- Proszę sobie tym nie zaprzątać głowy. To tylko osobista myśl - James uśmiechnął się serdecznie - Mimo wszystko wierzę, że gdyby przyszło co do czego nie zostawi pan Pani Satsuki bez pomocy.
Do widzenia Panie Rektorze, mam nadzieję że już się nie zobaczymy bo obawiam się, że następne spotkanie będzie wyłącznie na gruncie czysto służbowym. - ukłonił się z szacunkiem i wyszedł cicho z kwatery, zostawiając Crowa sam na sam ze swoimi myślami.
- - -
Mężczyzna zapukał do Honorowej Loży Agendy w charakterystyczny dla siebie sposób by oznajmić swoje przybycie.
Jakież było jego zdziwienie gdy po otworzeniu drzwi ujrzał dobrze mu znaną twarz agenta z Secret Service.
Ten zaś wyszczerzył usta w zębicznym uśmiechu na jego widok i conajmniej nieprofesjonalnie pomachał dłonią w jego kierunku.
- No i co? I co? - Aria natychmiast zwróciła się do posłańca, wyraźnie wyczekując co ma do powiedzenia.
- Pan rektor nadal podtrzymuje swoje stanowisko i raczej go nie zmieni - odparł James nie odrywając wzroku od mężczyzny stojącego nieopodal jego pani. Nigdy nie lubił tego typa.
- Nie jestem zaskoczona, ale nikt nie może powiedzieć teraz, że się nie starałam - odparła najspokojniej na świecie Noire. - Czy jeszcze coś powinnyśmy wiedzieć?
Czarnowłosy pokrótcce streścił przebieg swej kolejnej już wizyty u Crowa, a jego pani w milczeniu wysłuchała co ma do powiedzenia kiwając przy tym nieznacznie głową.
Agent SS pochylił się nieznacznie nad jej uchem i ku irytacji Jamesa wyszeptał kilka słów, których nie był w stanie dosłyszeć.
Ech, wiem że to bardzo nieprofesjonalne, ale..
- Ekhm, Psia Liga wyjątkowo źle dba o swoje punkty teleportujące. Co rusz można znaleźć jakieś martwe tkanki, aż strach do nich wsiadać i całą trasę musiałem pokonywać pieszo.
- Hahah - Noire natychmiast przeniosła swój punkt uwagi na posłańca - Głuptasku, to nie Psia Liga jest hostem tej imprezy. Oni są na to za biedni i muszą się posiłkować zewnętrznymi organizacjami. A wszyscy wiemy jak to jest z przetargami...
Najpierw była Gildia Kupców do której należy część infrastruktury, ale ostatecznie pieczę nad samym wyścigiem przejęła Akademia dobrze znanego Ci już zresztą rektora. On kiedyś też należał do Psiej Ligi, ale to stare dzieje.
James poczerwieniał ze wstydu i z nienawiścią spojrzał na swojego rywala który w tym czasie starał się nie wybuchnąć ze śmiechu. Jak mogłem się tak zbłaźnić..
- Zresztą to nie ważne, miałeś sporo innych rzeczy do wykonania. Twoje informacje są bardzo cenne, dziękuję Ci James, że dobrze wykonałeś powierzone Ci zadanie. A teraz czas na podjęcie kolejnych kroków - Noire skupiła teraz swoją uwagę na agencie SS.
- Udaj się do Dolnego Ryleh i przekaż oddziałowi to co wcześniej uzgodniliśmy.
- Tak jest, Pani - mężczyzna skinął głową i rozpłynął się w powietrzu niczym dym.
- Zaś Ty James, możesz chwilę odpocząć. Teraz wezmę sprawy w swoje ręce.
Białowłosa podeszła powoli w kierunku wyjścia z loży, a gdy mijała swojego sługę wręczyła mu do ręki małą karteczkę. Gdy wychodziła spojrzała jeszcze porozumiewawczo na swoją siostrę.
- Skoro już wszyscy wiemy co robić, życzę wam dobrej zabawy.
Drzwi zamknęły się za nią cicho, a jej szybkie, lekkie kroki rozległy się po korytarzu budynku Gildii Kupców.
Yellow line
Re: Yellow line
Conquered, we conquer.
Re: Yellow line
Skrzydlaty frunął. Z jednej strony, zdarzało mu się to dość często, mimo że nigdy nie potrafił się w tym wprawić, z drugiej, szybowanie samochodem okazało się być całkiem nowym doświadczeniem. Szalenie ekscytującym. W szczególności gdy wdrażało się mechanikę starych dobrych gier komputerowych w których trzeba było wycelować rakietnicą prosto w głowę drugiego gracza ażeby go pokonać. Albo kiedy strzelało się pod nogi aby...
- Skup się – Maczer skarcił się w myślach. Po szybkim nawrocie kontynuował plan skoku. Musiał dołożyć pewne poprawki które nie uśmiechały mu się ale jeśli chciał kontynuować wyścig to musiał wydostać się z piekła które wcale nie ustawało. Płonące szczątki latały jeszcze do tej pory na wszystkie strony a kurz wzbijał się faktycznie jak za czasów wojny. I tak doszedł do absurdalnego pomysłu. Podbijając się na średniej wielkości skale uderzył pod siebie jedną z dwóch masywnych rakiet jakie posiadał.
No i leciał teraz bezwładnie jak zabawka, mały plastikowy samochodzik kręcąc się szalenie. A z ust Psioligowca leciał strumień przekleństw we wszystkich znanych mu językach. Według auto-mapy portal zbliżał się i skrzydlaty czuł jak całe jego ciało spina się oczekując twardego lądowania. Tylko dwie myśli przekrzykiwały się w jego głowie. - Trafię? Nie trafię!?
I wtedy zapadł zmrok
-----------------------
Bestia nie przywitała swoich gości donośnym rykiem. Bez zawahania, jakby wręcz czekała nieznośnie długo na ten oto moment, machnęła szybkiego młynka automatem rozkruszając krępujące jego ruchy kamień. Nie tracąc rozpędu machnęła żelastwem drugi raz wokół siebie jednak z taką niewyobrażalną mocą, że fala uderzeniowa poleciała wprost na Salamandrę dojeżdżającą do ronda. Potwór jednak nie był nią zainteresowany. Bestialsko odciągnął zabezpieczenie swojego masywnego automatu i puścił się pędem na swych masywnych byczych nogach w pościg za pojazdem Wellsa. Ten przełknął ślinę zauważając, ze mimo pełnego gazu potwór zbliżał się.
Widok z lusterka utrwalił mu się o tyle, że nagle zaczął tracić wzrok
-----------------------
Pasy bezpieczeństwa spisały się na medal. Maczer wgnieciony w poduszkę powietrzną stwierdził, że raczej żyje. Chwilę zajęło zanim doszedł do siebie. W szczególności jego błędnik, dzięki któremu stwierdził, że jego pojazd leży bokiem. Silnik jednak chodził. I to było najważniejsze.
Mrok jaki go otaczał był... kompletny. Dziwiło go to gdyż sam jest de facto istotą z mroku i wręcz nigdy nie czuł się nawet specjalnie skrępowany nim. Tym razem jednak nie widział nic. Nie miał niestety czasu zastanawiać się nad jego naturą. Na razie musiał postawić samochód na kołach. Specjalnie zamontowany do tego mechanizm nie działał. Wygrzebał się więc na górę przez drzwi i po omacku zsunął się koło bagażnika. Akustyka miejsca wskazywała, że zgodnie z jego podejrzeniami udało mu się przebić przez kamienną pokrywę i znajdował się w zamkniętym pomieszczeniu.
Pognieciona klapa nie puściła od razu ale trochę siły zrobiło swoje. Szczęśliwie wszystko w środku było solidnie przymocowane więc i lewarek znalazł się przyzwoicie szybko. Maczer wymacał jeszcze, że teren gdzie chciał przewrócić samochód jest wolny od kamieni i zabrał się do żmudnej roboty. Tracił czas ale był pewny, że tracenie go po tej stronie portalu to bezpieczniejsze rozwiązanie
- Skup się – Maczer skarcił się w myślach. Po szybkim nawrocie kontynuował plan skoku. Musiał dołożyć pewne poprawki które nie uśmiechały mu się ale jeśli chciał kontynuować wyścig to musiał wydostać się z piekła które wcale nie ustawało. Płonące szczątki latały jeszcze do tej pory na wszystkie strony a kurz wzbijał się faktycznie jak za czasów wojny. I tak doszedł do absurdalnego pomysłu. Podbijając się na średniej wielkości skale uderzył pod siebie jedną z dwóch masywnych rakiet jakie posiadał.
No i leciał teraz bezwładnie jak zabawka, mały plastikowy samochodzik kręcąc się szalenie. A z ust Psioligowca leciał strumień przekleństw we wszystkich znanych mu językach. Według auto-mapy portal zbliżał się i skrzydlaty czuł jak całe jego ciało spina się oczekując twardego lądowania. Tylko dwie myśli przekrzykiwały się w jego głowie. - Trafię? Nie trafię!?
I wtedy zapadł zmrok
-----------------------
Bestia nie przywitała swoich gości donośnym rykiem. Bez zawahania, jakby wręcz czekała nieznośnie długo na ten oto moment, machnęła szybkiego młynka automatem rozkruszając krępujące jego ruchy kamień. Nie tracąc rozpędu machnęła żelastwem drugi raz wokół siebie jednak z taką niewyobrażalną mocą, że fala uderzeniowa poleciała wprost na Salamandrę dojeżdżającą do ronda. Potwór jednak nie był nią zainteresowany. Bestialsko odciągnął zabezpieczenie swojego masywnego automatu i puścił się pędem na swych masywnych byczych nogach w pościg za pojazdem Wellsa. Ten przełknął ślinę zauważając, ze mimo pełnego gazu potwór zbliżał się.
Widok z lusterka utrwalił mu się o tyle, że nagle zaczął tracić wzrok
-----------------------
Pasy bezpieczeństwa spisały się na medal. Maczer wgnieciony w poduszkę powietrzną stwierdził, że raczej żyje. Chwilę zajęło zanim doszedł do siebie. W szczególności jego błędnik, dzięki któremu stwierdził, że jego pojazd leży bokiem. Silnik jednak chodził. I to było najważniejsze.
Mrok jaki go otaczał był... kompletny. Dziwiło go to gdyż sam jest de facto istotą z mroku i wręcz nigdy nie czuł się nawet specjalnie skrępowany nim. Tym razem jednak nie widział nic. Nie miał niestety czasu zastanawiać się nad jego naturą. Na razie musiał postawić samochód na kołach. Specjalnie zamontowany do tego mechanizm nie działał. Wygrzebał się więc na górę przez drzwi i po omacku zsunął się koło bagażnika. Akustyka miejsca wskazywała, że zgodnie z jego podejrzeniami udało mu się przebić przez kamienną pokrywę i znajdował się w zamkniętym pomieszczeniu.
