Na co do kina?

Poważne dyskusje nad sensem życia, polityką jak i wyborem nowej karty graficznej.

Moderator: Crow

User avatar
Crow
Posts: 2584
Joined: Fri Aug 29, 2008 10:51 am

Re: Na co do kina?

Post by Crow »

SPOILERY Z JOKERA CD
Rosomak wrote: Nie podobało mi się, że Artur w przebraniu klauna w pewnym momencie został symbolem walki z bogatymi, którzy oczywiście są źli, bo wyzyskują biednych. Co oczywiście doprowadziło do zamieszek i narodzin Batmana (tak jest Batman Origin. Klasyczne, ale w ciekawym ujęciu i pasujące do teorii). Dla mnie ten wątek jakoś nie pasował stylistycznie. Mamy opowieść o jednym człowieku zmagającym się z życiem, a obok strajk śmieciarz, który jest niby tłem dla główniej historii, ale jakoś nie pasuje, by nagle tak od czapy złączyć się z historią Artura.
Wątek zamieszek daje bardzo ważny kontekst do historii Artura. Pokazuje, że to nie opowieść o jednym świrze, który pojawił się w idealnym społeczeństwie. Wprost przeciwnie - życie jest do bani dla większości społeczeństwa i prędzej czy później ktoś musiał snapnąć. Różne odsłony historii Batmana rysują paralele pomiędzy postacią tytułową i Jokerem. Tu jest podobnie - widzimy jak Gotham zmienia się w oazę korupcji i przestępczości. I tak jak w nowym Gotham mógł zrodzić się Batman, tak w starym Gotham mógł zrodzić się Joker. W końcu, po trzecie - naśladowcy Artura są jednym z bodźców, które wprowadziły go na ścieżkę Jokera. Czego Artur nie robił, całe życie otrzymywał odpowiedź 'źle'. Goni chuliganów - źle (lanie), zabawia dzieciaki w szpitalu - źle (utrata pracy), mówi matce, że chce zostać komikiem - źle (explicite), etc. A tu, zamordował trzech ludzi i dostaje sprzężenie zwrotne 'dobrze'. Media nagle wyciągają go do poziomu bohatera i symbolu nadziei dla mas. Szybko dociera do niego, że to jedyna rzecz, która poprawiła jego życie i wkrótce idzie za ciosem (mordując byłego współpracownika).

Rosomak wrote: Wyimaginowany romans z sąsiadką. Po za pokazaniem, że Artur ma urojenia to nie wiem po co był ten wątek. Szczególnie, że jego urojenia pojawiają się tylko dla tego wątku i niczego nie wnoszą w historię.
?? Urojenia są obecne przez cały film. Od wyimaginowanej wizyty w show Murraya Franklina, po ucieczkę z radiowozu. W ostatecznym rozrachunku pozostaje dużo niejednoznaczności w tym co było rzeczywistością a co jedynie urojeniami głównego bohatera (podejrzewam, że oglądając film po raz kolejny łatwiej byłoby wyłapać gdzie zaczynają a gdzie kończą się majaki).
User avatar
Rosomak
Posts: 1222
Joined: Sat Jan 03, 2009 12:00 pm

Re: Na co do kina?

Post by Rosomak »

Crow wrote: Od wyimaginowanej wizyty w show Murraya Franklina, po ucieczkę z radiowozu.

Wizyta w show to dla mnie bardziej była fantazja/marzenie jak to spotkanie maiłoby wyglądać niż majaka. A ucieczka z radiowozu jak urojenie? Powiem ciekawa koncepcja.
Czego Artur nie robił, całe życie otrzymywał odpowiedź 'źle'. Goni chuliganów - źle (lanie), zabawia dzieciaki w szpitalu - źle (utrata pracy), mówi matce, że chce zostać komikiem - źle (explicite), etc. A tu, zamordował trzech ludzi i dostaje sprzężenie zwrotne 'dobrze'. Media nagle wyciągają go do poziomu bohatera i symbolu nadziei dla mas. Szybko dociera do niego, że to jedyna rzecz, która poprawiła jego życie i wkrótce idzie za ciosem (mordując byłego współpracownika).
Trafne spostrzeżenie.
User avatar
Crow
Posts: 2584
Joined: Fri Aug 29, 2008 10:51 am

Re: Na co do kina?

