Górne Ry'leh - Departament Liczb

Charakterystyczne i często odwiedzane miejsca w Multiświecie.
User avatar
Windukind
Posts: 1125
Joined: Fri Aug 29, 2008 12:53 pm

Re: Górne Ry'leh - Departament Liczb

Post by Windukind »

Potężny, luksusowy liniowiec Psiej Ligi zakończył skok w Świecie Wrót.
- Co na krakena - Kapitan, mimo towarzystwa przywódcy organizacji nie mógł ukryć zaskoczenia. Przestrzeń była wypełniona była statkami. Wiele z nich Psio Ligowcy rozpoznawali bez problemu. Byli tam ich podwykonawcy i wiele innych dobrze znanych agencji handlowych.
- Kapitanie odbieramy sygnał nadawany na wspólnej częstotliwości – drugi oficer spojrzał na ekran- Światy agendy zostały zamknięte, a wybrani będą odbierani z wrót.
- Archoncie?
- Nadajcie wiadomość o naszym przybyciu. Mamy specjalne zaproszenia na III Intergalaktyczny Kongres i Targi Klonów odbywający się za dwa dni w Górnym Ry’leh. Przy okazji liczymy na przyjęcie przez Kanclerza Agendy.
Oficer przygotował oficjalne pismo i wysłał do lokalnej kontroli lotów oraz administracji.
- Może to trochę zająć. – Kapitan pokręcił głową- Wygląda, że pozostałe statki nie stoją tu od dziś.
- Świetna okazja – Windukind stał nie wzruszony- Zaproś przedstawicieli, delegacje, kapitanów oraz dowódców na wykwitną kolację na naszym okręcie.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przyjęcie na pokładzie liniowca trwało w najlepsze. Prawie każdy statek odpowiedział w i rezultacie przybyło ponad pięćdziesięciu gości Widać, że czekanie wynudziło porządnie wielu emisariuszy. Parę godzin przy świetnym jedzeniu, lampce wina oraz dobrej muzyce działał na nich iście ożywczo.
- Naprawdę akurat teraz musieli zamknąć światy? - przedstawiciel dystrybutora „Kazter”, dystrybuującego również towary PL stuknął się w czoło – mam trzy statki pełne towarów czekające na dostęp. Mówię Wam, jak jutro znajdą puste magazyny w sklepach to wtedy pójdą po rozum do głowy.
- Podobno to decyzja nowej Kanclerz – zwróciła uwagę jedna z CEO Korporacji Frontload –wysłaliśmy petycję, ale w odpowiedzi dostaliśmy, że nie ma obecnie czasu na jej rozpatrzenie. Zajęta jest czytaniem raportów. Wierzycie? Dobre żarty.
- Czegoś się boją, drżą ze strachu i bunkrują się jak mogą - starszy komandor jednej z flot zamieszał winem w kieliszku – W organizacji panuje kryzys, a do tego jeszcze ostatnia kradzież BOZa. Teraz znaleźli kogoś, żeby się ratować.
- Taaa i teraz go tym pognębią – odpowiedział młodzieniec z „Kazter”
- A czego się spodziewacie, jak lider nie ma nic czasu, to nie jest przywódcą...
tylko zwykłym szeregowym pracownikiem. Windukind znał tą regułę, jednakże zanotował ją razem z innymi zasłyszanymi opiniami. Świeża pani Kanclerz może mieć jeszcze długą drogę przed sobą.
- …jak w jakimś słabo rozwiniętym ekonomicznie państewku. Pracowitych to można mieć ludzi, a lider musi zarządzać i musi mieć czas na to i na partyjkę golfa – dokończyła biznesmenka.
- Może posiada inne cechy, dla których została wybrana – uciął.
- Może, ale za miesiąc zamiast tu lecę na Shiroue. Przygotujcie hektolitry tego wina.
Spotkanie zakończyło się po trzech godzinach. Wymieniono kontakty, parę pomysłów na wspólne biznesy i życzenia powodzenia z dostaniem się do światów lub jak najszybszego powrotu do domu.
We do not sow


Oh, the places you will go! There is fun to be done. There are points to be scored. There are games to be won.
User avatar
Satsuki
Posts: 1878
Joined: Fri Jan 02, 2009 11:06 pm
Location: Aaxen

Re: Górne Ry'leh - Departament Liczb

Post by Satsuki »

WWW…Dwie godziny po zniknięciu, Satsuki na powrót leżała na swojej kozetce w Dolnym Ry’leh. Spotkanie w Kafejce a następnie odpoczynek w Astralu naładowały przynajmniej po części jej magiczne rezerwy, więc po chwili Demonica na powrót siadła przy swoim ogromnym, drewnianym biurku, w całości skupiając na piętrzących się raportach. Oczywiście minutę później do gabinetu znowu ktoś zastukał.

WWW- Przepraszam, że przeszkadzam. – Niewysoka Elfica w mundurze Agendy weszła do pomieszczenia i stanęła na baczność. – Melduję, że Pilar zablokował ruch na platformach!
WWW- What? Kiedy to się stało?
WWW- Prawdopodobnie chwilę po Pani zniknięciu, ale ciężko powiedzieć. Z Świata Wrót napływają do nas wiadomości o problemach, niestety jakość sygnału pozostawia wiele do życzenia. W każdym razie COŚ się tam dzieje.
WWW- W porządku. Już się tym zajmuję.

WWWSatsuki zdjęła z wieszaka obszerny, fioletowy płaszcz, zgarnęła kilka przedmiotów z biurka i pochowała je po kieszeniach. Następnie wyszła przez przetrzymywane przez żołnierz drzwi. Gabinet samoistnie się zapieczętował.

WWW***

WWW- Świat Wrót! – Wykrzyknęła Satsuki, wchodząc w mlecznobiały promień światła.

WWWW tym momencie wiedziała już, że coś jest nie tak. Pilar powinien natychmiast przenieść ją na odpowiednią platformę. Tymczasem konstrukt wykonał szybkie skanowanie a następnie wypowiedział komunikat:

WWW Tożsamość potwierdzona: Lewa Ręka Materialnego Namiestnika Agendy, Fioletowy Płomień, Satsuki Joan Eileth Amber Heather Aeline Hira'min Kyasuminerai. Poziom dostępu: Zero.

WWWSekundę później Satsuki była już na pierwszej platformie.

WWW- Pilar, raport.
WWW- Transport pomiędzy platformami został czasowo ograniczony. Dostęp mają jedynie członkowie o poziomie zero i jeden, bądź po okazaniu Przepustki.
WWW- Kto wysłał zarządzenie?
WWW- Materialny Namiestnik Agendy, Noire Ighaan
WWW- Wymień członków o poziomie dostępu jeden.
WWW- Aria At’ak, GvS, Korm Pendragon, Prawa Ręka Lord Mazoku.
WWW- O poziomie dostępu zero, pomijając stopnie.
WWW- Noire Ighaan, Satsuki.
WWW- Posiadający przepustki.
WWW- Brak danych.
WWW- Doskonale. Kontynuuj pracę. – Pilar zamigotał na wszystkie kolory tęczy. - Co by tu dalej… - Satsuki teleportowała się do Nexusa.