Pognieciona klapa nie puściła od razu ale trochę siły zrobiło swoje. Szczęśliwie wszystko w środku było solidnie przymocowane więc i lewarek znalazł się przyzwoicie szybko. Maczer wymacał jeszcze, że teren gdzie chciał przewrócić samochód jest wolny od kamieni i zabrał się do żmudnej roboty. Tracił czas ale był pewny, że tracenie go po tej stronie portalu to bezpieczniejsze rozwiązanie
Dalej sie uciec chyba nie dalo. Ale to i tak nie pomoglo =]
Re: Yellow line
Mord.
Chęć mordu wypełniała aktualnie głowę lisa niemal całkowicie. Niewielką przestrzeń myślową która pozostała zajmował wszechogarniający żal.
Tak więc gdy tajemniczy wirus postanowił dobrać się do nerwów wzrokowych Caia, nic nie stanęło lotnej zarazie na przeszkodzie.
Poza warunkami wewnątrz organizmu rudego. Ktore, delikatnie mówiąc, przypominały piec hutniczy.
Wirus był jednak solidnie zaprojektowanym tworem. Napotykając trudne warunki pogodowe ruszył wprzód, traktując je jako wyzwanie. I po kilku szybko mutujących pokoleniach znalazł alternatywny cel.
I tak Caiowi nie siadł wzrok.
Siadła samokontrola. Całkowicie.
Rudy zastygł przy samochodzie gdy to co uchodziło za jego mózg zalała fala emocji, wspomnień, bodźców z otoczenia - organ myślowy na chwilę wyłączył się pod nawałnicą informacji.
Następnie zresetował się.
Caibre mrugnął. Spoglądał w stronę skalnego osuwiska. Pod nim był portal. Przed- przeciwnicy. Dobrze.
Rudy wsunął stopę pod swój wóz. Delikatny ruch i Mustang leżał na boku. Po chwili jednak unosił się w powietrzu gdy rudy po prostu podniósł go za elementy podwozia. By z rozmachem wyrzucić biedną maszynę wysoko w powietrze, mniej więcej w kierunku portalu prowadzącego do odcinka specjalnego.
Caibre przechylił głowę kilka razy na boki aż kręgi szyjne trzasnęły donośnie. Na tym zakończywszy rozgrzewkę ruszył biegiem w kierunku portalu, w dół.
Szybko. Znacząco szybciej niż spadający samochód.
Chęć mordu wypełniała aktualnie głowę lisa niemal całkowicie. Niewielką przestrzeń myślową która pozostała zajmował wszechogarniający żal.
Tak więc gdy tajemniczy wirus postanowił dobrać się do nerwów wzrokowych Caia, nic nie stanęło lotnej zarazie na przeszkodzie.
Poza warunkami wewnątrz organizmu rudego. Ktore, delikatnie mówiąc, przypominały piec hutniczy.
Wirus był jednak solidnie zaprojektowanym tworem. Napotykając trudne warunki pogodowe ruszył wprzód, traktując je jako wyzwanie. I po kilku szybko mutujących pokoleniach znalazł alternatywny cel.
I tak Caiowi nie siadł wzrok.
Siadła samokontrola. Całkowicie.
Rudy zastygł przy samochodzie gdy to co uchodziło za jego mózg zalała fala emocji, wspomnień, bodźców z otoczenia - organ myślowy na chwilę wyłączył się pod nawałnicą informacji.
Następnie zresetował się.
Caibre mrugnął. Spoglądał w stronę skalnego osuwiska. Pod nim był portal. Przed- przeciwnicy. Dobrze.
Rudy wsunął stopę pod swój wóz. Delikatny ruch i Mustang leżał na boku. Po chwili jednak unosił się w powietrzu gdy rudy po prostu podniósł go za elementy podwozia. By z rozmachem wyrzucić biedną maszynę wysoko w powietrze, mniej więcej w kierunku portalu prowadzącego do odcinka specjalnego.
Caibre przechylił głowę kilka razy na boki aż kręgi szyjne trzasnęły donośnie. Na tym zakończywszy rozgrzewkę ruszył biegiem w kierunku portalu, w dół.
Szybko. Znacząco szybciej niż spadający samochód.
My soul is still the same
But it has many names
But it has many names
Re: Yellow line
Tarieth właśnie zatrzymał pojazd w rozstawionym przez Shieldox pitstopie, kiedy zorientował się, że coś jest nie tak.
- Shieldox czemu wszyscy w pitstopie noszą maski przeciwgazowe? - rzucił przez łącze.
- Chwilę temu zaatakował nas jakiś dziwny wirus, powodujący chwilowe zaburzenia wzroku.
Na zewnątrz rozległ się szczęk montowanego osprzętu. Gość w białym skafandrze za oknem zapukał w szybę.
- Nie... – Psioligowiec kichnął.
- Proszę otworzyć i przyjąć antyciała – już nie widział osoby, która otworzyła drzwi i wbiła mu igłę w ramię. – Będziesz musiał jechać, na autopilocie przez następny kawałek.
- Wrzućcie mi dodatkową dawkę do apteczki. Macie te kryształy generujące pole antymagiczne od Psiej Ligi?
- Tak, Pańska organizacja potwierdziła, że na trasie nie będą szkodziły lokalnym społecznościom. Załadujemy Ci również dodatkowo górniczą odmianę C4 w formie tub do bagażnika. Portal do odcinka specjalnego został zawalony przez członków CA.
- Dajcie mi jeszcze termos z herbatą – Tarieth przetarł twarz mokrą szmatką.
Usłyszał szczękniecie po prawej stronie.
- Wszystko gotowe, proszę trzymać się przed CA, a zwielokrotnimy Pańskie wynagrodzenie.
---------------------------
Mijał pozostałych uczestników wyścigu, którzy zatrzymali się lub mieli mniej szczęścia i skończyli na poboczu.
- Kurs kolizyjny z nieznanym pojazdem, spadającym z wysokości 150 metrów, pod kątem 43 stopni.
Tarieth nie widział pojazdu na ekranach, niestety decyzja pozostawała tylko jedna. Dobrze, że po ostatnich atakach rakietowych zainstalowano nowy sprzęt.
- Zestrzelić .
Caibre w szale pędził w kierunku portalu i w tym stanie mógł nie zwrócić uwagi na dwa wybuchy w powietrzu, które skierowały rzucony przez niego pojazd pod trochę inny kąt. W stronę bardzo stromego kamienistego zbocza, prowadzącego do jednego z lokalnych przepięknych górskich jezior.
---------------------------
Anioł właśnie postawił samochód na koła. Kiedy coś stuknęło jego dach.
- Herbata – usłyszał głos Tarietha, widzieli się kiedyś parę razy w Zamku w Chmurach – napił się, jest przed Tobą na wysokości klatki piersiowej.
- Czemu nie słyszałem, jak podchodzisz? – Maczer wyciągnął rękę, aby wymacać kubek , jednak tuż kiedy do dotknął, poczuł ukucie w żyłę. Odruchowo chciał cofnąć rękę, ale Tarieth go przytrzymał.
- Kiedyś zajmowałem się powiedzmy infiltracją i tym podobnym. Nie denerwuj się, to tylko przeciwciała. Będziesz widział za kilka minut.
Macz kiwnął głową i wziął kilka łyków herbaty.
- Innym też się to trafiło ? – zapytał kiedy poczuł przyjemne ciepło w przełyku. Niestety odpowiedziała mu cisza. Tarieth właśnie wspinał się, aby zamontować ładunku wybuchowe na zawalinach, które zablokowały portal. Wiedział już, że nawet po odwaleniu kamieni, teren będzie zbyt trudny dla pojazdów nie przystosowanych do offroadu.
- Shieldox czemu wszyscy w pitstopie noszą maski przeciwgazowe? - rzucił przez łącze.
- Chwilę temu zaatakował nas jakiś dziwny wirus, powodujący chwilowe zaburzenia wzroku.
Na zewnątrz rozległ się szczęk montowanego osprzętu. Gość w białym skafandrze za oknem zapukał w szybę.
- Nie... – Psioligowiec kichnął.
- Proszę otworzyć i przyjąć antyciała – już nie widział osoby, która otworzyła drzwi i wbiła mu igłę w ramię. – Będziesz musiał jechać, na autopilocie przez następny kawałek.
- Wrzućcie mi dodatkową dawkę do apteczki. Macie te kryształy generujące pole antymagiczne od Psiej Ligi?
- Tak, Pańska organizacja potwierdziła, że na trasie nie będą szkodziły lokalnym społecznościom. Załadujemy Ci również dodatkowo górniczą odmianę C4 w formie tub do bagażnika. Portal do odcinka specjalnego został zawalony przez członków CA.
- Dajcie mi jeszcze termos z herbatą – Tarieth przetarł twarz mokrą szmatką.
Usłyszał szczękniecie po prawej stronie.
- Wszystko gotowe, proszę trzymać się przed CA, a zwielokrotnimy Pańskie wynagrodzenie.
---------------------------
Mijał pozostałych uczestników wyścigu, którzy zatrzymali się lub mieli mniej szczęścia i skończyli na poboczu.
- Kurs kolizyjny z nieznanym pojazdem, spadającym z wysokości 150 metrów, pod kątem 43 stopni.
Tarieth nie widział pojazdu na ekranach, niestety decyzja pozostawała tylko jedna. Dobrze, że po ostatnich atakach rakietowych zainstalowano nowy sprzęt.
- Zestrzelić .
Caibre w szale pędził w kierunku portalu i w tym stanie mógł nie zwrócić uwagi na dwa wybuchy w powietrzu, które skierowały rzucony przez niego pojazd pod trochę inny kąt. W stronę bardzo stromego kamienistego zbocza, prowadzącego do jednego z lokalnych przepięknych górskich jezior.
---------------------------
Anioł właśnie postawił samochód na koła. Kiedy coś stuknęło jego dach.
- Herbata – usłyszał głos Tarietha, widzieli się kiedyś parę razy w Zamku w Chmurach – napił się, jest przed Tobą na wysokości klatki piersiowej.
- Czemu nie słyszałem, jak podchodzisz? – Maczer wyciągnął rękę, aby wymacać kubek , jednak tuż kiedy do dotknął, poczuł ukucie w żyłę. Odruchowo chciał cofnąć rękę, ale Tarieth go przytrzymał.
- Kiedyś zajmowałem się powiedzmy infiltracją i tym podobnym. Nie denerwuj się, to tylko przeciwciała. Będziesz widział za kilka minut.
Macz kiwnął głową i wziął kilka łyków herbaty.
- Innym też się to trafiło ? – zapytał kiedy poczuł przyjemne ciepło w przełyku. Niestety odpowiedziała mu cisza. Tarieth właśnie wspinał się, aby zamontować ładunku wybuchowe na zawalinach, które zablokowały portal. Wiedział już, że nawet po odwaleniu kamieni, teren będzie zbyt trudny dla pojazdów nie przystosowanych do offroadu.
