Yellow line

Wyprawy w nieznane i znane rejony, mające na celu ratowanie świata lub pogrążanie go w chaosie. Przygoda w Multiświecie to rzecz pewna.
User avatar
Raflik
Posts: 163
Joined: Sun Jan 04, 2009 4:43 pm
Location: #care

Re: Yellow line

Post by Raflik »

Piang Piang Ping Ping Ping

Raflik nerwowo pukał palcem o kierownicę. Od dobrych kilku chwil, czyli od minięcia portalu nieustanny dzwięk dzwonienia kul karabinowych o pancerz doprowadzał go do szału. Uniesienie kabiny pojazdu było dobrym rozwiązaniem jeśli chodziło o taktykę "zamroź mu silnik i staranuj piździelca" dzięki czemu pomimo uszkodzeń, kierowca był w miarę zabezpieczony przed wbiciem się kierownicy między płuca, jednakże wystawiało go to na dosyć niebezpieczne ataki od tyłu, przed czym zupełnie świadom Raflik zabezpieczył pojazd odpowiednią warstwą pancerza... jednak

Ping piang piang ping

-Noż...- Raflik przegryzł wargę ze złości. - Nie tak to miało wyglądać - Raflik zaczął oceniać w myślach swoją sytuację...

Piang piang ping

- Ale najpierw ty się ZAMKNIJ! - Krzyknął niewiadomo do kogo i stanowczo zjechał w prawo. Bok pojazdu wrył się w ścianę skalną i posypał za wechikułem grad kamieni, pyłu i metalowych szczątków, który z pewnością zmusił ogon do conajmniej zwolnienia, a juz napewno do zaprzestania ostrzału.

- Dobra... pomyślmy - powiedział już do siebie nieco uspokojony półwampir.Teoretycznie sytuacja wygląda tak, jak ją sobie zaplanował. Jego ogromna kobyła z pewnością nie mogła rozpędzić się do niebotycznych prędkości, toteż najsłuszniejszą taktyką była eliminacja konkurentów po kolei, strzał z lodowej kuli, która w wyniku eksplozji generowała lokalną temperaturę zera absolutnego (nawiasem mówiąc technologia zaczerpnięta z zaczepno-obronnych granatów z czarną dziurą autorstwa Zegarmistrza, czy Yubego... w sumie Rafl nie przejmował się prawami autorskimi gdy zżynał projekt w archiwach) i taran miały być skuteczne na papierze... no i były tylko na nim... Od czasu "drobnego pokazu" na starcie nikt nie postanowił podjechać przed złowieszcze auto CA i tu pierwsza szpila w sercu okrutnego wojaka...
Jak... ....wa jak i kiedy i gdzie i w jakiej płaszczyźnie wyprzedziła MNIE ta fioletowa deska z Agendy ... Nie dosyć iż żadne sensory zamontowane w pojeździe tego nie wskazały, to i jego wzmożona czujność nie ostrzegła go przed takim zwrotem akcji
Noż normalnie Plot-hole. Drugą bolączką był fakt iż na chwilę obecną niczego nie doganiał. Owszem mijał kupy złomu niezdolne do dalszej jazdy i o w mordę.. SKAŁY!!!

Odruch naciśnięcia na spust był tak natychmiastowy jak cięcie mieczem w Aortę wroga. Lodowa kula znad reflektora wystrzeliła wprost na rumowisko skalne zagradzające drogę przez tunel nad przepaścią. Zaledwie drobna warstewka szronu pokryła skały nim pokiereszowany przód pojazdu wbił się w nie jak nóż w masło, powodując szarpnięcie kabiny i częsciową utratę prędkości, niemniej pojazd był przystosowany do tego typu manewrów, więc z gracją ruskiego czołgu odzyskiwał stracony pęd.

Na czym to ja... a tak... Wrócił na swój tok myślowy Raflik. Mijał pojazdy zamienione w dzieła sztuki nowoczesnej przez innych kierowców z przodu stawki, a nawet na skrawkach wolnych przestrzenii, na niesamowicie malowniczych górskich zakrętach widział w oddali czołówkę stawki, niemniej do żadnego pojazdu nie zbliżył się wystarczająco na wykonanie swojej ZUOwieszczej taktyki. A ciężko by Zdecydowanie lawirowanie w wąskich przejściach mi nie słuzy...ping... potrzebowałbym skrawka wolnej przestrzeni piang... o tak... skrawek ping wolnej przestrzeni a wtedy piang... wtedy odpaliłbym.... Piang ping???

Piang ping piang ping ping

- NO KU.... NIE! DOSYĆ!!!!!!

Ciężką nogą wdusił hamulec do dechy. Pojazd zaczął skrzypieć przeraźliwie niczym pociąg na stacji, jednak nadspodziewanie dobrze wytracił pęd. Nadpsodziewanie dla pojazdu z tyłu, który czy to trzymał się za blisko, czy też rozwinął taką prędkość i z powodu wyziewów tworu CA miał ograniczoną widoczność, niemniej w tej naturalnej jaskini, w której mimo wszystko była możliwość wyprzedzenia Rafla, ten stuknął go w tył pojazdu. Odrzut był niewielki gdyż sam kierowca rozpoczął hamowanie, natychmiast też po uderzeniu wrzucił wsteczny i rozpoczął manewr wymijania.
Rafl kopniakiem otworzył skrzypiące dzrwi i wyskoczył na zewnątz, akurat w momencie gdy rozpędzający się pojazd wyłonił zza jego machiny.
- Mam cię skurczy...- nie dokończył gdyż wrogi kierowca wjechał z gazem do dechy w niego...