Post by Crow »

Rosomak wrote:
Wizyta w show to dla mnie bardziej była fantazja/marzenie jak to spotkanie maiłoby wyglądać niż majaka. A ucieczka z radiowozu jak urojenie? Powiem ciekawa koncepcja.
Nie było to wprost pokazane, ale skoro w ostatecznym rozrachunku kończy w więzieniu, to znaczy, że z radiowozu nie uciekł? Oczywiście może dorwali go później, ale mając na uwadze że miał urojenia w wielu miejscach, zakładam, że jednak i cała scena od wypadku z karetką była majakiem.
User avatar
KptKenji
Posts: 216
Joined: Mon Jan 04, 2016 10:14 pm

Re: Na co do kina?

Post by KptKenji »

Dorzucę swoje 3 grosze:

1) Ogromną zasługą tego filmu jest pokazanie w kreatywny sposób, że ludzi cierpiący na choroby psychiczne cierpią i męczą poprzez samą interakcję ze "zdrowym ogółem"

2) Trochę brakowało mi, pomiędzy Arturem (któremu współczujemy) a Jokerem (którego się boimy) takiego stadium przejściowego, w którym nie widz nie wie do końca co się z główną postacią dzieje. A w filmie - Artur czyta akta matki, coś w nim pęka I zaczyna zabijać w następnej scenie

3) Scenariusz filmu miał ogromny potencjał na zjebanie poprzez zrobienie z Jokera starszego przyrodniego brata Batmana. Zdecydowano się pójść lepszą, oryginalniejszą I ciekawszą ścieżką fabularną - i dobrze, imo.

4) Co do poruszonego wyżej wątku rzeczywistość/fantazja/urojenie - film zyskuje na tym, że nie wiemy do końca gdzie się jedno kończy a drugie zaczyna.

5) W aktach matki było napisane, że mały Artur miał, przez bicie kaloryferem, poważny uraz głowy. Dlatego, imo, nie jest to film psychologiczny czy w 100% o chorobie psychicznej - problemy Artura wynikają w większości z fizycznego uszkodzenia tkanki mózgowej. Prove me wrong.
"You are trying to understand madness with logic. This is not unlike searching for darkness with a torch."
User avatar
Mazoku
Posts: 333
Joined: Sun Jan 04, 2009 12:28 am
Location: Gdańsk

Re: Na co do kina?

Post by Mazoku »

Spoilers ahoy.
KptKenji wrote:Trochę brakowało mi, pomiędzy Arturem (któremu współczujemy) a Jokerem (którego się boimy) takiego stadium przejściowego, w którym nie widz nie wie do końca co się z główną postacią dzieje. A w filmie - Artur czyta akta matki, coś w nim pęka I zaczyna zabijać w następnej scenie
Nie zgodzę się. Arthur przechodzi przez kilka ewolucji. Dla mnie co najmniej:

Pierwsza - kiedy dostaje rewolwer, być może pierwsza nielegalna rzecz, jaką robi w życiu. Broń daje mu zalążek pewności siebie, zaczyna stalkować sąsiadkę, fantazjować o związku z nią (niezbyt subtelnie podrywa ją nawet na I have a gun) i o karierze komika.

Druga - oczywista - po zabójstwach w metrze. Kiedy wydaje mu się, że zaczyna odzyskiwać kontrolę nad własnym życiem - utrata pracy czy dostępu do lekarstw nie robi na nim większego wrażenia, decyduje się na występ w Pogo, patrzy rozbawiony na nagłówki gazet straszące "morderczym klaunem".

Trzecią jest ta, którą wspomniałeś - kiedy dowiaduje się o swoim rzekomym pochodzeniu. Ale dla mnie to nie jest finalna forma. W niej robi dopiero pierwsze nieśmiałe kroki w byciu "bad guyem" - próbuje się dostać do posiadłości Wayne'ów, udaje mu się zakraść na projekcję Modern Times i skonfrontować z Thomasem, kradnie dokumenty z Arkham i w końcu zabija swoją matkę.

