Na co do kina?
Moderator: Crow
Re: Na co do kina?
Trailer do Logana potwierdza tylko jedno... Jak bardzo sprzedawcy w przydrożnych sklepach mają przejebane z kradzieżami ; )
- Roe, co robisz?
- Już dwie godziny czekam na autobus przy zmywaku.
- Roe, nadal zmywasz?
- Nie, rysuję talerze.
- Roe, pomóc ci zmywać?
- A masz wyższe?
- Nie.
- To nie możesz zbliżać się do zmywaka.
- Już dwie godziny czekam na autobus przy zmywaku.
- Roe, nadal zmywasz?
- Nie, rysuję talerze.
- Roe, pomóc ci zmywać?
- A masz wyższe?
- Nie.
- To nie możesz zbliżać się do zmywaka.
Re: Na co do kina?
The Greate Wall – Wielki Mur
Postacie płaskie jak deska, tylko dwójka głównych rzezimieszków „próbuje” pokazać „coś” więcej. Niewymagająca historia bez zaskoczeń – tak jak w serialach, jeżeli kawałek powiedzmy druta czy buta ma być istotny dla fabuły w późniejszym etapie, to wiedz, ze ten drut lub inny kalafior zostanie pokazany specjalnie w osobnej scenie żeby go otagować Twoim zainteresowaniem i pamięcią : ) Sam film przypomina trochę sesję RPG w Legendę Pięciu kręgów. Mamy wszystkie 5 klanów, tylko niestety ne wiadomo czym tutaj zajmuje się Jednorożec : / Fioletowy generał pokazywany jest tylko jako wypełnienie tła : / Wizualnie zacnie pokazane zbroje i ubrania, jest klimat. Również budowle w odpowiedniej architekturze. Pałac cesarza jak i sam cesarz opływa w zdobieniach i złocie. Oczywiście zergi widać, ze są komputerowe, i mają tylko 2 rodzaje + królowa. Inteligentne bestie, aczkolwiek ne rozumiem czemu motyw plucia na skały wykorzystały dopiero na końcu, oraz czemu skoro w nocy wykończyły obronę muru w jednym miejscu ne przebiły się dalej, tylko posłały dwie jednostki o_O OK niby miały podejść generała, ale jednak są pewne luki w rozumowaniu... Jak np. kto kurw... wysyła do zwykłego patrolowania muru nocą głównego dowódcę z głównym generałem będącym jego prawą ręką? To trochę jak Tupolew z prezydentem i innymi „ważnymi” osobami w jednym samolocie : ) Tam wystarczy jedna brzoza, tutaj można by poskłądać dwie najważniejsze osoby za jednym machnięciem łapy. Muzyka jest bardzo dobra, szczególnie końcowa piosenka na napisach. Film za nawiązania dl L5K spodoba się miłośnikom tego systemu, jak ktoś lubi mordowanie zergów to pewnie też spoko wejdzie.