... przejechał rozpędzając się kilkadziesiąt metrów, po czym rozpadł się idealnie wzdzłuż na dwie połowy.
-...byku-Raflik przypiał z powrotem miecz do pasa, odwrócił się na pięcie. W tym momencie minął go bardzo dziwny szary wóz, na widok którego Raflowi włos zjeżył się na plecach. Nie z powodu wozu, ale kierowcy, który wydawało by się z szelmowskim uśmiechem, otwierając drzwi pasażera podciął elfa wydostającego się z połówki swego pojazdu, a następnie przenosząc wzrok na Rafla mówiący tylko "złap mnie jeśi potrafisz" zniknął za zakrętem tunelu. Rycerz szybko wskoczył z powrotem do kabiny zatrzaskują drzwi i ruszył ponownie do wyścigu ignorując dobicie elfa z połamanymi nogami.

- Ha nie trzeba było drażnić lwa ty Shirurska mucho. - Krzyknął Raflik na odchodne - Trzeba było...
Piang piang ping ping
-.... się rozejrzeć po kabinie i zauważyć wyładowania elektryczne z źle zaizolowanego kabla - dodał do siebie kiedy patrzył w tył kabiny...
Dłoń sama powędrowała na czoło wydając ciche *plask*, jednak Rafl otrząsł się z tego stanu szybko. Teraz miał dużo poważniejsze zmartwienie, tuż przed swoim nosem.
User avatar
Noire
Posts: 966
Joined: Fri Jan 02, 2009 9:28 pm
Contact:

Re: Yellow line

Post by Noire »

- Dość tego, nie umiem już tego słuchać. James!
- Tak, Pani? - czarnowłosy mężczyzna o błękitnych oczach, a na chwilę obecną bardzo przestraszonym spojrzeniu podszedł do białowłosej kobiety. Ta siedziała za wiktoriańskim biurkiem, niemal całkowicie zakrytych stertą papierów, planów, druków.
- Bądź łaskawy udać się do loży komentatorskiej i przypomnieć im, że Satsuki nie jest reprezentantką Agendy w tym wyścigu i robi to na swój prywatny rachunek. Członkowie Agendy nie biorą udziału w zabawach z plebsem.
- Tak.. jest - natychmiast wyszedł z zakrytej weneckim szkłem loży honorowej Agendy i w pośpiechu udał się tam gdzie mu kazano. Zdecydowanie nie chciał by dosięgnął go gniew jego Pani, oj nie. Dobrze wiedział, że TEN gniew nie będzie zawierał skórzanego pejcza ani kajdan.

- Ej, patrz na tych zjebów, wyścig dobrze się nie zaczął a co poniektórzy już zużyli połowe amunicji - Aria opierała się jedną ręką o szybę i obserwowała ostatnich, mniej utalentowanych kierowców wyścigu. Ci lepsi już zniknęli za linią horyzontu.
- Nie rozumiem co sobie myślał nasz drogi Książe wysyłając nam zaproszenie do wyścigu - Noire parsknęła gardzącym śmiechem. - Oj przepraszam, w końcu zaproszenie było anonimowe, nie powinnam tak beztrosko rzucać przydomkami.
- Te Newfagi po prostu nie rozumieją, że prawdziwa Szlachta nie ma czasu na takie pierdoły, w końcu mamy PLAN do zrealizowania.
- Nowicjusze. Niech się cieszą, że znalazłyśmy trochę czasu by obejrzeć to ich śmieszne widowisko - białowłosa wstała od biurka, a jej siostra pstryknęła palcami na stojące przy wejściu muskularne drowy by pozbierały papiery i przeniosły biurko w inny rejon. Po chwili jego miejsce zajęła pokaźnych rozmiarów szklana kula, w której można było obserwować co aktualnie działo się na trasie.
- Wiesz, że Raflik też bierze udział? I wydaje mi się, że przez chwilę gdzieś mignęły mi rude kudły Caibra - blondynka wygodnie usadowiła się na szerokiej kanapie. Chwilę później obok niej pojawił się drow z miską pełną chipsów oraz wódką.
- O, naprawdę? - Noire usiadła z drugiej strony i zaczęła się zajadać waflami ryżowymi. - To może być ciekawe. Bardzo ciekawe.
Conquered, we conquer.
User avatar
Caerth
Posts: 513
Joined: Sun Feb 22, 2009 9:44 pm
Location: Above

Re: Yellow line

Post by Caerth »

Raflik nawet nie wiedział jak trafna była ostatnia myśl.