WWW***

WWWZmaterializowała się w samym środku centrum dowodzenia Nexusa.

WWW- Witam Państwa, proszę o raport. – Obecne w środku dziesięcioro pracowników Agendy obróciło się w stronę dźwięku praktycznie natychmiast.
WWW- Chwała Bogom! Nareszcie ktoś tu przybył! Jesteśmy od dwóch godzin odcięci od głównego dowodzenia a tu piekło! – Dziewczyna, która jako pierwsza się odezwała, była co prawda niska i filigranowa, ale na pewno z jakiegoś powodu została Dowódcą Zmiany. Zakaszlała lekko i wyprostowała się jak struna, stukając obcasami. – Raportuję, że wszystkie statki handlowe, które znajdują się w Świecie Wrót zawiadomiły, że muszą dostać się na wyższe platformy w celu rozładunku towarów. Do takich wspaniałych wniosków doszły po konsultacjach z Psią Ligą, które odbyły się na statku tychże.
WWW- Chyba im się w dupach poprzewracało! * Od ZAWSZE Świat Wrót jest miejscem rozładunku towarów. Jak oni niby sobie wyobrażają dostęp do innych Platform? Do Edenu może by jeszcze dolecieli, i co dalej? Rozładowali wszystko na pustyni? Ktoś tu powariował, i to wybitnie. I co tu robi Psia Liga?! – Dokończyła jeszcze z coraz bardziej rosnącą złością.
WWW- Melduję, że zażądali spotkania z Kanclerzem Agendy.
WWW- Skończ już z tym meldowaniem.
WWW- Tak jest! – Satsuki tylko łypnęła okiem na dziewczynę.
WWW- Jak się nazywasz moja droga?
WWW- Mina Jara Pani Generał.
WWW- Nie generałuj mi tu. – Satsuki już wyładowana, zaczęła chwilę myśleć. – Co Noire powiedziała na wniosek Psiej Ligi?
WWW- Nic nie powiedziała, bo nie dostała zawiadomienia. Platformy pozamykane. Zresztą, spotkania umawiane są na miesiąc do przodu a Ci psychole wymyślili sobie, że przyjmie ich od razu? Niewykonalne!
WWW- Święta racja. Dobrze Mina, podaj mi swój trójkąt dostępu.

WWWSatsuki wyciągnęła rękę, po chwili trzymała w niej malutki trójkącik Agendy, przyczepiony do tytanowego łańcuszka. Trójkącik zaczął emanować niebieskim światłem – znak, że tożsamość osoby trzymającej została potwierdzona jako członka Agendy. Światło po chwili zmieniło kolor na zielony, następnie znowu na niebieski i zniknęło.

WWW- Dostałaś właśnie ode mnie imienną przepustkę na użytkowanie Pilaru w obrębie platform jeden i cztery. Przepustka nie będzie działała w rękach innych członków Agendy. – Satsuki podała dziewczynie trójkąt. – Równocześnie dostajesz ode mnie zadanie najwyższego priorytetu. Masz udać się do Departamentu Liczb w Górnym Ry’leh i dostać bezpośrednio do Noire Ighaan. Jakby ktokolwiek sprawiał Ci problemy, pokazujesz mu to. – Satsuki zdjęła z ucha onyxowy kolczyk o kształcie odwróconego krzyża i napełniła go niedużą dawką energii. – Masz przekazać jej wszystkie informacje na temat obecnego stanu Świata Wrót. Przekaż jej też, że zajmę się najpilniejszymi sprawami ale mam randkę i nie mogę zastać tu długo.
WWW- Randkę Pani.. Satsuki? – Dziewczyna zdziwiła się, mimowolnie przekrzywiając na bok głowę.
WWW- Nie paniuj mi tu. – Satsuki zignorowała pytanie. – Powiedz też, że dalsze informacje przekażę jej przez Jehaloma bo teraz nie mam czasu. No, czemu tu ciągle stoisz?
WWW- Rozkaz Pani! Biegnę.
WWW- Weź jakiś ścigacz na Bogów, nie pieszo! – Ryknęła jeszcze za odbiegającą dziewczyną. – No dobrze, co by tu z wami zrobić. – Odezwała się z uśmiechem do pozostałej w pomieszczeniu dziewiątki. – Po pierwsze podajcie mi raport dotyczący Agentki Naiee.
WWW- Agentka Naiee około trzech godzin temu wzięła HMS Arthus. – Chłopak zauważył pytające spojrzenie Satsuki. – To jeden z jej nowych prototypów. Jednooosobowy myśliwiec.
WWW- Aha, kontynuuj.
WWW- Agentka Naiee… - Chłopak zaczerwienił się. – Więc nie podała nam celu swojej podróży. Ale użyła Teleportu Nexusa o numerze… - Spojrzał do komputera. - …Trzerdzieści osiem.
WWW- Doskonale. Wszystko zgodnie z planem. Podajcie mi Megafon.
WWW- Megafon?
WWW- No, to urządzenie, którym przekazujecie rozporządzenia na całą platformę i statki w okolicy. – Satsuki westchnęła z niecierpliwością.
WWW- Tak jest!

WWW***

WWW~EKHM! RAZ DWA TRZY PRÓBA MIKROFONU! ~ Głos Satsuki rozszedł się po całym Świecie Wrót, dotarł także do wszystkich statków przebywających w pobliżu platformy. Część komunikatu usłyszały także czerwie obecne głęboko wewnątrz piasków Edenu, drugiej platformy. Czerwie sprawę zignorowały, kontynuując pożeranie piasku. ~ Pragnę poinformować wszystkich gości Agendy, którzy mieli przyjemność przyjechać w odwiedziny, co następuje. Nie zarządzono żadnej blokady handlu na terenie Agendy. Nie zarządzono także żadnej zmiany miejsc wyładunku towarów. Wszelki handel z Agendą zawsze, powtarzam zawsze, miał miejsce na terenie Świata Wrót i stan ten dotychczas się nie zmienił. Proszę nie słuchać niesprawdzonych informacji! W razie pytań zapraszam do kontaktu na częstotliwości Jeden Zero Siedem Koma Dwa, możliwa jest także konsultacja osobista na terenie Nexusa, pokój Dwieście Dwa. Prosimy o jak najszybsze rozładowywanie towarów, pozwoli to na jak najszybsze zniwelowanie zaistniałych kolejek. ~

WWWW Świecie Wrót zakipiało. Szybko zorganizowano pięć kolejek rozładunku towarów, które posuwały się prężnie do przodu. Obecni na statkach handlowych byli niezadowoleni. Psia Liga naopowiadała im bzdur, przez co tracili czas. A jak wiadomo czas to pieniądz. Nie rozumieli, jak mogli dać się tak wmanewrować. Przecież handel z Agendą ZAWSZE miał miejsce na terenie Świata Wrót… Tego typu myśli towarzyszyły ludziom przez kolejne kilka godzin….

WWW***

WWW- Ty. – Satsuki skupiła wzrok na jednym z pozostałej dziewiątki w pokoju dowodzenia. – Wyślij kogoś do Psiej Ligi i poinformuj, że w ciągu 48 godzin ktoś się z nimi skontaktuje. Niech oczekują na instrukcje. – Machnęła ręką na kolejnego chłopaka, prawdopodobnie półdemona. – Ty znajdź mi Mapę Gwiezdną zawierającą Kosmiczna Pustkę – Radom, oraz którym Nexusem się tam dostanę
WWW- Tak jest!

