała Raflika.

Więc do inspektoratu dotarły wieści niesamowite. Ludzie przemieniający się w smoki. Ha! W smoki? Kto słyszał takie brednie? To przecież niemożliwe. Wstające trupy i ogień z krwi. Gadzie humanoidy. Ot zwykłe brednie narkomanów. Gangsterzy chociaż rozprowadzali swój towar w znacznej mierze, nie żałowali go dla siebie, a nie od dziś wiadomo, że narkotyczne wizje są naprawdę rzeczywiste.

Nie wiedzieli co dokładnie się stało, znali jedynie efekty. Borygomos nie żył - podobno - bo również podobno wstał później i jeździł na smoku - koniecznie należy tych dilerów wyłapać to jakieś gówno. Baza została zniszczona, w siedzibie gangstera coś wybuchło w laboratorium - może opary spowodowały omamy? - ale niestety pewne jedynie było to, że zniknął kryształ i Raflik.


----

Międzygalaktyczna organizacja handlowa najwyraźniej nie zabrała ze sobą wszystkich potrzebnych do funkcjonowanie jednostek. A pieniądze wydane na kursy szkoleniowe dla analityków finansowych ewidentnie poszły w błoto.
Niestety w związku z tym, że samochody nie były własnością PL – przecież transakcje były podpisywane, aby w końcu wyrwać się z dołka finansowego, sama PL, nie posiadała pojazdów do wynajmu - ich sprzedaż spowodowała niemałe poruszenie wśród właścicieli, oczywiście nie pozostali oni bierni. Pozwy posypały się hurtem, a informacje o takim działaniu od razu trafiły na pierwsze strony wszystkich gazet.
Głupcem jest jednak ten, kto uważa, że kupno auta, a następnie sprzedaż na części pokryje 100% ceny tegoż auta. Miał to być biznes skierowany do mniej zamożnych, a więc samochody nie były najwyższej klasy i nowości. Amortyzacja swoje też kosztuje. Jeśli ktoś osiągnie cenę bliską połowy uznaje się, ze wyszedł na tym bezstratnie, a jak wspomniano ludziom nie opłacało się trzymać aut, więc i części nie potrzebowali. No za wyjątkiem gangów…a chęć wspieranie w ten sposób przestępczości wzbudziła kolejną falę niechęci wobec Psiej Ligi.
Z tej odrobiny pieniędzy jaką udało się w ten sposób wyskrobać wykupiono riksze, rowery, rolki, lotnie i cokolwiek innego byłoby w cenie. Jednak rolki się nie sprawdziły, zbyt mało było stabilnych chodników i asfaltowych dróg, a za wiele dziur, chodników z płytek, czy ogólnie wydeptanych w suchej ziemi dróżek.
Lotnie też nie chętnie użytkowano, za często wpadało się na gęsto rozstawione sznury z praniem – w lepszym wypadku, lub budynki i znaki – w gorszym.
Rowery i riksze były naprawdę niezłym pomysłem, co prawda konkurencja wśród rykszy była spora, ale chociaż częściowo spełniła swoje zadanie. PL było nie było dbało o swój sprzęt i lepsza jakość zachęcała do korzystania, odbierając klientów tym biedniejszym i bardziej obdrapanym.
Rowery… wszystko byłoby fajnie, gdyby tylko tak ich nie kradli…
Cokolwiek innego w typie deskorolek i hulajnóg, miało podobne problemy co rolki.

Podobnie sytuacja miała się z restauracjami. Właściciele wpadli w osłupienie dowiedziawszy się, że ich restauracje zostały zamienione na puby, herbaciarnie, czy sale weselne. Nikt nie pytał ich o zdanie! Nie byli zadowoleni z tegoż faktu, nie pomogły tłumaczenia, że tak być może mają przez chwilę klientów, tacy klienci szybko się nudzili – może wcześniej dochody były nieco niższe, ale stałe! Zresztą nie podpisywali umów na sprzedaż lokalu, a na dostawy mięsa, jakim prawem Psia Liga zrobiła coś takiego! Całe szczęście, że robiła to z własnych funduszy – które topniały jak lód na Saharze.
Procesy sądowe o nadużycia ruszyły hurtem przeciwko Psiej Lidze.

Jeśli chodzi zaś o firmy odkupujące zobowiązania finansowe. Tylko jeszcze większy głupiec nie wie, że firmy nie robią tego za pełną cenę. Najwyżej na co można było liczyć to 50% i to tylko dlatego, że PL miała takie dobre kontakty - w tej chwili już mocno nadwyrężone, ludzie nie lubią ciągle wstawiać się za innymi, trzeba było spojrzeć prawdzie w oczy. PL przedstawiała się jako specjaliście, a ostatnio ich interesy ciągle przynosiły straty i były wtopami. To nie świadczyło zbyt dobrze, nie było więc powodu, aby mieli iść na rękę kolejny raz.

Psia Liga musiała teraz zapłacić odszkodowania za dostarczenie wadliwego towaru, a także, za niedostarczenie właściwego - nie ważne czy wiedziała czy nie jak sprawdzać czy mięso jest świeże, to nikogo nie interesowało.
Posypały się pozwy, bo przecież właściciele restauracji zostali oskarżeni przez klientów, a w najmniejszym stopniu nie mieli ochoty płacić, takoż te uzasadnione wszak pretensje zostały przekserowane do odpowiednich organów.

Cokolwiek zostało odzyskane od dostawców, zostało przekazane na rzecz poszkodowanych restauracji, które również żądały horrendalnych odszkodowań, bezpośrednio od swojego dostawcy, który zawinił – PL.


Kolejnym problemem była potrzeba utylizacji wadliwego mięsa. Ponieważ zepsute produkty mają tendencję do przyspieszania psucia się pozostałych - jak najszybciej. Magazyn należało zdezynfekować, wszak salmonella byłaby tu niewskazana, a nikt nie wątpił w odpowiedzialność PL. Wiązało się to oczywiście, a jakże z kosztami.

---

Czas oceni czy reakcja Arrain była uzasadniona. Artykuł był dobrze napisany, złośliwych insynuacji nie pominęły czujne oczy inspektora Xaviera, wzbudziły niesmak. O ile było mu wiadomo pozostałe organizacje nie próbowały takich niskich chwytów, no cóż jedni mają klasę, a inni próbują pokazywać klasę. Pokręcił smutnie głową nad artykułem.
Jakaż szkoda, że tak mały procent mieszkańców czyta pisma naukowe – w ogóle czyta.

---

Oczywistym jest, że żadne plemię nie naraziłoby się świadomie na sprzedaż nieświeżego mięsa. Z plemionami jednak jest ten problem, że nie posiadają oni laboratoriów, ani tym bardziej sprzętu do przetrzymywania, wszystko robią technikami tradycyjnymi. Dlatego ich towary są tak wspaniałej jakości. Jednak wiąże się z tym problem natury niezwykle prozaicznej. Jeśli dane zwierze było chore, miało robaki czy inne pasożyty, nie zawsze w trakcie obróbki takimi metodami da się to wyłapać.
Nikt, nie podejrzewa, że robili to specjalnie, ale wypadki się zdarzają, a zwierzęta łowne nie mają w zwyczaju leczyć chorób. A co kiedy doda się do tego, że od miejsca łowieckiego do najbliższego skupu plemiona dzielą dni drogi? Najlepsze zwierzęta żyją w dziczy, nie da się tam wjechać inaczej zniszczyłoby się ich ekosystemy.

Ubojnie niezbyt zadowolone z tego obrotu spraw – dlaczego mieliby się przyznawać, że dostarczyli zepsute mięso? ‘To Psia Liga źle je transportowała, czy przechowywała, nie nasza wina!’ – oczywiście wytoczyły procesy o odszkodowania. Byli przecież bardzo stratni na tym.

Ale to przecież od Psiej Ligii tak naprawdę zależało czy kontrakty na dostawy warzyw, które są obecnie trendy w Khartum, zostaną podpisane na dłużej, na krócej, czy wcale.

Psia Liga jednak winna uważać na swoje decyzje, gdyż hodowanie warzyw nie wiąże się z takim niebezpieczeństwem jak łowiectwo, toteż w Khartum wiele rodzin miało przydomowe ogródki. Stopień jakości tych warzyw czytelnik pominie wspominając zapewne wszystkie swoje babcie i ciocie zachwalające i karmiące nimi rodziny - warzywka wyhodowane na swoich działeczkach, lub w pobliskich miasteczkach, z których import nie był już tak uciążliwy jak mięsa. Nie była to więc luka w potrzebach.

Wracając jednak do najważniejszej kwestii, fundusze Psiej Ligi nie mogły prezentować się tak dobrze, jakby chciano to przestawić. W tej chwili mieli za dużo problemów i bardzo naglących wydatków.
"Oh Xellas, bo przy Tobie nie idzie patrzeć na cycki, kiedy trzeba całą uwagę skupić na Twoich rękach i na tym, co aktualnie w nich trzymasz"
Satsuki

"To nie zjazdy robia sie do dupy. To wy normalniejecie na starość."
Korm
User avatar
Maczer
Posts: 523
Joined: Wed Jan 07, 2009 4:51 am

Re: Teoria Wzrostu

Post by Maczer »

Takimi słowami najprawdopodobniej kończył się raport Agendy na temat działalności Psiej Ligii Na Coddar.. Gdyby tylko nieszczęsliwie porwany Kurt Lacko miał szansę go obejrzeć, prawdopodobnie pękłaby mu żyłka ze śmiechu. Właściwie cała trójka – Arrain, Kurt i Demuslim mogliby sobie pogratulować niemałego osiągnięcia, gdyż jak wiadomo niełatwo jest wyprowadzić Agendę w pole.

