Chaotic Alliance where home of #care is...

Charakterystyczne i często odwiedzane miejsca w Multiświecie.
Post Reply
User avatar
Chimeria
Posts: 824
Joined: Fri Aug 29, 2008 7:28 pm

Chaotic Alliance where home of #care is...

Post by Chimeria »

Chaotic Alliance jest organizacją, która powstała w wyniku reformy AntyWiPu, jednej z trzech organizacji Trójporozumienia. Po śmierci Zegarmistrza-dyslektyka i zniszczeniu dotychczasowej siedziby organizacji – Ponurego Zamczyska – przez demona Dark Caibre’a władzę w ugrupowaniu przejął górski smok, mistrz Yuby. Jednym z jego pierwszych rozporządzeń było zwielokrotnienie wysiłków kartograficznych i dokładne skatalogowanie planet rodzimego układu organizacji. Dzięki temu świat Chaotic Alliance po dziś dzień pozostaje jednym z najlepiej udokumentowanych światów w Multiuniwersum.

Nim jednak przejdziemy do opisów pióra mistrza Yuby’ego, Samuela Kalkina i Caibre’a, skoncentrujemy się na kilku najważniejszych faktach dotyczących tego świata. Układ Chaotic Alliance składa się z 14 planet orbitujących wokół systemu podwójnych gwiazd. Żółte słońce układu CA nosi nazwę Takura, natomiast czerwone – Jasza. Podobno głęboko we wnętrzu Jaszy ukryta jest Planeta Pośród Płomieni. Planety, w kolejności od centrum układu, nazwane są:

1- Ignis
2- Heelya
3- Sel
4-Laibay
5-Kaorum
6-Tojrum
7-Cydia
8-Lastia
9-
12-Foorstin
13-Aarthenia
14-Wiinx

Ze względów na kłopoty organizacyjne część planet układu nie została nazwana. Tymczasem jedna z nich – dziewiąta - jest najważniejsza z pośród planet układu. To na niej znajduje się główna siedziba organizacji oraz włości prominentnych członków sojuszu.

Drugą najważniejszą planetą układu jest Foorstin. Na tej planecie znajduje się założona przez mistrza Yuby’ego i Zizabodaładaładaboinboinfritta Akademia Jedi. Na orbicie tej planety natomiast powstały cztery platformy stoczni stanowiącej siedzibę Zakonu Cienistego Młota. Stocznia została jednak przemieszczona, gdy układ Chaotic Alliance został objęty działaniem zaklęcia Wish.

Wish, spowijający po dziś dzień układ Chaotic Alliance, jest pozostałością po wojnie organizacji ze Zgromadzeniem. Zaklęcie to jest jedną z najbardziej charakterystycznych właściwości układu, od lat dyktujące życie jego mieszkańców. Życzenie było najpotężniejsza inkantacja mistrza Yuby’ego, która zakończyła konflikt, kosztem nieodwracalnych zmian w układzie. Zaklęcie niweluje istnienie energii powyżej pułapu zdolnego podtrzymać wystrzał z najlżejszej ręcznej broni laserowej. Okręty w układzie CA poruszją się za pomocą żagli słonecznych, a mieszkańcy planet musieli wypracować wiele rozwiązań pozwalających ominąć ograniczenia narzucone przez Wisha.

Główna planeta układu CA została kiedyś opisana przez generała AntyWiPu, Dzika. Oto zapiski, które przetrwały po dziś dzień:
Dzik wrote: Świat: AntyWiP
Powiem Ci zatem o planecie chaosu i wiecznej wojny...powiem Ci o planecie AntyWiPu.
Wpierw musisz wiedzieć, że nie powinieneś definiować sfery, w której się znajduje ta siedziba, jako miejsca stałego i niezmiennego. Jest on bowiem osadzony w sferze Energii Negatywnej, gdzie każda myśl i prawo nie mają stałego bytu. Z każdą chwilą dokonują się tam zmiany, zmiany, które nie w sposób opisać - zresztą nie warto, skoro i tak ulegną metamorfozie. Panują tam jedynie: mrok, przemoc i podstęp - te rzeczy są tam dominujące, ponieważ tworzą składową całego systemu Multiworldu, na którym osadzone są sfery.
Widzę, że trudno jest to Ci teraz zrozumieć, ale nie martw się - nadejdzie na to czas.
Powinieneś również wiedzieć o tym, iż na planecie panuje magia jak i technologia, jednakże żadne z tych dwóch nie jest dominujące - występują również syntezy tychże dziedzin.
Przez niezgłębione ilości mroku i mgieł, poprzez miliony kilometrów jałowych, szarych, popękanych, targanych erupcjami wulkanicznymi i surowych ziem planety wyłoni się kiedyś przed Tobą siedziba panów tego miejsca - siedziba Wszechpotężnego AntyWiPu!
Strzeż się tego miejsca powiadam Ci przyjacielu, albowiem powiada się, iż same mury tego zamczyska są z pewnością zaklęte! Mówi się, iż każdy, kto ujrzał je choć raz w swym życiu już nigdy nie pozostawał taki sam...

Mury te ciągną się na odległość okiem ludzkim niezmierzoną, wszystkie zostały wzniesione z niebywałą precyzją, jakby konstruktor wiedział, iż będą one wystawione na ciężkie chwile. Wielokrotnie wzmocnione i zapieczętowane magią, nie pozwalają nikomu niezauważenie ich przekroczyć. Wysokość ich przeraża nawet gigantów, a ich podstawy oplatają wysuszone łodygi jakiś niezidentyfikowanych roślin, których z pewnością nie radzę Ci dotykać. Jednakże, mury te, pomimo swego przeznaczenia wykazują również kunszt sztuki, którą lubował się twórca - są one jedynie zasłoną, która ukrywa czarne serca mieszkańców siedziby. W równych odstępach osadzone są wieżyczki, mające na celu początkową obronę jak i obserwację terenu.