WWW***

WWWSatsuki wchodziła w Nexus o numerze Dwadzieścia dwa. Nexus został minimalnie przekalibrowany aby dostarczyć ją dokładnie tam gdzie chciała. Demonica nie miała żadnego skafandra – wszak jej ciało zrobione było praktycznie z samej magii. W jednej ręce trzymała wielką, świecącą na fioletowo latarnię, w drugiej – metalową teczkę. Zrobiła krok w portal a po chwili dryfowała już w wielkiej czarnej pustce. Usiadła w pozycji kwiata lotosu i wypuściła z dłoni latarnię – ta, przyczepiona na sznurku zaczęła dryfować w pobliżu, świecąc na fioletowo. Teczkę położyła na kolanach, otworzyła, wcisnęła kilka przycisków elektroniki znajdującej się w środku. Po pustce regularnie w odstępach dziesięciosekundowych, zaczął rozchodzić się impuls radiowy.
WWWSatsuki czekała na przedstawicielstwo Zgromadzenia.

WWWKosmiczna Pustka zwana Radomiem rzeczywiście była pusta…




*Quote z topicu Agendy:
- Pierwsza platforma: Świat Wrót
Pierwsza platforma to kawałek skały wielkości Irlandii unoszący się najniżej wokół Pilaru Światła. U styku z Pilarem znajduje się Nexus. Olbrzymia forteca
- milionowe miasto pełna na stałe otwartych Wrót do tysięcy różnych wszechświatów. W tym również miejscu pojawiają się wszyscy, którzy docierają do Świata
Agendy. Nexus stanowi punkt rekrutacyjny wszelkiego rodzaju łowców przygód, nowych pracowników Agendy, ważny punkt handlu oraz neutralny grunt do
zawierania umów pomiędzy potężnymi między-wymiarowymi siłami (gdzie Agenda pełni rolę notariusza).
Władza miasta jest wyjątkowo liberalna i dyskretna - jak
to Agenda. Istnieje wolność słowa i posiadania. Póki zachowujesz się wedle ustalonych reguł jest bezpiecznie jak w Szwajcarii. Wszystko jest
zautomatyzowane, a wszelkie problemy społeczne szybko znikają. Czasami dosłownie znikają. Ważnym punktem Nexus'a stanowią tak zwane "schody do nieba".
Most bez drugiego końca prowadzący wprost w Pilar Światła. Wokół Nexusa roztaczają się wysokie góry pełne złotych smoków sprowadzonych tu za czasów
Ryuzoku. U podnóża gór, znajduje się wielka pustynia, na której żyje Ruby. Nie należy zadawać pytań kim jest Ruby... ale karmi się go goblinami, orkami i
drowami. Na samym środku pustyni znajduje się Zamek. Złowieszczy Zamek. Zamek dziedzica jak to mówią - chociaż i tak nie sprawuje władzy tylko ogląda
Formułę 1. Zamek jest pełen wielu stałych rezydentów. Nexus aż huczy od plotek na temat niewiarygodnych orgii, imprez i zboczeństw do jakich tam dochodzi.
Wielu śmiałków próbowało zdobyć materiały filmowe, ale albo nie wracali, albo wracali z szaleństwem w oczach. Im dalej od cypla położonego przy Pilarze
Światła tym bardziej teren staje się równiny i pokryty dżunglą i bagnem. W tym terenie na podróżników czyhają najstraszniejsze produkty biologicznej
ewolucji. Zergi, xenomorfy, demony, różnorakie potwory, straszliwe choroby i inne plagi. Znajduje się szereg zakazanych laboratoriów ukrytych w bagnie.
Ten milutki teren stanowi też miejsce treningowe dla komandosów Agendy.
Last edited by Satsuki on Wed Oct 09, 2013 2:49 pm, edited 2 times in total.
Avatar stworzony przez tego uzdolnionego Pana.
User avatar
Caerth
Posts: 513
Joined: Sun Feb 22, 2009 9:44 pm
Location: Above

Re: Górne Ry'leh - Departament Liczb

Post by Caerth »

Caibre wygrzebał się spod Vidara. Vidar ogarnął się i rozejrzał z pewnym zaskoczeniem. Gonitwa za niedopieszczonym futrzakiem przetoczyła ich niemalże przez całą dzielnicę, lecz ostatecznie spowrotem los pognał ich przed budynek Departamentu. Salem korzystając z faktu, iż ktoś właśnie otworzył wrota do środka, zwinnie czmychnął spowrotem do środka budynku. Chwilę pobiegał po korytarzach, aż wreszcie jego uwagę przykuły uchylone drzwi jednego z socjalnych pomieszczeń dla pracowników wypełnionym różnej maści staroświeckimi konsolami do gier.

Salem z zainteresowaniem podziwiał plątaninę kabli artystycznie rozwleczonych pod urządzeniem. Oczywiście, nie były to kable jako takie - Agenda nawet na najniższych poziomach dawno temu przestawiła się na obwody nie wymagające obecności metalu, ale pewien tradycjonalizm pozostał, służąc jako nostalgiczne przypomnienie minionych czasów jak i całkiem niezła metoda odwrócenia uwagi ewentualnych nieproszonych gości od naprawdę ważnych instalacji.
Dla statku kosmicznego wyglądało to jak najlepsza zabawka we wszechswiecie - kłębek wełny. Pod prądem.

* * *

A wszystko zaczęło się niewinnie. Caibre z Vidarem podzielali zainteresowania i zamiłowanie do jabłek. Ciężko było to nazwać przyjaźnią, napewno sugerowało solidną współpracę w przyszłości. Wszyscy zapomnięli o małym czarnym kocie.

Noire siedziała w gabinecie przy biurku o zadziwiająco mało imponującej formie i wymiarach gdy okno za jej plecami zadźwięczało serią uderzeń. Spojrzała za siebie tylko po to, żeby dostrzec dwóch idiotów, którzy przy użyciu przyssawek wspieli się na wysokość jej biura.


- Tak Cai? - spojrzała na nich z nieukrywanym zdumieniem.
- ...
- Słucham? Głośniej jeśli łaska?
- TO naprawdę głupie, ale...hehe...
- Mów.
- Kot zabrał mi przepustkę.

Noire tylko zakryła twarz ręką i pokręciła głową.

- Czego ja się spodziwałam - wykonała drobny gest dłonią i obaj mężczyźni wpadli do środka przez taflę szkła, która na chwilę zniknęła. Następnie spojrzała na panel w biurki i zlokalizowała zgubę.
- Twój kot rujnuje mi Consol Room - burknęła.

* * *

Salem szykował się do skoku na kłębek, lecz nim jego pazurki wbiły się w jego sprężystą strukturę obiekt błysnął i znikł.

* * *

Cai właśnie podniósł się z podłogi, gdy ze ściany wyskoczył kulisty przedmiot i rąbnął go prosto w twarz.
- Następnym razem nie będę słuchać Twoich kreatywnych pomysłów - skwitowała obserwując jak rudy rozmasowuje sobie nos. - Chociaż przepustka i tak zadziała tylko na Ciebie, to prosze nie gub jej już więcej.
- Tak, Psze Pani...

