Popioły i iskry.

Wyprawy w nieznane i znane rejony, mające na celu ratowanie świata lub pogrążanie go w chaosie. Przygoda w Multiświecie to rzecz pewna.
Post Reply
User avatar
Caerth
Posts: 513
Joined: Sun Feb 22, 2009 9:44 pm
Location: Above

Popioły i iskry.

Post by Caerth »

Jak dokonać rzeczy niemożliwych?

Pokój. O dziwo, czternaście planet Sojuszu Chaosu zniosło posuchę panującą na froncie konfliktów całkiem nieźle. Zarząd organizacji zajął się bardziej płodnymi poczynaniami, Caibre zaczął uprawiać pomidory, a pola bitew zarosły lokalnymi odpowiednikami flory. ZCM, by nie zbankrutować, zaczął wprowadził do sprzedaży adamantytowy zestaw garnków.

Pokój był, jak to zwykle bywa, zwodniczy. Ale nic nie zapowiadało katastrofy. Ta, po prawdzie, nie nadeszła.
Raczej spadła z niebios, niczym śnieg pokrywając wszystko puszystą warstwą.

Ale nie uprzedzajmy faktów.

Ignis, podobnie jak jej nominalny właściciel, była erratyczna w swym zachowaniu. Przez lata krązyła wokół pary gwiazd układu, meandrując wokół planet o stałych orbitach, co jakiś czas wysuwając się poza obszar działania zaklęcia będącego schedą po wielkim smoku. I, miast odlecieć w siną dal najbliższej studni grawitacyjnej, Ignis, niczym przyciągana wielkim magnesem, zawsze wracała.
Siedem lat. Siedem pełnych orbit.

Ósma podróż w stronę słońc zaczęła się jednak inaczej niż poprzedzające ją chaotyczne, ale wpisujące się w ogólne schemat. Tym razem płaszcz planety, niczym ocean ze starej opowieści na dawno zapomnianej kolebce ludzkości, rozstąpił się. Odsłonięty rdzeń planetarny począł żwawo wypluwać swoją masę, oddalając Ignis od macierzystego układu.
Do czasu gdy wielki kanion nie zasklepił się nagle, a setki jaskrawoniebieskich płomieni nie wypełniło powierzchni po przeciwnej stronie globu. Planeta zwolniła, zatrzymała się względem Takury, mniejszego ze słońc układu, by rychło odwrócić postępy w podróży.
Mniej więcej w tym momencie flota patrolowa CA zauważyła, w przerwie między stawianiem pasjansa a głosowaniem kogo dziś wypuszczą na spacer przez śluzy, iż Ignis nie zachowuje się jak zwykle. Ale nawigator, nim został dziabnięty w plecy przez mechanika wychylającego się z szybu wentylacyjnego, zdołał potwierdzić iż mały wypierdek skały udający planetę, zmierza prosto ku ognistej śmierci w objęciach gwiazdy.




Ignis zagłębiło się ponownie w strefie Życzenia. Lecz nie przestało przyspieszać.
Teraz, miast wielkiego kanionu wypluwającego ogień z serca planety, powierzchnię jej wypełniły tysiące, setki tysięcy, w końcu miliony niewielkich ogników. Każdy, nie większy niż standardowy imperialny miotacz plazmowy. Ino, mnogo ich.

I orbita planety ponownie zaczęła się zmieniać. Tylko iż teraz nikt nie mógł nic na to poradzić.




Oszukując.
My soul is still the same
But it has many names
User avatar
Caerth
Posts: 513
Joined: Sun Feb 22, 2009 9:44 pm
Location: Above

Re: Popioły i iskry.