Jednakże czymże byłyby mury bez fosy? Głęboka na kilkaset metrów - jest ona wypełniona kośćmi poległych śmiałków, którzy sądzili, iż mogą bezkarnie wkroczyć to tej surowej krainy,
Od razu odradzam Ci podkop przyjacielu! Wielu próbowało w swej głupocie i zginęli dosyć marnie...kwas! Tak, kwas, który wypełnia te ziemie śmiałku. Na powierzchni jest ona zneutralizowana jednakże im głębiej będziesz kopał tym bardziej jesteś narażony na szkodliwe jego działanie - tylko rodowici jej mieszkańcy potrafią odnaleźć miejsca gdzie on występuje, a następnie w odpowiedni sposób go usunąć.

Ale dość już tych bredni! Przejdźmy do wnętrza zamku przez bogatą, podwójną bramę, a gdy będziesz ją przekraczał staraj się nie spoglądać w oczy rzeźbom, które się tam znajdują...to byłby Twój ostatni widok, a Twe skamieniałe szczątki zostałyby rozrzucone po całej rozciągłości tej planety! Mają one bowiem dar zaglądania w duszę każdemu wkraczającemu i o ile nie jesteś członkiem AntyWiPu to nie możesz nawet marzyć o przekroczeniu tych strażników. Zapamiętaj me słowa, dobrze Ci radzę.

Kilkaset metrów od wejścia, gdy przejdziesz po wybrukowanej i zadbanej alejce, gdzie wszędzie piętrzą się przeróżne mechanizmy obronne, poczynając od dział, a na wyrzutniach rakiet nuklearnych skończywszy, zauważysz zapewne strzeliste wieże jakiejś posiadłości, będą to z pewnością wieże Ponurego Zamczyska.
Lata po tym, gdy powstał powyższy opis Ponure Zamczysko zostało zniszczone i zamienione w wielki ogród przez demona Dark Caibre. Pozostałe włości na terenie planety pozostały jednak niewzruszone. Oto, jak opisuje je Dzik.
Dzik wrote: Kibel
Władca siedziby: Raflik

Nic to! Pomijając Zamczysko, znaleźć tam jeszcze można dziwnie i niepozornie wyglądającą konstrukcję z drewna. Zapewne Cię to rozbawi, lecz uwierz mi! Jest to bowiem niczym nie wyróżniający się z pozoru...kibel z wyciętym serduszkiem. Wiedziałem, że to Cię rozbawi, ale nie pozwól, aby jego wygląd zewnętrzny Cię zmylił! Jest to bowiem siedziba jednego z członków AntyWiPu, a mianowicie Raflika! Tak, właśnie jego. Nie powiem Ci jednak wiele o tej intrygującej konstrukcji, bowiem sam jej załorzyciel strzeże jej tajemnic niczym oka w głowie. Ale mogę Cię zapewnić o podejżanych odgłosach dobiegających nocami spod tej przedziwnej siedziby...jakby same czorty miały schadzkę. Powiadam Ci! Tam musi coś być. I z pewnością nie jest to nic dobrego.

Portal do Krain Smoków
Władca siedziby: Yuby

Naprawdę niewiele mi wiadomo przyjacielu o tej lokacji. Wiem, tyle, iż na każde życzenie członka AntyWiPu - Yubyego, otwiera się portal prowadzący do jego ojczystego planu gdzie ongiś panował jako Władca smoczej rasy...podobno wciąż dzierży ten zaszczytny tytuł. Bardzo mało wiem o tej krainie. Panują tam smoki, a ich sprawy lepiej czasami pozostawić im samym.

Żyrandol
Władca siedziby: Caibre/Sm00k

Kolejna osoba, o której siedzibie bardzo mało wiem śmiałku. Podobno znajduje się ona na innej sferze materialnej, a zamieszkują ją również jak w przypadku Krain Yubyego, smoki.
O samym władcy wie się tylko tyle, że nie wchodzi się w jego drogę. Obecnie pracuje w Krainach Zewnętrznych, gdzie głosi słowa i czyny ku chwale AntyWiPu.

Wieża Potępionych
Władca siedziby: Dzik
Wygląd

Ba! Ale jakże mógłbym nie opowiedzieć Ci o Wieży Potępionych, gdzie w jej ciemnych zakamarkach rezyduje kolejny członek AntyWiPu - Dzik, diabli go wiedzą co on tam czyni, jednakże o nim wiem najwięcej i z chęcią podzielę się z Tobą śpiewką.

Wieża jest zbudowana po części z tegoż samego materiału co Ponure Zamczysko, jednakże zauważysz również poutykane gdzie niegdzie kości, zarówno wokół tej groteskowej siedziby, jak i w jej wnętrzu. Nie widziałem jeszcze tak wysokiej konstruckcji śmiałku...kto wie gdzie się ona kończy? Jej szczyt zasłaniają wszędobylskie mgły oraz opary, lecz słyszano, iż na jej szczycie znajduje się iglica. Przejdźmy zatem do jej wnętrza. Krocząc schodami możemy dostać się na sam szczyt wieży, jak i zarówno na samo dno lochów, gdzie buchające ognie i żar nie pozwalają przebywać tam nieprzyzwyczajonym zbyt długo. Idąc w górę. Natrafimy na przeróżnej wielkości komnaty jak komnaty gościnne, sypialnia oraz najważniejsze: ogromna biblioteka, rozciągająca się przez większość poziomów wieży, zawierająca przeróżne tomy magiczne, których wiedza, albo została zakazana, albo zapomniana...pochodzą one z licznych podróży jak i również rozbojów, których dopuścił się właściciel tegoż przybytku. Większość tych ksiąg zapisana jest w języku, który dawno zginął w odmętach czasu. Dzikus nauczył się go od odstatniego z żyjących potomków mówiących tymże językiem...oczywiście później go anihilując, aby nie mógł nigdy więcej tej sztuki przekazać - nie stanowią więc one najmniejszej wartości dla grabieżców. Powyżej biblioteki znajdują się różne gotowe, jak i wciąż udoskonalane projekty, zabezpieczeń, magicznych przedmiotów jak laski, talizmany, broń itd. oraz pieczęci. W lochach natomiast możemy zaobserwować potężne labolatoria, gdzie cały czas prowadzone są badania, eksperymenty oraz doświadczenia...przeważnie na więźniach.