W tym momencie blat biurka pokrył się krwistą czerwienią sugerującą nadchodzący ważny przekaz. Na ekranie pojawiła się twarz jednego z jej pracowników w towarzystwie agentki Mina Jara.

- Pani Kanclerz, Agentka Mina Jara stacjonująca wcześniej w Świecie Wrót ma pilną wiadomość. - białowłosa dostrzegłwszy w jej ręku przedmiot należący do Satsuki nie wahała się ani chwili.
- Wpuść.


To by było na tyle, jeśli chodzi o moją chwilę spokoju - dodała w myślach.

Po chwili drobna agentka weszła do pomieszczenia.

- Pani Kanclerz, melduję że przynoszę pilną wiadomość od Satsuki - dziewczyna zasalutowała prężnie.
- Mów.

Mina Jara przekazała wszystkie informacje, jakie poleciła dostarczyć jej Lewa Ręka. Noire wysłuchała wszystkiego w skupieniu.

- Pani rozkazy?
- Bądź w pogotowiu. Na razie możesz odejść.
- Tak jest - młoda kobieta opuściła pokój.

Białowłosa spojrzała na Caibra po chwili milczenia i odezwała się

- Cai, mamy kryminalistę przy naszych drzwiach, który usiłuje manipulować wolnym rynkiem i zakłoca porządek naszego świata. Czy mógłbyś mi pomóc i dostarczyc go do naszego aresztu?
-W jednym kawałku?
-Preferowane, nie wymagane.
-Co będę z tego miał?
-Tą zabawkę o której rozmawialiśmy wcześniej na własność.
Caibre podrzucił kłębek kilka razy w powietrze namyślając się.
-Zgoda. Daj mi dziesięć minut.
===
Potężny liniowiec Psiej Ligii unosił się ponad platformą Wrót niczym elegancka chmura. Według standardów stosunkowo prymitywnej technologii właścicieli, statek był szczytowym osiągnięciem możliwości technicznych wielu istnień.
Jednak, jak zwykle to bywa, wszystko jest względne. Liga była potęgą gospodarczą muliversum. Nie była natomiast potęgą militarną. I nie miała w swoich szeregach Caia.

===

Rudy przyzwyczajał się do nowej perspektywy. Noire, w nieskończonej złośliwości zaparkowała Ignis pod platformą Wrót. Pilar, w swej nieskończonej mądrości, wypluł lisa kilkaset metrów nad Wrotami. Parę minut i nieco improwizacji później Caibre stał na tym co uchodziło za powierzchnię jego prywatnej latające twierdzy. Planety.
Statku. Cokolwiek.
Nowa perspektywa wynikała z chłonięcia energii jaką Ignis posiadała od startu do misji ratunkowej jeszcze w układzie CA. Świecący niemalże białym blaskiem prostopadłościacn najpierw przyciemnił się do lekko wiśniowej poświaty, następnie przybrał oryginalną, srebrzystą barwę typową dla ferroplazmy. Następnie prosty geometryczny kształt począł się zmieniać.

===

Srebrzyste ramię wystrzeliło ponad krawędzią najniższej platformy Agendy, sięgając w niebo. Druga równie wielka kończyna oparła dłoń długą jak pas startowy na skrawku pustyni. Ruby, mieszkaniec tych rejonów, chwilę przyglądął się rozwojowi wypadków i tylko zagrzebał się głebiej w piasek.

===

Gigantyczny, żywy posąg stanął w lekkim rozkroku na platformie. W tej skali potężny twór inżynierii wydawał się niewiele większy niż kawalerka studencka. Płynny metal kształtował coraz więcej szczegółów na błyszczącej powierzchni, tworząc idealną formę Caibre'a. Wszystko to działo się, co zadziwiające, w absolutnej ciszy i nieliczni mieszkańcy Wrót zauważyli cokolwiek. A większość z tych spostrzegawczych miało i tak odpowiedni poziom dostępu, przyjęli więc widok bez specjalnego miotania cyckami.

===

Śmiesznie mały, choć nadal diabelnie luksusowy, liniowiec Psiej Ligii zbierał się do odlotu. Zbierał się do momentu w którym srebrzyste palce, kciuk i wskazujący, nie chwyciły smukłego kadłuba i nie uniosły go spośród miriady handlarzy i ich łajb na wysokość pary gigantycznych, srebrnych oczu.
Druga ręka, z delikatnie wystawionym palcem wskazujacym, wielce ostrożnie zastukała w kadłub upolowanego statku.

Brak reakcji.

wzruszywszy ramionami Caibre przystąpił do obierania okrętu z zewnętrznych warstw kadłuba. Ostrożnie.

===

Windukind z niedowierzaniem wyczuł jak sufit jego osobistej kajuty znika zerwany jednym pociągnięciem paznokcie gigantycznego tworu. Następnie oko większe niż niejedno jezioro zlustrowało nie tak już ładny liniowiec.

-Ah, tu jesteś - Caibre uśmiechnął się promiennie, prezentując zęby większe niż frachtowce towarowe kłębiące się wokół jego kolan, na widok Windukinda - szefowa tego cyrku chciała Ciebie widzieć. Osobiście.

I nie patyczkując się, zamknął statek w obu dłoniach.

===

Pilar nadal górował ponad krączącą po platformie statuą. Otworzył, posłuszny woli wewnątrz swojego istnienia, przejście.
Caibre, zgodnie z umową, cisnął liniowcem, z zawartością i wszelkimi elementami które odpadły, w światło.
Co się dalej działo z pojmanymi istotami nie interesowało go zbytnio. Chociaż, pomyślał, rozłączając pewne części umysłu i pozwalając ferroplaźmie rozpłynąć się niczym ocean po piasku, naprawdę chciałem ścisnąć palce.
My soul is still the same
But it has many names
User avatar
korm
Posts: 408
Joined: Wed Jan 28, 2009 7:07 pm

Re: Górne Ry'leh - Departament Liczb

Post by korm »