We do not sow
Oh, the places you will go! There is fun to be done. There are points to be scored. There are games to be won.
Oh, the places you will go! There is fun to be done. There are points to be scored. There are games to be won.
Re: Yellow line
WWWSatsuki jechała coraz pewniej. Z każdym mijanym kilometrem coraz łatwiej kierowało jej się pojazdem. W labiryntach OSu poruszała się może trochę wolniej niż na prostej drodze, ale ciągle do przodu. Po kilku kilometrach pełnych wyłącznie zakrętów nareszcie mogła zacząć cieszyć się prędkością - przed nią majaczył już bardzo wąski, z pozoru niestabilny, ale za to prosty - most. Na most wjechała zadowolona i zupełnie nieświdoma czyhających niebezpieczeństw.
WWWBoom! - mniej więcej w połowie długości mostu huknęło jej przed samą maską. Przestała być czujna. Mostem po jej lewej jechał jeden z rywalizujących pojazdów a Satsuki zupełnie tego nie zauważyła. Ba! Była przekonana, że widziała go dawno temu, pod jakąś osuwającą się ścianą. Skąd miała wiedzieć, że labirynt - zmieniał się z każdą sekundą, przesuwając swoje ściany w inne miejsca.
WWWWracając do bolidu po lewej. Widziała jak wielki pojazd wystrzeliwuje kolejne rakiety - znowu celując krzywo, tym razem kawałeczek za nią.
WWWA potem obraz zniknął - najpierw zamazał się i wypłowiał, żeby po chwili zamienić się w smolistą czerń.
WWWRównocześnie most zaczął się rozpadać, Satsuki nie mogła już tego zobaczyć.
WWWSatsuki wpadła w histerię.
WWWW tym samym momencie w głośnikach zaszumiało. Odezwał się GŁOS.
WWW- VF słyszysz mnie?/
WWW- Słyszę, ale CHOLERA NIC NIE WIDZĘ - Satsuki wydarła się w przestrzeń, zupełnie przerażona.
WWW- W kuli masz magicznego autopilota. - głośnik jakby bardziej zaszumiał ale Satsuki usłyszała potrzebną informację. Wymacała srebrną gałkę i aktywowała magię. - Czy Ty kiedykolwiek słuchasz tego, co mówię?
WWW- Mam teraz inne problemy! Czemu nie widzę?! - Satsuki nie puszczała z dłoni srebrnej kuli. Dzięki temu wyczuwała przeszkody zbliżające się do pojazdu, taki upgradowany czujnik parkowania. Nagle dotarło do niej, że most za nią zaczyna się zawalać. Myślą zmusiła Salamandrę do przyspieszenia.
WWW- Na trybunach pojawił się Bart vel Przeziębienie i wypuścił coś w eter. - Naiee westchnęła do głośnika - Niestety nie dałam rady sprawdzić jego molekularnych cząsteczek.
WWW- Crap. To musi być jakas hybryda fizyczno magiczna. Inaczej nie miałaby prawa na mnie działać. Jakiś pomysł na usunięcie zarazy?
WWW- Żadnych, niestety mamy teraz większy problem VF
WWW- Może gdybym zdematerializowała swoje ciało i stworzyła je od nowa, wirus przestałby działać?
WWW- SATSUKI SKUP SIĘ - głośnik ryknął, Satsuki podskoczyła. Naiee nigdy nie mówiła do niej w ten sposób - Mamy dużo większy problem od Twojego wzroku. Proszę o zezwolenie na uruchomienie kodu Delta Delta Whiskey
WWW- COOO?!!! - Dobrze, że autopilot był włączony, inaczej Satsuki napewno straciłaby właśnie panowanie nad pojazdem i pewnie spadła z mostu. - Przecież ten skrót taktyczny powstał jedynie dla picu.
WWW- No tak, ale profilaktycznie wprowadzono go w życie.Ostrożności nigdy za wiele.
WWW- Wytłumacz się lepiej, nigdy nie dostaliście zezwolenia nawet na myślenie o tym. To niegodne członka Agendy!
WWW- Niegodne Agendy to jest to głu... ta dzieciarnia pałętająca się wśród nóg dorosłych.
WWW- Distant wiedział co robi oddając dowodzenie swoim dzieciom a mnie nic do tego.
WWW- Nic do tego, dopóki dzieci nie próbują Cię wywalić z Twojego stanowiska! Kiedyś byłaś prawą ręką Distanta! - Nawet przez głośnik było słychać, że Naiee jest poruszona i wściekła
WWW- Ja byłam lewą, prawą byli Tomek i Mazok. No wiesz, ręką do fapfapfap. - Naiee parsknęła, złość jakby trochę przytłumiono. - Daję zezwolenie na uruchomienie alarmu Delta Delta Whiskey, ale bez uruchamiania operacji Alfa Sześć. Nie zamierzam rezygnować z wyścigu.
WWW- Ładuję właśnie do Salamandry aktualne mapy znanych OSów oraz aktualizację mapy Shiroue, niestety nie jest tego zbyt dużo. Gdzieś na tym OSie powinien pojawić się Minotaur. Powinno zadziałać na niego kilka pocisków lodowych, są odporne na ogień. Bez odbioru - Głośnik ucichł.
WWW- Tak wiem, grało się w Ragnaroka... - Mruknęła, skupiając się bardziej na myślowym prowadzeniu pojazdu. Most przestał się zawalać już dłuższy czas temu. Więc teraz jechała powoli i spokojnie. Jeszcze zdąży dogonić ten bolid... Teraz najważniejszym problemem jest odzyskanie wzroku.
WWWRozmyślania przerwał jej ryk, odbijający się echem w mrukach jaskini. Gdyby mogła widzieć, spostrzegłaby, że na końcu mostu jedna z ogromnych figur zaczyna się kruszyć. Następnie figura ta zamachnęła się wielkim młotem, w odległości nie większej niż 10 metrów od dojeżdzającej do ronda Satsuki, odwróciła się na kopycie i pobiegła za bolidem.
WWWPonownie, gdyby Satsuki mogła widzieć - byłaby zadowolona, że kierowcę bolida dosięgła sprawiedliwość. Niestety musiała skupić się na własnym aucie tracącym przyczepność do ziemi. Zamach był silny i tak jakby.. zmiatał ją z trasy. Wdusiła ostro hamulec. Salamandra zatrzymała sie na samym skraju przepaści.
WWWNiezidentyfikowany obiekt organiczny oddala się od nas z prędkością 200 kilometrów na godzinę zbliżając do pojazdu ZCM. Rasa obiektu: Minotaur. Siła obiektu: nieznana. Odezwał się głos w głośnikach. Cóż, Naiee nie wspominała, że wgrała też parę innych dodatków poza aktualnymi mapami.
WWWSatsuki uśmiechnęła się nieznacznie i zaczęła pracochłonną czynność wymiany cząsteczek w swoim magicznym ciele. Po paru minutach zaczynała niewyraźnie widzieć. Dopiero wtedy ponownie uruchomiła Salamandrę i skierowała się w boczną odnogę kolejnego labiryntu. Postanowiła unikać głównej trasy. Gdy Minotaur upora się z kierowcą ZCMu, nie chciałaby, żeby wpadł na nią. Nie sądziła, że ktokolwiek poza Raflikiem posiadał w składzie swojej amunicji pociski lodowe. Ona ich nie miała.
WWW***
WWWTymczasem w zupełnie innym świecie trwała mobilizacja. Zastępy elfów szykowały się do obrony swojego małego świata - Dolnego Ryleh. Zamknięto wszystkie “boczne” portale do innych światów. Wejście do pilaru także zapieczętowano i zaminowano.
WWWOd kiedy Distant przeszedł w stan transcendencji Pilar nie działał już tak dobrze jak kiedyś, tylko dzięki temu udało się go teraz zapieczętować. Satsuki może nie przepadała za swoją bandą elfów, ale byli jej a ona była ich władczynią. Nie wymieniliby jej na żadną inną.
WWW***
WWWW jeszcze innych światach posłańcy doręczali właśnie pisma do dwóch ważnych osobistości Agendy:
WWWLordowi Mazoku, list od Naiee, zastępczyni Satsuki, przerwał popołudniową herbatkę.
WWWLordowi Glutowi von Smark, list przerwał oglądanie animu.
WWWObaj Lordowi z uwagą przeczytali listy.
WWWBoom! - mniej więcej w połowie długości mostu huknęło jej przed samą maską. Przestała być czujna. Mostem po jej lewej jechał jeden z rywalizujących pojazdów a Satsuki zupełnie tego nie zauważyła. Ba! Była przekonana, że widziała go dawno temu, pod jakąś osuwającą się ścianą. Skąd miała wiedzieć, że labirynt - zmieniał się z każdą sekundą, przesuwając swoje ściany w inne miejsca.
WWWWracając do bolidu po lewej. Widziała jak wielki pojazd wystrzeliwuje kolejne rakiety - znowu celując krzywo, tym razem kawałeczek za nią.
WWWA potem obraz zniknął - najpierw zamazał się i wypłowiał, żeby po chwili zamienić się w smolistą czerń.
WWWRównocześnie most zaczął się rozpadać, Satsuki nie mogła już tego zobaczyć.
WWWSatsuki wpadła w histerię.
WWWW tym samym momencie w głośnikach zaszumiało. Odezwał się GŁOS.
WWW- VF słyszysz mnie?/
WWW- Słyszę, ale CHOLERA NIC NIE WIDZĘ - Satsuki wydarła się w przestrzeń, zupełnie przerażona.
WWW- W kuli masz magicznego autopilota. - głośnik jakby bardziej zaszumiał ale Satsuki usłyszała potrzebną informację. Wymacała srebrną gałkę i aktywowała magię. - Czy Ty kiedykolwiek słuchasz tego, co mówię?
WWW- Mam teraz inne problemy! Czemu nie widzę?! - Satsuki nie puszczała z dłoni srebrnej kuli. Dzięki temu wyczuwała przeszkody zbliżające się do pojazdu, taki upgradowany czujnik parkowania. Nagle dotarło do niej, że most za nią zaczyna się zawalać. Myślą zmusiła Salamandrę do przyspieszenia.
WWW- Na trybunach pojawił się Bart vel Przeziębienie i wypuścił coś w eter. - Naiee westchnęła do głośnika - Niestety nie dałam rady sprawdzić jego molekularnych cząsteczek.
WWW- Crap. To musi być jakas hybryda fizyczno magiczna. Inaczej nie miałaby prawa na mnie działać. Jakiś pomysł na usunięcie zarazy?
WWW- Żadnych, niestety mamy teraz większy problem VF
WWW- Może gdybym zdematerializowała swoje ciało i stworzyła je od nowa, wirus przestałby działać?