Resident Evil – Ostatni rozdział sratatata
Kamera lata jak szalona, OK rozumiem, ze to ma tworzyć klimat dynamiki ale tutaj noo padaczki można dostać. Szczególnie w scenie walki w takiej pseudo rzeźni już w ulu z jakimś mieśniatym mutantem z wielkimi zębami – nie dość ,że kamera lata to jeszcze światła przez to migają jak szalone i robi się efekt stroboskopu... Mają tam najgłośniejsza drukarkę igłowa na świecie : ) Słychać ją z odległości chyba kilometra i uwaga! Znajduje się oczywiście pod ziemią : ) Ale i tak dobrze są słychać : ) Tak, jest to dźwięk który rozpozna już po pierwszej nutce każdy, kto miał taką w domu ; ) Hmm co tam jeszcze. Ktoś ewidentnie inspirował się zasadą A. Hitchcock'a – najpierw pierdolnięcie a później herbata. Tylko tutaj ktoś zatrzymał się na elemencie pierdolnięcia i zapomniał o herbacie. Chyba nie ma siedmiu minut, w których by się coś nie działo – walka, strzelanie, potwory, ostra jazda – generalnie powiedzmy element adrenaliny. A adrenalina jest wyliczona dosłownie co do sekundy! Budowanie klimatu napięcia, w którym muzyka nagle cichnie i jest ten moment, w którym wiesz, ze coś zaraz wyskoczy, i … TAK! To wyskakuje! W każdej scenie w której ewidentnie zaraz coś ma wyskoczyć, wyskakuje przez co żadna z tych scen nie jest zaskoczeniem. Jednocześnie wszystkie są wyliczone co do sekundy – gdy muzyka wejdzie już w ten moment kulminacji, głębokiej ciszy – weź jeden głęboki oddech i wiedz, że gdy zaczniesz wypuszczać powietrze z trzewi to pojawi się jakaś maszkara czy inne coś co rzuci się na ekran żeby Cię wystraszyć. Zero zaskoczenia, zero klimatu. Przynajmniej muzyka przyzwoita. Mamy też taki zwykły, budowlany pistolet do gwoździ, który strzelając gwoździami generuje błyski jak pistolet podczas wystrzału, hektolitry paliwa spływające całym wodospadem, mieszczące się w kilku baryłkach, oraz stopniowe i do bólu przewidywalne wykańczanie drużyny plasterek po plasterku. Całość bardziej przypomina serial The Walking Dead – hektary zombie, które są rozkładającymi się zombie a ne mutantami jak w poprzednich częściach. Generalnie żal pieniędzy na bilet, ale co kto lubi : )
Postacie płaskie jak deska, tylko dwójka głównych rzezimieszków „próbuje” pokazać „coś” więcej. Niewymagająca historia bez zaskoczeń – tak jak w serialach, jeżeli kawałek powiedzmy druta czy buta ma być istotny dla fabuły w późniejszym etapie, to wiedz, ze ten drut lub inny kalafior zostanie pokazany specjalnie w osobnej scenie żeby go otagować Twoim zainteresowaniem i pamięcią : ) Sam film przypomina trochę sesję RPG w Legendę Pięciu kręgów. Mamy wszystkie 5 klanów, tylko niestety ne wiadomo czym tutaj zajmuje się Jednorożec : / Fioletowy generał pokazywany jest tylko jako wypełnienie tła : / Wizualnie zacnie pokazane zbroje i ubrania, jest klimat. Również budowle w odpowiedniej architekturze. Pałac cesarza jak i sam cesarz opływa w zdobieniach i złocie. Oczywiście zergi widać, ze są komputerowe, i mają tylko 2 rodzaje + królowa. Inteligentne bestie, aczkolwiek ne rozumiem czemu motyw plucia na skały wykorzystały dopiero na końcu, oraz czemu skoro w nocy wykończyły obronę muru w jednym miejscu ne przebiły się dalej, tylko posłały dwie jednostki o_O OK niby miały podejść generała, ale jednak są pewne luki w rozumowaniu... Jak np. kto kurw... wysyła do zwykłego patrolowania muru nocą głównego dowódcę z głównym generałem będącym jego prawą ręką? To trochę jak Tupolew z prezydentem i innymi „ważnymi” osobami w jednym samolocie : ) Tam wystarczy jedna brzoza, tutaj można by poskłądać dwie najważniejsze osoby za jednym machnięciem łapy. Muzyka jest bardzo dobra, szczególnie końcowa piosenka na napisach. Film za nawiązania dl L5K spodoba się miłośnikom tego systemu, jak ktoś lubi mordowanie zergów to pewnie też spoko wejdzie.