"Pani bozia już się zbliża..." słowa głośno dudniły w głowie windu, gdy świadomość powoli powracała do udręczonego ciała "już puka do mych drzwi..." ostry niczym gwóźdź dźwięk zadudnił w czaszce. Windu z westchnieniem przypomniał sobie młodość i te wszystkie parne sobotnie noce w allegro.... Powoli otworzył oczy a rozmyty początkowo obraz nabierał kształtów. Znajdował się w niewielkiej salce przywodzącej na myśl zaniedbana piwnice przynależną do jakiejś z leciwych kamienic starego świata. Porządek wyznaczony przez starość i zapomnienie burzyły solidne stalowe drzwi. Windu nie przejawiając większego zainteresowania stalowym klocem powoli obrócił głowę. Po jego lewej znajdował się stolik wypełniony nieznanymi mu utensyliami nad którym znajdował się niestaranny mural układający się w słowa KORWIN KRUL. Szarpnął ramieniem. Ruch został jednak gwałtownie przerwany w połowie, a w klaustrofobicznej przestrzeni czterech ścian rozległ się szczekot łańcucha. "O szczęście nie pojęte..." zadrwił odległy głos. Windu z nieskrywanym trudem spojrzał na swoje ciało. Ręce i stopy krepował mu gruby łańcuch wychodzący z wnęk w ścianie. Misterny splot łańcucha stanowił barierę nieugiętej, zimnej rzeczywistości podtrzymującej go w pozycji pionowej. "Pobiegnę go przywitać..." w głosie słychać było niezdrowe podniecenie i zdawał się powoli zbliżać. Windu wykonał kilka pospiesznych ruchów, bo z niezadowoleniem odkrył, ze dłonie powoli zaczynają mu drętwieć. "Ile tu jestem?" chciał zadać ciche pytanie, lecz język odmówił mu posłuszeństwa. Prawdopodobnie było to działanie jakiegoś rzadkiego farmaceutyku. "Już puka do mych drzwi" z tymi słowami Janusz Gaweł Wpierdol stanął w drzwiach. Powoli zmierzył windu oczami, oblizał się i uśmiechnął się najpaskudniejszym z możliwych uśmiechów. "Synu zbłądziłeś". Nic więcej nie mówiąc oprawca nieśpiesznie podszedł do stolika po lewej. Po kilku minutach spędzonych najwyraźniej na kontemplacji zdartej farby wydobył z jednej z szufladek strzykawkę. Podłapał pytające spojrzenie Windu "Nie synu... to nie serum prawdy, osobiście nazywam je serum przyjemności". Unieruchomiony mężczyzna szarpnął się kilka razy niczym ryba w sieci. Janusz z nieskrywaną satysfakcją czekał, aż ofiara przestanie się wiercić po czym przycupnął obok i wstrzyknął zawartość strzykawki prosto w nerkę Windukinda. Windu próbował krzyknąć, lecz struny głosowe tak jak i język odmówiły mu posłuszeństwa. Po kilku nieudanych próbach krzyku poczuł dziwne drętwienie a ciepło rozlało się po dolnej części ciała. Uśmiech Janusza stawał się coraz szerszy. Janusz powoli skierował wzrok na spodnie Windu po czym wrzasnął „Lol jebane cebulaki sądzicie, że go ruchnę... Nope. Lepiej zjedzcie kotleta kurwy jebane”. W ciele Windukinda powoli zaczęły zachodzić zmiany... Windu zmienił się w wieczniewiejąco związany gruby jaśniejący zadowolony z siebie, kochający połowę co została pogrubiona, pełni całościowo i kompletnie na stale zdelitizowany i w pełni związany, ograniczony w ruchach, zmumifikowany sznurem, w całości wieczniewiejąco związany w całości od jego w pełni zdelitizowanej głowy do jego w pełni zdelitizowanych stóp. Pełne permamentne ciało z kiełbasy, pełna permamentna głowa z kiełbasy, permamentne kiełbasiano-szynkowe uszy, dwie szynkowe wargi, wielki gruby permamentny szynkowo-serowy język, dwie permamentne kiełbasiane stopy, permamentne kiełbasiane organy i permamentne kiełbasiane wnętrze i w końcu szynkowy nos. Wieczniewiejąco związany gruby jaśniejący skaczący wszędzie i w każde miejsce radośnie związany, zawinięty zmumifikowany sznurem i w pełni zdelitizowany i liżący wszystko i wszystkich swym wielkim grubym permamentnym kiełbasianym, szynkowo-serowym językiem Windukind. Wieczniewiejąco stojący serowo-szynkowy Janusz pogrubiony i zadowolony z siebie, o trwałym szynkowym spojrzeniu, wiecznie ograniczony i z zamkniętymi serowymi oczami. Wieczniewiejąca kiełbasa jaśniejąca i zadowolona z siebie skacząca wszędzie i w pełni ograniczona w ruchach uderzająca w związaną, ograniczoną, pogrubioną i skrępowaną głowę Janusza. ieczniewiejąco związany gruby jaśniejący zadowolony z siebie, kochający połowę co została pogrubiona, pełni całościowo i kompletnie na stale zdelitizowany i w pełni związany, ograniczony w ruchach, zmumifikowany sznurem, w całości wieczniewiejąco związany w całości od jego w pełni zdelitizowanej głowy do jego w pełni zdelitizowanych stóp powoli przelweający się Windukind w stronę całościowo i kompletnie na stałe zdelitizowanych i w pełni związanych, ograniczonych w ruchach, zmumifikowanych sznurem, w całości wieczniewiejąco związanych w całości od drzwi.
give her the dick
User avatar
Noire
Posts: 965
Joined: Fri Jan 02, 2009 9:28 pm
Contact:

Re: Górne Ry'leh - Departament Liczb

Post by Noire »

- Jesteś na drodze ku zbawieniu, synu - Janusz uśmiechnął się obleśnie spoglądając na efekt swojej kilkugodzinnej pracy.

I pomyśleć, że wcześniej zamierzał po prostu normalnie spędzić ten dzień na swojej zwyczajowej modlitwie w intencji zniszczenia lewackich szmat, przerywanej czasami głośnym mlaskaniem należących do niego siedmiolatków. Tymczasem ni stąd ni zowąd otrzymał nagły rozkaz wraz z przepustką, aby udał się swoim kosmicznym rubieżcą DSS Cocksucker w głąb Pilaru i przechwycić schwytanego przez Caibra przywódcę Psiej Ligii Windukinda i otoczył go szczególną opieką.

Następnie zgodnie z rozkazem odbył swym statkiem lot na planetę widniejącą w raportach Agendy pod kryptonimem „Inferectum”, leżącą gdzieś w układzie planetarnym Prawdziwej Polski. Układ ten znajduje się mniej więcej w połowie drogi między Światem Agendy, a Akreonem Siedem. Po przybyciu swym rączym rumakiem do niepozornego, lecz dobrze strzeżonego zakładu karnego, Janusz szybko przystąpił do swych robótek ręcznych w ciemnym, klaustrofobicznym pomieszczeniu.

- Jesteś na drodze... - powtórzył charczącym głosem sięgając po szpicrutę opatrzoną napisem „Zbawienie”

* * *

Noire z niemałym zainteresowaniem przyglądała się małemu, perłowo-srebrzystemu smokowi zwiniętemu w kłębek nieopodal Pilaru w Dolnym Ry'leh. Wyglądał jakby spał, lecz gdy podeszła do niego bliżej jego gadzia powieka natychmiast się otworzyła i łypnęła na nią podejrzliwie.