Wbrew konkluzji do jakich doszła konkurencyjna organizacja, ekspedycja Psiej Ligii była bardzo starannie zaplanowana w każdym szczególe. Miejsce założenia bazy nie była przypadkowa. Pojawienie się Lorda Windukinda, była trochę spontaniczna ale idealnie wpisywała się w generalną ideę pokazania, że Psia Liga przyleciała robić poważny biznes zamiast niszczenia gospodarki planety. Przypadkiem też nie było to, że większą część ekspedycji stanowi SZTAB MEDYCZNY. Ta dwudziestoosobowa ekipa już po dwóch dniach od rozpoczęcia badań nad mięsem nauczyła się bez problemu określać ich zdatność i czas w którym próbki przestały być zjadliwe. Czyli tyle, ile trwał ich transport z bazy do Khartum. Ten mały lag i bariery dystansowo-komunikacyjne w tym prostym świecie faktycznie zaowocowały dniem roboczym z nieszczęśliwymi przypadkami zatruć ale były to tak naprawdę bardzo sporadyczne przypadki. Przypadek gdzie 100% niezależnie działających dostawców próbuje wcisnąć trefny towar jest tak niesamowicie nieprawdopodobny, że występujące na planecie stabilinium stanowczo zapobiegało jego zaistnieniu.
Wskazanie miejsca zakupu też nie było problemem gdyż każda wioska hodowała/polowała na inny typ zwierząt. A nawet gdyby były jeszcze wątpliwości to czystą nauką można stwierdzić, choćby czym zwierzęta się żywiły. Biologia to nie magia którą można wszystko uzasadnić. Tu następuje ciąg przyczynowo skutkowy i rozgryzanie kolejności rzeczy jest chlebem powszednim Sztabu Medycznego Psiej Ligii.
Wieści o roszczeniach hodowców wymyślił i rozsiał Demuslim, który mniej łapał się w ekonomii. Ponieważ biznes dopiero się rozkręcał a źródła były niepewne, Psia Liga nie podpisywała żadnych kontraktów na długoterminowe dostawy mięsa. Byłby to faktycznie istny strzał w kolano, ale ktoś piszący powyższy raport musiał być tak spragniony porażki ludzi z Shiroue, że łyknął tą głupotę momentalnie.

Największy ubaw powodował wycinek o rolkach. Ponieważ, było to urządzenie, jak wskazywał raport, tak nieużyteczne, że nikt tego na Coddar w ogóle nie produkował. Psia Liga nie miała nawet możliwości kupna takowych rzeczy. Widać, ktoś zbyt dosłownie potraktował urywek zasłyszanej gdzieś rozmowy na wyższym szczeblu, który prawdopodobnie brzmiał następująco:

- Samochody zaczęły przynosić zbyt duże straty? Sprzedaj je na części metalowe i elektroniczne. A za pozyskaną kasę wykup riksze, rowery, rolki, lotnie i cokolwiek innego byłoby w cenie.

To, że proces ten nie mógł przynieść zysków jest tak oczywiste, że wydawałoby się marnotrawstwem czasu poświęcaniu temu więcej uwagi. Ale dla rozwiania wszelkich wątpliwości kilka zdań o tym zostanie dodanych. Dobra firma nie myśli tylko jak maksymalizować zyski. Myśli też o tym jak minimalizować straty. A te są nieuniknione, gdyż jak powszechnie wiadomo, tylko jeden biznes na dziesięć można z czystym sumieniem uznać za zyskowny. Ale o dywersyfikacji dochodów już było.

Kolejną ciekawą dezinformacją była sytuacja restauracji. Jeśli bowiem ktoś kupuje bądź wynajmuje lokal (miejsce), Może w nim robić cokolwiek zechce. Przynajmniej zakładając, że jest zgodne z miejscowym prawem. Gdy natomiast ktoś kupuje udziały w firmie produkcyjnej bądź usługowej, dostaje zazwyczaj wpływy na zarząd tych firm. Gdy zaczyna ona przynosić straty, możliwe są dwa scenariusze. W pierwszym, inwestor wycofuje swoje dofinansowanie działalności a ta w krótkim czasie upada. W drugim, inwestor nierzadko pod groźbą pierwszej opcji wymusza zmianę zarządu działalności na bardziej kompetentny. I taki los między innymi przytrafił się w fabryce narzędzi wydobywczych, której zarząd próbował niegdyś wykiwać Psią Ligę. Nowy, wyselekcjonowany przez samą Arrain Volage działał teraz prężnie zwiększając obroty firmy. W dużej mierze dzięki temu, że obecny zarząd rozumiał iż wymiana doświadczeń – w tym przypadku informacji dotyczących kryształów i procesów organizacji pracy – prowadziła do zysków dla obu stron. Pracownicy oczywiście również cieszyli się z tych zmian. Wyższe obroty oznaczały wyższe wypłaty. A gdy żyje się wśród ludzi, którzy szastają kasą pradziadków na lewo i prawo to wysokość własnych dochodów powoduje dużą presję społeczną.

Można by długo rozwodzić się na temat poszczególnych inwestycji Psiej Ligii i jak bardzo mylne raporty na jej temat dochodzą do niepowołanych rąk. Aby jednak móc wrócić do ciekawszych wątków całego zajścia na Coddar należałoby ostatecznie uświadomić kilka faktów.

Po pierwsze: Dołek finansowy Psiej Ligii miał miejsce trzy czwarte questa temu i jest już od równie dawna nieprawdziwy. Organizacja ta sprzedała w celu upłynnienia finansowego dobrą kopalnię zakupioną niedługo później przez freelancerkę Hebi, a także budynek pierwotnej ambasady. I kilka małych inwestycji.

Po drugie: Psioligowcy nie są zbieraniną w ciemię bitych patałachów. Przedsięwzięcia jakich się podejmują na Coddar są wynikową wielu wcześniejszych doświadczeń i nie podejmują pochopnych decyzji. Robią to co potrafią najlepiej. Jeśli ktoś powie, że Chaotic Alliance nie potrafi prowadzić wojen, jeśli ktoś powie, że Zakon Cienistego Młota produkuje towary niskiej jakości, Jeśli ktoś powie, że Psia Liga nie potrafi handlować, to każdy słuchający tych słów popuka się w czoło i uzna swego rozmówcę za kogoś żyjącego całą wieczność w mrocznej jaskini.

Po trzecie: Kiedy zatem ktoś czyta raport głoszący jak bardzo sypią się fundamenty ekspedycji Psiej Ligii i załamuje ręce, prawdopodobnie nie wie, że tak naprawdę ekspedycja ta radzi sobie obecnie bardzo dobrze i, że jeśli komuś z tej ekspedycji coś spędza sen z powiek to prawdopodobnie myśli o tym jakie znamienite wino zakupić sobie następnego wieczoru.

Po piąte: Choć już mało istotne – Arrain mogłaby faktycznie pisać artykuły stricte naukowe. Wybrała jednak czasopismo popularno-naukowe gdyż te miały nieporównywalne większe branie a pisanie do nich nie wymaga ślęczenia nad przypisywaniem źródeł swojej wiedzy. Artykuł zatem mógł powstać w znacznie krótszym czasie.
Niesmak Xaviera musiał też bardzo szybko przejść w rozbawienie. Z wielu względów. Ot choćby tego, że nie obchodziły go niesnaski między organizacjami dopóki nie robiły rozrób w jego mieście. Powodów do wzajemnej niechęci, jak wyczytał z akt, też nie brakowało a przejawiały się w znacznie gorszych formach nawet tu na Coddar. Artykuł był tylko wisienką na szczycie tych przepychanek. Te drobne insynuacje nie wskazywały dokładnie kto czym zawinił i w zasadzie chyba tylko inspektorat mógł skojarzyć napomniane sporadycznie zajścia z działalnością przybyłych organizacji.
To natomiast, że wydania naukowe były mało popularne faktycznie przyprawiało o smutek nie tylko niego ale i całej Akademii, która zajmowała się ich sporządzaniem.
Dalej sie uciec chyba nie dalo. Ale to i tak nie pomoglo =]
User avatar
Xellas
Posts: 313
Joined: Sun Jan 04, 2009 12:23 am
Location: Gdańsk - tu gdzie smoki chodzą koło Fontanny Neptuna

Re: Teoria Wzrostu

Post by Xellas »

Wyruszyli dwa dni temu, zanim słońce zdążyło jeszcze wzejść. Ehren pojękiwał ciągle, był ranny, ale mimo wszystko żywy, a nawet przytomny. Xellas warczała na miecz, który Caibre uparł się zabrać - sterta różnych innych rzeczy nie robiła takiego problemu, bo drop to drop, nie? Lecieli z dala od ludzkich siedzib, które z tej wysokości były doskonale widoczne. W nocy, aby żaden geniusz nie wpadł na pomysł zobaczenia ciemnej plamy, na tle ciemnego nieba - było po pełni, więc i noc była ciemniejsza. Tylko bezpośrednie okolice miasta były niczym sawanna, dalej była 'przyjemna' gęsta dżungla, gdzie łatwo dało się przysiąść.