Resident Evil – Ostatni rozdział sratatata
Kamera lata jak szalona, OK rozumiem, ze to ma tworzyć klimat dynamiki ale tutaj noo padaczki można dostać. Szczególnie w scenie walki w takiej pseudo rzeźni już w ulu z jakimś mieśniatym mutantem z wielkimi zębami – nie dość ,że kamera lata to jeszcze światła przez to migają jak szalone i robi się efekt stroboskopu... Mają tam najgłośniejsza drukarkę igłowa na świecie : ) Słychać ją z odległości chyba kilometra i uwaga! Znajduje się oczywiście pod ziemią : ) Ale i tak dobrze są słychać : ) Tak, jest to dźwięk który rozpozna już po pierwszej nutce każdy, kto miał taką w domu ; ) Hmm co tam jeszcze. Ktoś ewidentnie inspirował się zasadą A. Hitchcock'a – najpierw pierdolnięcie a później herbata. Tylko tutaj ktoś zatrzymał się na elemencie pierdolnięcia i zapomniał o herbacie. Chyba nie ma siedmiu minut, w których by się coś nie działo – walka, strzelanie, potwory, ostra jazda – generalnie powiedzmy element adrenaliny. A adrenalina jest wyliczona dosłownie co do sekundy! Budowanie klimatu napięcia, w którym muzyka nagle cichnie i jest ten moment, w którym wiesz, ze coś zaraz wyskoczy, i … TAK! To wyskakuje! W każdej scenie w której ewidentnie zaraz coś ma wyskoczyć, wyskakuje przez co żadna z tych scen nie jest zaskoczeniem. Jednocześnie wszystkie są wyliczone co do sekundy – gdy muzyka wejdzie już w ten moment kulminacji, głębokiej ciszy – weź jeden głęboki oddech i wiedz, że gdy zaczniesz wypuszczać powietrze z trzewi to pojawi się jakaś maszkara czy inne coś co rzuci się na ekran żeby Cię wystraszyć. Zero zaskoczenia, zero klimatu. Przynajmniej muzyka przyzwoita. Mamy też taki zwykły, budowlany pistolet do gwoździ, który strzelając gwoździami generuje błyski jak pistolet podczas wystrzału, hektolitry paliwa spływające całym wodospadem, mieszczące się w kilku baryłkach, oraz stopniowe i do bólu przewidywalne wykańczanie drużyny plasterek po plasterku. Całość bardziej przypomina serial The Walking Dead – hektary zombie, które są rozkładającymi się zombie a ne mutantami jak w poprzednich częściach. Generalnie żal pieniędzy na bilet, ale co kto lubi : )
- Roe, co robisz?
- Już dwie godziny czekam na autobus przy zmywaku.
- Roe, nadal zmywasz?
- Nie, rysuję talerze.
- Roe, pomóc ci zmywać?
- A masz wyższe?
- Nie.
- To nie możesz zbliżać się do zmywaka.
- Już dwie godziny czekam na autobus przy zmywaku.
- Roe, nadal zmywasz?
- Nie, rysuję talerze.
- Roe, pomóc ci zmywać?
- A masz wyższe?
- Nie.
- To nie możesz zbliżać się do zmywaka.
Re: Na co do kina?
The Founder - McImperium
Film, po którym straciłam ochotę na frytki z Maka. Pokazuje jak obecny właściciel korporacji wyruchał dwóch braci, którzy w genialny sposób (bardzo fajna scena w filmie swoją drogą) opracowali cały system przygotowywania jedzenia, łącznie z wyposażeniem kuchni. O dziwo McImpreium wciągnęło mnie bardziej, niż niejeden film sensacyjny o_O Jestem ciekawa Waszych po nim opinii - bo niby ne ukradł im systemu, tylko miał umowę na podstawie, której mógł go wykorzystywać... A później zapłacił im grubą kasę, ale jednak pozbawił ich wszystkich praw, do tego co stworzyli. Generalnie dość śliska sprawa. No i moim zdaniem w dość podły sposób traktował i potraktował swoją żonę. Ale co się dziwić, jak ktoś ne ma skrupułów w interesach, to w życiu rodzinnym też ne będzie ich miał : /
Film, po którym straciłam ochotę na frytki z Maka. Pokazuje jak obecny właściciel korporacji wyruchał dwóch braci, którzy w genialny sposób (bardzo fajna scena w filmie swoją drogą) opracowali cały system przygotowywania jedzenia, łącznie z wyposażeniem kuchni. O dziwo McImpreium wciągnęło mnie bardziej, niż niejeden film sensacyjny o_O Jestem ciekawa Waszych po nim opinii - bo niby ne ukradł im systemu, tylko miał umowę na podstawie, której mógł go wykorzystywać... A później zapłacił im grubą kasę, ale jednak pozbawił ich wszystkich praw, do tego co stworzyli. Generalnie dość śliska sprawa. No i moim zdaniem w dość podły sposób traktował i potraktował swoją żonę. Ale co się dziwić, jak ktoś ne ma skrupułów w interesach, to w życiu rodzinnym też ne będzie ich miał : /
- Roe, co robisz?