Znikający za zakrętem Ford wypełnił po krótkiej chwili tunel rykiem silnika, gdy wóz na pełnym gazie począł oddalać się od składaka półwampira.
No, to ostatnie było tylko półprawdą.
Drugie półprawdy składało sie z miny przeciwpancernej, wiązki granatów i pocisku moździeżowego rozłożonych artystycznie na ścianach tunelu. Za mało by skutecznie przywrócić składaka Raflika do podzespołów bazowych, niestety, dość jednak by zamienić przeprawę podziemną w rumowisko. Pytanie brzmiało ino czy eksplozja nastąpi gdy przeciwnik będzie przed, za czy, bogowie pozwólcie, na niespodziance.
Po namyśle rudy ino wzruszył ramionami, gdy ciemność tunelu wypełnił krótki błysk eksplozji.
Tunel na szczęscie skończył się nim fala uderzeniowa dopędziła go od tyłu. Wylot tunelu zionął ogniem, dymem, odłamkami skalnymi, a po chwili nieco zdemolowamym tworem Chaotic Alliance pędzącym z bardzo nierozsądną prędkością. I całkiem sprawnie doganiąjącym klasycznego muscle cara lisa.
Na prostej.
Pierwszy zakręt w połączeniu z brakiem barier nad przepaścią nieco zweryfikował rzeczywistość i Raflik w tempie zdecydowanie błyskawicznym wyprzedził Caia.
Ten tylko pokręcił ze smutkiem głową - grawitacja nie była łaskawą panią. Choć wspomogła opancerzone monstrum w przedzieraniu się przez średnio gęsty las w drodze do serpentyny poniżej.
Rudy ino pokręcił głową i przystąpił do pokonywania trasy w tradycyjny sposób.
My soul is still the same
But it has many names
User avatar
Crow
Posts: 2584
Joined: Fri Aug 29, 2008 10:51 am

Re: Yellow line

Post by Crow »

James bez większych problemów dotarł do loży komentatorskiej. Już przygotowywał się do zignorowania tabliczki informującej osoby nieupoważnione o zakazie wstępu, gdy zaskoczył go dochodzący zza jego pleców głos.

- Dzień dobry. - Mężczyzna powoli odwrócił się. - James, jeśli się nie mylę. Z czym przysyła cię dzisiaj nasza przemiła regentka Agendy?

Posłaniec również nie miał problemu z rozpoznaniem rozmówcy. Wysokim mężczyzną w okularach i nieco niezadbanej fryzurze był rektor Akademii Omnes Artes Feminarum i de facto organizator wyścigu, Crow. Wszelkie zmiany w formule prowadzenia relacji i tak musiałby zostać przez niego zatwierdzone, więc po krótkim zastanowieniu James zreferował postulat, z którym wysłała go Noire. Fragment o plebsie przedstawił co prawda w nieco bardziej dyplomatyczny sposób, jednak i tak spotkał się z chłodną reakcją.

- Przekaż proszę swojej pani, że nie będziemy wdawać się w wewnętrzne rozgrywki Agendy. Tak długo, jak Satsuki pozostaje członkinią organizacji, władczynią Dolnego Ryleh i bohaterką, która zdobyła dla Distanta BoZ nie będziemy pozbawiać jej należnych jej tytułów nawet, jeśli nie każdy w Agendzie aprobuje jej postawę.

James głęboko westchnął. Zapowiadał się kolejny długi i ciężki wieczór.

-----


- … Tymczasem spójrzcie na ekran czwarty. Cóż za gracja, cóż za cięcie, jak pięknie zafalowała grzywka Raflika, gdy samochód zawodnika z numerem 77 rozpadł się na dwie części.
- Nie wiem, Kelly, jakoś brakuje mi tutaj spadających płatków róży, a w spojrzeniu Raflika zamiast gracji widziałam wściekłość i zniecierpliwienie.
- Lepiej przyjrzyjmy się Raflikowi dobrze, bo jadący jedynie o kilka pozycji z przodu rudowłosy demon Caibre szykuje zasadzkę na trasie półwampira.
- Tu dopiero widać radość z uczestnictwa w wyścigu. Zobacz, jak płoną mu oczy, gdy umieszcza kolejne granaty w niszach. Zobacz, jak szeroki ma uśmiech podłączając kolejny lont i jak niecierpliwie drga mu palec w okolicy zapalnika.
- Tymczasem Raflik wjechał już do tunelu zaminowanego przez Caibra. Chyba musiał już zorientować się, co się święci, bo jego pojazd szybko nabiera prędkości.
- Dokładnie tak. Raflik na pewno nie zawróci z tak błahego powodu. Mimo oporów mieszkańców Shiroue, zaproszenie członków CA do udziału w wyścigu było wyśmienitym pomysłem. Zobacz, jak od samego początku przykładają rękę do tego, by widowisko było spektakularne.
- Raflik rozpędza swoją nieco niesymetryczną maszynę, ale muszę powiedzieć, że sytuacja nie wygląda dla niego najlepiej. Tunel jest całkiem długi, a Caibre już …
… i Raflik musi już czuć falę gorąca na swoich plecach. Zapewne byłby w stanie ukryć się za lodową tarczą, ale wygrzebanie się z zawalonego tunelu zajęłoby mu zbyt dużo czasu. Ryk silnika zlewa się z hukiem osuwającego się zbocza góry. Pokonuje jeden, drugi, trzeci ostry zakręt i na kamerze już widać jasny punkt końca tunelu, ale czy Raflik zdąży?
- Zaraz za tunelem jest ostry zakręt, w którym Raflik nie będzie się w stanie zmieścić, ale to jest teraz najmniejsze z jego zmartwień.
- Tylna część pojazdu wyraźnie nabiera niepokojąco wysokiej temperatury, ale jeszcze żaden ze spadających bloków skalnych nie uszkodził maszyny pólwampira i… TAK! Raflik wyjeżdża z tunelu! Buchające za nim płomienie są jak fajerwerki jego triumfu! Raflik co prawda wypada z trasy, ale cóż za mistrzowski pokaz jazdy w wykonaniu niebieskowłosego reprezentanta Chaotic Alliance. Właśnie po to, żeby takich kierowców oglądać tutaj przyjechałam.
User avatar
Noire
Posts: 966
Joined: Fri Jan 02, 2009 9:28 pm
Contact:

Re: Yellow line

Post by Noire »

James nieśmiało wszedł do loży honorowej Agendy i podszedł nieśpiesznym krokiem do swojej pani. Nigdy nie lubił przekazywać jej złych wiadomości, także wziął głęboki wdech by jak najszybciej wyrzucić z siebie negatywną odpowiedź rektora Akamemii Omnes Artes Feminarium.
- Spokojnie James, domyśliłam się - białowłosa kobieta spojrzała spokojnie na swego sługę. Wydawał się być zaskoczony faktem, że nie otrzymał właśnie ciosu butem w twarz. Mało tego jej usta wygięły się w uśmiechu, który był absolutnie nienaturalnym widokiem dla biednego Jamesa. Oficjalnie czuł się przerażony.
- Pan rektor był grzeczny, ale nieustępliwy w swym postanowieniu.
- To zabawne, kiedy Książe Crow próbuje być stanowczy - zachichotała niemal dławiąc się waflami.
- Nazwał Cię “Regentką”, Pani.
- Uuu.. ktoś tu chce się bić - Aria zainteresowała się słowami Jamesa, bo w tej chwili w wyścigu nie działo się nic, co mogłoby ją bawić. Te wybuchy były stanowczo zbyt małe i psuły reputację Chaotic Alliance.
Przez chwilę na twarzy Noire pojawił się nikły grymas złości, który jednak szybko został zastąpiony uśmiechem numer pięć. To jednak wystarczyło by Jamesowi spadł kamień z serca.
- Idź tam jeszcze raz.
- Tak, Pani - mężczyzna w okularach starał się ukryć swoją radość.
- Jeśli znów usłyszysz odpowiedź odmowną możesz zaanonsować, że przyjdę o tym dyskutować osobiście.
Conquered, we conquer.
User avatar
Crow
Posts: 2584
Joined: Fri Aug 29, 2008 10:51 am

Re: Yellow line

Post by Crow »

WWWWOdnalezienie rektora Akademii nie było specjalnie trudnym zadaniem. James przez moment poczuł się jak bohater gry komputerowej, gdy odnalazł adresata wiadomości od Noire w dokładnie tej samej lokacji i pozycji, co ostatnio. Mimo swojej uległości w stosunku do przełożonej, połączonej z panicznym momentami strachem przed jej gniewem, James był inteligentnym i wygadanym młodym mężczyzną. Teraz musiał wspiąć się na szczyt swoich możliwości krasomówczych, gdyż został wysłany z zadaniem, którego wykonanie graniczyło z niemożliwością. W stosunku do poprzedniej wizyty nie był uzbrojony w żadne nowe argumenty, poza groźbą osobistej interwencji białowłosej sukkubicy.

WWWW- Oh, James, James co ja mam z Tobą zrobić – westchnął Crow z rezygnacją, co James od razu odczytał jako wyraźny sygnał, iż jego starania zmierzają w kierunku totalnego niepowodzenia – Być może zaangażowany wydarzeniami na torze poprzednim razem zbyt mało wysiłku włożyłem w wytłumaczenie ci mojej decyzji. Spróbujmy raz jeszcze. Spójrz. Rektor stanął obok swojego rozmówcy, następnie jedną rękę położył na jego ramieniu, a drugą zatoczył szeroki łuk, wskazując horyzont. – Nasza rozmowa, ten wyścig, a wręcz całe nasze życie dzieje się w obrębie Multiuniwersum. To dzięki temu, że ono istnieje możemy oddychać, jeść, bawić się, a ty możesz codziennie rano wiązać ten uroczy halsztuk. Multiświat – James przeniósł ciężar ciała na drugą nogę, gdyż monolog Crowa zapowiadał się jak zwykle na przydługi – ma swoje liczne słabe strony. Lecz co z naszego punktu widzenia jest dużo bardziej istotne, ma też liczne kluczowe atuty. Jednym z najważniejszych jest istnienie, zmagania i interakcja potężnych organizacji. Od szkółki pływania na Shiroue, przez niekończące się gwiezdne zmagania naszych przyjaciół ze Zgromadzenia, po pozostawioną przez Distanta w rękach swojego potomstwa Agendę - istnienie i siła organizacji są kluczowe dla funkcjonowania całego naszego świata.

WWWWCrow zrobił krótką przerwę w wypowiedzi. Przez moment obaj wsłuchiwali się w krzyki podekscytowanej publiczności, nieco przytłumione westchnienie dobiegające z loży komentatorskiej i ryk silników z zamontowanych w pobliżu gigantycznych telebimów głośników. Samochód prowadzony przez Raflika w coraz większym tempie staczał się z górskiego szlaku i kierowcy groziło bardzo bolesne spotkanie z tak wychwalaną przez jego kolegę z CA grawitacją.

WWWW- Właśnie dlatego organizując ten wyścig, tak dużą wagę przykładam do organizacji, do jakich przynależą uczestnicy wyścigu. Agenda nie wystawiła oficjalnej reprezentacji całej organizacji w postaci lady Sat. Na dobrą sprawę Satsuki nie jest jedyną osobą skoligaconą z waszą organizacją biorącą udział w tym wyścigu. Ale tak długo, jak z jej zielonego munduru dumnie spogląda na świat wpisane w trójkąt oko, a mieszkańcy Dolnego Ryleh nucą jej pieśń, wszystko, co robi Satsuki, reprezentuje Agendę. A my musimy to podkreślać, gdyż od tego zależy nasze istnienie.