Pożywienie stanowiłoby pewnie problem, ale jak się okazało, sporo zwierzów na Coddar miało nocny tryb życia. Możliwe, że miało to związek, z nowymi rozmiarami, gdyby nie one, prawdopodobnie nie dałoby się określić zwierzęcia wielkości nosorożca, jako 'coś na ząb'.
Swoją drogą były to naprawdę ciekawe okazy, przelatując nad wydawałoby się zwykłą niziną - dolinką, dostrzegli niewielkie okręgi na ziemi. Trzeba przyznać, że musiało być ich sporo, ponieważ cała płaszczyzna wyglądała jak nimi usłana.
Zainteresowali się tym dziwnym obszarem zniżyli lot i obserwowali. Zbłąkana antylopa weszła w pobliże jednego z kręgów. Ziemia zafalowała niczym woda, a w swoje ogromne kleszcze antylopę złapało coś. Coś wyglądało jak skrzyżowanie kreta z jeżem i mrówką dorylus, a wielkości było właśnie średnio wyrośniętego nosorożca. Kiedy antylopa została wciągnięta pod ziemie, krajobraz wyglądał jak niezmieniony.
Miejsce to co ciekawe znajdowało się na wschód od bazy Borygomosa, oraz na południe (no południowy wschód, jeśli chcemy być ekstra dokładni) od Khartum, nic dziwnego, że nie było tu żadnych ludzkich siedzib.

Dla ścisłości dodam jeszcze, że stworzenie to okazało się stosunkowo smaczne, bogata w białko dieta robiła swoje.




----

Mniej zorientowani w czasie mogli uważać, że kłopoty finansowe PL były 'trzy czwarte questa temu' jest to określenie czasu całkowicie błędne i niestosowne. Kiedy mieli mieć czas naprawić tę sytuację.
Sytuacja finansowa Psiej Ligi pogorszyła się z chwilą odlotu Lorda Windukinda z kryształem dnia 12 Ekspedycji Multiwordu. Następnie została podreperowana wykupem kopalni mającego miejsce w okolicach dnia 16 EM. Jest to więc raptem tydzień później.
W tym czasie miały miejsce: zmiana siedziby ze skromnej na lepiej usytuowaną, koncert, nowe kolekcja Arrain, zapowiedź finansowania wszelkich pomysłów, silne działania marketingowe, wyprawa Kurta, szkolenia, odnowa teatru, wynajem magazynu, podpisywanie umów na wozy, mięso i transport. Straty spowodowane złym mięsem, sprzedaż samochodów itp.
Niestety, ale w biznesie nie ma nic za darmo, a zwłaszcza nie na Coddar. A to wszystko było finansowane, trzeba to było przygotować, opłacić - mogło przynieść dochody, a jakże, ale powodowało też ogromne wydatki, które w tej chwili w żaden sposób nie mogły być załatane w ciągu jednej chwilki. Wszak spotkania nie odbywały się byle gdzie, podobno Arrain spędzała nich całe dnie, nie podawano tam byle czego, ludziom też należało zapłacić, gdzie tu miejsce na zyski? Kiedy i gdzie zdążyli się odbić?
Ludność obserwująca tę sytuację była poruszona, to wyglądało podejrzanie. Skąd oni ciągle biorą pieniądze?

---

Ponieważ Coddar z powodu kryształów wciąż jest słabo rozwinięte technologicznie, a usprawnienia medyczne i zmniejszenie śmiertelności od wypadków i chorób zawdzięczało Akademii. Jednak ponieważ miało to miejsce zaledwie trzy miesiąc temu, w tej chwili już prawie cztery to pamięć o wysokiej śmiertelności była jeszcze bardzo świeża. Panicznie bano się chorób. Przypadki zatrucia tak wielkiej liczby osób wzięto sobie do serca. Nie ważne, że na skalę Khartum było to niewiele, czasem nie ważna jest ilość, a jakość, w tym wypadku jakością było na kogo padło - zwłaszcza, że padło na osoby zamożne i one domagały się wyjaśnień.

Nie było istotne czy część restauracji dostała dobre mięso, o dobrych rzeczach nikt nie mówi, głośno natomiast krzyczy się o złych. Nie od dziś wiadomo, że najgłośniej krzyczą niezadowoleni. Dlatego ważne było, że to właśnie PL dostarczyła mięso, które spowodowało zatrucia. Nie nie tylko PL prowadziła ewidencje towarów. Wbrew obawom, zapewne nikt nie uważał, że zostało to zrobione specjalnie, ale było to niedopatrzenie. Było to zaniedbanie, a zaniedbanie przy pracy dotyczącej żywności niszczy reputacje.
Nadszarpnięta reputacja jako dostawców, pozostała, a bez łapówek reputacja to wszystko. Stanowczo eliminowało im to błyskawiczny zysk - zresztą od kiedy podpisuje się umowy z płatnością natychmiastową, a nie odroczoną?

To Psia Liga wchodziła na rynek, oni musieli wykupić produkt, łowcy plemienni nie uznają płatności odroczonej. Dają towar, chcą pieniądze, zupełnie inaczej niż duże korporacje, które wystawiają faktury, z późniejszym terminem zapłaty, ale oni są na rynku od wielu lat. Ich sytuacja finansowa jest stabilna. Poza tym na Coddar nowe sklepy, firmy i inne działalności wyrastają jak grzyby po deszczu, plajtują jeszcze szybciej - to zawsze pozostawia nadzieję, że twój kontrahent upadnie zanim ty zapłacisz, a wtedy jesteś do przodu - brzydka mentalność, ale zakorzeniona od pokoleń.

----

Wywiad PL niestety nie sięga najsłabszemu szpiegowi Agendy nawet do pięt - co potwierdziła wiedza o ilości dni w których dochodziło do zatruć. PL wiedziała o 1, natomiast każdy kto by się wysilił zauważyłby, że trwało to niecały tydzień. Mimo wszystko można było się spodziewać większej dokładności, może w Psiej Lidze zalęgły się pluskwy?

Zapewne dlatego ogólna radość z tak niecnego planu została przerwana niespodziewanym pukaniem. Gdy doręczono im wezwania w celu złożenia zeznań w sprawie przekroczenia uprawnień w sprawie restauracji, bezprawnej sprzedaży mienia w sprawie wynajętych samochodów - co się równa kradzieży i bezprawnemu wzbogaceniu się, a także dostarczenia nieświeżego mięsa do niektórych obiektów gastronomicznych.
Wezwania przekazał osobiście młody sierżant, który wcześniej już wielokrotnie przekazywał im wiadomości od inspektora Xaviera. Gdyby był na miejscu, to i (jadącemu z własnej woli, a więc stanowczo nie porwanemu) Kurtowi radość ulotniłaby się również.

---

Nie wiadome jest dlaczego Demuslim postanowił rozsiać taką plotkę. Najwyraźniej powinien zająć się swoją dziedziną, ponieważ ta plotka spowodowała poruszenie wśród ludzi.
'Jak to PL znowu wykorzystuje miejscowych przedsiębiorców?', 'Tu podpisała, a tu się wycofuje?', 'Nie umieli przechowywać i teraz na naszych zwalają!', 'Potruli hałastry - należało się burżujom owszem - ale uczciwych pracujących wycyckać teraz chcą!'.
Cóż, wielu ludzi nie rozumie ekonomii, za to plotkować każdy umie. Ciężko nie odnieść jednak wrażenia, że takie działanie było akurat strzałem w kolano.

------

- Ekstra, ekstra Psia Liga zwalnia rodowitych mieszkańców!

- Tylko w dzisiejszej gazecie, najnowsze wieści, zarząd zwolniony bo bronił tajemnic rodowitych mieszkańców. Ekstra! Ekstra! Tylko u nas!

- Ekstra! Nowy zarząd w najstarszej fabryce! 100 lat badań, najtajniejsze wyniki przejęte!

Na wszystkich skrzyżowaniach i rogach ulic chłopcy gazetowi wydzierali się, wszystkie większe gazety twierdziły, że tylko u nich, ale oczywiście wszyscy pisali o nowej starannie wyselekcjonowanym przez Arrain zarządzie. Można się domyślić, że biznesmeni teraz starannie zastanowią się, czy chcą takie partnera. Popularności oczywiście takie zachowanie nie przysparza, dla odmiany teraz również w wyższych kręgach.

Czytanie nie było powszechnym hobby w Khartum, ale w przeciwieństwie do pism popularno naukowych, gazety czytano chętniej, a jak ktoś przeczytał takie wieści podawało się dalej. Oczywiście dziennikarze byliby głupi gdyby poprzestali na gazetach. Sensacyjna wiadomość załapała się na wszystkie wydania wiadomości, radiowych i telewizyjnych. Dlatego wiadomość ta rozprzestrzeniła się wśród mieszkańców lotem błyskawicy, nie było nikogo kto o tym nie słyszał.
Zwolnieni bardzo chętnie udzielali wywiadów, bardzo obszernych. Czuli się oszukani, to było niesprawiedliwe, byli przecież z Psią Ligą, a ona ich teraz wykiwała! To przecież nie zarząd zablokował decyzję*. Poczucie niesprawiedliwości ulewało się z nich wprost do zachłannych uszu dziennikarzy, a także oczu kamer.
Żal trwał kilka dni, dni wypełnionych wywiadami.
Ludzie wiedzieli, że starannie wybrany przez Arrain nowy zarząd to lizydupy PL, takie kolesiostwo nawet w Khartum budziło olbrzymi niesmak opinii publicznej.