- Jehalom.
- Słucham. - odburknął klejnot pozostając w tej samej pozycji.
- Według otrzymanej przeze mnie wiadomości od Satsuki, miałeś stawić się w Górnym Ry'leh by stanowić link komunikacyjny między mną, nią i Nefehem.
- Miałem, ale jakiś control freak zamknął Pilar.
- Jehalomie, czy spróbowałeś wejść w do środka i przenieść się do Górnego Ry'leh?
- Nie? - w końcu uniósł głowę i spojrzał lekceważąco na swoją rozmówczynię.
- Rozumiem. W każdym bądź razie przyszłam Ci osobiście przypomnieć, że ponieważ jesteś związany mózgiem z Satsuki to dzierżysz jej sygnaturę i od początku blokady mogłeś używać Pilaru do przemieszczania się między platformami. - odpowiedziała bezbarwym tonem.
- … - oczy smoka zdradzały, że był wyraźnie zażenowany lecz nie chciał się do tego przyznać.
- Ponieważ musiałam fatygować się do Ciebie osobiście poniesiesz odpowiednie konsekwencje za swoją niesubordynację.
- Hę?
- Żartowałam. - odparła nie zmieniając wyrazu swojej twarzy. Gad spojrzał na nią skołowany i zrozumiał dlaczego Satsuki narzekała na Noire.
- Masz bardzo wysublimowany sposób żartowania – prychnął ironicznie pod nosem.
- Niektórzy mówią, że trzyma się mnie drętwy humor. Chodź – białowłosa skinęła na Klejnot. Chwilę później w jego towarzystwie wskoczyła w Pilar i zniknęła.
Conquered, we conquer.
User avatar
Noire
Posts: 965
Joined: Fri Jan 02, 2009 9:28 pm
Contact:

Re: Górne Ry'leh - Departament Liczb

Post by Noire »

- To w sumie zabawne – powiedziała Noire bardziej do siebie, niż do swojego rozmówcy.
- Co jest zabawne? - zapytał Vidar obserwując jasnołuskiego smoka drzemającego w pomieszczeniu.
- Zawsze to Aria była postrzegana jako ta zła. Tymczasem za jej panowania niższe platformy były otwarte dla ludzi niebędących związanych bezpośrednio z naszą organizacją i każdy kto zgodził się na nasze warunki, mógł się u nas osiedlić.
- A potem przyszła jej młodsza, milsza siostra i rozpoczęła rzeź – uśmiechnął się odwracając się z powrotem w kierunku kobiety.
- Zaraz rzeź – mruknęła pod nosem przeglądając poraz kolejny papierowy raport Jamesa z Coddar. Większość jej biurka była nim przykryta, a na kartkach widniały informacje z przebiegu różnych wydarzeń oraz akta ważniejszych osób uczestniczących w ekspedycji.
- Skoro jesteśmy już w tym temacie, to melduję, że mój oddział wykonał swoje zadania. Przy okazji Samozwańczy III Intergalaktyczny Kongres i Targi Klonów raczej się nie odbędzie.
- Ufam, że byłeś dyskretny i wyelimonowane cele po prostu wyparowały.
- Tak jest. Wszyscy członkowie Psiej Ligii oraz ich kolaboranci, czy osoby które chociażby sprawiały wrażenie, że chciały nawiązać z nimi współpracę znajdujące się w naszym świecie zostały unicestwione.
- A co z.. - w tym momencie Noire postukała palcem na leżące przed nią akta Arrain Volage, a konkretniej rubrykę 'Rodzina', gdzie między innymi widniała 'Erin Volage'.
- Pojmana, pamięć wymazana, obecnie zahibernowana.
- Dobrze. Teraz już tylko ja muszę zrobić porządek u siebie. - kobieta wstała z fotela, by udać się w kierunku drzwi.
- A co z moją nagrodą? - odchrząknął znacząco.
- Dostaniesz ją, nie martw się.
- Miałem dostać ją teraz – naburmuszył się.
- Śpieszę się – odpowiedziała wymijająco.
- Nigdzie nie uciekną. No dalej, wiem że tego chcesz.
- Wcale nie..
- Nie martw się, pomogę Ci – uśmiechnął się promiennie.
- To takie żenujące. - zakryła twarz i pokręciła głową.
- No, zaczynaj. Musisz jednak przyznać, że nasi przeciwnicy byli...
- ..nierozsądni, tak. - Noire zmieniła ton głosu na wyniosly - Nie bez powodu każdy, kto chce się dostać do Agendy musi mieć kontakt z Pilarem. Jego głównym zadaniem jest nie tylko transport...
- No i co? No co? - Vidar modulowal swój głos by brzmieć jak przygłupi pomagier głównego złego.
- ….ale również wnikliwe skanowanie nowoprzybyłej jednostki i scalenie jej z naszym pasożytem do pozyskiwania informacji. Nie pomagasz mi – dodała sucho.
- Przepraszam – zakrył sobie usta.
- Jest to oczywiście informacja ściśle tajna, ale będąc po drugiej stronie spodziewałabym się czegoś takiego po Agendzie i nie posyłałabym tu tak lekkomyślnie swoich ludzi. Nie powiem, ruch Arii z otworzeniem platform był bardzo dobry i napływ cywili z różnych stron wszechświata pomogł nam zyskać wiele ciekawych informacji. Teraz jednak nastąpił czas, by posprzątać platformy ze wszystkich nieżyczliwych nam osób..
- I zdobyć władzę nad światem! - mężczyzna świetnie się bawił kosztem białowłosej.
- … i zamknąć całkowicie nasze platformy przed obcymi, tak jak to było za czasów Wszechbiblii. Nie, nie będzie żadnego przejmowania władzy nad Multiświatem – jesteśmy neutralni i nie zamierzamy podnosić na nikogo ręki, dopóki nie będziemy zaatakowani.
- Nie możesz tak mówić, psujesz cały monolog Głównego Złego. - powiedział pouczającym tonem.
- Nie nadaje się do tego. Skończmy już – odparła skonsternowana.
- Nie umiesz się dobrze bawić.
- Niestety, moje poczucie dobrej zabawy wiele osób może uznać za spaczone. - Noire przeniosła wzrok na Jehaloma – Bardzo proszę Cię o przekazanie informacji Satsuki oraz Lordowi Mazokowi, że nasze platformy zostają już ostatecznie zamknięte przed obcymi. Jeśli będą potrzebowali wsparcia na swoich misjach niech dadzą mi znać, a wyślę odpowiednie siły. Póki co właśnie kończę operację czyszczenia Agedny. Poproś również by w miare możliwości Lord Mazoku zdał mi później krótki raport ze stanu swojej misji.
- Zrozumiałem – odparł krótko klejnot i skupił się na wykonaniu swojego zadania.

* * *

W średniej wielkości sali konferencyjnej kłębiło się kilkanaście pracowników Departamentu Liczb różnego szczebla. Wszyscy byli zadowoleni choć nieco stremowani, bo za chwilę mieli się spotkać osobiście z Panią Kanclerz, a obecnie nowym Materialnym Namiestnikiem Agendy. W przeciwieństwie do oszczędnego, praktycznego wystroju reszty budynku tutaj panował bogaty i nieco staroświecki styl kolonialny. Każdy z obecnych tu gości otrzymał wcześniej zaproszenie na uroczystą galę z okazji promocji na wyższe stanowisko. Czekanie umilali sobie jedzeniem potraw z bogato obłożonego stołu przed nimi i dyskutując żywo o przyszłości organizacji.
Jedne z drzwi otworzyły się cicho i w końcu do środka weszła oczekiwana przez wszystkich kobieta. Zamiast jej zwyczajowego czarno-zielonego munduru tym razem miała na sobie założoną obcisłą sukienkę o podobnym kroju, lecz całkowicie białą. Tego samego koloru były również jej buty – jedynym wyróżniającym się elementem stroju były czarne rękawiczki oraz duże logo Agendy na wysokości piersi. Pracownicy wstali jak jeden mąż i zasalutowali.
- Niech żyje Pani Kanclerz!
- Ha ha, spokojnie, spokojnie. To nasz prywatny bankiet, możecie się rozluźnić – odpowiedziała życzliwie – Witajcie, cieszę się, że dziś was tu wszystkich zgromadziłam.