Dopiero w czwartej formie - kiedy morduje swojego kolegę z pracy - przyjmuje w pełni personę Jokera na występ u Murray'a.

Ciekawy dla mnie jest też filmowy zabieg na wizualizowanie tej transformacji - przez taniec głównego bohatera, który też ewoluuje: od niezręcznych wygibasów z rewolwerem w mieszkaniu, przez rozedrgany balet w publicznej toalecie po ucieczce z metra, do finałowych popisów na schodach w Bronksie i w studiu.
KptKenji wrote:W aktach matki było napisane, że mały Artur miał, przez bicie kaloryferem, poważny uraz głowy. Dlatego, imo, nie jest to film psychologiczny czy w 100% o chorobie psychicznej - problemy Artura wynikają w większości z fizycznego uszkodzenia tkanki mózgowej. Prove me wrong.
Mam alternatywne wytłumaczenie: mały Arthur miał od urodzenia PBA - czyli schorzenie powodujące niewłaściwe reakcje emocjonalne i przez nie właśnie był abuse'owany. Jest retrospekcja, w której lekarz Penny Fleck pyta się jej, czy nie widzi, że jej dziecko cierpi i jest bite, a ona odpowiada coś w stylu he always seemed so happy. Dla mnie to wskazuje, że Arthur mógł się śmiać wbrew sobie już wtedy, kiedy był przywiązywany do kaloryfera i katowany.

Pomijając to, według mnie, problemy neurologiczne nie są w filmie największym problemem Arthura - bardziej są to właśnie spowodowane nimi depresja czy zaburzenia lękowe.
Your favourite fearless hero.
User avatar
KptKenji
Posts: 216
Joined: Mon Jan 04, 2016 10:14 pm

Re: Na co do kina?

Post by KptKenji »

Mazoku,
I stand corrected, jeśli chodzi o transformację postaci.

Drugą część Twojego komentarza sprawia wrażenie, że jest OK tłuc dziecko rurką, jeśli ma schorzenie psychiczne.
"You are trying to understand madness with logic. This is not unlike searching for darkness with a torch."
User avatar
Mazoku
Posts: 333
Joined: Sun Jan 04, 2009 12:28 am
Location: Gdańsk

Re: Na co do kina?

Post by Mazoku »

KptKenji wrote:Drugą część Twojego komentarza sprawia wrażenie, że jest OK tłuc dziecko rurką, jeśli ma schorzenie psychiczne.
Image
Your favourite fearless hero.
User avatar
USAGI
Posts: 1895
Joined: Sat Jan 03, 2009 9:16 pm
Location: yume
Contact:

Re: Na co do kina?

Post by USAGI »

@Mat
Każda zbrodnia Jokera jest "usprawiedliwiona" poza mordem na sąsiadce (i dziecku?), acz nie do końca wiemy czy ją zabił...

Dla mnie film był genialny pod kątem przemiany bohatera :) Sceny w których przechodzi na kolejny etap, zmienia się jego zachowanie, jest coraz bardziej wyluzowany i szalony - miodzio.

Mi też zupełnie z czapy gryzie się motyw wyzysku bogatych nad biednymi. Generalnie cała akcja wywiadu w TV była jakaś taka sztuczna i średnio pasowała do całości.

Jestem za teorią, że jego wymyślony romans z sąsiadką wynikał bezpośrednio z jego choroby.
Jednocześnie myślę, że film był bardzie jakoby zrozumiały pod kątem przemiany i bardziej trafiał do osób które życie przetyrało bardziej i które w otoczeniu miał osoby chore, żyjące we własnym świecie, niż dla osób wiodących spokojne życie, które również nie miały styczności z tego typu chorobami.