WWW- SATSUKI SKUP SIĘ - głośnik ryknął, Satsuki podskoczyła. Naiee nigdy nie mówiła do niej w ten sposób - Mamy dużo większy problem od Twojego wzroku. Proszę o zezwolenie na uruchomienie kodu Delta Delta Whiskey
WWW- COOO?!!! - Dobrze, że autopilot był włączony, inaczej Satsuki napewno straciłaby właśnie panowanie nad pojazdem i pewnie spadła z mostu. - Przecież ten skrót taktyczny powstał jedynie dla picu.
WWW- No tak, ale profilaktycznie wprowadzono go w życie.Ostrożności nigdy za wiele.
WWW- Wytłumacz się lepiej, nigdy nie dostaliście zezwolenia nawet na myślenie o tym. To niegodne członka Agendy!
WWW- Niegodne Agendy to jest to głu... ta dzieciarnia pałętająca się wśród nóg dorosłych.
WWW- Distant wiedział co robi oddając dowodzenie swoim dzieciom a mnie nic do tego.
WWW- Nic do tego, dopóki dzieci nie próbują Cię wywalić z Twojego stanowiska! Kiedyś byłaś prawą ręką Distanta! - Nawet przez głośnik było słychać, że Naiee jest poruszona i wściekła
WWW- Ja byłam lewą, prawą byli Tomek i Mazok. No wiesz, ręką do fapfapfap. - Naiee parsknęła, złość jakby trochę przytłumiono. - Daję zezwolenie na uruchomienie alarmu Delta Delta Whiskey, ale bez uruchamiania operacji Alfa Sześć. Nie zamierzam rezygnować z wyścigu.
WWW- Ładuję właśnie do Salamandry aktualne mapy znanych OSów oraz aktualizację mapy Shiroue, niestety nie jest tego zbyt dużo. Gdzieś na tym OSie powinien pojawić się Minotaur. Powinno zadziałać na niego kilka pocisków lodowych, są odporne na ogień. Bez odbioru - Głośnik ucichł.
WWW- Tak wiem, grało się w Ragnaroka... - Mruknęła, skupiając się bardziej na myślowym prowadzeniu pojazdu. Most przestał się zawalać już dłuższy czas temu. Więc teraz jechała powoli i spokojnie. Jeszcze zdąży dogonić ten bolid... Teraz najważniejszym problemem jest odzyskanie wzroku.
WWWRozmyślania przerwał jej ryk, odbijający się echem w mrukach jaskini. Gdyby mogła widzieć, spostrzegłaby, że na końcu mostu jedna z ogromnych figur zaczyna się kruszyć. Następnie figura ta zamachnęła się wielkim młotem, w odległości nie większej niż 10 metrów od dojeżdzającej do ronda Satsuki, odwróciła się na kopycie i pobiegła za bolidem.
WWWPonownie, gdyby Satsuki mogła widzieć - byłaby zadowolona, że kierowcę bolida dosięgła sprawiedliwość. Niestety musiała skupić się na własnym aucie tracącym przyczepność do ziemi. Zamach był silny i tak jakby.. zmiatał ją z trasy. Wdusiła ostro hamulec. Salamandra zatrzymała sie na samym skraju przepaści.
WWWNiezidentyfikowany obiekt organiczny oddala się od nas z prędkością 200 kilometrów na godzinę zbliżając do pojazdu ZCM. Rasa obiektu: Minotaur. Siła obiektu: nieznana. Odezwał się głos w głośnikach. Cóż, Naiee nie wspominała, że wgrała też parę innych dodatków poza aktualnymi mapami.
WWWSatsuki uśmiechnęła się nieznacznie i zaczęła pracochłonną czynność wymiany cząsteczek w swoim magicznym ciele. Po paru minutach zaczynała niewyraźnie widzieć. Dopiero wtedy ponownie uruchomiła Salamandrę i skierowała się w boczną odnogę kolejnego labiryntu. Postanowiła unikać głównej trasy. Gdy Minotaur upora się z kierowcą ZCMu, nie chciałaby, żeby wpadł na nią. Nie sądziła, że ktokolwiek poza Raflikiem posiadał w składzie swojej amunicji pociski lodowe. Ona ich nie miała.
WWW***
WWWTymczasem w zupełnie innym świecie trwała mobilizacja. Zastępy elfów szykowały się do obrony swojego małego świata - Dolnego Ryleh. Zamknięto wszystkie “boczne” portale do innych światów. Wejście do pilaru także zapieczętowano i zaminowano.
WWWOd kiedy Distant przeszedł w stan transcendencji Pilar nie działał już tak dobrze jak kiedyś, tylko dzięki temu udało się go teraz zapieczętować. Satsuki może nie przepadała za swoją bandą elfów, ale byli jej a ona była ich władczynią. Nie wymieniliby jej na żadną inną.
WWW***
WWWW jeszcze innych światach posłańcy doręczali właśnie pisma do dwóch ważnych osobistości Agendy:
WWWLordowi Mazoku, list od Naiee, zastępczyni Satsuki, przerwał popołudniową herbatkę.
WWWLordowi Glutowi von Smark, list przerwał oglądanie animu.
WWWObaj Lordowi z uwagą przeczytali listy.
Avatar stworzony przez tego uzdolnionego Pana.
Re: Yellow line
Mistrz ZCMu siedział wygodnie w swojej loży i oglądał poczynania uczestników wyścigu, co chwila popijając gęsty płyn z pięknego ręcznie zdobionego kamionkowego kufla, kiedy to nagle rozległ się alarm holo - transmitera. Mężczyzna westchnął z lekkiej irytacji, po czym odebrał połączenie. Hologram ukazywał twarz człowieka w słomianym kapeluszu.
- Witaj przyjacielu. – Powiedział Mistrz chłodnym tonem. – Cóż za sprawę masz do mnie, że przerywasz mi oglądanie wyścigu?
- Rozszyfrowałem to. – Odpowiedział zagadkowo. – Teraz potrzebuję mojego honorarium.
- Chcesz się targować w takiej chwili? Wreszcie coś się zaczęło dziać na tym przeklętym wyścigu… To musi poczekać. – Powiedział stanowczo
- To nie może czekać. Doszły mnie słuchy, że ktoś rozpoczął już poszukiwania…
- Chwileczkę! – Wtrącił Wielki Mistrz. – Jakie poszukiwania? Co rozszyfrowałeś? O czym ty do jasnej cholery bredzisz?
- Gdy szukałem iskry natrafiłem na ciekawe zapiski Pico oraz na dziwny przedmiot. Nie było łatwo czegokolwiek wywnioskować z tych notatek, ten szurnięty alchemik miał umysł na poziomie niższym niż czterolatek… Z pomocą Nemesis udało mi się ustalić, że przedmiot który posiadam to kompas, nie jakiś zwyczajny kompas, ma wskazywać najbliższe otwarte Oko Chaosu. Problem w tym, że do sprawnego działania potrzebny jest klucz…
- I co niby ma być w tym takiego ważnego? Czyżbyś chciał kontynuować swoje dawne badania? – Zakpił z niego.
- To nie były moje badania… Ja tylko chcę… chcę się dowiedzieć co tam się stało… Cóż za siła się tam skrywa, że zrobiła ze mnie… mnie…
- Jesteś ostatnią osobą którą bym posądzał o taką głupotę… No ale to twoja sprawa co robisz w wolnym czasie… Targujmy się więc…
- Potrzebuję najlepszego oddziału zwiadowczego jaki posiadasz, maksymalnie pięciu ludzi oraz niezbędne wyposażenie.
- Na cholerę ci pięciu zwiadowców? Będziesz się bawił w podchody z tubylcami ze świata Chaosu?
- Najpierw muszę odnaleźć klucz… Jeden przepadł razem z Pico, ale z jego zapisków wynika, że jeszcze jeden jest ukryty w Piekłach…
- Chcesz żebym dał ci pięciu moich ludzi na pewną śmierć? Ty zdajesz sobie sprawę z tego co tam się dzieję?
- Jeśli mi pomożesz w odszukaniu klucza i wyprawie, udostępnię ci moje AI do pomocy.
Zapadła chwila ciszy. Wielki Mistrz zamyślił się wpatrując przez moment w pustkę.
- Chciałeś powiedzieć skopiujesz mi swoje AI. – Powiedział z naciskiem.
- Niestety to jest niemożliwe do wykonania, ale i tak zyskujesz na tym więcej niż ja.
- Zgoda, ale potrzebuje dostępu do niego natychmiast. Udaj się na Norn do głównej siedziby ZCMu, za dwanaście godzin ludzie będą gotowi, prześlij tam również listę sprzętu jakiego potrzebujesz. – Powiedziawszy to Wielki mistrz zakończył połączenie. Na jego twarzy pojawił się triumfalny uśmiech.
- Mistrzu! – Dobiegło nagle z interkomu. – Wells prosi o zgodę na aktywację TRB!
- Co do chuja?! – Wrzasną spojrzawszy na ekran relacji z wyścigu.
***
- Behemoth! Co się dzieje? Dlaczego wszystkie światła zgasły! – Wrzasną nagle Wells
- O czym ty do cholery mówisz?
- Nic nie widzę!
- Co?!
- To pewnie jakaś sztuczka tej wiedźmy z pojazdu za nami…
- Jak to nic nie widzisz?! Przecież się rozbijemy przy tej prędkości!! – Zaczął panikować szczur.
Ryghart w przeciwieństwie do Behemotha podszedł do sprawy ze zdrowym rozsądkiem, czym prędzej włączył przez swój cyberwszczep funkcję zespolenia. Polegała ona, najprościej ujmując, na zjednoczeniu jego i bolidu w jeden organizm, obraz z sensorów rozmieszczonych na pojeździe przesyłał dane bezpośrednio do implantu. Tam obraz był przetwarzany i generowany na zasadzie echolokacji bezpośrednio do jego mózgu, sterowanie bolidem odbywało się bezpośrednio z jego układu nerwowego. Wells poczuł się jak by został zamknięty w jakiejś cyberprzestrzeni.
- Spokojnie kolego, przeżyjemy. – W tym momencie zza bolidu dało się słyszeć donośne uderzenia. – Co tam się dzieje do wszystkich diabłów? – Wells wyświetlił obraz z tylnych sensorów. Gdy ujrzał co właśnie ich dogania zimny pot zalał go niczym woda z prysznicowej słuchawki. Odruchowo dodał gazu.
- Co to jest? Co to kurwa jest? – Wrzeszczał Behemoth, gdy trzymetrowe bydle zmniejszało dystans pomiędzy nimi.
- Nie uciekniemy… Musimy walczyć. – Powiedział Ryghart poważnie. – Obsługa, tu załoga Raptora. Odbiór. – powiedział przez radio. – Proszę o zezwolenie na użycie TRB.