*'czytanie ze zrozumieniem'<3
"Oh Xellas, bo przy Tobie nie idzie patrzeć na cycki, kiedy trzeba całą uwagę skupić na Twoich rękach i na tym, co aktualnie w nich trzymasz"
Satsuki

"To nie zjazdy robia sie do dupy. To wy normalniejecie na starość."
Korm
User avatar
Crow
Posts: 2584
Joined: Fri Aug 29, 2008 10:51 am

Re: Teoria Wzrostu

Post by Crow »

WWWPiątki zawsze były na Akademii interesujące. Po okresie intensywnej pracy nadchodził czas na zaczerpnięcie oddechu i odpoczynek. Studentki, tak pochodzące z Coddar jak i te, które odbywały na planecie kursy związane z całościowym szkoleniem, gawędziły w kawiarniach, pływały w morzu i tańczyły na dyskotekach. Rozrywek w dekadenckim Khartum nigdy nie brakowało. W końcu tylko nieliczni mieszkańcy byli zainteresowani jakąkolwiek pracą, większość spędzała całe dni na przejadaniu środków uzyskanych ze sprzedaży kryształu. Crow czasem zastanawiał się, czy mniej doświadczone z jego podopiecznych będą potrafiły umiejętnie skorzystać z bogatej oferty miasta. Była to jednak jedna z lekcji, którą dziewczyny musiały sobie przyswoić. Jak dotąd żadna nie wpadła w poważniejsze tarapaty, a w razie czego Crow gotowy był przywdziać swoją białą zbroję.

WWWTen piątek był również interesujący dla rektora, choć z zupełnie innych względów. Na jego biurko trafiły pierwsze raporty z wydarzeń w siedzibie Borygomosa. Najwięcej uwagi poświęcił szczątkowym informacjom o uwolnionym przez Mokrynosa czarnoksiężniku. Wiele wskazywało, że był to kolejny Awatar. Z oczywistych względów o cesarzu nie było wiele wiadomo, ale Crow zlecił poszukiwania informacji, jakiż to artefakt mógł znajdować się w posiadaniu gangu.

WWWDrugim wnioskiem płynącym z raportów, była konieczność rozmówienia się z Koranoną. Pomarańczowa wiedźma zdawała się być zaskoczona tym, jak długo pozostawała w jednym miejscu. Stabilinum w znaczącym stopniu ograniczało działanie jej klątwy. Dziewczyna zgodnie ze swoim zwyczajem przerobiła kwaterę gościnną na laboratorium, w którym studiowała właściwości kryształów. Crow zaproponował jej przeprowadzenie serii wykładów na Akademii, na co wiedźma grzecznie odpowiedziała, iż przemyśli kwestię. Tego dnia rektor przyszedł jednak z ostrzeżeniem.

WWW- Wygląda na to, że CA zaczęło znowu odstawiać CA - Crow przeszedł do celu swojej wizyty po wstępnej wymianie uprzejmości. - Smoki bijące z AoE, napalm zamiast krwii i tak dalej. Wiem, że formalnie nie należysz do Chaotików, ale lepiej nie przyznawaj się przez pewien czas do pokrewieństwa z Caibrem. Ludzie w mieście są teraz bardzo negatywnie nastawieni do jego organizacji.

WWWWracając do swojego gabinetu, Crow nie mógł nie zwrócić kolejny raz uwagi na odór, który nieustannie unosił się nad miastem, odkąd Psia Liga zaczęła zwozić do miasta ‘Kaczki’ Goodkingów.Odpowiednio podane mięso oczarowywało walorami aromatycznymi i smakowymi, ale w czasie przyrządzania zwierzęta cuchnęły niemiłosiernie i rektor miał szczerą nadzieję, iż ten interes Psioligowców nie wypali.

WWWSkoro doszliśmy już do przybyszów z Shiroue, Arrain dwoiła się i troiła rozwiązując kolejne problemy, które zdawały się pojawiać znikąd. Przez ostatnich kilka dni każda podjęta przez nią decyzja zdawała się z trywialnych wręcz przyczyn obracać przeciwko Psiej Lidze i kobieta zastanawiała się, czy przypadkiem ktoś działający z ukrycia nie podkopuje pozycji organizacji na planecie. Niestety na szczegółowe dochodzenie nie miała czasu. Maczer przesłał jej krótki telegram relacjonujący wydarzenia z twierdzy Borygomosa, zakończywszy go lakoniczną informacją, że ma jeszcze coś do zrobienia i przez kilka dni nie wróci do Khartum. Kurt Lacko nadal przebywał w areszcie śledczym w Orkadis, gdyż ze względu na poszukiwanie Ven Detty i prowokatorów zamieszek nikt nie miał czasu się nim zająć. Młodej Cyris brakowało jeszcze doświadczenia by przejąć stery w tej trudnej sytuacji, a zakres kompetencji DeMuslima nie obejmował kwestii ekonomicznych.

WWWArrain zdawała sobie jednak sprawę z faktu, który niezmiennie przemawiał na korzyść jej organizacji. Psia Liga, nie miała żadnej prawdziwej konkurencji ze strony pozostałych organizacji. Podobnie jak niegdyś twierdził premier pewnego rządu - nie mieli z kim przegrać. Dopóki inna organizacja bezpośrednio nie zagrozi ich pozycji, wszystkie problemy miały charakter przejściowy i Psia Liga skazana była na wyjście na prostą.

WWWDo tej pory rękawicę podjąć próbowały dwie organizacje. Satsuki, po sukcesie jakim okazał się bal, szła za ciosem. Przez ostatnie kilka dni zacieśniła współpracę z Wolnym Związkiem Amantów i Mechatroników oraz z Grupą Fizyków Eksperymentalnych. Natienne również ustawiała powoli bierki na szachownicy. W mieście powoli rosła renoma Agnedy a wraz z nią - możliwość faktycznego ograniczenia dominującej pozycji Psioligowców. Podopieczne Distanta nadal jednak nie wykonały zdecydowanych ruchów ukierunkowanych na zdobycie wpływów w Radzie i związanych z nimi regulacji zasad użytkowania portu gwiezdnego. Ograniczony dostęp do tego ostatniego dla reprezentantów Agendy nadal pozostawał w mocy.

WWWDrugie, zdecydowanie groźniejsze, było zagranie Chaotic Alliance, a konkretniej generała Raflika. Zorganizowany kartel przestępczy miał szanse wstrząsnąć pozycją Psioligowców. Teraz jednak niedawni sojusznicy pozostawali w stanie otwartej wojny. Po śmierci Borygomosa i rozbiciu jego gangu organizacje przestępcze od razu przystąpiły do dzielenia tortu. Interesy jednookiego bossa szybko, choć krwawo, znalazły nowych właścicieli. Po ujawnieniu słabości sojuszów z Raflikiem, kuszącym łupem okazały się również wpływy Krwawych Kamieni. Kompostownik spłonął już pierwszej nocy a Minea, wraz z grupą najbliższych współpracowników, musiała zbiec z miasta. Przy okazji po złej stronie barykady znaleźli się przedstawiciele ZCMu. Przywódczyni Kamieni przed wyjazdem ostrzegła Wellsa, by wraz z towarzyszami unikał nieoświetlonych ulic. Gdy Lucjan musiał raz zignorować ostrzeżenie z trudem uszedł z życiem przed łowcami głów. Teraz, z podbitym okiem i opatrunkiem na ranie postrzałowej ramienia, ignorował złośliwe komentarze Rygharta.

WWWCo w tym czasie działo się z samym generalissimusem? Raflik został ciężko ranny w wyniku eksplozji wywołanej przez Caibre’a. Zwisającego z gałęzi znalazły go dwie siostry - Nauru i Palau, wnuczki zielarki będącej merytorycznym wsparciem mieszkańców osady Utamono. Utamono jest rolniczą osadą, toczącą spokojne życie w cieniu potężnego wiatraka, zaspakajającego skromne potrzeby energetyczne niecałego tysiąca jej mieszkańców. W kopalni Utamono nie znaleziono żadnego kryształu od wielu lat i tylko nieliczni mieszkańcy nadal prowadzą poszukiwania. Pozostali, prowadzeni mądrymi radami zielarki, w dużej mierze zrezygnowali ze snu o przeprowadzce do opływającego w dostatki Khartum.

WWWRaflik odzyskał przytomność gdy Nauru, starsza z sióstr, zmieniała jego opatrunki. Od dziewczyny dowiedział się, iż Utamono leży około dwustu kilometrów na wschód od Traktu Nadmorskiego. Wraz z siostrą zapuściły się głęboko na tereny Borygomosa by zebrać występujące tam rzadkie zioła dla babci. Te same zioła pomogły w przywróceniu Raflika do zdrowia, choć generał nadal był mocno osłabiony. Palau przyniosła do osady również ekwipunek generała, w tym zbroję do której nadal przytroczona była niewielka sakwa z kryształem Stabilinum. Czy jej zawartość była znana jego opiekunkom Raflik nie wiedział. Olbrzymie, spokojnie się obracające skrzydła wiatraka odliczały kolejne godziny rekonwalescencji.

WWWPodczas gdy Raflik powoli wracał do zdrowia sprawca jego obrażeń, Caibre, był w coraz gorszym stanie. Przebudzenie w ciele Borygomosa było brutalne, a demon najwyraźniej miał problemy z dostosowaniem się do poziomu mocy obowiązującego na Coddar. Obozowisko w dolinie mrówkolwów przedłużyło się o dwie kolejne noce, w czasie których Xellas doglądała niezdolnego do dalszej podróży rudzielca. Forma Coddarskiej Wyverny miała swoje zalety - pozwalała wampirzycy utrzymać świadomość i kontrolę nad własnym ciałem. Coś, co w postaci Bestii było niemożliwe. Dzikie ludy Coddar potrafiły jednak dość stanowczo radzić sobie z wyvernami, o czym Xellas miała okazję się przekonać gdy jednej nocy oddaliła się na większą odległość od doliny. W piątek stan Caibre’a zdawał się stabilizować i demon mógł sobie pozwolić na pierwsze kąśliwe uwagi.