Jeszcze niżej odnajdziesz sale tortur, gdzie zaspokajane są wszystkie sadystyczne zachcianki władcy Wieży. Uwierz mi przyjacielu! Te komnaty nigdy nie pozostaną ciche, nawet nocami odbijają się tam krzyki tych biednych głupców, którzy sądzili, iż mogą mierzyć się z potęgą AntyWiPu! Nigdy jeszcze nie widziałem tak przerażających scen: wszędzie krew, krew i rozczłąkowane organy, a wszędzie gniją resztki zwłok. To naprawdę nieprzyjemny widok, dla kogoś niewprawionego w walce i przemocy śmiałku. Nawet do dziś prześladują mnie sny...ale mniejsza o tym. Powróćmy do Wieży. Kolejna komnatą, jest obszerną i obślizgłą kombinacją lochów i więzień, gdzie miliardy przeróżnych istot dogorywa w brudzie i nędzy, swych odstatnich, nędznych dni swego żywota. Są tam przeważnie jeńcy wojenni, trzymani tam tylko z sadystycznych powodów. Zaprawdę powiadam Ci, lepiej im było zginąć w walce niźli umierać w takiej chańbie, ale tak kończą wszyscy Ci, którzy niedoceniają Panów tego okrutnego świata.

Nic więcej o Wieży nie wiem przyjacielu...i nie chciałbym, zwłaszcza po tym co teraz wiem. Ale z pewnością kryje ona w sobie jeszcze wiele przeróżnych niespodzianekm które z pewnością nie spodobają się wrogom.

Tak pokrótce mógłbym Ci przedstawić te najistotniejsze siedziby przyjacielu. Wiem, że jest to mało, jednakże więcej odemnie nie wyciśniesz...chyba, że postawisz kolejny kufelek.
Dobrze śmiałku! Musisz jeszcze tylko wiedzieć, iż ziemie AntyWiPu wbrew pozorom nie są niezamieszkane! Po całej rozciągłości planety przetaczają się przeróżne hordy niezidentyfikowanych jak i znajomych mi stworzeń. Przykładem mogą być orki, gobliny, koboldy, smoki, demony, devy, tana'ri, przeróżne insektoidy, glukony, żabiopodobne istoty, jak i również mroczne elfy. Liczba tych wszystkich stwożeń jest wręcz niezliczona. Zadziwiający jest fakt, że jeszcze się nie wzajemnie pozabijali. Zapewne jest to sprawa rządów "rzelaznej ręki" AntyWiPu...a skąd się te potwory biorą? Zapewne są one zaciągane przeróżnymi kontraktami, którze Ci głupcy podpisali sądząc naiwnie, że czeka ich lekka służba za duże wynagrodzenie. Mogą oni pochodzić również z portali, jak i zostać sprowadzone za pomocą magii. Ale nie tylko te istoty panoszą się na ziemiach tej jałowej i pokrytej lawą planety! Zaobserwowano wiele Battlecrusherów, Arbitersów, jak i innych wymyślnych pojazdów mechanicznych, ale są one używane bardzo rzadko...

To już wszystko co mógłbym, a właściwie chciałbym ci powiedzieć śmiałku. Nie patrz tak na mnie. Wiem, że cały ogrom tej sprawy Cię przeraża i dobrze Ci radzę: Nie zbliżaj się do tej planety! Nawet w ostateczności. Każdy los jest lepszy od spotkania armii AntyWiPu. Normalna śmierć byłaby tylko darem, ukojeniem...oni potrafią zadać ból nawet gorszy od śmierci. Pamiętaj o tym!
Imponujące floty okrętów opisane przez Dzika zmieniły się w bezużyteczny złom pod wpływem zaklęcia Wish. Część okrętów została jednak wyprowadzona poza zakres działania Życzenia przez Raflika. Nowym domem floty stał się mroźny świat Various, leżący poza głównym układem CA. Planeta Various została opisana przez samego generalissimusa:
Raflik wrote: Various to sredniej wielkosci planeta, jest to "jedynak" w swoim ukladzie slonecznym. Planeta nie ma ksiezyca, ale ma cos znacznie lepszego: otacza ją, niby skorupka broniaca dostepu do jadra, "powlkoka" z asteroidów. Njaprawdopodobniej sa to szczatki ksiezyca, ale co doprowadzilo do jego destruckji, nie wiadomo, jednakze asteroidy pełnią dogodną fortyfikacje obronną przeciwko statkom kosmicznym. Istnieje kilka dziur przez ktore moga przeleciec nawet duze niszczyciele, jednakze musza odpowiednio podejsc, co daje czas obroncom na kontrofensywe. Druga strona medalu to to ze asteroidy mozna stracic na Various i uzywajac niewielkich nakladow wywolac ogromne spustoszenie na powieszni planety, oraz wlasnie statki rowniez muszą odpowiednio podejsć aby wylądować na planecie, lub wylecieć w kosmos.

