Re: Na co do kina?
Posted: Wed May 02, 2012 1:12 pm
Dzisiejszy wpis dotyczyć będzie dwóch filmów z kilkoma cechami wspólnymi. Oba okazały się dobrymi i przyjemnymi w odbiorze produkcjami z gatunku Sci-Fi, ale w obu wypadkach nie mogę odżałować, iż nie został wykorzystany ich pełny potencjał. Oba są godne polecenia, ale żaden z nich nie zasiądzie raczej w hali sławy koło Matrixa czy Avatara.
Hunger Games . Już pierwsze sceny, przedstawiające setting w którym toczyć się będzie dalsza akcja, wzbudziły mój niepokój. Być może w książce, której nie miałem jeszcze przyjemności przeczytać, Panem przedstawione jest w bardziej spójny sposób, ale w filmie pokazano nację w której stolica stwierdza, iż najskuteczniejszym sposobem na zachowanie spokoju w ubogich dzielnicach produkcyjnych jest… coroczne zabicie pary dzieci z każdej dzielnicy, motywując je jako karę za rebelię, która miała miejsce 75 lat wcześniej. Bardzo przekonywujące. To lekko absurdalne z mojego punktu widzenia założenie propaguje się niestety na postawy kilku kluczowych bohaterów – prezydenta Panem, organizatora gry, pozycji sponsorów w całym biznesie. Jest to o tyle problematyczne iż blisko połowa fabuły (moim skromnym zdaniem – lepsza) poświęcona jest właśnie przedstawieniu sytuacji społecznej Panem. Twórcy filmu w wiarygodny sposób przedstawili rozwój technologii, standardów życia i mody panującej w uniwersum Igrzysk, ale jest to niestety zepsute przez nielogiczną i w oczywisty sposób z góry skazaną na niepowodzenie postawię przedstawicieli Kapitolu.
Tytułowe Igrzyska są jak najbardziej udane. Trzymają w napięciu, pozwalają sympatyzować z częścią bohaterów, są w nich tylko sporadyczne absurdy. Film dzięki temu ogląda się z przyjemnością i bez ciągłego zerkania na zegarek. Tym bardziej żałuję więc, że zamiast nowej Incepcji mamy po prostu kolejny Zmierzch.
Iron Sky z kolei jest przykładem filmu, który okazał się być zupełnie inny, niż zapowiadano w zajawkach. Przede wszystkim trzeba zwrócić uwagę, iż w dość szerokim gatunku ‘komedia Science Fiction’ Iron Sky jest dużo bliżej Kosmicznym Jajom, niż Facetom w Czerni. Trzeba tu przyznać, że aspekty humorystyczne zostały wykonane świetnie i Iron Sky to najzabawniejsza komedia fantstyczna od lat. Uwagę zwracają nie tylko trafne kwestie wypowiadane przez barwnych bohaterów, ale też niezliczone ilości odwołań do innych produkcji i oczek do fanów gatunku – od Gwiezdnych Wojen po Upadek. Trochę szkoda, iż w zdecydowanej większości skoncentrowanych w około Ameryki a nie flagowych Nazistów z Ciemnej Strony Księżyca. Ogólnie tych ostatnich było w filmie bardzo mało, byli wyjątkowo niekompetentni i wbrew zapowiedziom z trailera nie mieli bladego pojęcia o współczesnej ziemi. Suma summarum mój wyszukany zbiór geekowskich sformułowań określiłby ich jako po prostu cienkich.
Od strony wizualnej film również prezentuje się świetnie. Ciężko jest wręcz uwierzyć, iż jest to produkcja niezależna. Dopracowane jest tu wszystko od umundurowania bohaterów po efekty specjalne i pojazdy kosmiczne. Występujących w Iron Sky aktorów nie znajdziemy może na pierwszych stronach gazet, ale nie przeszkodziło im to zagrać w niesamowicie pasujący do całości produkcji sposób.
Oczywiście wszystkie powyższe cechy powodują, iż mój zawód jest jeszcze większy. Po niesamowicie rozbudzającym nadzieję trailerze, kapitalnym poczuciu humoru, świetnej oprawie graficznej i bardzo charyzmatycznej głównej bohaterce film okazał się trochę za mało epicki i było w nim za mało Czwartej Rzeszy. Z mieszanki tej otrzymujemy więc bardzo fajną parodię współczesnej sceny międzynarodowej z Ameryką na czele, zamiast Bękartów Wojny w konwencji SF, którzy na długie lata zostaliby nam w pamięci.