WWWGdyby miał okazję uśmieszek na jego twarzy na pewno zmazałby ShenHou. Cesarz z pewnym trudem opanował kipiący w nim gniew. Nie dość, że bezpretensjonalnie potraktowano go przemocą, to jeszcze został zlekceważony i pozostawiony sam sobie wśród zgliszczy twierdzy Borygomosa. Kilka dni spędził na zaznajomieniu się ze światem w którym w końcu udało mu się odzyskać wolność. Większość tego czasu poświęcił jednak na układanie planu. Caibre i Xellas śmiertelnie urazili jego dumę i Cesarzowi nie było nad tym łatwo przejść do porządku dziennego. Widać mieszkańcom tego uniwersum należy dać lekcję szacunku.

WWWWróćmy jeszcze do Psiej Ligi, która pomimo wrogości ze strony części podróżników starała się zdobyć nowych sojuszników. Niestety - działania w tym obszarze zdawały się zmierzać w kierunku porażki. DeMuslim nadal serdecznie się uśmiechał, gdy odmówił trzeciej porcji herbaty.
WWW- Panie - tłumaczył zakłopotany górnik. - Ni wimy, kidy Panienka wróci. Rzekła, że si z Wami spytka, to si spytka.
WWWDeMuslim nie wiedział jednak, czy Hebi rzeczywiście jest zbyt zajęta by poświęcić im czas, czy zwyczajnie próbuje go obrazić. Po powitaniu przy bramie poinformowała niezapowiedzianą w końcu delegację, iż musi zająć się kwestiami nie cierpiącymi zwłoki, ale wkrótce z nimi porozmawia. Górnicy z Kopalni Niezniszczalnego Węża, którzy mieli im w tym czasie dotrzymać towarzystwa, nie byli może mistrzami etykiety, ale byli przyjaźnie nastawieni i szybko znaleźli wspólny język z przybyszami z Shiroue. DeMuslim nie skorzystał z propozycji zwiedzenia kompleksu kopalni. Po pierwsze znał już ten obiekt, który do niedawna przecież należał do Psiej Ligi. Po drugie, co ważniejsze, spodziewał się że nowa właścicielka nie życzyła by sobie zaglądania do jej garnka, a on nie chciał wyjść na wścibskiego. Gdy jednak nastał wieczór z przyjemnością pozwolił górnikom zaciągnąć swoich ludzi, wraz sobą samym, na przypadające właśnie obchody święta Wschodzącego Księżyca. Nocleg w górniczych chatach nie należał do ekskluzywnych, ale zdecydowanie był czysty a dla pochodzącego z rolniczej rodziny DeMuslima miał wymiar sentymentalny. Teraz jednak zbliżało się popołudnie drugiego dnia pobytu na włościach Dominy, a pani gospodarz nadal nie raczyła zaszczycić ich rozmową. W świetle informacji o zaginięciu Kurta Lacko, Strateg nie mógł dłużej zarządzać bazą na odległość i powoli godził się z myślą, iż Hebi postanowiła sobie z niego zakpić.
WWWDeMuslim nie wiedział nawet, jak potrzebny byłby teraz w bazie. A tam, wrzało jak w mrowisku. W pierwszej kopalni znaleziono kolejny Kryształ Stabilinum. Arrain Volage, związana wyjaśnianiem kwestii zatrutego mięsa, wynajmu samochodów, wymiany zarządu i wielu innych była zupełnie odcięta od sytuacji w bazie. Załoga zdecydowała, iż przekazanie informacji o krysztale przebywającemu na terenie potencjalnego wroga DeMuslimowi jest zbyt ryzykowne, a Maczer znajdował się zupełnie poza ich zasięgiem. Zdecydowano więc o zabezpieczeniu kryształu na terenie bazy, do momentu powrotu jakiejś osoby decyzyjnej.
User avatar
Koranona
Posts: 6
Joined: Wed Feb 20, 2013 9:57 pm
Location: Północ

Re: Teoria Wzrostu

Post by Koranona »

Wiedźma była całkiem zadowolona z tego, że pierwszy raz od bardzo dawna nie wywalało ją w dziwne miejsca w cały wszechświecie, ze może spokojnie popracować. Nie śledziła upływu czasu. Czasem Hektor budził ją, gdy zasnęła na stole z głową między stojakami z probówkami, ale z każdym dniem coraz częściej rezygnował z tego niebezpiecznego czynu. Lepiej, gdy Nona budziła się sama. Nie wymachując rękoma na wszystkie strony.
Trochę zmartwiły ją informacje o dziadku. Wydawało się, że jest w nie lada tarapatach a ona nic nie mogła zrobić. W głębi duszy wiedziała zresztą, że jej wewnętrzny leń na to nie pozwala. Na akademii było jej całkiem dobrze.
Pewnego dnia, po rozmowie z rektorem, zapadła w typową dla siebie popołudniową drzemkę. Niedługo po zamknięciu oczu ze snu wyrwała ją jednak nagła myśl, olśnienie. Wypadła ze swojego laboratorium i zatrzymała się.
- Hektor?
- Tak? - spytał szczur z głębi pomieszczenia.
- Pamiętasz którędy do rektora?
Szczur westchnął na tyle głośno, że chyba cała Akademia usłyszała.
- Na górę tymi schodami po prawej, korytarzem prosto. Duże drzwi, na pewno nie przegapisz.
- Dzięki - rzuciła i pobiegła wskazana drogą.
Gdy dotarła do biura rektora zapukała, ale nawet nie czekając na odpowiedź od razu weszła do środka. Crow spojrzał na nią zdziwiony.
- Wiem już czemu nie znikam! - wypaliła od razu - To nie kwestia kryształów! To znaczy, że mój ojciec jest gdzieś w okolicy, a to nie wróży nic dobrego
Do you ever get tired of being random?
User avatar
Crow
Posts: 2584
Joined: Fri Aug 29, 2008 10:51 am

Re: Teoria Wzrostu

Post by Crow »

WWWRektor przystawił sklejony kubek do ust, po czym długo sączył z niego mleko z kawą. Nie był przekonany co do rewelacji przedstawionych mu przez Pomarańczową Wiedźmę, choć uznać musiał wyższość jej ekspertyzy w kwestii swojej własnej klątwy. W końcu podjął rozmowę.

WWW- Twój ojciec.... - Rektor odstawił kubek. - W czasie poprzedniej rozmowy mówiłaś, iż to on jest autorem klątwy.

WWW- Dokładnie tak ! - szybko odrzekła Nona. - A teraz gdy jest blisko, klątwa nie aktywuje się!

WWW- I mówisz, że jego obecność na Coddar oznacza problemy?

WWW- Mój ojciec - wyartykułowała wiedźma - jest heroldem niedobrych wydarzeń.

WWW- Dobrze - Crow wstał zza biurka. - Jeśli przybył na planetę w przeciągu ostatnich miesięcy jego zdjęcie musi znajdować się w księdze przylotów Bramy. Nie zaszkodzi nam je przejrzeć.



WWW- To on! - pół godziny później Koranona wskazywała palcem pozycję w jednej z teczek.

WWW- Dominik Manevolit - przeczytał na głos rektor. - Niewiele w sumie o nim wiadomo. Uzdolniony szermierz, dysponujący talentami magicznymi. Światowe incognito, cokolwiek miało by to znaczyć. Na planetę przybył wraz z - tu Crow wziął głębszy oddech - drugą ekspedycją CA.

WWW- Czym jest ‘druga ekspedycja CA’ - nie mogła nie zapytać Nona.

WWW- Transport w którym przybył Ehren Urzu był pierwszą ekspedycją CA, która dodarła na planetę. Drugą osobiście poprowadził generał Raflik.

WWWAbsolutny brak zmiany wyrazu twarzy dziewczyny sugerował, iż postać ta nie jest jej znana.

WWW- Raflik. - złowrogim głosem rozpoczął Crow.
WWWNagle w pokoju zrobiło się niezwykle cicho.
WWW- Półwampir, Generalissimus, założyciel AntyWiPu, autor planu Trójca, który zakończył sie zatopieniem rodzimej planety Psiej Ligi, niszczyciel światów i ostatni prawdziwy wojownik Chaotic Alliance. Jego podboje z jednej storny są wykorzystywane do straszenia dzieci, z drugiej - na najbardziej prestiżowych szkołach oficerskich. Niektórzy twierdzą, iż odkąd Chimeria przejęła władzę w CA dostał się pod pantofel i zmiękł. Prawda jest jednak taka, iż od tego czasu jest jeszcze bardziej zdeterminowany i skuteczny.

WWWChwilę ciszy przerwało skrzeczenie wrony za oknem.

WWW- Jego obecność na liście oznacza również - Crow wskazał ręką w stronę otwartego okna - że Twój ojciec nie tylko jest na Coddar, ale najprawdopodobniej przebywa gdzieś w samym Khartum.
WWW- Twierdzisz - reasumował rektor - że pojawienie się Twojego ojca na planecie nie wróży nic dobrego. Skoro przybył jako jeden z zakapiorów Raflika, to problemy są podwójne. Z drugiej strony - mężczyzna wzruszył ramionami - należy do tej samej organizacji, co Twój dziadek i da się z nim dogadać.

WWWTwarz Koranony była w tym momencie bardzo trudna do przeczytania.