Agenci dotychczas wyprężeni jak struna zrelaksowali się odrobinę.

- Dziękuję wam wszystkim, za waszą ciężką pracę i cieszę się, że będę mogła dziś nagrodzić wasz trud. Zanim zaczniemy jednak właściwy bankiet, chciałabym wznieść razem z wami toast – mówiąc to uniosła w górę kieliszek szampana.

Pozostali podażyli za jej przykładem i również unieśli kieliszek ku górze.

- Za pomyślność Agendy! - zaanonsowała, a następnie szybko wychyliła kieliszek jednym tchem.
- Za pomyślność Agendy!

W momencie gdy goście wypijali swój toast po pomieszczeniu rozległ się głośny dźwięk automatycznie ryglowanych drzwi. Co poniektórzy rozejrzeli się podejrzliwie i zauważyli jak Noire spokojnie wyciąga z rękawiczki małą kostkę, która po naciśnięciu znacznie się powiększyła i przybrała kształt maski gazowej, a jej ciało pokryla świetlista powłoka. Zanim kobieta założyła ją sobie na głowę, dostrzegli jeszcze na jej twarzy cyniczny uśmiech. Jeden z mężczyzn zerwał się w panice i zakrzyknął.

- Proszę! Ja mam syna i żonę!

W tym momencie z głośników rozległa się głośna muzyka.

Sekundę później z otworów w ścianach wydobył się zabójczy Cyklon B.

Przerażone dotąd twarze kobiet i mężczyzn wykrzywiły się w okropnym grymasie bólu. Co poniektórzy usiłowali podejść do białowłosej, lecz nim to się stało upadli bezsilnie na podłogę chwytając się za gardło i próbując złapać życiodajny oddech, lecz niestety ich układ oddychania został bezpowrodnie uszkodzony. Krew zaczęła sączyć się z ich nosa oraz oczu nadając im upiorny, groteskowy wygląd. Umierali powoli dławiąc się swoimi wymiocinami, a strach całkowicie wypełnił ich jestestwa. Noire patrzyła na to spokojnie wiedząc, że stężenie gazu zostało dobrane tak, aby ich śmierć była jak najdłuższa i dobrze zdali sobie sprawę z błędu jakiego popełnili.

W końcu muzyka ucichła i w całej sali zapadła złowroga cisza.

Pani Kanclerz wykonała w powietrzu pewnien gest i pomieszczenie wypełniło się mieszanką niwelującą znajdujący się w powietrzu toksyczny gaz. Po kilkunastu minutach Noire ściągnęla z głowy hełm i nacisznąwszy komunikator znajdujący się w kołnierzu wydała polecenie.

- Ułożyć ich w jednym miejscu i spalić.
- Tak jest – odparł beznamiętnie głos z mini mikrofonu.

Zanim jednak ekipa sprzątająca dotarła na miejsce kobieta wyjęła zza rękawiczki jeszcze jedną kostkę, która przetransformowała się w butelkę wódki oraz kieliszek. Nieśpiesznie nalała sobie trunku do naczynia, oplotła jeszcze spojrzeniem swoje dzieło i wzniosła drugi już tego wieczora toast.

- Za zdrajców - wychyliła trunek do dna. Jej myśli popędziły ku jednej z pracownic, Imigardzie Schosstein, która zawsze miała w zwyczaju spóźniać się na wszelkie zaplanowane spotkania. Dlatego też nie została zaproszona na bankiet, a do jej eliminacji został przydzielony osobny skład.

* * *

Zmiana w przestrzeni nie była zaanonsowana żadnym szczególnym dźwiękiem. Dotychczas widoczny dla postronnych Świat Wrót oraz Nexus zwyczajnie zniknęły z pola widzenia. Na ich miejscu widniał jedynie blado-błękitny pilar światła.
Last edited by Noire on Sun Oct 13, 2013 11:35 pm, edited 6 times in total.
Conquered, we conquer.
User avatar
Crow
Posts: 2584
Joined: Fri Aug 29, 2008 10:51 am

Re: Górne Ry'leh - Departament Liczb

Post by Crow »

Narkotyk zaaplikowany Windukindowi przez Janusza w końcu przestał działać, a wraz z nim autystyczne wizje o mięsnych fetyszach. Łatwo wydedukować, czemu oprawca nazywał wstrzyknięty pojmanemu środek ‘serum przyjemności’. Półelf pozostawał jednak jeńcem Agendy, na niedostępnym świecie Infectum. Choć pamięć o nim miała żyć jeszcze długo, żadne informacje o jego losach nie docierały do reszty Multiuniwersum. W przeciwieństwie do wieści o niesprowokowanym ataku na jednostkę dyplomatyczną Psiej Ligi. Świadkowie porwania przywódcy Psiej Ligi w detalach opisywali przebieg wydarzenia. Pojawienie się Caibre'a, wygłoszone przez niego zaproszenie na spotkanie z Materialną Namiestniczką i znikający w Pilarze liniowiec. i I choć w porównaniu do zbrodni popełnionych przez Noire już za zamkniętymi drzwiami całe wydarzenie zdawało się być drobnym wykroczeniem, żaden zdemaskowany agent Agendy nie mógł liczyć na przychylne traktowanie w praworządnych światach poza Platformami. Podobnie jak sam sprawca porwania, chociaż dla niego nie było to chyba novum.
User avatar
Caerth
Posts: 513
Joined: Sun Feb 22, 2009 9:44 pm
Location: Above

Re: Górne Ry'leh - Departament Liczb

Post by Caerth »

Wódka w małpce zadrżała. Ah, pomyślała, spoglądając przez okno, luźne końce.

===
Irmigarda Schosstein, jak niemal codziennie, biegła boczną alejką w stronę epicko nudnego wieżowca.Dziewczyna, świeżo po kursach wieczorowych i długoletniej pracy w gastronomii i obsłudze klienta, cierpiała na chroniczne problemy z rozregulowanym zegarem biologicznym. Skutkowało to z kolei problemami ze stałymi godzinami pracy. Za dnia.
Wiedziała iż gdy tylko wyjdzie na otwartą przestrzeń zostanie zauważona i odpowiednio ukarana. Tym razem jednak została zaskoczona, gdyż w portierni oczekiwał jej nie szef działu a uzbrojony patrol. Który, wykazując typową dla Agendy optymalizację działań i nie opierdalania się, przystapił do kończenia lokalnej wariacji rozkazu 66.
Irmigarda z niedowierzaniem i powoli kiełkującym przerażeniem patrzyła w wąską lufę miotacza.

===

Drzwi windy otworzyły się w momencie w którym rosly mężczyzna pociągnął za spust.