- Chwileczkę Wells, czekamy na potwierdzenie. – Usłyszał odpowiedź technicznego.
- Pieprzona biurokracja… Jak nie dostanę zgody za dziesięć sekund zostanie z nas mokra plama! Pospieszcie się!
W tym momencie Minotaur przeskoczył nad bolidem lądując kilkanaście metrów od niego, kolizja była nieunikniona.
- Zezwalam na TRB! Powtarzam. Zezwalam na TRB. Powodzenia. – Dało się słyszeć głos technicznego przez radio.
Wells nie czekał ani sekundy. Aktywował TRB. Z Raptora buchnęło niebieskim światłem.
***
- Kelly cóż za rywalizacja, cóż za widowiskowość, na trasie OS-u zrobiło się naprawdę gorąco.
- Masz rację Len, chwilowo mamy tam tylko dwóch zawodników, ale potrafią podgrzać atmosferę.
- Ciekawe jak poradzą sobie po ataku Barta vel Przeziębienie, choć to może nie być ich najgorsze zmartwienie.
- Dokładnie, zwłaszcza, że rakiety reprezentanta ZCMu przed chwilą niefortunnie obudziły wielkiego Minotaura z głębokiego snu. Zastanawia mnie tylko jak to się stało, że ta wielka bestia zostawiła w spokoju reprezentantkę Agendy. Czyżby jej jaszczurkowy kokon miał z tym coś wspólnego?
- Bardzo możliwe Kelly, słyszałam plotki, że Minotaury żyją z salamandrami w symbiozie, w każdym bądź razie Ryghart Wells ma teraz, dosłownie, duży kłopot na głowie.
- Jeszcze nie Len, wielka bestia najpierw musi na nim wylądować. – Obie komentatorki parsknęły szyderczym chichotem.
- Moim zdaniem Wells nie ma szans, jedzie zbyt szybko, a Minotaur wylądował zaraz przed jego maską.
- Len, poczekaj, co tam się dzieje? Nagle z Bolidu ZCMu buchnęło jakieś niebieskie światło!
- Minotaur już szykuje się do zamachu swoim młoto-automatem. Za ułamki sekund będziemy mieć blaszaną miazgę!
- Żegnaj Ryghart’cie Wells, będziemy tęsknić. – Kolejny wybuch śmiechu.
- Kelly zaczekaj… Czy to jest to na co wygląda? Czy on właśnie?!...
***
Minotaur wykonał potężny zamach swoją bronią, gdy już miał uderzać Raptor rozbłysnął niebieskim światłem. Nie pokrzyżowało ono jednak planów bestii która dokończyła uderzenie kierując swój oręż w kulę niebieskiego światła. Coś huknęło niosąc się echem po ścianach labiryntu, w powietrzu unosił się wielki tuman kurzu.
Gdy opadł dało się zobaczyć następującą scenę: Trzymetrowy, stojący w rozkroku, rozwścieczony Minotaur trzymający w rękach wielki automat z młotem na końcu kolby, a przed nim dwu i pół metrowy robot blokujący cios.
- TRYB ROBOTA BOJOWEGO POMYŚLNIE AKTYWOWANY! – Dało się usłyszeć wewnątrz bolidu metaliczny głos syntezatora.
- Teraz mamy szanse! – Krzyknął Wells, po czym uśmiechnął się samymi kącikami ust.
Robot niemal natychmiast przeszedł do kontr ataku, przeskoczył na prawą stronę Minotaura i kopnął go z pół obrotu. Podczas wyprowadzania ciosu z nogi maszyny buchnęły niebieskie płomienie silników odrzutowych, co zwiększyło moment a tym samym siłę manewru. Bestia poszybowała wprost na ścianę. Siła uderzenia była tak wielka, że Minotaur wbił się plecami w ścianę. Wielki tuman kurzu powoli opadał. Bestia wyrwała się ze ściany i doskoczyła do przeciwnika. Fragmenty skóry i futra z twarzy potwora zostały zerwane w wyniku kontaktu z kończyną Raptora, ukazując metaliczną czaszkę. Minotaur był androidem. Mechaniczne oko bestii rozświetliło się wściekłą czerwienią gdy przechodził do kolejnego ataku. Wells jednak nie spał, odskoczył w tył ratując się przed lecącym w korpus młotem i dobył czegoś na kształt rękojeści miecza z pleców maszyny. Sekundę później wysunęło się z niej świetliste niebieskie ostrze. Minotaur zrobił krok w tył by nabrać rozpędu i wyprowadził kolejny atak z doskoku. Ryghart dzięki cyberwszczepowi oraz funkcji zespolenia mógł sterować maszyną niczym własnym ciałem, a oprócz tego, że był dobrym rajdowcem, potrafił doskonale władać mieczem. Cios potwora był już co raz bliżej, Wells odskoczył na bok i wyprowadził kolejna zgrabną kontrę. Minotaur jednak pokazał, że nie jest tylko tępym robotem, zdołał się uchylić, dzięki czemu zamiast głowy stracił tylko róg. Odskoczył w tył i złapał swoją broń w inny sposób, tak by mógł wypalić serią z automatu. Oczywiście to uczynił. Kule o ogromnym kalibrze przesitowały powietrze pędząc w stronę Raptora. Wells zareagował najszybciej jak potrafił. Wystawił przed siebie lewą robo rękę i aktywował tarczę. Ze specjalnego emitera na nadgarstku maszyny wylała się niebieska półprzezroczysta bariera. Raptor przyklęknął by całkowicie się za nią schować. Niestety za wolno… Jeden z pocisków był szybszy, trafił w bark z którego właśnie wysuwała się wyrzutnia rakiet.
- CZERWONY ALARM! CZERWONY ALARM! GŁOWICE AKTYWOWANE! WYRZUTNIA ZABLOKOWANA! PROSZĘ OPUŚCIĆ POJAZD! EKSPLOZJA NASTĄPI ZA PIĘĆ… CZTERY… - Dało się nagle słyszeć komunikat głoszony przez syntezator.
- Kurwa!!!! Kurwa!!! – piszczał Behemoth.
Ryghart zareagował momentalnie, zerwał wyrzutnie z aktywnymi rakietami i wyrzucił z pełną mocą za siebie. Nie zauważył, że poleciały w stronę cichaczem wycofującej się Satsuki. Cztery pociski eksplodowały nad salamandrą uszkadzając konstrukcję tunelu do którego właśnie wjeżdżała, nie wróżyło to dla niej nic dobrego.
Minotaur nie przestawał pruć ze swojego automatu, lufa broni była już rozgrzana do czerwoności, gdy nagle… przegrzała się. Wells wykorzystał ten moment. Ruszył do przodu, wyskoczył wysoko w powietrze i dodał sobie przyspieszenia odpalając wszystkie cztery silniki odrzutowe zamontowane na plecach Raptora. Gdy był już przy Minotaurze próbującym zrobić coś ze swoja bronią, ciął go świetlistym ostrzem na pół. Wylądował za bestią która właśnie iskrząc rozpadała się na dwie części.
- To by było na tyle. – odetchnął Wells.
Wtedy to z pyska robominotaura padł przeciągły ryk, jeszcze za nim jego łeb uderzył o ziemię. Całym pomieszczeniem zatrzęsło, a pozostałe pięć posągów zaczęło powoli pękać.
- Ryghart, chyba czas się stąd zbierać! – Pisnął przerażony szczur.
- Masz rację!
Ze stóp Raptora wysunęły się koła. Maszyna niczym na rolkach zaczęła przemieszczać się z wielką prędkością przed siebie pozostawiając tylko tumany kurzu i szybko znikającą niebieską poświatę z silników odrzutowych.
Po minucie Wells zostawił komnatę pełną uwalniających się robominotaurów daleko w tyle. Dwa kilometry później zatrzymał się przed długim mostem, na zakończeniu którego dumnie unosił się portal kończący pierwszy Odcinek Specjalny.
- No druhu, przygotuj się, za chwile przekonamy się o co chodzi z tą próbą Posejdona…
***
Maczer powoli odzyskiwał wzrok. Siedział na jednym z głazów i spokojnie popijał ciepłą ambrozję przyglądając się jak Tarieth umieszcza ładunki wybuchowe, by odgrodzić przejazd i nie rozwalić przy tym portalu. Przeciw ciała działały, niestety dość wolno, nie miał więc możliwości zauważyć, że jeden z niedobitków robo pająków właśnie planował zawinąć swoją mackę na jego nodze. Gdy w końcu dostrzegł nad sobą cień było już za późno, w tym samym momencie z gruzowiska na portalu wyskoczył kolejny, rzucając się w stronę Tarieth’a.
- Witaj przyjacielu. – Powiedział Mistrz chłodnym tonem. – Cóż za sprawę masz do mnie, że przerywasz mi oglądanie wyścigu?
- Rozszyfrowałem to. – Odpowiedział zagadkowo. – Teraz potrzebuję mojego honorarium.
- Chcesz się targować w takiej chwili? Wreszcie coś się zaczęło dziać na tym przeklętym wyścigu… To musi poczekać. – Powiedział stanowczo
- To nie może czekać. Doszły mnie słuchy, że ktoś rozpoczął już poszukiwania…
- Chwileczkę! – Wtrącił Wielki Mistrz. – Jakie poszukiwania? Co rozszyfrowałeś? O czym ty do jasnej cholery bredzisz?
- Gdy szukałem iskry natrafiłem na ciekawe zapiski Pico oraz na dziwny przedmiot. Nie było łatwo czegokolwiek wywnioskować z tych notatek, ten szurnięty alchemik miał umysł na poziomie niższym niż czterolatek… Z pomocą Nemesis udało mi się ustalić, że przedmiot który posiadam to kompas, nie jakiś zwyczajny kompas, ma wskazywać najbliższe otwarte Oko Chaosu. Problem w tym, że do sprawnego działania potrzebny jest klucz…
- I co niby ma być w tym takiego ważnego? Czyżbyś chciał kontynuować swoje dawne badania? – Zakpił z niego.
- To nie były moje badania… Ja tylko chcę… chcę się dowiedzieć co tam się stało… Cóż za siła się tam skrywa, że zrobiła ze mnie… mnie…
- Jesteś ostatnią osobą którą bym posądzał o taką głupotę… No ale to twoja sprawa co robisz w wolnym czasie… Targujmy się więc…
- Potrzebuję najlepszego oddziału zwiadowczego jaki posiadasz, maksymalnie pięciu ludzi oraz niezbędne wyposażenie.
- Na cholerę ci pięciu zwiadowców? Będziesz się bawił w podchody z tubylcami ze świata Chaosu?
- Najpierw muszę odnaleźć klucz… Jeden przepadł razem z Pico, ale z jego zapisków wynika, że jeszcze jeden jest ukryty w Piekłach…
- Chcesz żebym dał ci pięciu moich ludzi na pewną śmierć? Ty zdajesz sobie sprawę z tego co tam się dzieję?