WWW- Co zamierzasz zrobić dalej? - zapytał po dłuższej chwili milczenia rektor. - Propozycja prowadzenia wykładów jest oczywiście nadal aktualna, ale rozumiem, że pojawienie się ojca może zmienić Twoje plany...
User avatar
Domina
Posts: 10
Joined: Tue Mar 26, 2013 11:59 pm

Re: Teoria Wzrostu

Post by Domina »

Dzień 24

W ciągu ostatnich dni Atis się spełniał. Postanowił zorganizować dzieciom szkołę. Maluchy jak i starsze dzieci uwielbiały go. Swoim spokojem i cierpliwością zdobył ich serca, a dzieciaki chętnie się uczyły, bowiem dojazd do szkoły w najbliższym mieście zajmował sporo czasu, a nauka tam i tak nie była za darmo, więc mieszkańców nie było stać na taki wydatek. Ten, kto wcześniej liznął trochę pisma przekazywał dalej, ale jak wiadomo nie zawsze poprawnie. Hebi natomiast uczyła kobiety samoobrony i posługiwania się najprostszą bronią, nie koniecznie palną. Świetnie radziły sobie...patelnią. Zadziwiające jak potrafi być skuteczna...

............


Spokój Hebi zakłócił jakiś rumor za oknem. Orkisz zaszył się w kopalni kolejny dzień, diabli widzą, co tam wyprawia. Pan Parrot czyścił swoje czarne skrzydła mamrocząc coś pod nosem. Do pokoju wszedł Ian
- Szefowo przyjechali przedstawiciele Psiej Ligi. Co za niespodzianka.
- Hm... No dobrze przywitajmy ich jak należy. - Wyszli na zewnątrz budynku. Zobaczyła trzech mężczyzn ubranych w eleganckie mundury. Jeden z nich zauważył wychodzącą dziewczynę z budynku i ruszył w jej stronę.
- Dzień dobry, zwą mnie Demuslim, jestem taktykiem Psiej Ligi.
- Hebi. Witam, w czym mogę pomóc?
- Otwieramy nową kopalnię niedaleko i zbieramy próbki, a że byliśmy w pobliżu więc zajechaliśmy poznać nową właścicielkę no i odwiedzić chłopców.
- To miło z pańskiej strony.
- To dobrzy pracownicy ale proszę nie dać sobie na głowę wejść bo potrafią nieźle się lenić.- Demuslim spojżał w kierunku górników, którzy wyraźnie speszyli się i posmutnieli. Hebi uśmiechnęła się pod nosem.
- Dziękuję za dobrą radę, ale nie zauważyłam żeby był problem z lenistwem wśród pracowników, a rzekła bym, że nawet odwrotnie. - Tu spojrzała na stojących w pobliżu górników ze smutnymi minami - prawda chłopcy? Radzimy sobie nad wyraz dobrze. – na te słowa w ich oczach zajaśniał blask uśmiechnęli się z wdzięcznością do niej - Ah... Gapa ze mnie. Zapraszam na mały poczęstunek.
Wchodząc do budynku zastanawiała się, czego tak naprawdę chcą psioligowcy. 'To mnie zaszczyt kopnął' pomyślała i weszła do środka.


.........


Po wyjeździe Psiej Ligi, Hebi zastanawiała się nad inną kwestią, mianowicie jeśli kryształu nie znajdą to może by sprawdzić pod innym kątem. Nie była specem od geologii, ale wszystkie obserwacje wskazywały na to, że może być to ciekawa kopalnia pod względem innego surowca.
- Panie Parrot mam dla pana zadanie. - Powiedziała cicho, a papuga zrozumiała, że to coś poważnego.
- Potrzebne mi są szczegółowe dane tej kopalni, jak i minerałów występujących na tej planecie. Ja przetrząsnę wszystkie dostępne mi źródła informacji, a ty polecisz do Khartum. Muszą tam coś mieć w archiwach.- to mówiąc otworzyła sobie piwo.
- A co ja, cudotwórca? Niby jak mam to zdobyć. Może Skuggi ze mną poleci? Jak mam to przytachać?
- Oj ty głupi papucie, zapomniał o swojej pamięci? Jest pojemniejsza niż te wszystkie wynalazki. Przecież nie jesteś taka zwykła papuga, prawda?
- Nie podlizuj się czarci pomiocie. Przecież jestem boski.
- Skubany narcyz, zeżryj sneakersa bo zaczynasz gwiazdorzyć.
Słowne utarczki były ich ulubionym zajęciem, jednak byli parą najlepszych przyjaciół. Hebi uratowała papugę jeszcze w dzieciństwie, kiedy była przepędzana z miejsca na miejsce. Bali się jej, gdyż jako dziecko nie panowała nad swoimi mocami, i spowodowała kilka eksplozji i małych kataklizmów. Wtedy to zobaczyła skrajnie wyczerpaną papugę z rodziny kakadu - żałobnicę palmową. Papuga okazała się agentem spisanym na straty przez jedną z organizacji międzygalaktycznych.
Ranna, wygłodzona, i pozbawiona lotek, i ogona wyglądała jak obraz nędzy i rozpaczy. Młoda Hebi wyglądała podobnie, więc pomyślała co mi tam. Nazwała papugę Mr Parrot, opatrzyła i zabrała ze sobą. Od tego czasu zawsze razem jak nie rozrabiali, to pomagali innym. Aż w końcu przygarnął ich pewien człowiek. Okazał się fryzjerem, tak więc Hebi nauczyła się nowego fachu, aż stało to się jest pasją. Z biegiem czasu nożyczki stały się nie tylko narzędziem pracy fryzjera...
Siedzieli z Papugiem nad beczką miejscowego samogonu zwanym księżycówką, którą to dostali od autochtonów, wspominając stare czasy.

.........


Atis tymczasem zajmował się ich problemem. Nie informował o tym Hebi, ponieważ nie był pewien sukcesu, zresztą w ten sposób miał więcej spokoju… Czas, którego nie poświęcał na naprawianie świata rozdzielał pomiędzy swoje obowiązki, a także to zagadnienie. Geologiem nie był również, ale pasjonatem owszem. Ukształtowanie terenu sugerowało co nieco. Należało pomóc ludziom wrócić do pracy, a to że przy okazji pomoże też sobie i Hebi naprawdę nie przyszło mu do głowy. W każdym razie nie jako cel sam w sobie. Szykował się już od kilku dni.
Wizytę Psioligowców przeoczył, kiedy wrócił ich już nie było. Następnego dnia poprosił Hebi o pomoc gdyż od świtu musiał medytować w spokoju. Dla Hebi świt był środkiem nocy, ale płaci więc wymaga…rany kto to widział, świeży jak skowronek, z uśmiechem na twarzy podreptał do kopalni. Szedł razem ze swoją torbą i podłużnym pakunkiem. Demonica sunęła za nim nieprzytomnie. Zła jak diabli, mamrotała wszystkie klątwy i zsyłała wszystkie plagi jakie jej przyszły do głowy na biednego Atisa.
-Orkisz ja cię normalnie uduszę, za jakie grzechy ja muszę w środku nocy włóczyć się po kopalni? Co ja Ci złego zrobiłam? No co? Ja się ciebie grzecznie pytam.
- Ciiii …
-Co ty tak na mnie cichasz?
- Cii…
- Ty nie chichaj na mnie…
- Hebi proszę, ja potrzebuje ciszy.
- Zamknę się jak się czegoś napije, albo dasz mi spać.
- Zostań tutaj, ja pójdę dalej sam.
Wszedł do kopalni i zniknął w ciemnościach.
- No chyba oszalał, co ja tu mam robić? – Hebi usiadła pod ścianą i czekała aż zasnęła. Po jakimś czasie podłoga wcale nie była taka twarda a nawet całkiem wygodna. Jak na warunki kopalniane.


........


Hebi nie zamierzała nikogo celowo obrazić czy zlekceważyć. Po prostu przysnęła i nie słyszała jak jej szukają. Księżycówka była smaczna ale nie przypuszczała że tak wali po łbie.
Górnicy szukając panienki Hebi, zajrzeli nieśmiało do domku i… osłupieli. Beczka samogonu była pusta. Popatrzeli po sobie zdumieni bo każdy z nich po dwóch kuflach był pijany w sztok a tu cała beczka opróżniona a po panience Hebi ani śladu, więc przerażeni poszli szukać dalej. Wychodząc z domku ich uwagę przykuła papuga zwisająca głową w dół ze swojego stojaka. Mr Parrot otworzył jedno oko i łypnął na nich.
- Czegooo..? - Zaskrzeczał
- Ło matko papuga goda. Ptaszku gdzie twoja pani?
- A bo ja wim…nie żenił się z niom.
Jakież było ich zdziwienie na odpowiedź papugi. Nagle do domku wpadła druga grupa górnik ów krzycząc , że ją znaleźli ale nie mogą dobudzić ,nie wiedzą co się stało przecież panienka Hebi ma lekki sen. W tym momencie spojrzeli na pustą beczkę i pokiwali ze zrozumieniem i podziwem głowami.
Teraz do akcji włączył się pan Parrot próbując wznieść się o własnych skrzydłach lecz jego dupsko okazało się jak z ołowiu a skrzydełka nie dawały rady go unieść więc padł.
- Chłooopaaki – zaskrzeczał pijackim wyziewem – zanieessścze mnie do niej.- górnicy zdębieli, ale zrobili o co prosiła pijana papuga.
Hebi smacznie spała na ziemi mając za poduszkę mięciutki głaz nagle do jej świadomości zaczęły docierać jakieś dźwięki i poczuła dziobanie. Syrena alarmowa w wykonaniu pijanej papugi była w stanie postawić nawet umarłego, więc raczyła się obudzić. Zła, bo ją obudzili a miała taki uroczy sen. Słysząc dźwięk takowy, zaniepokojony Atis również po chwili wychylił się z tunelu.