Sama planeta ma dosyc ciekawe strefy klimatyczne. Prawie połowa Various nalezy do "strefy wiecznych lodow", z bardzo czestymi burzami snieznymi. Panuja tam ekstremalne warunki. Niektóre obszary od setek lat "nie widzialy" slonca z powodu burz. wszystko pokrywa wieczna zmarzlizna, nigdzie nie ma zadnej roslinnosci. w niektorych miejscach powstaly wydmy sniegowe, ktore sa bardzo zdradliwe. Drugą część w większości pokrywa ocean o średniej głębokosci, w ktorym zyja przerozne gatunki ryb, jednak nie osigajace wielkosci wiekszej niz kilka metrow. Na srodku tego oceanu znajduje sie niewielki kontynent, w wiekszosci rowninny, z niewysokimi gorami na polnocy. Wiekszosc kontynentu pokrywa step, jednak istnieja w kilku miejscach skupisa drzew tworzace puszcze. Fauna i Flora jest bardzo roznorodna.
Dalsza część tego dokumentu zawiera opisy pozostałych planet układu CA. W czasie licznych wojen i przewrotu w wyniku którego do władzy doszła Chimeria część prac mistrza Yubego zaginęła i nie udało się ich odtworzyć. Szczegółowe informacje posiadamy na temat sześciu planet układu. Planety te to Ignis(1), Kaorum(5), Cydia(7), Foorstin(12), Aarthenia (13) i Wiinx (14).

Gawęda Samuela Kalkina o układzie CA, Cydii i Kaorum.
Samuel Kalkin wrote: O co chodzi przyjaciele? Ach ktoś w tej budzie powiedział wam ,że mogę opowiedzieć coś na temat planet układu Chaotic Alliance? Która konkretnie was interesuje? Wszystkie?!
Nie przyjaciele, nie namówicie mnie na taki wykład! Widziałem co nieco ale na pewno nie mam nakręcanego języka i żelaznego gardła. Dzisiaj opowiedzieć mogę wam o dwóch z nich ale jedynie w ogólnym zarysie. Jeśli chcecie konkretów biblioteki Laibay stoją przed wami otworem...och wybaczcie nie byliście tam pewnie nigdy, w takim razie zaczynam nim zaczniecie się zastanawiać czy właściwemu podróżnikowi stawiacie obiad.
Zacznijmy od ogólnego zarysu abyście zrozumieli sytuację w jakiej znajduje się system.

System czternastu planet układu chaotic alliance krąży wokół potężnej gwiazdy –czerwonego olbrzyma połączonego w symbiotycznym tańcu z żółtą gwiazdą klasy Sol.
Żrące podmuchy ognistego żółtego słońca wyrywane gargantuiczną grawitacją smażą napuchniętą powierzchnię czerwonego olbrzyma. Rasa tauk zamieszkująca brudny księżyc planety Tojrum nadała im nazwy Jasza –czerwonemu olbrzymowi, Takura- żółtej gwieździe.

Gwiazdy obracają się po ekliptyce wewnątrz układu się wirując dookoła własnych osi i mocując się ze sobą, gdy siły grawitacji i magnetyzmu ścierają się starając się przełamać kruchą równowagę ruchu. Średnia żółta gwiazda buzuje płomieniem jakby desperacko krzesząc ognista aurę, która pozwala jej umykać z uścisku chylącego się ku upadkowi Jaszy.

Mówi się, że ten piękny, lecz przerażający taniec, w którym drapieżnik czai się i zbliża do swej ofiary trwa od mitologicznych dziejów. Ten stan wydaje się tak odwieczny, że niektórzy wątpią nawet czy Jasza był kiedykolwiek dającą życie żółtą gwiazdą.
Wiele legend rasy tauk opowiada o mitologicznym końcu tego pościgu, ale czy są w nich ziarna prawdy, gdy mówią o pożartym przy początkach czasu bracie dwóch gwiazd?
Niezgłębione są tory myślenia ras obcych tak jak niezgłębiony jest lot pojedynczego ziarnka piasku podczas wielotygodniowych burz piaskowych smagających Piaski Nocy- największą z pustyń na słabo rozwiniętej planecie Kaorum.
Planety w tym systemie zdumiewają każdego odkrywcę zróżnicowaniem i różnorakimi rasami je zamieszkującymi, nie starczy czasu nawet do końca wszechświata, aby dokładnie wyjaśnić wam ich tajniki, wobec tego opowiem jedynie o czterech z nich, które zdarzyło mi się poznać, może nawet bliżej niż tego chciałem..
Nazwy, jakie określają je we wspólnym są mi znane, lecz nie oddają nawet części ich prawdziwej natury, toteż ja opowiem wam o nich pod ich prawdziwymi imionami –tymi, które czują każdym fibrem swojego ciała zrodzone z ich serc istoty, rdzenni mieszkańcy światów. Zdarzają się też rzadkie, przedziwne wypadki, gdy przybyłym na powierzchnię bezimiennych planet „zawodowym odkrywcom” Federacji zdarzało się mieć przygotowane z góry nazwy a kiedy postawili stopy na planecie zmieniali diametralnie swoje zdanie i tak do holomap na zawsze trafiały imiona, których nawet nie potrafili oni wymówić.

Opisze wam zatem planetę Cydia.

Cydia- to siódma planeta układu chaotycznego porozumienia, hm, ciekawym jak chaotycznym było jego zawarcie, he! Lecz wracając do rzeczy: Cydia to wodna planeta, na której lądy z rzadka wyłaniają się spomiędzy spienionych fal. W 80% zalana wodą orbituje wolno pomiędzy układem Kaorum-Tojrum a Lastią. Mroczne legendy podwodnych ras powiadają, że kiedyś miała klimat podobny do Lastii lecz potem okrutna bogini dotknęła rąbkiem swej sukni wyżyn i gór a one upadły przed nią i nigdy nie odważyły się już powstać. Jak dla mnie to wariackie bełkotanie podtatusiałych trytonów, ale zdarzają się archeolodzy na tyle zdesperowani, że dopatrują się w tym jakiegoś starożytnego kataklizmu czy bóg wie czego?.. Macie racje -niewarte to zachodu.
Ha, cała zachodnia półkula jest niewarta zachodu, bo wieczny Zachodni Okean rządzi nią niepodzielnie. Wywoływane przez trzy księżyce pływy z powodu jakichś anomalii niejednakowych orbit księżyców potęgują się właśnie nad tą półkulą. To miejsce to prawdziwy wodny świat, nie przetrwa tam żadne życie lądowe, wszystkie skały, które kiedykolwiek wystawały ponad powierzchnię wody zostały zniszczone, starte w pył przez huraganowe wichry i 20 metrowe fale. Statki nie zapuszczają się na tę półkulę, zresztą nie ma tam nic na tyle cennego, aby ryzykować, że twoje kości będą miotać się wiecznie po dnie Okeanu. Jedyne zamieszkane przez ludzi miejsce to Obręcz, Pierścień i gdzieniegdzie Czerwone Bagna.