- Jeśli mi pomożesz w odszukaniu klucza i wyprawie, udostępnię ci moje AI do pomocy.
Zapadła chwila ciszy. Wielki Mistrz zamyślił się wpatrując przez moment w pustkę.
- Chciałeś powiedzieć skopiujesz mi swoje AI. – Powiedział z naciskiem.
- Niestety to jest niemożliwe do wykonania, ale i tak zyskujesz na tym więcej niż ja.
- Zgoda, ale potrzebuje dostępu do niego natychmiast. Udaj się na Norn do głównej siedziby ZCMu, za dwanaście godzin ludzie będą gotowi, prześlij tam również listę sprzętu jakiego potrzebujesz. – Powiedziawszy to Wielki mistrz zakończył połączenie. Na jego twarzy pojawił się triumfalny uśmiech.
- Mistrzu! – Dobiegło nagle z interkomu. – Wells prosi o zgodę na aktywację TRB!
- Co do chuja?! – Wrzasną spojrzawszy na ekran relacji z wyścigu.
***
- Behemoth! Co się dzieje? Dlaczego wszystkie światła zgasły! – Wrzasną nagle Wells
- O czym ty do cholery mówisz?
- Nic nie widzę!
- Co?!
- To pewnie jakaś sztuczka tej wiedźmy z pojazdu za nami…
- Jak to nic nie widzisz?! Przecież się rozbijemy przy tej prędkości!! – Zaczął panikować szczur.
Ryghart w przeciwieństwie do Behemotha podszedł do sprawy ze zdrowym rozsądkiem, czym prędzej włączył przez swój cyberwszczep funkcję zespolenia. Polegała ona, najprościej ujmując, na zjednoczeniu jego i bolidu w jeden organizm, obraz z sensorów rozmieszczonych na pojeździe przesyłał dane bezpośrednio do implantu. Tam obraz był przetwarzany i generowany na zasadzie echolokacji bezpośrednio do jego mózgu, sterowanie bolidem odbywało się bezpośrednio z jego układu nerwowego. Wells poczuł się jak by został zamknięty w jakiejś cyberprzestrzeni.
- Spokojnie kolego, przeżyjemy. – W tym momencie zza bolidu dało się słyszeć donośne uderzenia. – Co tam się dzieje do wszystkich diabłów? – Wells wyświetlił obraz z tylnych sensorów. Gdy ujrzał co właśnie ich dogania zimny pot zalał go niczym woda z prysznicowej słuchawki. Odruchowo dodał gazu.
- Co to jest? Co to kurwa jest? – Wrzeszczał Behemoth, gdy trzymetrowe bydle zmniejszało dystans pomiędzy nimi.
- Nie uciekniemy… Musimy walczyć. – Powiedział Ryghart poważnie. – Obsługa, tu załoga Raptora. Odbiór. – powiedział przez radio. – Proszę o zezwolenie na użycie TRB.
- Chwileczkę Wells, czekamy na potwierdzenie. – Usłyszał odpowiedź technicznego.
- Pieprzona biurokracja… Jak nie dostanę zgody za dziesięć sekund zostanie z nas mokra plama! Pospieszcie się!
W tym momencie Minotaur przeskoczył nad bolidem lądując kilkanaście metrów od niego, kolizja była nieunikniona.
- Zezwalam na TRB! Powtarzam. Zezwalam na TRB. Powodzenia. – Dało się słyszeć głos technicznego przez radio.
Wells nie czekał ani sekundy. Aktywował TRB. Z Raptora buchnęło niebieskim światłem.
***
- Kelly cóż za rywalizacja, cóż za widowiskowość, na trasie OS-u zrobiło się naprawdę gorąco.
- Masz rację Len, chwilowo mamy tam tylko dwóch zawodników, ale potrafią podgrzać atmosferę.
- Ciekawe jak poradzą sobie po ataku Barta vel Przeziębienie, choć to może nie być ich najgorsze zmartwienie.
- Dokładnie, zwłaszcza, że rakiety reprezentanta ZCMu przed chwilą niefortunnie obudziły wielkiego Minotaura z głębokiego snu. Zastanawia mnie tylko jak to się stało, że ta wielka bestia zostawiła w spokoju reprezentantkę Agendy. Czyżby jej jaszczurkowy kokon miał z tym coś wspólnego?
- Bardzo możliwe Kelly, słyszałam plotki, że Minotaury żyją z salamandrami w symbiozie, w każdym bądź razie Ryghart Wells ma teraz, dosłownie, duży kłopot na głowie.
- Jeszcze nie Len, wielka bestia najpierw musi na nim wylądować. – Obie komentatorki parsknęły szyderczym chichotem.
- Moim zdaniem Wells nie ma szans, jedzie zbyt szybko, a Minotaur wylądował zaraz przed jego maską.
- Len, poczekaj, co tam się dzieje? Nagle z Bolidu ZCMu buchnęło jakieś niebieskie światło!
- Minotaur już szykuje się do zamachu swoim młoto-automatem. Za ułamki sekund będziemy mieć blaszaną miazgę!
- Żegnaj Ryghart’cie Wells, będziemy tęsknić. – Kolejny wybuch śmiechu.
- Kelly zaczekaj… Czy to jest to na co wygląda? Czy on właśnie?!...
***
Minotaur wykonał potężny zamach swoją bronią, gdy już miał uderzać Raptor rozbłysnął niebieskim światłem. Nie pokrzyżowało ono jednak planów bestii która dokończyła uderzenie kierując swój oręż w kulę niebieskiego światła. Coś huknęło niosąc się echem po ścianach labiryntu, w powietrzu unosił się wielki tuman kurzu.
Gdy opadł dało się zobaczyć następującą scenę: Trzymetrowy, stojący w rozkroku, rozwścieczony Minotaur trzymający w rękach wielki automat z młotem na końcu kolby, a przed nim dwu i pół metrowy robot blokujący cios.
- TRYB ROBOTA BOJOWEGO POMYŚLNIE AKTYWOWANY! – Dało się usłyszeć wewnątrz bolidu metaliczny głos syntezatora.
- Teraz mamy szanse! – Krzyknął Wells, po czym uśmiechnął się samymi kącikami ust.
Robot niemal natychmiast przeszedł do kontr ataku, przeskoczył na prawą stronę Minotaura i kopnął go z pół obrotu. Podczas wyprowadzania ciosu z nogi maszyny buchnęły niebieskie płomienie silników odrzutowych, co zwiększyło moment a tym samym siłę manewru. Bestia poszybowała wprost na ścianę. Siła uderzenia była tak wielka, że Minotaur wbił się plecami w ścianę. Wielki tuman kurzu powoli opadał. Bestia wyrwała się ze ściany i doskoczyła do przeciwnika. Fragmenty skóry i futra z twarzy potwora zostały zerwane w wyniku kontaktu z kończyną Raptora, ukazując metaliczną czaszkę. Minotaur był androidem. Mechaniczne oko bestii rozświetliło się wściekłą czerwienią gdy przechodził do kolejnego ataku. Wells jednak nie spał, odskoczył w tył ratując się przed lecącym w korpus młotem i dobył czegoś na kształt rękojeści miecza z pleców maszyny. Sekundę później wysunęło się z niej świetliste niebieskie ostrze. Minotaur zrobił krok w tył by nabrać rozpędu i wyprowadził kolejny atak z doskoku. Ryghart dzięki cyberwszczepowi oraz funkcji zespolenia mógł sterować maszyną niczym własnym ciałem, a oprócz tego, że był dobrym rajdowcem, potrafił doskonale władać mieczem. Cios potwora był już co raz bliżej, Wells odskoczył na bok i wyprowadził kolejna zgrabną kontrę. Minotaur jednak pokazał, że nie jest tylko tępym robotem, zdołał się uchylić, dzięki czemu zamiast głowy stracił tylko róg. Odskoczył w tył i złapał swoją broń w inny sposób, tak by mógł wypalić serią z automatu. Oczywiście to uczynił. Kule o ogromnym kalibrze przesitowały powietrze pędząc w stronę Raptora. Wells zareagował najszybciej jak potrafił. Wystawił przed siebie lewą robo rękę i aktywował tarczę. Ze specjalnego emitera na nadgarstku maszyny wylała się niebieska półprzezroczysta bariera. Raptor przyklęknął by całkowicie się za nią schować. Niestety za wolno… Jeden z pocisków był szybszy, trafił w bark z którego właśnie wysuwała się wyrzutnia rakiet.
- CZERWONY ALARM! CZERWONY ALARM! GŁOWICE AKTYWOWANE! WYRZUTNIA ZABLOKOWANA! PROSZĘ OPUŚCIĆ POJAZD! EKSPLOZJA NASTĄPI ZA PIĘĆ… CZTERY… - Dało się nagle słyszeć komunikat głoszony przez syntezator.
- Kurwa!!!! Kurwa!!! – piszczał Behemoth.
Ryghart zareagował momentalnie, zerwał wyrzutnie z aktywnymi rakietami i wyrzucił z pełną mocą za siebie. Nie zauważył, że poleciały w stronę cichaczem wycofującej się Satsuki. Cztery pociski eksplodowały nad salamandrą uszkadzając konstrukcję tunelu do którego właśnie wjeżdżała, nie wróżyło to dla niej nic dobrego.
Minotaur nie przestawał pruć ze swojego automatu, lufa broni była już rozgrzana do czerwoności, gdy nagle… przegrzała się. Wells wykorzystał ten moment. Ruszył do przodu, wyskoczył wysoko w powietrze i dodał sobie przyspieszenia odpalając wszystkie cztery silniki odrzutowe zamontowane na plecach Raptora. Gdy był już przy Minotaurze próbującym zrobić coś ze swoja bronią, ciął go świetlistym ostrzem na pół. Wylądował za bestią która właśnie iskrząc rozpadała się na dwie części.
- To by było na tyle. – odetchnął Wells.
Wtedy to z pyska robominotaura padł przeciągły ryk, jeszcze za nim jego łeb uderzył o ziemię. Całym pomieszczeniem zatrzęsło, a pozostałe pięć posągów zaczęło powoli pękać.
- Ryghart, chyba czas się stąd zbierać! – Pisnął przerażony szczur.
- Masz rację!
Ze stóp Raptora wysunęły się koła. Maszyna niczym na rolkach zaczęła przemieszczać się z wielką prędkością przed siebie pozostawiając tylko tumany kurzu i szybko znikającą niebieską poświatę z silników odrzutowych.
Po minucie Wells zostawił komnatę pełną uwalniających się robominotaurów daleko w tyle. Dwa kilometry później zatrzymał się przed długim mostem, na zakończeniu którego dumnie unosił się portal kończący pierwszy Odcinek Specjalny.