--------

– Proszę państwa, w tym momencie pojazdy jadące na czele stawki wjeżdżają już na obszar pierwszego Odcinka Specjalnego. Wśród nich jadący w barwach ZCM-u Wells Ryghart.
- Oh, Amy, aż ciężko opisać, o jak wiele w tym wyścigu walczy ZCM. Nie tak dawno organizacja ta była dominującym producentem ciężkiego sprzętu w całym Multiświecie. Nie było tygodnia, w którym by nie opublikowano kolejnych stron specyfikacji i grafik projektowych.
- Doskonale pamiętam, jak skakało ci ciśnienie gdy przebijałaś się przez te tony spamu
- Spójrz natomiast na sytuację ZCM-u dziś. Czy ktokolwiek o nich pamięta? Ktokolwiek wie, kim był Gola_s? Potrafi wymienić jakichkolwiek członków tej organizacji? Pamięta rajd ZCM-u na Wieżę Potępionych w świecie Chaotic Alliance?
- Obawiam się, że odpowiedź na te pytania to zdecydowane ‘nie’.
- O to walczy dzisiaj Wells. O powrót do dawnej chwały lub zatonięcie w czeluści zapomnienia. Niecierpliwie czekam na to, co Ryghart pokaże na pierwszym OS-ie.
- Pierwszy Odcinek Specjalny Yellow Line został zaprojektowany przez katedrę studiów nad antyczną Grecją i wydział budownictwa lądowego Akademii Omnes Artes Feminarum. Trasa wiedzie przez replikę labiryntu z Knossos na ziemskiej Krecie.
- To ten labirynt, w którym zamknięty był Minotaur, ale czy zawodnicy w stylu Caibre'a nie przebiją po prostu ścian na wylot?
- Tutaj zaczyna się rola dziewczyn z belki. Jedną czy dwie ściany być może będzie można staranować, ale przebijanie się przez cały labirynt jest opcją jedynie dla osób zainteresowanych pozycjami w ostatniej dwudziestce zawodników.
- Zapowiada się ciekawie, ale czy korytarze tego labiryntu nie są zbyt wąskie dla całkiem pokaźnych maszyn coraz liczniej przekraczających portal?
- Budowla nie została zrekonstruowana w skali 1 : 1. W najszerszych korytarzach spokojnie zmieści się jednocześnie kilka bolidów. To jednak nie koniec atrakcji. Rekonstrukcja uwzględnia również oryginalnego lokatora.
- Facet z głową byka? Jak na dzisiejsze standardy to brzmi strasznie słabo …
- Mogę tu tylko zdradzić, że twórczyni naszego Minotaura intensywnie wzorowała się na filmach o Terminatorze.
- To już brzmi dużo lepiej. Rozumiem, że po drugiej stronie labiryntu znajduje się portal z powrotem na Shiroue?
- W żadnym wypadku. Na koniec tego odcinka przygotowano coś ekstra. Nazywamy to „Próbą Posejdona”. Cienki wiszący most prowadzi nad zbiornikiem wodnym wielkości Morza Egejskiego. Władające nim groźne bóstwo bardzo nie lubi, gdy zakłóca się jego spokój.
- Myślisz, że Posejdona można obłaskawić?
- Na pewno. Część zawodników wybierze walkę z wodnym żywiołem, część spróbuje przemknąć się niepostrzeżenie, ale tak, jak mówisz – część może zacząć zabiegać o względy tego greckiego boga. Ta ostatnia opcja może dać znaczącą przewagę nad pozostałymi uczestnikami wyścigu…
User avatar
Aria
Posts: 399
Joined: Tue Jan 20, 2009 8:06 pm

Re: Yellow line

Post by Aria »

James kroczył ciężko pokonując po raz kolejny schody do loży. W końcu w pełni doszedł do niego sens żartów jego Pani o biedocie Psiej Ligi.
- Każdy normalny dałby tu windę, nawet polskie akademiki mają windy a ci całe życie oszczędzają na odbudowę planety...
Gdy stanął w drzwiach obie już na niego spoglądały, jakby tak naprawdę bardziej interesowała ich jego relacja niż sam wyścig.
- Pan rektor po raz kolejny mnie bardzo grzecznie zbył.
- Idź tam jeszcze raz i powiedz mu, że jakby Agenda chciała wystawić swojego reprezentanta to wystawiłaby takiego czarnego konia jakim jest Zizabodaładaładaboinboinfritt a nie Satsuki, która nawet nie ma prawa jazdy.- Powiedziała Aria.- Zizy oczywiście nie ma więc nie ma reprezentanta.
- Ziza jest na super tajnej misji - Poinformowała Jamesa Noire.
- Tak tajnej, że nawet my nie wiemy. Nie ma obaw, to znaczy, że wszystko idzie zgodnie z PLANEM. -Uprzedziła pytanie o miejsce misji Aria.
- Jeżeli ktoś uważa to za głupie to widocznie nie jest zdolny do abstrakcyjnego myślenia jakiego sie nabywa po milionach lat istnienia. - Noire spojrzała groźno na Jamesa- powiedz Księciuniowi Crowowi, że sama Sat nie chce się ścigać pod znakiem Agendy wiec ma nie iść w zaparte.
- Pan rektor twierdzi, że póki Pani Satsuki nosi mundur Agendy to będzie ją reprezentować czy tego chce czy nie.
- W takim razie poinformuj go, że Satsuki może zostać w każdej chwili czasowo usunięta z naszych szeregów za nieomówienie swojej decyzji z Radą. Póki co sprawa wydawała mi się błaha ale widzę, że będzie trzeba podjąć jakieś poważniejsze kroki.