===

Niewiedzieć dlaczego Agenda umiłowała sobie transportowanie materialnych nośników informacji w metalowych pojemnikach. Minimalistyczny design dobrze komponował się z mundurami, a utylitarne rozwiązania konstrukcyjne sprawiały iż durne spinacze może nie były tak trwałe jak wszechświat, lecz na pewno niewiele mu ustępowały. Kontynuując tą myśl, poręczne teczki w których zwykło się nosić papierologię mogły służyć z powodzeniem za panele opancerzenia okrętów linionwych, mimo grubości liczonej w nanometrach. Agenda, dosłownie, żyła na ostrzu noża.

===

Caibre zareagował odruchowo. Blond dziewczyna, uzbrojeni i opancerzeni białymi zbrojami żołdacy, palec naciskający spust z ledwo słyszalnym klik.

Powiadają iż nie ma nic szybszego niż myśl.

Ci którzy tak twierdzą, oczywiście mylą się.


Zbroja, którą Caibre nosił pod ubraniem, była nieaktywna. Co oznaczało tyle iż w trybie wstrzymania wszystkie kondukty plazmowe były otwarte i puste. Pierwszy ruch był wynikiem czystej reakcji mięśniowej - metalowa teczka zawierająca manifest tranportowy i szereg zezwoleń na wywóz dóbr poza Świat Wrót poszybowała z nadźwiękową prędkością w stronę uzbrojonych napastników. Zaraz za nią pomknął rudy cień na kolumnie srebrzystego ognia.

===

Departament liczb z chłodnym zainteresowanim sztucznej inteligencji obserwował rozwój wypadków. A w zasadzie próbował - po dezintegracji windy struktura budynku przełączyła się z pokojowej na obronną - wszystkie drzwi, korytarze i inne formy komunikacji fizycznej zostały zaryglowane, zamknięte czy w inny sposób niedrożne. Sama materia konstrukcji stała się podobna adamentium, tak że straty materialne ograniczyły się tylko do tych spowodowanych w pierwszych kilku nanosekundach.

Następnie budynek, zgodnie z protokołami, przejął kontrolę nad pancerzami patrolu - odgórne rozkazami rozkazami, protokół rzecz święta.

===

Caibre zdąrzył zrobić trzeci krok nim białe sylwetki wykonały pierwszy ruch.

Mężczyzna strzelający do młodej kobiety stał nieruchomo. Wiązka energii pełzła powoli w stronę celu. Metalowy prostokąt pokonał trzy czwarte założonej drogi.
Trzy pozostałe białe pancerze, pełne teraz bliżej nie określonej, czerwonawej masy, niczym palce jednej dłoni obróciły się w stronę zagrożenia.

===

W głowie Caia przeskakiwały różne alternatywy. Nie miał pod ręką żadnej broni. Nie miał, w dostępnym przedziale czasowym, możliwości sięgnięcia po oręż dostępny nieco dalej. Miał za to, z pewnym zadowoleniem zauważył, systemy napędowe.

===

Irma mrugnęła i z krzykiem skryła twarz za wyrzuconymi w bezsensownym odruchu przed siebie dłońmi. Omiótł ją ciepły wiatr, dziewczyna z impetem siadła na podłodze <uprzejmie miękkiej na czas kontaktu> i rozejrzała się z niedowierzaniem.

Hol wejściowy do Departamentu..płonął. Srebrny ogień pożerał ściany, podłogę, kawałek stropu, rozbijając nanomateriał na bazowe materiały. Wszystko zdawało się spływać, niczym topniejący model z plasteliny. Pośród tego obrazu zniszczenia na tle ścian wyraźne odcinały się trzy z grubsza humanoidalne kształty czegoś co kiedyś było białe - teraz brązowawa substancja niczym krucha porcelana w drobnych płatkach opadała na podłogę.

A pośród tego stało dwóch mężczyzn.

Nie, zauważyła z rozsnącą paniką. Jeden stoi. Drugi wisi.

===


Noire spojrzała na podłogę. Budynek pospiesznie usunął wszelkie przeszkody stojące pomiędzy ostateczną wolą Agendy a wydarzeniami poniżej poziomu Jej Wyskokości.

===

Trup w pancerzu wbił się z impetem w sufit urządzonego w kolonialnym stylu pokoju. Pancerz nie wytrzymał uderzenia, i czerwona posoka wymieszana z innymi elementami anatomii, rozsiewając karminowe krople na wszystkie strony. Pojedyńcza kropla, na koniec, z pluskiem wpadła do trzymanego przez Noire kieliszka.

Władczyni skrzywiła się z niesmakiem.

Thud.

===

Caibre z niedowierzaniem spojrzał przez ramię na bezgłowe ciało kobiety. Ocalałe fragmenty podłogi, również nanity, niczym setki wąskich ostrzy przebiły zgrabne ciało, niemalże dezintegrując je.

===

Noire zasalutowała rudzielcowi trzymanym kieliszkiem.

Władczyni chwilę beznamiętnie na posokę znajdującą się w jej kieliszku,zakręciła zręcznie nadgarstkiem i wypiła zawartość
jednym haustem. Gdy odsunęła naczynie, na kształtnych wargach błąkał się delikatny uśmieszek.

===

Jego ramiona opadły gdy całe napięcie momentu uleciało gdzieś w ciszy.
===

-On zrobił co?
-wyszedł bez słowa przez Pilar, wziął tego diabelskiego kota na ręce, coś mu szepnął do ucha i podrzucił. Kot się rozpakował do alternatywnej formy, Caibre zaokrętował się i opuścił naszą przestrzeń bez incydentów - skończył raportować jednym tchem Vidar. Noire po wysłuchaniu relacji chwilę w zamyśleniu patrzyła w przestrzeń.
-I nic nie zepsuł?
-Nie.
-Ojej.

===

To ostatnie niedokońca było prawdą. Ale Agendzie miliardy ton srebrzystego pyłu pozostawionego przez reakcyjny napęd nie sprawiały szczególnego problemu, poza urozmaiceniem nawigacyjnym dla wszelakich gości. A tych przecież miało nie być.

Rozpuszczona statua na pustyni on the other hand..
My soul is still the same
But it has many names
User avatar
Noire
Posts: 965
Joined: Fri Jan 02, 2009 9:28 pm
Contact:

Re: Górne Ry'leh - Departament Liczb

Post by Noire »

W powietrzu unosiło się swego rodzaju napięcie, każdy z obecnych czuł powagę sytuacji.
Niektórzy agenci, być może ze stresu, przez krótką chwilę doznali zaburzeń widzenia.
Obraz na chwilę ni to się rozmył, ni to rozdwoił. Nie trwało to jednak długo.
- Procedury rekalibracji zostały zakończone.

- Doskonale. Niniejszym przywracam dostęp do Pilaru. Przygotujcie się na ponowne otwarcie naszego świata. Uruchomić procedurę 147b.


- Tak jest! - Agent zasalutował i wraz z zespołem zabrał się do wykonania rozkazu.
Część ze zgromadzonej załogi wydawała się być lekko poddenerwowana.
Noire nie winiła ich, wszak PLAN wchodził w decydującą fazę. Już zaczęła ją boleć głowa na samą myśl jaki ogrom pracy ją teraz czeka.

Po zamknięciu spotkania, udała się w stronę Pilaru.
Conquered, we conquer.
Post Reply