Post by Caerth »

-Kapelusz jak kapelusz - Zarov dyskretnie pomacał zadek ukryty pod połami płaszcza, z lekkim niepokojem wyczuwając coś co z braku lepszej definicji trzeba było nazwać nagim ciałem- gdzie są moje spodnie. I dlaczego zalatuje odemnie spalenizną, a nie bimbrem?
Na ostatnie pytanie będziemy w stanie odpowiedzieć tutaj. Na pozostałe, cóż, spuścić należy zasłonę milczenia na pewne wydarzenia które nastąpiły po niefortunnym faux pas w trakcie wizytacji u Chaotików.


---
My soul is still the same
But it has many names
User avatar
Caerth
Posts: 513
Joined: Sun Feb 22, 2009 9:44 pm
Location: Above

Re: Popioły i iskry.

Post by Caerth »

-Ale jesteś absolutnie pewna - trzy tygodnie wcześniej Caibre trzonkiem grabi poprawił słomkowy kapelusz i z powątpiewaniem zlustrował tobołek nieszczęścia rozwleczony między parą orków. Kłębek miał na sobie resztki niegdyś jasnego munduru i o dziwo wydawał z siebie nieartykułowany jęk w odstępach czasowych sugerujących powolny, pijacki oddech. Szczegóły przesłaniał jednak fikuśny kapelusz rozmiaru małego lądowiska - jasne, możemy go i jego nowych fanów skarmić w ogrodzie, ale serio chcesz mieć tą zarazę na stałe?
-Chimeria użyła spojrzenia, tego szczególnego wzroku który przetoczył się wzdłuż kręgosłupa rudzielca niczym lawina, generując zaskakujący w tak słoneczny dzień chłód. Lodowcowy niemal.
-Nie było pytania.
-I ma cierpieć! - prychnęła wiedźma, oddalając się żwawo w stronę jednego z bocznych wejść do Zamczyska. Cai z zainteresowaniem zauważył iż każdy jej krok pozostawiał kamienie ścieżki nie tylko osmalone, ale i popękane. To wskazywało na niespotykany zwykle poziom irytacji u szefowej Sojuszu. A ostatnie polecenie oznaczało iż nie mógł, jak sugerował, po prostu rozmontować Zarova na czynniki pierwsze i rzucić ogrodowi otaczającego główną siedzibę tego cyrku jako świeży nawóz. I pozostawała kwestia orków, którzy, mimo opierniczu od najwyższej szefowej, nadal wykazywali niezdrowy entuzjazm wobec jęczącego rytmicznie tobołka.
Caibre pokręcił głową, zmuszając rozumek do działania.
Po około minucie zaczął szukać wzrokiem inspiracji na twarzach orków.
Nic.
Zerknięcie w stronę studni upewniło go iż dzika winorośla znowu przepuściła szturm na zródło wody i bezczelnie zasyłała płyn z kręgu kamieni okalających otwór, ale tu również inspiracji nie było zbyt wiele. Chociaż, bondage....no nie. Zdecydowanie nie.
W akcie desperacji uniósł spojrzenie w klarowne niebo, licząc na chmurę o ciekawym kształcie, zdolną zainspirować rozwiązanie.

Jak na złość, wcześniejsze emocjonujące lądowanie Zarova rozgoniło jednak białe kłaczki, zapewniając piękny, niezakłócany niczym widok na całej długości horyzontu.

Pozytywem był natomiast fakt iż z jakiegoś powodu niebo miało się właśnie zwalić mu na głowę.
Ale z racji iż Ignis nadal było niezbyt jasnym punktem na nieboskłonie, niewidocznym w dziennym świetle obu słońc, ignorancję w tym temacie można było Caiowi wybaczyć.
-Zdaje się iż nadeszła pora wypróbować te garnki - sapnął ponad mamrotem orków rudzielec - Ok! Co powiecie na gulasz z proroka?


---

Cztery tysiące kilmetrów metalu, ognia i, ewidentnie, woli, uparcie przyspieszało mimo ewidentnego łamania zasad Życzenia które obejmowało układ Chaotików. Tego układu.


---
My soul is still the same
But it has many names
Post Reply