- Już dwie godziny czekam na autobus przy zmywaku.
- Roe, nadal zmywasz?
- Nie, rysuję talerze.
- Roe, pomóc ci zmywać?
- A masz wyższe?
- Nie.
- To nie możesz zbliżać się do zmywaka.
- Już dwie godziny czekam na autobus przy zmywaku.
- Roe, nadal zmywasz?
- Nie, rysuję talerze.
- Roe, pomóc ci zmywać?
- A masz wyższe?
- Nie.
- To nie możesz zbliżać się do zmywaka.
Re: Na co do kina?
LEGO® BATMAN: FILM (2017)
Jak oglądaliście zapowiedzi czy inne materiały promocyjne na YouTubie to wszystko co warte było obejrzenia zobaczyliście.
Film nudnawy. Fabuła niby jest, ale naciągana. Wszystkie najlepsze gagi pokazane w zajawkach. W dodatku część scen z zapowiedzi albo wcale się nie pojawiło albo były w zmienionej (miej śmiesznej) wersji.
Film który maił być parodią filmów o Batmanie był właściwe kupą (klocków). Nawet dla kogoś kto orientuje się w uniwersum Batmana (ja się z takiego ktosia uważam) film był słaby. Niby nawiązanie były do innych filmów o Batmanie czy DC, ale albo były słabo przetłumaczone albo tak szybko migały, że ciężko było się połapać o co właściwe chodziło.
Fabuła. Niby o nienawiści między Batmanem i Jokerem, ale bardziej podchodziło to bromance. Oraz o Batmanie który zmaga się ze strachem przed posiadaniem rodziny; oklepany motyw kończący się w widomy sposób. Swoją drogą Batman w ty filmie zamiast być śmieszną parodią, był irytujący i żenujący. I ten bitboks... Rany... Teraz jest to modne?
Podsumowując.
Idź do sklepu i kup sobie jakiś mały zestaw Lego zamiast marnować kasę na ten film. Zresztą to, że na filmie chyba tylko raz się ktoś zaśmiał, a koleś (nastolatek) siedzący koło mnie chyba przysnął, chyba nie najlepiej świadczy o filmie.
Jak oglądaliście zapowiedzi czy inne materiały promocyjne na YouTubie to wszystko co warte było obejrzenia zobaczyliście.
Film nudnawy. Fabuła niby jest, ale naciągana. Wszystkie najlepsze gagi pokazane w zajawkach. W dodatku część scen z zapowiedzi albo wcale się nie pojawiło albo były w zmienionej (miej śmiesznej) wersji.
Film który maił być parodią filmów o Batmanie był właściwe kupą (klocków). Nawet dla kogoś kto orientuje się w uniwersum Batmana (ja się z takiego ktosia uważam) film był słaby. Niby nawiązanie były do innych filmów o Batmanie czy DC, ale albo były słabo przetłumaczone albo tak szybko migały, że ciężko było się połapać o co właściwe chodziło.
Fabuła. Niby o nienawiści między Batmanem i Jokerem, ale bardziej podchodziło to bromance. Oraz o Batmanie który zmaga się ze strachem przed posiadaniem rodziny; oklepany motyw kończący się w widomy sposób. Swoją drogą Batman w ty filmie zamiast być śmieszną parodią, był irytujący i żenujący. I ten bitboks... Rany... Teraz jest to modne?
