Witajcie moi mili. Przysłuchiwałem się dyskusji długo i namiętnie aż dotarła do momentu gdy obrót spraw zmusił mnie do zmiany postanowienia podjętego po wojnie ze Zgromadzeniem. "Po 11. Trolli karmić nie będziesz." -Miłość zmienia naturę człowieka więc raz jeszcze wejdę w rozmowę z Nitem. Jak za starych lat. Pamiętasz Chi?
Odnosząc się do tematu ogólnego- o galeriankach, czyli małoletnich prostytutkach oddających się za gadżety czy ubrania słyszałem około roku zanim otrzymały swoją nazwę i dokument.
Bodajże Angora (pismo, które cenię za walory humorystyczne i niezły komentarz sieci) przeprowadzała wywiady z kilkoma z tch dziewczyn i opisywała ich zachowania. Badano dokładnie te same sprawy, o których opowiadacie w tym temacie. Zastanawiali się zatem czy powodem są za bogaci rodzice którzy rozpuszczają dziecko, czy też zbyt ubodzy rodzice, przez których dzieciak jest nazywany obdartusem w gronie rówieśników.
Drugim punktem widzenia był stosunek nastolatek do rodziców i do klientów, czy czują się doceniane w domu, czy rodzice poświęcają im dość uwagi, umieją rozmawiać o problemach, czy też może prostytucja jest dla nich sposobem na dowartościowanie ego po odrzuceniu przez rodziców i kolegów z klasy.
I jak zwykle, moi drodzy, na zastanawianiu się skończyło.
To temat rzeka, każda rodzina inna, każda galerianka z innego domu, klasy, osiedla. Nie da się jak przy ubiciu czyjejś krowy siekierą powiedzieć, ten jest winien i zamknąć sprawy. Autor/autorzy jak zawsze naświetlają nam problem i zostawiają nas pośrodku siatki wątków.
Odwieczna zagrywka -każdy z nas dobierze sobie winowajce ("O! to ci źli nauczyciele!"; "Ha- to wina kościoła!"; "Nie, nie wszystkiemu winien Roman Polański, on zdeprawował młodzież!") i z poczuciem wyższości moralnej oraz dobrze spełnionego obowiązku komentatora bieżących pójdzie spać.
Autorzy zaś siędą se na bzyzku i zacierając ręce będą popijać martini naigrywając się z kolejnego "R-R-raaaage"ującego trolla. Please...
Nie sądzicie, że już starczy? Powzdychaliśmy nad tym jakie to niemoralne, złe, i w ogóle fuj-fuj-fuj. Can we please, move on? As a forum?
A teraz co do następnej części, która jest w dużej mierze oparta na własnych przemyśleniach i o której opowiadała wam Alienka. Pomimo, że jesteśmy równie mocno jak wy (jeżeli nie bardziej) udręczeni przez dorosłość, niewykorzystane szanse i zawiedzione nadzieje to mamy głęboką wiarę, że człowiek jest z natury dobry (nie w sensie kanibalistycznym).
Sęk w tym, że ciągnie go zarówno ku dobru i złu. Również w obu tych pierwiastkach odnaleźć może ukojenie.
Pomimo iż przesiąknięci jesteśmy, Ja i Ali, goryczą zdrad, złamanych marzeń i pozostałości od backstabujących przyjaciół wierzymy, że da się dzieciom przekazać dobry wzorzec. Mówi się, że wszyscy w końcu stajemy się swoimi rodzicami, ich błędy stają się naszymi błędami. Istnieje pogląd, że każdy z nas jest z góry skazany na powielanie kalki agresji i odrzucenia wyniesionej z domu. Ja i Ali wierzymy, że to słabość siły woli warunkuje, że syn przekaże wzorce swojego ojca na dziecko. Słabość i brak wyobraźni powodują, że tzw. "patologiczni rodzice" idą po najlżejszej linii oporu. Zapadają się w siebie, piją lub uciekają od dziecka aby uciec od odbicia samych siebie.
Nie musi tak być. Można wychować dzieci na fajnych ludzi. Wystarczająco "normalnych" aby mogły się odnaleźć w grupie. Wystarczająco "postrzelonych" by grupa nie zdominowała ich i nie pożarła ich indywidualności.
Znam osobiście dzieci ludzi, którym udało się to osiągnąć. Nie było fiołków i róż. Trzeba było poświęcać własną wolność, zdrowie i czas za to aby nie wychować młodocianych oprychów. Toteż rodzice nie byli ideałami, popełniali błędy, targała nimi niemoc lub żal. Ale dali radę i jak na razie (ponieważ nikt nie wie czy w przyszłości ich progeniturze nie odbije palma i nie zaczną kraść, mordować i gwałcić) ich latorośle wystawiają im dobre świadectwo.
W końcu- czym chcemy pokazać się przyszłości? Exegi monumentum aere perennius. Ale nie w kamieniu czy drewnie. Wykształconą od zera firmę ktoś ci przejmie po twojej śmierci, zbudowany od fundamentów (oszalowanych oraz z bloczków betonowych) dom rozpadnie się z upływem czasu. Nikt nie spojrzy na nie i nas nie wspomni choćbyśmy jak grzyby po deszczu fundowali pamiątkowe tablice. (Zapomnijcie o dokonywaniu czynów heroicznych albo byciu gwiazdami rocka. To się nie stanie. O tym już pisałem w innym temacie.)
Z dużą dozą prawdopodobieństwa mogę stwierdzić, że jedynym momentem gdy ktoś nas pochwali będzie moment gdy ludzie na sali szpitalnej zdziwią się, że dorosły mężczyzna siedzi przy niedołężnych rodzicach w szpitalu i czyta im książki, choć wcale nie musi i jest już dawno po godzinach odwiedzin.
-Piękny mit lub iluzja, żyjecie w świecie marzeń Samuelu- powiecie.-Pleciesz farmazony lordzie Farmazon!
Cóż. Mamy na to jedną odpowiedź.
To nasz mit i nasza iluzja. I tak, możemy ją wielbić, hołubić i pieścić. To jest to co nas napędza i daje nam siłę.
Oboje z Alienką uważamy, iż to jawny bullshit, gdy ktoś deklaruje, iż w nic już nie wierzy i niczego nie oczekuje. Dopóki takiej osoby, post facto, nie zobaczymy na liście zgonów u koronera z poderżniętymi nadgarstkami jako przyczyną śmierci to nie uwierzymy jego słowom.
Wy zaś, macie pełne prawo nie wierzyć naszym, dopóki nie spotkacie naszej dzieciarni za 20 lat.
Pokój waszym duszom.
Lord Farmazon over and out.
Musi być stąd jakieś wyjście. - Powiedział Błazen do Złodzieja. - Jest za duże zamieszanie. Nie mogę znaleźć ukojenia.