Obręcz widziana z kosmosu przypomina atol wokół wulkanicznej wyspy- poszarpana i nieregularna czasami staje się wąska na kilkadziesiąt kilometrów. Jednak Obręcz nie jest w żadnym miejscu przerwana, tak, że słone wody Okeanu Zewnętrznego nie łączą się bezpośrednio mokradłami wewnątrz niej. Obręcz to pierwsze skolonizowane miejsce na Cydii, jest to często nawiedzany huraganami i sztormami pas lądu zamieszkały przez w miarę cywilizowaną społeczność ludzi i haeli -pokojowo usposobione plemiona humanoidalnych istot koczowniczych. Są nudne jak flaki z olejem, ale robią cuda z muszli i drogich kamieni, spytajcie o jubilerów z Cydii, każdy o nich słyszał.
Zachodnią półkulę zamieszkuje zaś lud cyan. Czym są cyan pytacie? W waszej mitologii mówili na im podobne stworzenia syreny albo morski lud. To chyba wystarczy wam za odpowiedź? Podobno maja swoje rozświetlane morskimi lampami miasta głęboko w głębinach a ich sztuce wojennej nie dorównają ludzie nigdy, nie wiem jednak na ich temat nic pewnego, bo rzadko się pokazują a nie ma chętnych do naruszania ich terenów. Parę zmasakrowanych ciał poszukiwaczy pereł i muszli było wystarczającym ostrzeżeniem.

Czerwone Bagna to miejsce gdzie mgły unoszące się nad rdzawo szkarłatnymi moczarami... Gryzą ciało i wyżerają oczy...Wyziewy siarki i metanu, gotowe wybuchnąć ogniem od naładowanej po burzy skały w każdym momencie, szkielety ogromnych jaszczurów pochłoniętych niegdyś przez ruchome ziemie wystają przerażająco z czarnych kałuż smoły. Nie jest to najlepsze miejsce do zamieszkania.
Potężne mangrowe drzewa rozsiadłe na pajęczych korzeniach chylą się do wody jak bure nagrobki, ogromne skrzypy wyrastają pomiędzy kępami żółtobrązowej, pływającej trawy dając złudne wrażenie stałego lądu, wszechobecne parne ociekające wilgocią powietrze zmusza cię do pocenia się i przywabiania chmar owadów. O, a jest, co przywabiać! Roje wysysających limfę i krew komaropodobnych owadów, chrząszczy pożerających skórę, włosy i chitynę na budowę swoich gniazd wśród podwodnych korzeni drzew, półtorametrowe ważki polujące na małą zwierzynę jak skoczki bagienne- mierzące półtorej stopy strusiopodobne jaszczurki o potężnych nogach zakończonych upazurzonymi i połączonymi błoną palcami, roje małych muszek wciskających się w do nozdrzy i gardła przywierających wewnątrz aby powoli pożerać śluzówkę. To chyba dość atrakcji na jedną wizytę?

Żyjące tam stwory są jak te moczary, śmiercionośne i zatrute: czarne opierzone latające jaszczurki polują na gryzonie, ale głodne zaatakują człowieka, gigantyczne dziesięciometrowe węże głębinowe o rozdwojonych ogonach czyhają tuż pod powierzchnią sadzawek na nieostrożna zwierzynę, zdolne wciągnąć cały czterokonny wóz nie marnują czasu na ominięcie śmiałków takich jak wy. Potężne jaszczury poruszające się na czterech łapach operują paszczami pełnymi długich na męskie przedramię zębów ostrych jak sztylety, z których wciąż kapie paraliżujący jad.
Potężne skupiska gnilców – ptaków, które mimo niewinnego wyglądu mogą stać się śmiertelnym zagrożeniem, gdy polują chmarami na ofiary, aby w ich rozszarpanych, jeszcze ciepłych ciałach złożyć swoje skórzaste, śmierdzące jaja.
Wiecznie głodne to bagna, wciąż pożerają żyjące dookoła organizmy i wypluwają szczątki obrośnięte mchem i toksycznym bluszczem, tam prawie każdy krok może okazać się ostatnim.

Mimo, że niektórzy zastanawiają się, czemu to miejsce jeszcze nie skaziło pozostałej części planety to żyją tam ludzie. Szare, obrośnięte borgwarem i bluszczem głazy wyrwane ogromną pracą nawodniaków tworzą toporną konstrukcję na kamiennych kolumnach, która wznosi się nad bagnem i ciągnie jak grzbiet wywerna na wiele mil. Tam pośród wrogiej natury żyje ten rodzaj ludzi, który nie boi się zmagań z każdym dniem, aby przetrwać, dziwny to lud i posępny, śmieją się rzadko, szczerze rozmawiają z kimkolwiek spoza własnego domu jeszcze rzadziej. Zajmują się polowaniem, ścinaniem i obróbką drewna pajali eksportowanego do miast Wewnętrznego Okeanu na budowę statków, połowem ryb i wydobyciem grud stwardniałej w wodzie wydzieliny monstrualnych Błękitnych Salamander- siedmiometrowych świetnie pływających mięsożernych jaszczurek; wydzieliny nazywanej kattri a używanej przez salamandry do trawienia ofiar, przez ludzi zaś do wytwarzania cennych perfum znanych w całym systemie.