W tym czasie Demuslim podskoczył słysząc ten dźwięk a Ian nerwowo bąknął coś o sygnale wzywającym do pracy.
- Co się stało?- Atis grzecznie zapytał a na czole było widać wielkiego guza.
- Pan Demuslim czeka – jeden przez drugiego krzyczeli – długo czeka, bo od rana szukamy panienki Hebi lub pana Atisa.
- Ojej, mamy gości? – Atis poinformował, że musi jeszcze zostać w kopalni i powie jej później o co chodzi.
W trakcie rozmowy Demuslim zauważył, że górnicy nie pracują więc znów rzucił „żarcik”, że są leniwi, na co Hebi odpowiedziała że są w trakcie reorganizacji.
-Wprowadzamy poprawki do waszych planów, które nam zostawiliście.
- A co zostało zmienione?- Hebi uśmiechnęła się czarująco:
- Przecież wie pan, że takich rzeczy się nie zdradza…
- Ależ oczywiście przepraszam hahaha- po czym wstał zbierając się do wyjścia pytając dyskretnie gdzie jest toaleta.
- Przepraszam toaleta nie została jeszcze podłączona i trzeba korzystać jeszcze ze wspólnej toalety. Wskażę panu drogę.- Spojrzała na prawo widząc wejście do kopalnia a wskazała drogę na lewo i w oddaleniu, samotny, nieosłonięty innymi zabudowaniami, uroczy domek . Jego usytuowanie daleko od innych budynków zapewniało ochronę przed niemiłymi woniami.
Chwilę później po rozmowie z Demuslimem, który okazał się miłym rozmówcą choć temat kopalni został ominięty przez Hebi szerokim łukiem, resztą oboje omijali temat kopalni. Wsiadł w swoje auto i odjechał z resztą swojej załogi, która była już mocno wcięta po uprzednim świętowaniu.


……….


Po wyjeździe Psiej Ligi , Hebi dopadli górnicy.
- Panienko, panienka to za panem Ork…yy znaczy się Atisem te beczkie wypili?
- Co? Z Orkiszem? Rany przecież on nie pije.
- To sama?
- Nie a gdzie sama ta menda i moczymorda pila ze mną
- Ale, że kto?
- Co kto ? Ten cholerny paput. Przykro mi, że nie mogłam z wami uczestniczyć w święcie wschodzącego księżyca ale Orkisz mnie wyciągnął do kopalni. Ale pilismy z Panem paputek wasze zdrowie.
-Panienko, pełen szacunek obalić te beczke z papugą. My sami po dwóch kufelkach padamy jak muchi. Na szczęście samogonek pędzim tylko z okazji tego święta, a receptura jest pilnie strzeżona przez nasze baby.
Stali i parzyli jak ich goście znikają za linią horyzontu.
User avatar
Xellas
Posts: 313
Joined: Sun Jan 04, 2009 12:23 am
Location: Gdańsk - tu gdzie smoki chodzą koło Fontanny Neptuna

Re: Teoria Wzrostu

Post by Xellas »

'Nie, kolejnej szansy nie zmarnuje. To dar od losu! Gdyby tego nie wykorzystał do końca życia będzie śmieciem.'

Tak, tak Murfy nie zamierzał zmarnować kolejnej szansy.

'To nie sprawiedliwe, to tak cholernie niesprawiedliwe, jego biedna rodzina, wyrządził im taką krzywdę, a tym..., tym.... padalcom trafia się drugi kryształ. DRUGI! Każdy wie, że w jednej kopalni nie trafiają się dwa kryształy, w tak krótkim czasie.

'Znali go tutaj, uważali za niedorozwiniętego - to po tej chorobie. Choroba to słabość, a jak się jest słabym, to cóż... takie jest Khartum, takie jest Coddar. Ale on się nie dał! Nie! Choroba psychiczna czy nie psychiczna on się nie dał, a w nagrodę ma!'


W rzeczywistości Murfy'ego traktowano pobłażliwie, jak nieszkodliwego półgłówka. Na słabo rozwiniętym Coddar, zwłaszcza w Khartum, choroby psychiczne wciąż były niedoceniane. Uważano je za wymysły, a od chorych wymagano wzięcia się w garść, albo strzelenia w łeb - oba wyjścia prowadziły do miłego dla wszystkich pozostałych członków społeczeństwa rozwiązania, czyli zaprzestania niepotrzebnego skupiania na sobie uwagi innych i zawracania im głowy.

'Tak, to idealny moment tamtych dwóch nie ma, tutaj go puszczą, wszyscy udają, że go nie widzą i dobrze.'

Kryształ zabezpieczono, ale co chwile ktoś chciał go obejrzeć, to była sensacja. Nie było nikogo, kto by mógł tego sensownie zabronić, ponieważ ani Demuslim, ani Maczer jeszcze nie wrócili.
Tymczasem kolejna osoba, poznała uczucie straconej szansy i teraz kolejny górnik, przekonywał się jak wielka okazja przepłynęła mu koło nosa. Koledzy tymczasem zaczynali się denerwować, to robiło się nieprzyjemne, następni przecież mogą być oni, a zapowiedziana prowizyjka nie stanowiła pocieszenia, nie było to nawet jedną dziesiątą wartości kryształu, przecież Murfy wciąż kopał, a normalnie ludzie pławili się w luksusie. To nie była miła perspektywa.

Mówi się, że pieniądze są w stanie wydobyć z ludzi to co najgorsze, czasem trudno się z tym nie zgodzić. Kiedy Murfy wszedł do namiotu, kryształ obserwowało kilku górników. Wyciągnął rękę ku błyszczącej bryłce, ale została powstrzymana przez inną silną dłoń.

- Nie dotykaj nie wolno - powiedział czyjś głos łagodnie, acz stanowczo. Wtedy ktoś stojący z tyłu popchnął osoby z przodu, zakotłowało się. Strażnicy zareagowali, górnicy oburzeni ich ostrą reakcją zaczęli się przepychać "gdzie te łapy', 'nie macie kogo zatrzymywać?', 'patrzcie na niego', ot standardowa reakcja ludzi na demonstracyjną siłę jednostek władzy.
Nieprzyjemność tego typu sytuacji spowodowana jest tym, że w zasadzie nigdy nie wiadomo kto zaczął, chyba, że tej osoby nagle zabraknie, wśród tłoczących się.
A sprawnemu złodziejowi wystarczy ułamek sekundy, na zniknięcie przedmiotu i siebie również.

- To on, ten wariat!
- Co mu do głowy strzeliło!
- Świr gwizdnął kamień!

Murfy naglony instynktem zaczął uciekać, jakim cudem wywinął się strażnikom tego on sam nie wiedział, ale tak właśnie działa instynkt. Nie należy mieć jednak złudzeń, został złapany. Jedna osoba, kontra reszta obozu? Nie miał szans.

Różnica między Edim, a Murfym polegała na tym, że Murfy miał rodzinę, o którą się troszczył, natomiast Edi, troszczył się tylko o siebie. Nie miał rodziny, nic poza sobą go nie interesowało. Wychował się na ulicy i to ulicy zawdzięczał swoje umiejętności. Ulicy też zawdzięczał umiejętność prowadzenia, a także mylenia pościgu.
Demuslim wyjeżdżając zabrał dwa samochody, Maczer kolejne dwa, w obozie pozostał ostatni samochód terenowy (górnicy mieli wszak blisko i dochodzili na miejsce) - ten, którym właśnie jechał. Nie miał wątpliwości, że niedługo za nim ruszą - jakoś, ale do tej pory on zniknie. Khartum nie było jego celem, z miasta mógł nadjechać ten skrzydlaty, a z północy Demuslim, dlatego Edi skierował się na sobie tylko znaną drogę, którą bardzo ogólnie można by nazwać, kierunkiem południowym.
Jakie było prawdopodobieństwo, że natknie się na kogoś na tym nieuczęszczanym szlaku, do tego prowadzącym na około? Nie oszczędzał wozu, nie był jego i nie zamierzał go używać więcej, chciał dotrzeć do celu i tyle. Jego celem okazały się kanały.
Mało osób wie, że pod Khartum ciągnie się sieć czegoś co z braku lepszego określenia nazwać można siecią kanałów. Są to pozostałości po pierwszych kopalniach, wybudowanych jeszcze zanim powstało miasto. Tunele wijące się pod całym miastem, a także spory kawałek od niego. Z sieci tej oczywiście korzystają różne typy, część się zawaliła, część została odnowiona, a część ukryta, grunt to znać je, a można dostać się w praktycznie każde miejsce w Khartum. A Edi znał tunele, wiedział też gdzie w nich można znaleźć kupców 'wolnocłowych'.
Samochodem też się nie przejmował, wszystko zostawione w pobliżu tych specjalnych wejść samo się rozpływa w parę minut - zupełnie jakby ktoś tego pilnował.

-----

Dzikie ludy Coddar potrafiły dość stanowczo radzić sobie z wyvernami, o czym Xellas miała okazję się przekonać gdy mieszkała wśród ludu Farron, najznamienitszego i największego plemienia na Coddar. O wielkości ludu Farron świadczyła desperacja jego przeciwnika Żabera Ko, który musiał przecież prosić, aż trzy inne plemiona by z nim wraz przeciwstawiły się Farrończykom. Do tego należy pamiętać, że Chatoic nie byłby sobą, gdyby nie poznał technik walki potencjalnego przeciwnika.
Największym problemem jaki miała z wojownikami, których spotkała była próba nie zabicia ich przypadkiem, z ludem Farron nie mogli się mierzyć, na pewno byli skuteczni, jak na te tereny, ale cóż nie mieli broni palnej jak Farrończycy...a atakowanie smoka oszczepami, nawet bardzo ładnie zrobionymi, to jednak nie to... Zajęło jej dobrą chwilę, zanim udało pozbyć się natrętów bez zdeptania ich.