Hunger Games . Już pierwsze sceny, przedstawiające setting w którym toczyć się będzie dalsza akcja, wzbudziły mój niepokój. Być może w książce, której nie miałem jeszcze przyjemności przeczytać, Panem przedstawione jest w bardziej spójny sposób, ale w filmie pokazano nację w której stolica stwierdza, iż najskuteczniejszym sposobem na zachowanie spokoju w ubogich dzielnicach produkcyjnych jest… coroczne zabicie pary dzieci z każdej dzielnicy, motywując je jako karę za rebelię, która miała miejsce 75 lat wcześniej. Bardzo przekonywujące. To lekko absurdalne z mojego punktu widzenia założenie propaguje się niestety na postawy kilku kluczowych bohaterów – prezydenta Panem, organizatora gry, pozycji sponsorów w całym biznesie. Jest to o tyle problematyczne iż blisko połowa fabuły (moim skromnym zdaniem – lepsza) poświęcona jest właśnie przedstawieniu sytuacji społecznej Panem. Twórcy filmu w wiarygodny sposób przedstawili rozwój technologii, standardów życia i mody panującej w uniwersum Igrzysk, ale jest to niestety zepsute przez nielogiczną i w oczywisty sposób z góry skazaną na niepowodzenie postawię przedstawicieli Kapitolu.
Tytułowe Igrzyska są jak najbardziej udane. Trzymają w napięciu, pozwalają sympatyzować z częścią bohaterów, są w nich tylko sporadyczne absurdy. Film dzięki temu ogląda się z przyjemnością i bez ciągłego zerkania na zegarek. Tym bardziej żałuję więc, że zamiast nowej Incepcji mamy po prostu kolejny Zmierzch.
Iron Sky z kolei jest przykładem filmu, który okazał się być zupełnie inny, niż zapowiadano w zajawkach. Przede wszystkim trzeba zwrócić uwagę, iż w dość szerokim gatunku ‘komedia Science Fiction’ Iron Sky jest dużo bliżej Kosmicznym Jajom, niż Facetom w Czerni. Trzeba tu przyznać, że aspekty humorystyczne zostały wykonane świetnie i Iron Sky to najzabawniejsza komedia fantstyczna od lat. Uwagę zwracają nie tylko trafne kwestie wypowiadane przez barwnych bohaterów, ale też niezliczone ilości odwołań do innych produkcji i oczek do fanów gatunku – od Gwiezdnych Wojen po Upadek. Trochę szkoda, iż w zdecydowanej większości skoncentrowanych w około Ameryki a nie flagowych Nazistów z Ciemnej Strony Księżyca. Ogólnie tych ostatnich było w filmie bardzo mało, byli wyjątkowo niekompetentni i wbrew zapowiedziom z trailera nie mieli bladego pojęcia o współczesnej ziemi. Suma summarum mój wyszukany zbiór geekowskich sformułowań określiłby ich jako po prostu cienkich.
Od strony wizualnej film również prezentuje się świetnie. Ciężko jest wręcz uwierzyć, iż jest to produkcja niezależna. Dopracowane jest tu wszystko od umundurowania bohaterów po efekty specjalne i pojazdy kosmiczne. Występujących w Iron Sky aktorów nie znajdziemy może na pierwszych stronach gazet, ale nie przeszkodziło im to zagrać w niesamowicie pasujący do całości produkcji sposób.
Oczywiście wszystkie powyższe cechy powodują, iż mój zawód jest jeszcze większy. Po niesamowicie rozbudzającym nadzieję trailerze, kapitalnym poczuciu humoru, świetnej oprawie graficznej i bardzo charyzmatycznej głównej bohaterce film okazał się trochę za mało epicki i było w nim za mało Czwartej Rzeszy. Z mieszanki tej otrzymujemy więc bardzo fajną parodię współczesnej sceny międzynarodowej z Ameryką na czele, zamiast Bękartów Wojny w konwencji SF, którzy na długie lata zostaliby nam w pamięci.