Za pieniądze kupują żelazo lub ziarno, bo na bagnach nigdy nie było dość skrawków suchego terenu żeby uprawiać zboże.

Ludzie ci wyznają nieznanego mi boga, którego wyobrażają ołtarze we wszystkich trzech wielkich bagiennych miastach jako okrytego łuską człowieka spoczywającego na ołtarzu z szarego kamienia w nienaturalnie pogiętej pozie, w jakiej nie ułożyłby się żaden człowiek bez połamania lub przynajmniej wywichnięcia kończyn.
Jego imię nie przekłada się na galaktyczny nijak, więc zwykliśmy go nazywać Łuzą, to najbliższe fonetycznie, bo niewielu chce się uczyć tego języka warknięć i gestów ludzi z bagien.

Teraz jeszcze to co zostawiłem na koniec a mam nadzieję, że złagodzi to wasze wyobrażenie o Cydii.

Pierścień to piękne miejsce, gdybyście kiedykolwiek przybyli w te strony nie zajmujcie sobie więcej czasu niż musicie pozostałymi okolicami, dopiero w Pierścieniu można zobaczyć najcudniejsze co ma do zaoferowania Cydia podróżnikom.
To miejsce zapiera dech w piersiach -zachody i wschody słońca gdy kolejno Jasza i Takura wynurzają się w tafli lazurowych wód a wieczorami znikają razem tonąc w swoich objęciach jak para kochanków która nie chce się wypuścić się z ramion do końca, miriady iskier płynących nocą z podświetlanej ławicami fluoryzujących rybek wody Okeanu Wewnętrznego, małe ciepłe zatoczki porośnięte zielonymi palmami o ogromnych owocach przywiezionymi przez osadników i drzewami pauto o słodkiej miękkiej korze która zajadają się dzieci, wielokolorowe kwarcowo-bursztynowe plaże na których nigdy nie gości śnieg właściwy dla podzwrotnikowych części Obręczy.
Ludzie i inne rasy żyjące tam są przyjazne i uczciwe, lubią handlować i rozmawiać bo rzadko docierają tam karawany z obręczy z nowinkami, najczęściej możecie tam spotkać rybaków i poszukiwaczy pereł, wielu tez poluje na inne skarby- w ciepłych wodach na głębokości 300 stóp rosną często liberdomy- jakiś dowcipniś nazwał je tak bo pieniądze za sprzedaż jednego pozwoliły mu wykaraskać się od przymusowej pracy na Czerwonych Bagnach za długi.

Ale do rzeczy, liberdomy to żywe karbunkuły koloru morskiej wody, te wielkie jak stół kamienie szlachetne żywią się według naukowców z Laibay maleńkimi skorupiakami i przyswajają z nich związki żelaza i miedzi.
Dopóki liberdom nie zdechnie związki wolno pływają w zawiesinie w jego pęcherzu, dopiero po jego śmierci krystalizują się wewnątrz tworząc idealną, kroplową, niebieską bryłę żelaza.

Ponieważ na Pierścieniu nie ma i prawdopodobnie nigdy nie będzie kopalni żelaza, z martwych liberdomów zaspokajane jest całe zapotrzebowanie Pierścienia, eksport do Obręczy oraz wymiana z mieszkańcami bagien.

Pośrodku Okeanu Wewnętrznego znajduje się grupa około trzydziestu wysp, są one pochodzenia wulkanicznego, na największej z nich przy dobrej pogodzie można nocą zobaczyć czerwoną koronę wokół krateru wulkanu, w dzień widać czasem obłoczki dymu puszczane jak z fajki pełnej ziela które lubią palić czasami rybacy przypominającego w skutkach spożycia pejotl.

Wyspy nie są zaludniane z powodu częstych pożarów, poza tym widywano tam dziwne stworzenia buchające magmą, oraz wielkich humanoidów którzy bogu ducha winnych rybaków zbombardowali rzucanymi ręcznie kilkunastotonowymi głazami.
Ale gdyby nie to i toksyczne opary wyrzucane czasem przez wulkany zapraszam, odwiedźcie te wysepki.
Dobrze już dobrze przyjaciele, nie życzę wam źle, to był tylko żart.


Robi się już późno ale chyba zdążę wam opowiedzieć o jeszcze jednej planecie.


Planeta Kaorum to piąta planeta układu, jej klimat jest zróżnicowany, lecz przeważają pustynie, sawanny i lasy. Podzielona jest na kilka wielkich połaci lądu- Kontynent Zachodni (-niezbyt zaskakująca nazwa prawda?), Kontynent Wschodni oraz Północną Wyspę- nie wiem czemu nazywają ją wyspa kiedy ma się tak do innych wysp na planecie jak kaszalot do gupika ale cóż nie wszystko musi być logiczne na Kaorum.
Ta planeta jest podwójna. Nie dajcie się więc nabrać gdy ktoś będzie chciał wam sprzedać kurs na Tojrum i Kaorum w pakiecie wycieczkowym dwa w jednym, bo tak naprawdę Tojrum to również Kaorum, te dwie planety krążą tak blisko siebie że bogowie jedni wiedza jak to wszystko się jeszcze nie zderzyło. Są dwa słońca, dwa księżyce i jeszcze brat bliźniak na niebie. Nie da się ukryć, że nie popatrzycie sobie na duże błękitne niebo na Kaorum. Nieboskłon tam zatłoczony bardziej niż dochodowy burdel na Lastii.