- No druhu, przygotuj się, za chwile przekonamy się o co chodzi z tą próbą Posejdona…
***
Maczer powoli odzyskiwał wzrok. Siedział na jednym z głazów i spokojnie popijał ciepłą ambrozję przyglądając się jak Tarieth umieszcza ładunki wybuchowe, by odgrodzić przejazd i nie rozwalić przy tym portalu. Przeciw ciała działały, niestety dość wolno, nie miał więc możliwości zauważyć, że jeden z niedobitków robo pająków właśnie planował zawinąć swoją mackę na jego nodze. Gdy w końcu dostrzegł nad sobą cień było już za późno, w tym samym momencie z gruzowiska na portalu wyskoczył kolejny, rzucając się w stronę Tarieth’a.
Last edited by Taii on Sun Dec 02, 2012 10:45 pm, edited 1 time in total.
"Chłop kopiący ziemniaki, to proza realistyczna; chłop kopiący pomarańcze to fantastyka (lub schizofrenia); ziemniaki kopiące chłopa to Sci-Fi"
R. Kot
R. Kot
Re: Yellow line
<Oh, come on!>
Wysoko na niebie rozległa się głucha eksplozja, gdy ostatnia rakieta z czteroprowadnicowej wyrzutni eksplodowała. Konkretnie, materiał pędny eksplodował, powodując pewne ciekawe zmiany w swym najbliższym otoczeniu.
---
Maczer z pewną niechęcią spojrzał na mechaniczną kończynę zawierającą bliższą znajomość z jego nogą. Następnie pociągnął kolejny łyk napoju bogów, zachowując spokój i opanowanie.
Opanowanie i bezruch wynikały z rozwagi i gdy pół tony rozpędzonego lisa rozpoczęło proces hamowania na mechanicznej paskudzie mógł sobie pogratulować zdolności przewidywania.
I dobrego wzroku. Antyciał. Tudzież piwa*.
Trafiony robot znalazł się pomiędzy rumowiskiem a podkutymi podeszwami butów Caia i przeszedł zadziwiającą transformację z obiektu głównie trójwymiarowego w głównie dwuwymiarowy, chmurę niebieskich iskier ze zmiażdżonych ogniw zasilacych i paru luźno latających macek. Korpus maszyny nie wystarczył jednak by rudy w pełni wytracił swój pęd, tak więc głaz na którym bot zamienił się w płaskorzeźbę podskoczył i całkiem żwawo się odtoczył. Caibre, niczym gumowa piłeczka, odbity rykoszetem wpadł w rumowisko, zatrzymując się akurat nieopodal Tarieth’a.
Wymiana spojrzeń trwała akurat tyle by druga maszyna zbliżyła się na odległość nomania.
Tarieth za bardzo nie był wstanie później opisać co się właściwie wydarzyło w następnych kilku chwilach, lecz każdy jego opis zawierał określenia typu "maniak", często w jednym zdaniu z "zagryzł".
Gdy opadł kurz, część rumowiska pokrywały rozerwane szczątki mechanicznych pająków, brakło jednego z ładunków wybuchowych, a i pieszego przestawiciela było brak.
I ah, wrak klasycznego muscle cara właśnie spadał z nieba, celując tak mniej więcej w rumowisko
Płonąc oczywiście.
*skoro już napisałem o tym bogów napitku..
Wysoko na niebie rozległa się głucha eksplozja, gdy ostatnia rakieta z czteroprowadnicowej wyrzutni eksplodowała. Konkretnie, materiał pędny eksplodował, powodując pewne ciekawe zmiany w swym najbliższym otoczeniu.
---
Maczer z pewną niechęcią spojrzał na mechaniczną kończynę zawierającą bliższą znajomość z jego nogą. Następnie pociągnął kolejny łyk napoju bogów, zachowując spokój i opanowanie.
Opanowanie i bezruch wynikały z rozwagi i gdy pół tony rozpędzonego lisa rozpoczęło proces hamowania na mechanicznej paskudzie mógł sobie pogratulować zdolności przewidywania.
I dobrego wzroku. Antyciał. Tudzież piwa*.
Trafiony robot znalazł się pomiędzy rumowiskiem a podkutymi podeszwami butów Caia i przeszedł zadziwiającą transformację z obiektu głównie trójwymiarowego w głównie dwuwymiarowy, chmurę niebieskich iskier ze zmiażdżonych ogniw zasilacych i paru luźno latających macek. Korpus maszyny nie wystarczył jednak by rudy w pełni wytracił swój pęd, tak więc głaz na którym bot zamienił się w płaskorzeźbę podskoczył i całkiem żwawo się odtoczył. Caibre, niczym gumowa piłeczka, odbity rykoszetem wpadł w rumowisko, zatrzymując się akurat nieopodal Tarieth’a.
Wymiana spojrzeń trwała akurat tyle by druga maszyna zbliżyła się na odległość nomania.
Tarieth za bardzo nie był wstanie później opisać co się właściwie wydarzyło w następnych kilku chwilach, lecz każdy jego opis zawierał określenia typu "maniak", często w jednym zdaniu z "zagryzł".
Gdy opadł kurz, część rumowiska pokrywały rozerwane szczątki mechanicznych pająków, brakło jednego z ładunków wybuchowych, a i pieszego przestawiciela było brak.
I ah, wrak klasycznego muscle cara właśnie spadał z nieba, celując tak mniej więcej w rumowisko
Płonąc oczywiście.
*skoro już napisałem o tym bogów napitku..
My soul is still the same
But it has many names
But it has many names
Re: Yellow line
WWWWzrok Satsuki wracał powoli - poszczególne obiekty widziała wyraźnie całkiem szybko, aczkolwiek w czerni i bieli.
WWWTrasa, którą z początku wzięła za jakąś boczną odnogę labirynku, okazała się być zdecydowanie lepszym wyborem. Omijała praktycznie wszystko, wiodąc lekkim półkolem w kierunku wąskiego tunelu.
WWWOczywiście nie mogło być tak prosto. Wells (którego imienia nie znała), prawdopodobnie zacięcie walczył z Minotaurem, gdyż ze stropu co chwila spadały co mniejsze stalaktyty. Omijanie ich wcale nie było proste, a im dłużej jechała tym coraz więcej coraz większych stalaktytów spotykało się z ziemią.
WWWOstatni odcinek do tunelu pokonała na bardzo dużym przyspieszeniu (w myśl zasady: im szybciej przejade tym mniejsza szansa, ze cos na mnie spadnie), i prawdopodobnie tylko dzięki temu nie skończyła przygruzowana ogromną ilością kamieni.
WWWKilka chwil po tym, jak tył Salamandry przekroczył próg tunelu - w samo wejście walnął pocisk. Satsuki miała szansę w lusterku wstecznym zobaczyć ogromną kamienną lawinę, która najpierw zakryła całe wejście aby po chwili zacząć sunąć do przodu. Niestety coraz bliżej.
WWW***
WWWW wielkim labiryncie nie było zbyt ciekawie. Siła uderzeniowa sprawiła, że większość stalaktytów (niektóre naprawdę ogromne) zaczęła dygotać, a następnie spadła z wielkim hukiem. Na skutek tego część trasy zupełnie przestała nadawać się do jazdy czymkolwiek innym od czołgu. Na szczęście Wells był już daleko z przodu.
WWW***
WWWSalamandra wyjeżdzając z tunelu, nie wyglądała już tak widowiskowo jak kiedyś. Zza czarnego dymu gdzieniegdzie przeświecała karoseria pojazdu, fioletowe plamki błyszczały już nie tak jaskrawo jak kiedyś, a kształt Salamandry trudno było zobaczyć nawet posiadając ogromne pokłady wyobraźni.
WWWWyjazd z tunelu zamieniał się w wąski, oczywiście zawieszony nad przepaścią most. Po swojej prawej stronie widziała jeszcze z pięć bliżniaczych mostów. Widać labirynt miał kilka głównych tras.
WWWJednym z środkowych tuneli jechał właśnie Wells, minimalnie za Salamandrą.
WWW- Jak Kuba Bogu tak Bóg Kubie - Satsuki uśmiechnęła się okropnie i wystrzeliła rakietę, równocześnie samej przyspieszając.
WWWOczywiście nie celowała w pojazd Wellsa, a rakieta trafiła dokładnie tam gdzie powinna - trafiona zaraz za bolidem skała zaczęła pękać, kruszyć się oraz spadać w dół, z pluskiem do morza.
WWWTrasa, którą z początku wzięła za jakąś boczną odnogę labirynku, okazała się być zdecydowanie lepszym wyborem. Omijała praktycznie wszystko, wiodąc lekkim półkolem w kierunku wąskiego tunelu.
WWWOczywiście nie mogło być tak prosto. Wells (którego imienia nie znała), prawdopodobnie zacięcie walczył z Minotaurem, gdyż ze stropu co chwila spadały co mniejsze stalaktyty. Omijanie ich wcale nie było proste, a im dłużej jechała tym coraz więcej coraz większych stalaktytów spotykało się z ziemią.
WWWOstatni odcinek do tunelu pokonała na bardzo dużym przyspieszeniu (w myśl zasady: im szybciej przejade tym mniejsza szansa, ze cos na mnie spadnie), i prawdopodobnie tylko dzięki temu nie skończyła przygruzowana ogromną ilością kamieni.
WWWKilka chwil po tym, jak tył Salamandry przekroczył próg tunelu - w samo wejście walnął pocisk. Satsuki miała szansę w lusterku wstecznym zobaczyć ogromną kamienną lawinę, która najpierw zakryła całe wejście aby po chwili zacząć sunąć do przodu. Niestety coraz bliżej.
WWW***
WWWW wielkim labiryncie nie było zbyt ciekawie. Siła uderzeniowa sprawiła, że większość stalaktytów (niektóre naprawdę ogromne) zaczęła dygotać, a następnie spadła z wielkim hukiem. Na skutek tego część trasy zupełnie przestała nadawać się do jazdy czymkolwiek innym od czołgu. Na szczęście Wells był już daleko z przodu.
WWW***
WWWSalamandra wyjeżdzając z tunelu, nie wyglądała już tak widowiskowo jak kiedyś. Zza czarnego dymu gdzieniegdzie przeświecała karoseria pojazdu, fioletowe plamki błyszczały już nie tak jaskrawo jak kiedyś, a kształt Salamandry trudno było zobaczyć nawet posiadając ogromne pokłady wyobraźni.
WWWWyjazd z tunelu zamieniał się w wąski, oczywiście zawieszony nad przepaścią most. Po swojej prawej stronie widziała jeszcze z pięć bliżniaczych mostów. Widać labirynt miał kilka głównych tras.
WWWJednym z środkowych tuneli jechał właśnie Wells, minimalnie za Salamandrą.
WWW- Jak Kuba Bogu tak Bóg Kubie - Satsuki uśmiechnęła się okropnie i wystrzeliła rakietę, równocześnie samej przyspieszając.