@Crow
Też dostrzegłam ten motyw, że nie ważne co robił, czy dobrze czy źle, to cały czas dostawał przez to po głowie. Kurcze, przy czymś takim każdy człowiek może dostać poplątania z pomieszaniem i nie wiedzieć już co jest robieniem bobra a co zła - skoro robi coś dobrego i każą go za to tak samo jak za czynienie zła. Dla mnie w pewnym momencie filmu pękł (po raz kolejny tylko na innej płaszczyźnie) i przestało zależeć mu na czynieniu dobra w imię bycia dobrym obywatelem i tak jak mówisz, dostrzegł że jedyną rzeczą za którą go pochwalono było zamordowanie innego człowieka :) A nawet trzech.

Zgadzam się, że romans nie był jedynym motywem przeplatających się majaków, ale był najbardziej uwypuklony jak zauważył Mat. Jednocześnie potwierdzam, że przy drugim seansie w kinie pewne wyimaginowane motywy widać wyraźniej :)

Scena z radiowozem jest tak samo bez wyjaśnienia jak mord na sąsiadce. Nawet nie mamy pewności czy On na prawdę poszedł do sąsiadki ją zabić, czy to była tylko jego kolejna wizja. A radiowóz był albo rzeczywisty i go później spacyfikowali, albo stał się kolejną wizją od momentu zderzeni z karetką.

@Kpt. K
1) Bardzo słuszne spostrzeżenie :)
2) Nieee było kilka etapów przejściowych, tak z 3-4 tylko nie wszystkie były jakoś szokująco zaznaczone. Wyraźnie zaznaczone były często dopiero jego czyny już po tych zmianach.
4) Tak, i jest to imo bardzo fajne zaskoczenie dla widza :D
5) Według mnie na jego chorobę składało się i bicie kaloryferem i cały zabójczy koktajl który wymienię dalej. Jednocześnie jego matka też nie była do końca ten teges... Pewne schorzenia psychiczne są niestety dziedziczne lub występuje pewien % ryzyka, że dzieci również będą mieć jakieś problemy psychiczne. Artur miał i częste urazy głowy, i popaprane życie i "schedę" po matce, w dodatku chorobę ze śmiechem i brak akceptacji społeczeństwa połączone z prześladowaniem, depresją, lękami i jeszcze jak słusznie Mazok zauważył - matka w sumie wdrukowała mu od dziecka, że ma się cały czas uśmiechać nie ważne czy go leją czy jest powód do radości (gdzie prawdopodobnie jego jedynym powodem do radości był dzień bez kaloryfera...) - z tej wybuchowej mieszanki powstaję ja! Kapitan omam :D
- Roe, co robisz?
- Już dwie godziny czekam na autobus przy zmywaku.
- Roe, nadal zmywasz?
- Nie, rysuję talerze.
- Roe, pomóc ci zmywać?
- A masz wyższe?
- Nie.
- To nie możesz zbliżać się do zmywaka.
User avatar
KptKenji
Posts: 216
Joined: Mon Jan 04, 2016 10:14 pm

Re: Na co do kina?

Post by KptKenji »

Perl Harbur 2.0: Mydłej

Mydłej to ciekawy i dobrze zrealizowany historyczny film o jednej z decydujących bitew morskich podczas 2. wojny światowej.

Plusy:
1) Bardzo wierne odwzorowanie wydarzeń i postaci historycznych, uczestniczących w teatrze działań wojennych.
2) Akcja filmu zaczyna się na długo przed samą bitwą, i pozwala widzowni zrozumieć, co doprowadziło do takiej a nie innej sytuacji na tym froncie (Pearl Harbour, rajd płk. Doolitle, etc.)
3) Ciekawy, acz nie za dobrze rozbudowany wątek przewidywania ruchów przeciwnika i próbowania zrozumieć jak myśli, pomiędzy adm. Tamonem Yamaguchi i porucznikiem Laytonem.
4) Główny bohater nie epatuję amerykanizmem. Tylko żuje gumę.
5) Wstawki fabularne są rozpisane gustownie i nie pożerają cennego czasu

Minusy:
1) Aerodynamika lotu, szczególnie startu/lądowania z lotniskowca nie jest zbyt dobrze pokazana
2) Podczas lotu i walk powietrznych wszyscy główni bohaterowie mają otwarte kabiny, po to żeby ich było lepiej widać, co jest mało dokładne historycznie.