BABY............. pomyślał James i odwrócił się na pięcie by spełnić powierzoną mu po raz kolejny misje.
User avatar
Satsuki
Posts: 1878
Joined: Fri Jan 02, 2009 11:06 pm
Location: Aaxen

Re: Yellow line

Post by Satsuki »

WWWSatsuki była z siebie wielce zadowolona - niby początek wyścigu i już zużywa swoje bajery na byle ściany, ale jednak jedzie, w dodatku w czołówce. Wyjechała już chwilę temu z tuneli jaskiń, i jechała teraz w bezpiecznej odległości od miniaturowych barierek (czyli środkiem drogi), ale nadal dosyć wąską trasą. Po swojej lewej i prawej miała malownicze i urokliwe, ale ciągle przepaście. Trasa biegła ku szczytowi jednej z wyższych gór na Shiroue, i z czego Satsuki się orientowała - dalej było jeszcze zabawniej.

WWWRozmyślania o pierwszym OSie na trasie przerwał jej Lancer pojawiający się właśnie w bocznym lusterku. Na wszelki wypadek przyspieszyła trochę, żeby trzy sekundy później dojrzeć w oddali bolid Psiej Ligi. Satsuki uśmiechnęła się bardzo nieładnie, i zdjęła nogę z gazu, wesoło slalomując po drodze.

WWW***

WWWMaczer zdziwiony tymi dzikimi rewolucjami na drodze, także trochę zwolnił. Zastanawiał się jakby tu wyminąć tę wariatkę.

WWW***

WWWJadący kawałek za Maczerem Windu jeszcze nie wiedział, co czeka go z przodu, za to po mału, po mału doganiał Maczera. Widział, że droga jest wąska, ale na tyle szeroka, żeby zmieściły się na niej dwa bolidy, może nawet trzy mniejsze.

WWW***

WWWSatsuki miała PLAN. Plan zakładał, że już.. już za chwilę pojazdy Maczera i Windu się zrównają a wtedy ona wprowadzi swój PLAN w życie. Zrównają się dokładnie...

WWW

WWW

WWW

WWW

WWWTERAZ!

WWWWdusiła jakiś niebieski przycisk, potem następny, tym razem szary. Pogłośniła radio, w którym właśnie leciało Adios z Ragnaroka, wcisnęła gaz do dechy i tyle ją widzieli.

WWW***

WWWMaczer jechał łeb w łeb z Windu, ale to on pierwszy zauważył, że z auta Satsuki wylewa się jakiś czarny, gęsty płyn*. Niestety nie mógł zauważyć pływających w nim gwoździ. Oba pojazdy zbliżały się do nowej przeszkody coraz szybciej...

WWW***

WWWSatsuki dojechała do wierzchołka góry. Ku jej zachwytowi - trasa biegła teraz praktycznie w lini prostej i dosyć ostro w dół. Wyglądała, jakby droga kończyła się czymś na kształt skoczni narciarskiej, majaczył za nią opalizujący kształt portalu. Pierwszy OS na trasie.

WWWDziewczyna zdjęła nogę z gazu - może i nie umiała prowadzić aut, ale wiedziała doskonale, że przy TAKIM pochyleniu drogi - Salamandra znacznie przyspieszy i bez jej pomocy.

WWWSatsuki piszczała zachwycona.

WWWPortal zbliżał się SZYBKO.


*pewnie to był olej
Avatar stworzony przez tego uzdolnionego Pana.
User avatar
Maczer
Posts: 523
Joined: Wed Jan 07, 2009 4:51 am

Re: Yellow line

Post by Maczer »

Tarieth i Maczer równocześnie depnęli hamulce widząc rozlewającą się ciecz po całej szerokości trasy. Lancer mimo sporych kół był lżejszy więc szybciej wytracał prędkość. Różnica ta była niewielka ale bardzo znacząca dla jego kierowcy. Gdyby ktoś przekazał, że w bojowym bolidzie obok znajduje się dobrze znany mu elf, prawda ręka przywódcy Psiej Ligii i jego wielki przyjaciel pewnie pokusiłby się o kooperacje w tej chwili. Niestety nikt tego nie zrobił.

Maczer szarpnął energicznie kołem w prawo, w kierunku szarego pojazdu. Pojazd obrócił się o 45 stopni i wkroczył na granicę przyczepności kiedy anioł machnął kierownicą w drugą stronę. Dzięki osiągniętemu momentowi i kołom średnicy jednego metra Lancer podbił się od pojazdu Tarietha i kilka kolejnych metrów Maczer przejechał wyłącznie na lewych kołach. Błyskawicznie zredukował bieg i silnik samochodu mile, choć donośnie zamruczał. Choć z zewnątrz z pewnością bardziej przypominało to potworne wycie.

-Tak się jeździ w Multiuniwersum, fagi~! -
Krzyknął z entuzjazmem w intercom wjeżdżając nadal przechylony na niską barierkę. -Woooo~hoooo! -Śmignął po niej i niemal ominął już tajemniczy płyn. Widzowie zawyli z zachwytu widząc manewr rodem z anime, choć niektórzy zaczęli kiwać na boki głowami bądź stukać się w czoła.