Podsumowując.
Idź do sklepu i kup sobie jakiś mały zestaw Lego zamiast marnować kasę na ten film. Zresztą to, że na filmie chyba tylko raz się ktoś zaśmiał, a koleś (nastolatek) siedzący koło mnie chyba przysnął, chyba nie najlepiej świadczy o filmie.
Re: Na co do kina?
"Life"
Film nie narusza (drastycznie) obowiazujacych praw fizyki. Nic nowego nie odkrywa, po prostu laczy w sobie pierwszego "Alien" i "Gravity". Polaczenie wychodzi przyjemnie, da sie ogladac, nie wychodzi sie z kina z poczuciem ze ktos Cie oszukal na pieniadze.
Ryan Reynolds, grajacy w tym filmie drugoplanowa role zapomnial, ze w tym filmie nie jest Deadpool'em i caly czas wypowiada sie równie kwieciscie co ten komiksowy bohater. Jake Gylenhaal (uwaga uwaga) nie jest ekszyn hiro o twarzy dziecka, i ma role o poziom, albo dwa, glebsza niz w innych filmach.
Jesli w niedzielne popoludnie nie macie co robic, to równie dobrze mozecie obejrzec "Life". Nic nie stracicie, a moze nawet zyskacie.
[SPOILER]
Wszyscy bohaterowie o innym kolorze skóry niz bialy GINA!!!
Film nie narusza (drastycznie) obowiazujacych praw fizyki. Nic nowego nie odkrywa, po prostu laczy w sobie pierwszego "Alien" i "Gravity". Polaczenie wychodzi przyjemnie, da sie ogladac, nie wychodzi sie z kina z poczuciem ze ktos Cie oszukal na pieniadze.
Ryan Reynolds, grajacy w tym filmie drugoplanowa role zapomnial, ze w tym filmie nie jest Deadpool'em i caly czas wypowiada sie równie kwieciscie co ten komiksowy bohater. Jake Gylenhaal (uwaga uwaga) nie jest ekszyn hiro o twarzy dziecka, i ma role o poziom, albo dwa, glebsza niz w innych filmach.
Jesli w niedzielne popoludnie nie macie co robic, to równie dobrze mozecie obejrzec "Life". Nic nie stracicie, a moze nawet zyskacie.
[SPOILER]
Wszyscy bohaterowie o innym kolorze skóry niz bialy GINA!!!
"You are trying to understand madness with logic. This is not unlike searching for darkness with a torch."
Re: Na co do kina?
Si, film jest zacny, ale oczywiście nie zaskakuje. Wszystkiego można się domyśleć, łącznie z końcówką... Ale i tak przyjemność z oglądania jest, sceny, które mają budzić napięcie rzeczywiście je budzą : )
- Roe, co robisz?
- Już dwie godziny czekam na autobus przy zmywaku.
- Roe, nadal zmywasz?
- Nie, rysuję talerze.
- Roe, pomóc ci zmywać?
- A masz wyższe?
- Nie.
- To nie możesz zbliżać się do zmywaka.
- Już dwie godziny czekam na autobus przy zmywaku.
- Roe, nadal zmywasz?
- Nie, rysuję talerze.
- Roe, pomóc ci zmywać?
- A masz wyższe?
- Nie.
- To nie możesz zbliżać się do zmywaka.
Re: Na co do kina?
Say whaaat? :D Ja wszystkie filmy jakie nim kojarzę są raczej... skomplikowane.Kenji wrote: Jake Gylenhaal (uwaga uwaga) nie jest ekszyn hiro o twarzy dziecka, i ma role o poziom, albo dwa, glebsza niz w innych filmach.
Ghost in The Shell z Major Mira (bez jej consent)
Udałem się na film z przeświadczeniem, że będzie totalnym zdeptaniem, jak to często bywało, produkcji, która jest mi bliska. Początki były trudne gdyż mimo zapowiedzi, że jest to luźna adaptacja, każda rozbieżność i hollywoodzkie prowadzenie widza za rękę do zawiłości tego świata powodowała zgrzytanie zębami. Jednak barwna i bogata w detale oprawa graficzna i przewidywalna ale w duchu oryginału fabuła przekonały mnie, że pozycja ta jest filmem o parę klas wyższą niż zakładałem.