Ale, ale odbiegam od tematu. O czym chcecie usłyszeć najpierw?
A więc dobrze, będzie o Zachodnim Kontynencie.
To ciekawa, przypominająca nieco przekręconego konika morskiego albo też głowę słonia połać lądu, Zachodni Kontynent jest naprawdę olbrzymi co nawet przy takiej mnogości ras daje bardzo małe zaludnienie na mile kwadratową. Nie wiem o co tak tam walczą, a raczej powinienem chyba powiedzieć „drą koty”.
Ha. Wiem że nie rozumiecie ale słuchajcie uważnie niedługo się wyjaśni.
Pasmo Gór Kary jak naturalna zapora oddziela Piaski Nocy – ogromną zajmująca prawie 50% powierzchni kontynentu pustynię od bogatych w życie równin Dawa. Mówi się, że nie wszystko jest tak jak powinno być na niezmierzonych wydmach i wśród połaci strzaskanych skał Piasków Nocy.

Czasem jednostki zapuszczają się na nią i giną bez wieści, czasem wracają zmienione nie do poznania, nie tylko na ciele. Czasem zaś giną na niej całe plemiona i ludy...
Piaski Nocy śpiewają pieśnią gigantycznych Shai Huludów, nieujarzmionych i dzikich czerwi należących tylko do zapomnianych bogów pustyni, nie dla ludzi i im podobnych są te pieśni.

Na wschodzie poza górami Kary rozciąga się potężny las, Las Ku Kuei. Ogromne stumetrowe drzewa, sczepione koronami zapuszczają korzenie głęboko do serca planety. Drzewa te obrośnięte potęgą biosfer i żywych organizmów zostawiają w obserwatorach przerażające wrażenie małości i bezsensu życia jednostki, tak krótkiego w oceanie czasu. To niesamowity widok widzieć pulsujący życiem las Ku Kuei, znałem ludzi, którzy pozostali w jego cieniu z własnej woli na zawsze, zastanawiam się czasem czy są szczęśliwi?

Od podnóża Kar płynie pochodząca z topniejących śniegów a zasilana przez tysiące maleńkich źródełek rozsianych pośród Ku Kuei wielka rzeka Traite. Traite jest zawsze pełna wody, jej koryto nie wysycha nawet w największe susze. Nurt zaś jest bystry i pełen życia. Wielkie, szarobłękitne, przypominające szczupaki nakrapiane czerwonymi plamkami ryby zaspokajają głód drapieżników w górnym biegu, gdzie woda nie jest jeszcze tak ciepła jak po wejściu na kamieniste łożysko wiodące przez sawannę.
W środkowym biegu oprócz mnóstwa małych skorupiaków które świetnie czują się w bogatej w narybek podobnych karasiom, żółtozielonych rybek, pełno jest też wielkich na męską pięść owadów o wybornym mięsistym smaku. Jeśli kiedyś będziecie mieli okazje spróbujcie, świetnie smakują i wspaniale gaszą pragnienie.
W dolnej, mocno zamulonej części która kończy się deltą wyrzucającą potężne zwały iłu i materiału skalnego zabranego z gór mieszkają wężykowate mięsożerne czarne jak smoła pikuty oraz grube, podobne morświnom kaopi.

Las rozciąga się na wiele tysięcy w głąb wschodniej części kontynentu aż rozprasza się w pokrywającą resztę kontynentu połać sawanny gdzieniegdzie znaczonej małymi drzewami podobnymi do akacji.

Na sawannach zaś żyją potężne bestie zwane kodo -wielcy roślinożercy o grubej na stopę skórze i długie na 7 metrów wraz z ogonem. W lasach tuż obok nich mieszkają bestie niemniej groźne gdy rozdrażnione- rasa tauren, która wyewoluowała w szaleńczym tempie zaledwie w ciągu 6 stuleci z normalnego dzikiego bydła do istot rozumnych. Do dziś zastanawia mnie jak to się mogło wydarzyć zwłaszcza na tak pozbawionym techniki świecie...

Sawannę zamieszkują zaś piękne istoty zwane gauntami, to zadziwiająca rasa lecz wiele wam o niej nie opowiem, tak jak i o rasie która zwaśniona z nimi konkuruje o każdy skrawek porośniętych wysoką trawą pól –kotołakach. Aby się czegoś o nich dowiedzieć musicie udać się do tego krępego człowieka przy barze, nazywa się Rashid Podróżnik- za kilka kielichów dobrego wina opowie wam jakie to istoty. Baczcie jednak aby kielichy owe wychylił przed rozpoczęciem opowieści, to chyba dla was jasne czemu?

Teraz opowiem wam o Północnej Wyspie która przez wielu bywa nazywana wyspą wśród lodów.

Wyspa ta jest wprost najeżona paraliżująco wysokimi szczytami górskimi okrytymi wiecznym śniegiem, wiele z nich wznosi się grubo ponad dziesięć tysięcy metrów. Najwyższym szczytem jest Brama Świata połączone w kształt korony pięć szczytów – Dżenasatra, Majina-coatl, Helfaing, Kernot, i Breteker zwany złamanym kłem bo jego wygląd przywodzi jeżeli nie skojarzenia ze ułamanym zębem to przynajmniej z niewyrośniętym bratem pozostałych szczytów.

Cały masyw korony bywa często nazywany Kotłem. Z przestrzeni pomiędzy nimi czyli kotła wypływa rosnąc nieprzerwanie jęzor lodowca szerokiego w niektórych miejscach jak nie przymierzając góry Kary.