Tarieth miał tylko chwile aby zaatakować bronią zanim jego towarzysz Psioligiowiec zjedzie z powrotem . Maczer liczył, że nie będzie miał on jednak wystarczająco umiejętności ani destruktywnych zapędów aby wykonać tę operację równocześnie wymijając substancję pozostawioną przez Salamandrę. Poza tym tylny pancerz jego bolidu był nietknięty i mógł przyjąć całkiem dużo siły ognia bez obaw o strukturę wewnętrzną.


Satsuki tymczasem niknęła kawałek dalej za szczytem góry. Z obserwacji terenu i wykrywacza metalu Maczer stwierdził, że jedyna bezpieczna trasa, wymijająca podejrzane urządzenia pod ziemią prowadziła nie głównym nurtem ale jedną z licznych, mniej wygodnych, odnóg odbiegającą jeszcze przed szczytem w prawo. Zastanawiał się jak przeoczył tą najbardziej oczywistą trasę ale widać była to kwestia mierzenia przeszkód tylko na miarę własnego samochodu. To bardzo istotna lekcja dla niego. Trzymał się jednak pierwotnego planu skoku z transportowca. Dystans skoku był znacznie krótszy więc i bezpieczniejszy a trasa kompletnie pusta gdyż z pozoru prowadziła na inny szczyt.


***

Wells dojeżdżał do portalu. Na ekranach widowni pojawiło się wymyślne ujęcie spod ziemi na którym widniało zbliżenie na wyświetlacz pająko-podobnego stworzonka.
Pik-pik
Wyświetlacz załączył się ukazując zwiastujący kłopoty napis „Armed”
Chwilę później pojawiło się małe serduszko obok.

-Proszę państwa, kolejna przeszkoda inspirowana ziemską kinematografią! Potworki rodem z Matrixa ~! - Dał się słyszeć głos jednej z komentatorek – właśnie ruszają do akcji!

Ziemia dookoła pojazdu Wellsa wybuchła strumieniami piachu tworząc fontanny na wysokość dobrych dwóch i pół metra.
-Waaaah! Miiiiny- Wrzasnął Behemot
- Cichaj, -Wells dzięki sprzężeniu z pojazdem od razu stwierdził brak uszkodzeń pancerza. To nie uspokoiło go ani trochę, wręcz przeciwnie. Jedną myślą zarzucił pełny skan. Jedna z wielu zalet rozwiązania na jakie zdobył się – Coś jest nie tak... Kurwa! - krzyknął – Coś nam wgryza się w strukturę!

Pająki roboty nie były zbyt efektowne ani szybkie. Zamontowane kamerki jednak pokazywały fajne ujęcia jak małymi palnikami powoli wpijają się do newralgicznych partii samochodu.



***


Młody elficki gwardzista w wypolerowanej srebrnej zbroi i zdobioną włócznią powłóczył wzrokiem za Jamesem, wspinającym się po marmurowych, efekciarskich schodach, pokrytych czerwonym, miękkim dywanem.
- Patrz, widzisz go Erath? - My tu wyrzucamy horrendalne kwoty pieniędzy i magii na sieci teleportów a ten zapiernicza po schodach jak głupi.
-Moze docenia dobry kunszt gildii kupieckiej która udzieliła jedną ze swoich własności Akademii na przyjęcie gości. - Odpowiedział mu podobnie wystrojony gwardzista nazwany Erathem - Wiesz, sam bym chętnie tu zamieszkał, swoją drogą. Popatrz na te żyrandole. Są chyba jeszcze sprzed wojny.
-Ta... te snoby z Agendy nie doceniają wartości kulturowych. Wszystko musi być praktyczne do bólu. Pewnie mieszkają w szarych molochah rodem z japońskich animacji.

Zaśmiali się srogo.

- Ale wiesz, słyszałem, że tam teraz niezły burdel mają
- ...Tam...?
- Ano. Nie słyszałeś, że ich szef spierdolił gdzieś i wszyscy tam teraz wspinają się na *Szczyt*? -
Erath szczególnie zaakcentował ostatnie słowo
- A daj spokój. Nasłuchałeś się głupot w karczmach
- Nie nie, całkiem serio. Mam kumpla w dziale rozwoju. Nie wiem czy słyszałeś, ale Agenda brała udział w terra-formowaniu naszej planety.
- Uch... no i?
- No i słuchaj, po zdobyciu harfy ogólnie nasi narzucili tam masakryczne ilości czerwonej taśmy co by Agenda nie panoszyła się za bardzo
- No normalne, ale nadal nic z tego nie wynika
- Teraz najlepsze. Słuchaj, oni kompletnie nie orientują się w sytuacji bo co chwila zmieniają się przedstawiciele. Totalny wyścig szczurów. Biegają jak głupi w lewo i prawo a jak już zaczyna coś kumać to zamieniają go na nowego.
- Zupełnie jak ten pajac tutaj
- Zobaczysz zaraz tu wróci
- Nie jeden raz
- Niestety cała sytuacja ma też złą stronę
- Taaa wiem, myślą nadal, że jesteśmy małym biednym państewkiem zalanym wodą
- Ano, robią nam złą prasę. A oni, co by nie mówić, potrafią
- Ale spoko, z tego co mówisz to już niedługo wszystko im tam pieprznie pieprznie
- Ile mu dajesz?
- Co?
- No czasu zanim wróci –
Ponownie zaśmiali się
- 8 minut
- Coś ty, 8 minut to był za pierwszym razem. Góra 5
- Oj coś czuję, że ktoś mi stawia dziś kolejkę po godzinach
Dalej sie uciec chyba nie dalo. Ale to i tak nie pomoglo =]
User avatar
Noire
Posts: 966
Joined: Fri Jan 02, 2009 9:28 pm
Contact:

Re: Yellow line

Post by Noire »

- Witajcie znów, stare przyjaciółki - James stanął ponownie u dołu schodów i westchnął ciężko rozpoczynając żmudną wspinaczkę po marmurowych stopniach.
Był przyzwyczajony do bycia wysyłanym w różnych sprawach co nie zmieniało faktu, że było to uciążliwe za każdym razem. W dodatku to, że sieć tutejszych teleportów była fatalnej jakości nie ułatwiała sprawy - nawet nowicjusz był w stanie wyczuć zachwiania w przesyle energii, a to że nierzadko znajdował się w nich widoczny materiał genetyczny innych stworzeń to już w ogóle było zatrważające. Zanim wsiadł do pierwszego z nich zauważył kilka martwych much - O nie, zdecydowanie wolał nie ryzykować zamiany w następnego Człowieka-Muchę.
W trakcie wspinaczki spojrzał kątem oka na obserwujących go młodych elfickich gwardzistów. Ech, Ci to musieli mieć z niego teraz ubaw bo przyglądali mu się kpiącym wzrokiem za każdym razem gdy ich mijał. Tym razem wymienili się kilkoma kuksańcami i żywo dyskutowali już nawet nie starając się ukryć kto jest obiektem ich szykany.
Niedopuszczalne.
Gdyby w Agendzie straż zachowywała się w taki sposób jego Pani już dawno zrobiłaby z tym porządek. Ozdobne zbroje i piękne hełmy nigdy nie uczynią z wieśniaków ludzi kulturalnych i godnych zaufania. Jeśli ma się ograniczone środki to Psia Liga powinna inwestować nie w piękne budynki lecz wzorowe i profesjonalne wyszkolenie swoich ludzi. Już rozumiał czemu Noire patrzyła z przymrużeniem oka na ich starania pokazania się z jak najlepszej strony.

Gdy ponownie odnalazł rektora ten nie wydawał się zaskoczony jego przybyciem i powitał go ciepłym uśmiechem.
- Panie Rektorze - skinął grzecznie głową
- James - Crow odpowiedział mu tym samym gestem.
- Zapewne Pan się domyśla po co tu jestem.. ponownie.
- Oczywiście, jednak moja odpowiedź pozostanie..
- Rozumiem, przepraszam że przerywam - czarnowłosy wciął się rektorowi w zdanie - Zanim jednak przekażę dokładną wiadomość od Pani Noire i Pani Arii, pozwolę sobie wtrącić własną dygresję.
- Słucham Cię zatem uważnie, Jamesie - spojrzał się na niego z lekkim zainteresowaniem.
- Nie bardzo rozumiem, dlaczego Pan się uparł przy swoim postanowieniu wiedząc że Pani Noire i Pani Aria to dość.. trudne osoby. Wydaje mi się, że na tym sporze bardziej ucierpi Pani Satsuki, bo nie chcąc zaakceptować prośby ze strony Rady Agendy może Pan ją narazić na poważne konsekwencje jak między innymi tymczasowe wydalenie z organizacji - Przyglądał się uważnie Crowowi, ale ten nie zdradzał żadnych emocji. I wtedy Jamesowi urodziła się w głowie pewna myśl.
- Chyba, że robi pan to celowo i chce widzieć Panią Satsuki w swoich szeregach?

- - -

Aria ze znudzeniem obserwowała wydarzenia z wyścigu i modliła się w duchu, żeby James przyszedł już z jakimiś wiadomościami od Księcia Crowa. Nigdy nie była wielką pasjonatką sportu i najchętniej wróciłaby już do domu, ale jej siostra uparła się że ich obecność jest tutaj konieczna. Ziza by się tu świetnie bawił, w końcu to on był fanem Formuły..
Wyciągnęła swój portfel by jeszcze raz spojrzeć na twarz tego zjeba, który bawił się teraz w najlepsze na jakiejś Bardzo Ważnej Misji. Tuż obok znajdowało się holo-zdjęcie jej niebieskiego ojca, nawet nie zarejestrowała faktu że pogładziła je nostalgicznie dłonią.
Z zadumy wyrwał ją dźwięk otwieranych drzwi od Loży Honorowej Agendy.

James!
Nareszcie!
Ciekawe co ten głupek Crow znowu wymyślił.. o.

Była zdziwiona, gdy jej oczom ukazał się dobrze jej znany podwładny z Secret Service, który podszedł do Noire i przekazał jej szeptem na ucho jakąś informację.Twarz jej siostry na początku była spokojna by po chwili wybuchnąć głośnym śmiechem.
- Naprawdę? Nie wierzę! - pochyliła się w stronę Arii i przekazała jej tajemniczą wiadomość. Okej, Aria już rozumiała dlaczego jej siostra była tak rozbawiona.
- Co za głupoty, dawno się tak nie uśmiałam - Noire wytarła łzy z kącików oczu.
- To takie słodkie - Aria również nie mogła się powstrzymać ze śmiechu. - Ale teraz nie mamy już innego wyboru.
- Musimy podjąć pewne kroki, a tak się starałam by obyło się bez tego.
Conquered, we conquer.
Locked