Podsumowując: jeśli interesują Cię historia bądź samoloty 2WŚ - jest to pozycja obowiązkowa. Jeśli chcesz sprawdzić jak dobrze rozumiesz japoński w innym materiale niż animu - tym bardziej polecam :)
"You are trying to understand madness with logic. This is not unlike searching for darkness with a torch."
User avatar
KptKenji
Posts: 216
Joined: Mon Jan 04, 2016 10:14 pm

Re: Na co do kina?

Post by KptKenji »

"Zielony Naruto i Blond Sasuke: Supersaiyanie."

Film ten znany jest na zachodzie pod tytułem "My Hero Academia: Heroes Rising". Drugi i prawdopodobnie ostatni film pełnometrażowy z serii MHA nie budził wygórowanych oczekiwań z mojej strony. Pierwsza "kinówka" MHA dostała ode mnie sporo plusów, a nawet Kendżgwiazdek, ale trailer do "Heroes Rising" nie napawał mnie optymizmem.

Dużą zasługę miał w tym pozornie identyczny set-up. Odizolowana wyspa, na której pojawia się cała klasa 1-A, czarny charakter powiązany z League of Villains, epicki team-up, żeby go pokonać. Wszystkie te elementy pojawiły się w już w "2 Heroes". Chciałbym napisać "Nic bardziej mylnego, "Heroes Rising" ma jakieś oryginalne elementy w scenariuszu...". Ale nie ma.

Scenarzysta, bardzo hojnymi garściami czerpie gimmicki, twisty z mangi/anime, częściej niż rzadziej kopiując to co w mandze już było. Oglądając ten film miałem wrażenie że jestem na zakupach w niemieckim sklepie dyskontowym.
Discount All-For-One - jest
Discount Meduza z "Inhumans" - jest
Discount Eri z arcu o Overhaulu - też jest

Wspominając o słabych punktach, nie można nie wspomnieć o podkładzie muzycznym. Pod koniec ostatniej walki zamiast zapuścić pierwszy opening, albo chociaż jakąś bitewną melodię, smętnie zawodzi jakaś pieśniarka.

Jednowymiarowy czarny charakter jest co prawda bardzo jednowymiarowy, a jego miniony są kompletnie pozbawiane osobowości. Nic nie wiemy o jego motywacjach, backgroundzie ani faktycznym celu.

Ale, żeby nie skupiać się wyłącznie na negatywach, przejdę do plusów.
Pomimo tego, że fabuła jest przewidywalnym zlepkiem historii i konceptów z istniejących już treści MHA, jest zlepkiem który trzyma się kupy. Ma początek, środek i koniec. To, na dzisiejsze czasy, to całkiem sporo jak na pełnometrażową kreskówkę.

Przy recenzowaniu "2 Heroes" narzekałem na poziom animacji. Recenzję na MW ewidentnie przetłumaczono na język japoński, bo w "Heroes Rising" podskoczyła ona w bardzo zauważalny sposób - nie jest już rysowana leniwie, "na odwal się".

Twórcy filmu, skoro już zdecydowali się na umieszczenie w nim całej klasy 1-A stwierdzili, że można dać im coś konkretnego do roboty. Pierwsze dwa akty filmu nie skupiają się jakoś szczególnie na Naruto i Sasuke, i pozwalają widzowi przypomnieć sobie czemu i manga i anime są takie dobre: duża grupa solidnie napisanych pierwszo- drugo- i trzecio-planowych postaci i każda z nich ma moment bądź dwa by zabłysnąć, nawet Mineta i Francuskojęzyczny metroseksualista. Best-boy Todoroki okazuję się być zimnokrwistym (no pun intended) mordercą, nawet mało użyteczna Uraraka znajduje swoją niszę. I bardzo dobrze to wychodzi, ogląda się przyjemnie i trochę odwraca uwagę od tego, że i Naruto i Sasuke osiągają razem pierwszy poziom SSJ. Na szczęście nie dochodzi do żadnej fuzji.

Podsumowując - 90 minut relatywnie dobrej zabawy na środowy wieczór, ale też nic więcej.
"You are trying to understand madness with logic. This is not unlike searching for darkness with a torch."
Post Reply