Wtedy kolejny raz poczuła to, uderzenie energii. Nie była pewna wcześniej, ale wszystko na to wskazywało, ciężko było się poruszać przy tak słabych sygnałach, ale starała się jak mogła, od dawna nic nie było więc czekała nie ryzykując.

----

Po skończonej wizytacji, Atis usytuował się przed samym wejściem do kopalni, od kilku dni przebywał w kopalni, aby wykonać to jak najlepiej, przygotowywał się pilnie. Całą wizytę przeczekał, a teraz postanowił wziąć się do roboty, nie mogli dłużej czekać, miał swoje obowiązki. Pakunek, który przywiózł na planetę położył płasko przed sobą, klęknął przed nim. Na ziemi poukładał malutkie miseczki, małe papierowe woreczki, kredę, a także kilka innych przedmiotów.

Wyciągnął przed siebie dłonie wnętrzem w kierunku nieba zamknął oczy, szeptał coś.

Bez otwierania oczu, wziął lewą ręką kredę i zaczął rysować krąg. Był to dość prosty wzór, koło wrysowane w kwadrat, który z kolei wrysowany był w kolejne koło. Kiedy skończył, nie przerywając śpiewu nasypał zawartość papierowych woreczków do miseczek, a do ostatniej nalał odrobinę wody i poustawiał je na rogach kwadratu.

Mówił coraz głośniej, aż w końcu zaczął cicho śpiewać. Głos miał melodyjny, ładny i przyjemny dla ucha.
Przywodził na myśl ciche szemranie strumyka pośród łąk.

Trwało to już dobrą chwilę, ze skroni spłynęła mu kropelka potu. Nie było widać po nim zmęczenia, ale to sugerowało, że wykonuje coś bardzo skomplikowanego. Sięgnął po małą piramidkę i ustawił ją w środku kręgu. Następnie wyciągnął ręce ku górze.

Matko, wysłuchaj proszę swojego pokornego sługi.
W miseczkach zapłonął ogień.

Proszę pomóż nam w tych trudnych chwilach.
Krąg zaczął delikatnie błyszczeć, a z jego wnętrza czuć było delikatny podmuch wiatru.

Ja dziecię Wody błagam Cię o pomoc Matko.
Wokół kręgu pojawiły się kolejne znaki, ułożyły się w symbol Atlantydy, trzy okręgi, wpisane w siebie połączone ze sobą pionowa linią. Kapłan chwycił leżący przed nim podłużny przedmiot i odwinął z materiału. Była to dwumetrowa laska, zrobiona ze srebrnego metalu, pokryta siateczką mistycznych znaków. Jeden z jej końców o kształcie ostrego kolca wbił w ziemię tam gdzie kończyła się linia z symbolu Atlantydy, idealnie na wprost wejścia do kopalni.

Niechaj Twoja dobra wola wskażę nam drogę, którą mamy podążać!

Z miejsca wbicia kolca błysnęła świetlista pręga. Podążyła błyskawicznie w stronę kopalni i zniknęła w jej środku. Wtedy wszyscy usłyszeli jak pęka ziemia.
Kapłan stał jeszcze chwilę podpierając się na lasce, aż wszystkie znaki na ziemi zniknęły.

- Sprawdźmy co wskazała nam Matka Natura.


Trzeba pamiętać, że Atis był Atlantydem, dzieckiem natury w najczystszej postaci, nie znał tej planty, ale przez ostatnich kilka dni starał się ją poznać i dostosować do niej najlepiej jak umiał. Wszystko co robił zawsze starał się robić dokładnie i najlepiej jak potrafił.

Delikatna pęknięta linia była widoczna w każdym korytarzu na podłogach - 'jak to dobrze, że ściany zostały wzmocnione' pomyślał kapłan. Atis wiedziony intuicją skręcił w nieużywany do tej pory korytarz, wykreślony do tej pory z map jako bezużyteczny.
Trzeba wiedzieć, że kopalnia stała na lekkim wzniesieniu, które wcześniej, dawno, dawno temu zanim jeszcze powstało Khartum było wulkanem. Wulkanem już dawno wygasłym, ale kiedy jeszcze cały kontynent centralny pokrywała dzika dżungla, której nędzne resztki są teraz rozsiane w różnych miejscach (można zastanawiać się jaka była to dżungla, skoro pozostałości to właśnie resztki), w tym miejscu był las. Po wybuchu wulkanu las się spalił, zostały śliczne złoża węgla kamiennego, które ciągle wydobywano, aż do ostatnich lat, kiedy zaczęły się kończyć.
Zapewne z powodu braku funduszy, nigdy nie spróbowano sprawdzić nic więcej. Tymczasem Matka Natura pokazała swemu dziecku drogę, drogę, którą Atis wykrył będąc pasjonatem, nie szedł na ślepo.

W sposób niezwykle uproszczony pozwolę sobie wyjaśnić, że kiedy wybucha wulkan zdarza się, że stopiona skała tworzy tak zwany komin, w kominie tym osadzają się różne minerały między innymi kimberlit, który tak zainteresował Atisa.
Kiedy Hebi dopadła Atisa, ten tylko uśmiechnął się i powiedział.
- Można rozpocząć prace.

---

Tymczasem tysiące kilometrów od tego miejsca, Xellas poczuła to na co tyle czasu już czekała. Wybuch magii. Nie było żadnych wątpliwości, ten konkretny rodzaj magii poznałaby nawet z drugiego końca kontynentu - gdyby nie obecność kryształów prawdopodobnie z sąsiedniej planty - a poziom, który w tej chwili się uaktywnił, był dla niej niczym latarnia morska. Jej towarzysze ledwo zdążyli spakować zapasy i rzeczy, a już byli w drodze. Nie musiała dłużej czekać, wiedziała już gdzie ma lecieć i nie zamierzała tracić czasu.
Caibrowi nie bardzo podobała się wysokość - a konkretniej temperatura, tu w górze było nieprzyjemnie zimno, ale tylko lot nad chmurami gęsto okrywającymi niebo gwarantował niezauważalność.

Oczywiście taka eksplozja energii magicznej nie przeszłaby niezauważona...w innym świecie, natomiast w tym owszem. Pierwszą przyczyną był bardzo specyficzny rodzaj użytej magii. Generalnie z magią problem polega na tym, że chociaż z bliskiej odległość wyczuć ją są w stanie nawet jednostki słabo umagicznione; to w sytuacji kiedy magia nie działa bezpośrednio na fizyczny obszar świata niewiele istot jest w stanie ją zauważyć.
Takimi istotami są stworzenia magiczne, których byt jest związany z planem astralnym często bardzo bezpośrednio - np. stanowi ich podstawowy plan. Kluczową tu cechą jest umiejętność poruszania się w świecie duchowym, odbierania jego sygnałów i rozumienie praw, a także wpływu jaki ma on na sferę rzeczywistą i odwrotnie, jednym zdaniem, jest to umiejętność prowadzenia egzystencji na planie astralnym, prawdziwej nie chwilowej. Dlatego też magowie jako tacy mimo, że korzystają z magii nie są w stanie wykrywać tego typu sygnałów magicznych. Ich wyczucie skupia się tylko na odebraniu delikatnego szturchnięcia gdzieś w świadomości. Oczywiście jest to bardzo ogólnikowe podejście, jak wszędzie znajdują się jednostki wybitnie zdolne, a także 'specjalizacje sprzyjające' np. czarownicy zajmujący się magią - kształtujący ją wedle swojej woli - są znacznie bardziej wyczuleni na jej przepływy i źródła niż czarodzieje uczący się zaklęć na pamięć. Natomiast istota magiczna jest w stanie nie tylko wyczuć przepływ magii, ale też określić kierunek z którego napłynęła, a także jej rodzaj, jednak to wszystko zależy od natężenia.

Kolejnym problemem były kryształy, które zwyczajnie zakłóciły odbiór fali, rozpraszając ją i odbijając od siebie, dlatego w Khartum centrum biznesu Stabilinum, gdzie kryształy można było znaleźć w najróżniejszej formie przepływ był praktycznie wyczuwalny. Kryształy skutecznie zniekształcały drogę, którą przebył, można to porównać do efektu fali ultradźwiękowej odbijanej od owada. Dzięki temu efektowi Xellas bez zniżania lotu dokładnie wiedziała gdzie znajduje się miasto i jak lecieć aby je ominąć. Co znacznie bardziej ciekawe, była w ten sposób w stanie wykryć kryształy, które znajdowały się 'po drodze', niczym nietoperz owada.
Natężenie również nie stanowiło problemu, ponieważ przekaźnik użyty przez Atisa był zestrojony z jej istotą dokładnie. Atis jako jedyny był w stanie go aktywować, wiedziała kiedy przybyli na planetę i wiedziała, że się poruszają. Jednak do tej pory sygnały były słabe, a przez ostatnie dni nawet zanikły - nie wiedziała, że kapłan przygotowywał się w tym czasie i medytował.
Dzięki temu wszystkiemu leciała do kopalni Hebi jak po sznurku.
"Oh Xellas, bo przy Tobie nie idzie patrzeć na cycki, kiedy trzeba całą uwagę skupić na Twoich rękach i na tym, co aktualnie w nich trzymasz"
Satsuki

"To nie zjazdy robia sie do dupy. To wy normalniejecie na starość."
Korm
Locked