Re: Diablo 3 słabe?
Posted: Mon May 21, 2012 8:22 am
Kilka jeszcze słów o kolejnych aktach. Przejście drugiego zajęło mi już półtora wieczora, a trzeciego dwa. Czwarty akt wydał mi się dużo krótszy i przeszedłem go w pół wieczora. Cała gra więc spokojnie starcza na tydzień grania. Drugi akt bardzo podobny do pierwszego. Trudność trochę wzrosła, ale nie do poziomu zapowiadanego przez bossa z pierwszego atku. Końcowy boss jednak był dość trudny, porównywalny z pierwszym.
Gdyby cała gra była jak akt 3, to dostałaby u mnie od razu +1 w ocenie. Klimatyczne scenerie i epickie questy towarzyszą nam przez cały akt. Początkowo zacząłem facerollować wszystko na mojej drodze - moje najlepsze zaklęcie do bicia obszarowego stało się jednocześnie najlepszym do bicia bossów, mój najlepszy cooldown ofensywny był jednocześnie moim najlepszym cooldownem defensywnym i byłem w stanie mobować po kilka grup i zabijać je wciskając dwa klawisze. Poziom trudności jednak zaczął wzrastać i musiałem dodać kilka umiejętności defensywnych, czy oszczędzać bardziej manę. Midbossowie też byli nieźli. Jedyny prawdziwy problem to końcowy boss, który był jedynym act bossem w grze, którego zabiłem praktycznie w pierwszym podejściu. Zdaje się, że dla klas melee może być trudniejszy, ale dla castera nie stanowił żadnego problemu.
Szczęśliwie poziom trudności wrócił w akcie czwartym. Już na pierwszym bossie w akcie czwartem zginąłem więcej razy niż na końcowym bossie w akcie 3, a pierwszy midboss był po prostu dużo trudniejszy. Choć akt jest dużo krótszy od reszty (tak się przynajmniej zdaje), to trzeba uważać, bo nawet zwykłe mobki potrafią być groźne a niektórzy bossowie zabili mnie po kilka razy. Na przedostatnim bossie gry musiałem zmienić rozdzielczość na 800x600 żeby mieć choć trochę lepsze FPS, które spadało przy jego śmiertelnie niebezpiecznych teleportach.
Finałowy boss kojarzy mi się jednak z Deathwingiem. Bardzo proste wcześniejsze fazy, które trzeba powtarzać po każdej śmierci i tylko w ostatniej fazie ma jeden atak, który jeśli przyłapał mnie bez gotowego cooldownu, to mnie zabijał. Ale końcowy boss trochę mnie zawiódł w stosunku do reszty. można go kite'ować całymi dniami i nie był tak na prawdę groźny.
Gdyby cała gra była jak akt 3, to dostałaby u mnie od razu +1 w ocenie. Klimatyczne scenerie i epickie questy towarzyszą nam przez cały akt. Początkowo zacząłem facerollować wszystko na mojej drodze - moje najlepsze zaklęcie do bicia obszarowego stało się jednocześnie najlepszym do bicia bossów, mój najlepszy cooldown ofensywny był jednocześnie moim najlepszym cooldownem defensywnym i byłem w stanie mobować po kilka grup i zabijać je wciskając dwa klawisze. Poziom trudności jednak zaczął wzrastać i musiałem dodać kilka umiejętności defensywnych, czy oszczędzać bardziej manę. Midbossowie też byli nieźli. Jedyny prawdziwy problem to końcowy boss, który był jedynym act bossem w grze, którego zabiłem praktycznie w pierwszym podejściu. Zdaje się, że dla klas melee może być trudniejszy, ale dla castera nie stanowił żadnego problemu.
Szczęśliwie poziom trudności wrócił w akcie czwartym. Już na pierwszym bossie w akcie czwartem zginąłem więcej razy niż na końcowym bossie w akcie 3, a pierwszy midboss był po prostu dużo trudniejszy. Choć akt jest dużo krótszy od reszty (tak się przynajmniej zdaje), to trzeba uważać, bo nawet zwykłe mobki potrafią być groźne a niektórzy bossowie zabili mnie po kilka razy. Na przedostatnim bossie gry musiałem zmienić rozdzielczość na 800x600 żeby mieć choć trochę lepsze FPS, które spadało przy jego śmiertelnie niebezpiecznych teleportach.
Finałowy boss kojarzy mi się jednak z Deathwingiem. Bardzo proste wcześniejsze fazy, które trzeba powtarzać po każdej śmierci i tylko w ostatniej fazie ma jeden atak, który jeśli przyłapał mnie bez gotowego cooldownu, to mnie zabijał. Ale końcowy boss trochę mnie zawiódł w stosunku do reszty. można go kite'ować całymi dniami i nie był tak na prawdę groźny.