WWWOczywiście nie celowała w pojazd Wellsa, a rakieta trafiła dokładnie tam gdzie powinna - trafiona zaraz za bolidem skała zaczęła pękać, kruszyć się oraz spadać w dół, z pluskiem do morza.
Avatar stworzony przez tego uzdolnionego Pana.
Re: Yellow line
- Boom! Jeśli ktoś na widowni lubi EKSPLOZJE to wynik interakcji Satsuki, Tarietha, Caibre'a i Raflika nie mógł go zawieść!
- Nawet tu na trybunach można było poczuć wstrząs!
- Siła eksplozji nie tylko zmiotła kilku kierowców z trasy, ale również naruszyła strukturę samej góry.
- Kamienie toczą się w dół! Lepiej uważać!
- Na nieszczęście kierowców, którzy jeszcze nie dojechali do OS-a, razem z lawiną osunął się sam portal znajdujący się wcześniej na szczycie góry.
- Na szczęście blokada nie jest chyba zbyt trudna do pokonania. Kamienie swobodnie przechodziły przez portal i urządzenie znajduje się stosunkowo blisko szczytu rumowiska.
- Na pewno taką nadzieję miał Maczer, który po spektakularnym manewrze rocket jump liczył, że przebije się przez cienką warstwę kamieni znajdujących się nad portalem.
- Zdaje się, że Maczer wbił się dość głęboko, ale czy to starczyło, by dostać się do komory z portalem?
- Tymczasem na ekranie piątym widzimy jak samochód Caibre'a zniknął pod powierzchnią malowniczego górskiego oczka.
- To poważny problem dla zawodnika z CA. Nie wiem, czy ktoś taki jak Caibre czytał regulamin, ale pojazd, którym zawodnicy kończą wyścig, musi przynajmniej w 60% składać się z pojazdu, w którym wyścig rozpoczęli.
- Hym, czyli pojazdy uczestników mogą być nadbudowywane, ale nie w pełni zastąpione?
- Tak. Z drugiej strony, można skończyć wyścig na improwizowanej hulajnodze, w której jedynie kierownica będzie pochodziła z oryginalnego pojazdu.
- Rozumiem, że tak czy inaczej lisa będzie czekała przymusowa kąpiel, gdyż potrzebuje przynajmniej części swojego wozu…
- Zobacz, Kelly, co dzieje się wewnątrz odcinka specjalnego. Zawodnicy, którzy zdążyli wjechać do środka przed eksplozją, mają już sporą przewagę nad resztą stawki, a odległość z każdą minutą rośnie!
- Pojazd zawodnika ZCM-u przeszedł spektakularną transformacje i ku uciesze publiczności widowiskowo starł się z Minotaurem.
- Publika na pewno się cieszy, ale nie sądzę, żeby w tej formie pojazd Wellsa był w stanie rozwijać prędkości porównywalne z resztą. Jeśli nie powróci do bardziej aerodynamicznego kształtu, może szybko utracić przewagę którą uzyskał nad pozostałymi zawodnikami.
- Na pewno zaczyna zostawać w tyle za Satsuki, która jako pierwszy zawodnik dojechała do Próby Posejdona.
- Wow, wygląda na to, że zawodniczka wywodząca się z Agendy ma prawo wyjechać z OSa zanim części zawodników w ogóle uda się do niego wjechać.
- Nie spodziewałabym się niczego innego od byłych podopiecznych Distanta. Jeśli już ktoś z najbardziej zaawansowanej technologicznie frakcji Multiuniwersum startuje w wyścigu, to nie może go satysfakcjonować żadna inna pozycja niż pierwsza.
- Satsuki nabiera prędkości i wygląda, jakby chciała pokonać Próbę Posejdona jak najszybciej, nie dając bóstwu czasu na reakcję.
- Zaskakuje mnie taka strategia. W opisie trasy podana była informacja, że odcinek ma długość Morza Egejskiego. Ciekawe, czy nasz Fioletowy Płomyk wie, jaka to odległość.
- Na ekranie drugim pokazujemy państwu, jak wygląda Morze Egejskie. Widać, że jego szerokość, tak jak poprowadzono most, to 320 km.
- Stosunkowo wąski most, otwarta przestrzeń i całkiem spory odcinek do przejechania. Jeśli plan Satsuki się nie powiedzie, będzie w poważnych kłopotach.
- Niedaleko za Satsuki jedzie Wells, któremu grunt dosłownie - wali się pod nogami!
- Most prowadzący przez Próbę Posejdona odbuduje się samoistnie w przeciągu kilkudziesięciu sekund, ale jeśli zawodnik ZCM-u będzie już na dole - nie pomoże mu to.
- Po drugiej stronie odcinka specjalnego zawodnikom w końcu udało się odblokować przejście. Do portalu można się dostać jedynie przez krater znajdujący się na wierzchu rumowiska, ale tak Maczer, jak i Tarieth znajdują się już wewnątrz labiryntu.
- Warto zaznaczyć, że przed wjazdem do OS, Tarieth zdecydował się skorzystać po raz pierwszy z pomocy zewnętrznej. Do końca wyścigu będzie mógł to zrobić już tylko dwa razy.
- Tak jest. Każdy z zawodników może skorzystać z fizycznej pomocy zewnętrznej jedynie trzy razy w ciągu wyścigu.
- Nie sądzę, żeby to było dla Psioligowca problemem. Jeśli jednak myśli o dogonieniu Wellsa i Satsuki, to musi skończyć herbatkę i siadać za kierownicą. Przed nim cały labirynt i wściekły Minotaur.
- Zastanawiam się, co dzieje się z Raflikiem.
- Oh, o niego się nie martw. Na pewno pojawi się w najmniej oczekiwanym momencie, powodując tyle zniszczeń, ile to będzie możliwe.
- Jeśli którykolwiek z kierowców choć na moment zapomniał, że gdzieś za nim czai się generał CA…
- ...może to być jego ostatni błąd i to nie tylko w kontekście tego wyścigu.
Edit: Mala wzmianka o Wellsie
Re: Yellow line
- Cholera… TRB nie jest zbyt dobrym pomysłem na tę otwartą przestrzeń. – Powiedział Wells
- Przydało by się w końcu dogonić tę jaszczurową czarownicę… a najlepiej ją wyprzedzić. – Wtrącił Behemoth.
- Nie wiem, czy wyprzedzanie jej na tym odcinku to taki dobry pomysł… pamiętaj co zrobiła gdy była za nami ostatnio… Cwana z niej bestia
Robot szybko zmienił się powtórnie w samochód. W tym momencie coś za nim gruchnęło.
- Kurwa! Ryghart ona przyjebała w most… dodaj gazu, bo za chwilę spadniemy…
- Spokojnie, spokojnie! – Mówiąc to Wells wykonał redukcję wyciskając co tylko się da z silnika.
Krawędź coraz bardziej zbliżała się do Raptora. Wells odpalił obydwa silniki odrzutowe na maksymalną moc. Pojazd gwałtownie przyspieszył. Wszczep wyświetlił Ryghartowi przed oczami licznik. Trzynaście sekund, tyle czasu Bolid mógł poruszać się z prędkością ponad pięciuset kilometrów na godzinę. Tylko dzięki dobrze rozłożonemu środkowi ciężkości Raptora nie poderwało do góry. Na szczęście dla załogi trzynaście sekund turbo wystarczyło do ucieczki przed walącą się krawędzią mostu. Udało się również zbliżyć do pojazdu Sat na tyle, by nie zniknął im z pola widzenia. Wells musiał wręcz zwolnić, by przypadkiem jej nie wyprzedzić.
- Na pewno dobrze zrobiłeś zużywając turbo? – Zapytał szczur. – System będzie się chłodził przez co najmniej czterdzieści minut…
- Spokojnie przyjacielu, do portalu zostało nam około trzysta kilometrów, jadąc z pełną prędkością zajmie nam to około godziny. Turbo się naładuje, a my w tym czasie poobserwujemy co będzie kombinować koleżanka z przodu. Po za tym to było jedyne wyjście żeby nie spaść do wody… W TRB możemy wysoko skakać, ale na pewno nie na taką wysokość.
- Czyli chwilowo możemy się zrelaksować? – Zapytał szczur.
- Miejmy nadzieję. – Powiedziawszy to Ryghart włączył radio, a z głośników zaczęły wylewać się rock’n’rollowe hity.
- Przydało by się w końcu dogonić tę jaszczurową czarownicę… a najlepiej ją wyprzedzić. – Wtrącił Behemoth.
- Nie wiem, czy wyprzedzanie jej na tym odcinku to taki dobry pomysł… pamiętaj co zrobiła gdy była za nami ostatnio… Cwana z niej bestia
Robot szybko zmienił się powtórnie w samochód. W tym momencie coś za nim gruchnęło.
- Kurwa! Ryghart ona przyjebała w most… dodaj gazu, bo za chwilę spadniemy…
- Spokojnie, spokojnie! – Mówiąc to Wells wykonał redukcję wyciskając co tylko się da z silnika.
Krawędź coraz bardziej zbliżała się do Raptora. Wells odpalił obydwa silniki odrzutowe na maksymalną moc. Pojazd gwałtownie przyspieszył. Wszczep wyświetlił Ryghartowi przed oczami licznik. Trzynaście sekund, tyle czasu Bolid mógł poruszać się z prędkością ponad pięciuset kilometrów na godzinę. Tylko dzięki dobrze rozłożonemu środkowi ciężkości Raptora nie poderwało do góry. Na szczęście dla załogi trzynaście sekund turbo wystarczyło do ucieczki przed walącą się krawędzią mostu. Udało się również zbliżyć do pojazdu Sat na tyle, by nie zniknął im z pola widzenia. Wells musiał wręcz zwolnić, by przypadkiem jej nie wyprzedzić.
- Na pewno dobrze zrobiłeś zużywając turbo? – Zapytał szczur. – System będzie się chłodził przez co najmniej czterdzieści minut…
- Spokojnie przyjacielu, do portalu zostało nam około trzysta kilometrów, jadąc z pełną prędkością zajmie nam to około godziny. Turbo się naładuje, a my w tym czasie poobserwujemy co będzie kombinować koleżanka z przodu. Po za tym to było jedyne wyjście żeby nie spaść do wody… W TRB możemy wysoko skakać, ale na pewno nie na taką wysokość.
- Czyli chwilowo możemy się zrelaksować? – Zapytał szczur.
- Miejmy nadzieję. – Powiedziawszy to Ryghart włączył radio, a z głośników zaczęły wylewać się rock’n’rollowe hity.
"Chłop kopiący ziemniaki, to proza realistyczna; chłop kopiący pomarańcze to fantastyka (lub schizofrenia); ziemniaki kopiące chłopa to Sci-Fi"
R. Kot
R. Kot