Czyli bardziej: "Hej, ten remake byłby całkiem dobrym filmem gdyby nie leciał na siłę na sławie i sentymencie do oryginału!" (Hello Pamięć Absolutna).
Dalej sie uciec chyba nie dalo. Ale to i tak nie pomoglo =]
Re: Na co do kina?
Jak na razie słyszałam tylko jedną negatywną opinię, a tak to w sumie wszyscy są zadowoleni : ) Kurcze, aż trudno w to uwierzyć! :D
- Roe, co robisz?
- Już dwie godziny czekam na autobus przy zmywaku.
- Roe, nadal zmywasz?
- Nie, rysuję talerze.
- Roe, pomóc ci zmywać?
- A masz wyższe?
- Nie.
- To nie możesz zbliżać się do zmywaka.
- Już dwie godziny czekam na autobus przy zmywaku.
- Roe, nadal zmywasz?
- Nie, rysuję talerze.
- Roe, pomóc ci zmywać?
- A masz wyższe?
- Nie.
- To nie możesz zbliżać się do zmywaka.
Re: Na co do kina?
Prince of Persia? >:> (bardzo dobra adaptacja gry btw)Maczer wrote:Say whaaat? :D Ja wszystkie filmy jakie nim kojarzę są raczej... skomplikowane.Kenji wrote: Jake Gylenhaal (uwaga uwaga) nie jest ekszyn hiro o twarzy dziecka, i ma role o poziom, albo dwa, glebsza niz w innych filmach.
"You are trying to understand madness with logic. This is not unlike searching for darkness with a torch."
Re: Na co do kina?
Maczer wrote:Say whaaat? :D Ja wszystkie filmy jakie nim kojarzę są raczej... skomplikowane.Kenji wrote: Jake Gylenhaal (uwaga uwaga) nie jest ekszyn hiro o twarzy dziecka, i ma role o poziom, albo dwa, glebsza niz w innych filmach.
Ghost in The Shell z Major Mira (bez jej consent)
Udałem się na film z przeświadczeniem, że będzie totalnym zdeptaniem, jak to często bywało, produkcji, która jest mi bliska. Początki były trudne gdyż mimo zapowiedzi, że jest to luźna adaptacja, każda rozbieżność i hollywoodzkie prowadzenie widza za rękę do zawiłości tego świata powodowała zgrzytanie zębami. Jednak barwna i bogata w detale oprawa graficzna i przewidywalna ale w duchu oryginału fabuła przekonały mnie, że pozycja ta jest filmem o parę klas wyższą niż zakładałem.
Czyli bardziej: "Hej, ten remake byłby całkiem dobrym filmem gdyby nie leciał na siłę na sławie i sentymencie do oryginału!" (Hello Pamięć Absolutna).
oryginału
Naprawdę chcesz podążyć za tym królikiem w głąb naoliwionej nory Shirowa?
Bo mamy Oshi-verse, SAC-verse, Arise-verse i, lekko zapomnianą, mangę. Plus jej kontynuację, którą w zasadzie też można na upartego potraktować osobno. Gier nie wspominam. GitS'17 na tym tle naprawdę nie wychodzi źle. A łopatologia była oczekiwana i przewidziana, to w końcu holyłud, gdzie wszyscy zakładają iż widz musk zostawił w domu.
Oczywiście, wyznawcy głembi dzieł Oshiego, które nie umniejszając, są ciekawe i prowokujące, będą na filmie wieszać psy, a negatywne komentarze już przekładają się na mocno tak sobie wyniki. A szkoda, bo ten film sprawdziłby się jako początek nowej franczyzny - sequele mogłoby być, wywiady. A tu, jak zwykle.
ps Tak bardzo Human Revolution wizualnie.
My soul is still the same
But it has many names
But it has many names