Ouroboros ryje jak lodowy robak poprzez niezliczone kotliny i wąwozy otaczające pasma górskie dookoła Bramy Świata, większość z nich sam prawdopodobnie utworzył u początków swego istnienia gdy pierwszy śnieg okrył piętrzące się w niebo Góry Skazy.
W tych górach mieszkają niespotykane nigdzie indziej prawdziwe lodowe czerwie dorastające do trzydziestu metrów długości pokryte biała łuską mniejsze odpowiedniki Shai Huludów. Poza tym mieszkają tam ogromne ptaki takie jak roki i ptaki gromowe
Widywano również pokryte białą łuską i piórami skrzącymi się wielobarwnie w świetle słońc odbitym od śniegu rasę monstrualnych uskrzydlonych latających węży. Te drapieżniki widywano nawet w gromadach po dwadzieścia osobników dorastających wielkości obwodu średniego kasztelu. Jak taka masa utrzymuje się w powietrzu jest dla uczonych ciągle zagadką. Tak samo jak i dla mnie choć podejrzewam że coatle nie są tylko bezmyślnymi pożeraczami bydła i ludzi, coś je trzyma w tych górach bo nigdzie indziej nie widziano takich smokopodobnych istot.

W górach żyją też futrzaści czteronożni roślinożercy o wyglądzie dużych gryzoni o długich wąsach, posiadają dwa duże ostre kły skierowane prostopadle do pozostałych zębów i potężne mięśnie tylnich nóg zakończonych tak jak i przednie nogi czterema szerokimi upazurzonymi palcami. Jeden palec jest przeciwstawny do pozostałych trzech rozłożonych z przodu, jest mniejszy, znajduje się z tyłu łapy i służy do trzymania równowagi podczas postoju do żerowania na skałach. Rattra jedzą wyrwane kłami ze szczelin porosty i rośliny zbierane dużym lepkim językiem.

Wyspę zamieszkują wygnane ze Wschodniego Kontynentu empy oraz potężne włochate bestie zwane wendigo. Nie są mi znane powody dla których obie rasy toczą nienawistną walkę na śmierć i życie, podobno żadna z nich nie zrezygnuje ani nie podda się dopóki żyją osobniki drugiej. To przerażający pełen intryg, pułapek i sojuszy konflikt w którym brutalna siła Wendigo zmaga się ze sprytem połączonych umysłów Empów.
To chyba wszystko co mam wam do opowiedzenia przyjaciele na temat Lodowej Wyspy. Chociaż nie...chwileczkę przypominam sobie teraz że słyszałem coś jeszcze na temat tajemnic które kryją masywy gór Kresowych, które przylegają do kotła podobnie jak Skazy.

Istnieją opowieści którymi ludzie straszą swoje niegrzeczne dzieci, opowiadają one zagadkowej i potężnej ale zdegenerowanej rasie potwornych gigantów zwanych Behemoth. Nikt nie reaguje na nie inaczej jak pobłażliwym uśmiechem dla dziecinności mówiącego, ale...od czasu do czasu w posiadaniu ludzi którzy wracają z gór znajdują się przedmioty których nie można wyprodukować znanymi rasom metodami, czasem odkrywcy mówią że widzieli swoich dawno zaginionych w górach braci, krewnych i przyjaciół jak wołali do nich pośród zamieci ale zawierucha kryła ich tak, że widzieli tylko odległy ogromny kształt...

Wychodzi na to że Lodowa Wyspa kryje jeszcze wiele tajemnic.

Wiem że pragniecie więcej wiedzy o tym świecie ale to wszystko co mam wam dziś do zaoferowania, jeśli jesteście cierpliwi możecie poczekać aż powrócę z kolejnej wyprawy a wówczas opowiem wam bardziej szczegółowe historie , ale patrząc na was jakoś nie widzę w was wcielenia Pokutującego Teradi- świętego tauk co to siedział 800 lat na szczycie góry. Niektórzy mówią że nie chciało mu się zejść i czekał aż góra zejdzie do poziomu morza. Nie, nie oczywiście nie wyjeżdżam na tak długo ale trochę to potrwa.
Niektóre z waszych wątpliwości wyjaśni z pewnością Rashid jeśli jednak chcecie posłuchać czegoś bardziej rzeczowego lećcie tam... Na tej kartce, o ile się odczytacie pod tą plamą z betelgeuskiego wina, zapisane są koordynaty do tajemniczego miejsca gdzie niedawno udali się w wielkiej tajemnicy wszyscy sławni pisarze galaktyki, kto wie może znajdziecie wśród ich dzieł coś wartego uwagi?

Tymczasem żegnam i powodzenia przyjaciele.
Opis zewnętrznych światów CA pióra mistrza Yuby’ego.
Yuby wrote: Foorstin to 12 planet układu. Planeta niewielka, ale niezwykle różnorodna. Na jej powierzchni ścierają się 3, jakże diametralnie od siebie różne krajobrazy: pustynia, góry i dżungla.

Nie ma tu mórz, ani oceanów. Jest jeden ląd, który przecina, miejscami dosyć gęsta, sieć jezior i rzek. Jak wspomniałem na początku, występują na Foorstin 3 krajobrazy, pustynia i dżungla przedzielone górami

Wielka Pustynia.... Ogromna połać lądu, gdzie aż po horyzont nie widać nic, tylko piach. Lecz szybko zakończy swój żywot każdy, kto będzie przekonany, że owy piach nie kryje żadnych tajemnic. Jawowie to rasa zamieszkujących ten rejon. Niewielkie, człekokształtne stworzenia, sięgajace ludziom do pasa, noszące brązowoczerwone stroje na kształt habitów, z wielkimi kapturami, spod których widać jedynie parę jażących się żóltym kolorem oczu. Jawowie to wyśmienici handlarze, sprzedajacy głównie części statków, które rozbiły się na tej niegościnnej ziemi. Jawowie to jednakże nie jedyni mieszkańcy pustyni, bowiem są jeszcze ogromne pustynne czerwie i Bantha, wielkie ssaki, wyglądem przypominające jaki. Ale to nie wszystko, albowiem cała planeta zna legendę o Kryyat Dragonie, ogromnej smokopodobnej bestii zamieszkującej jaskienię w samym środku pustyni. Nikt nigdy nie widział go na oczy, poza jedynie kilkoma zwadowcami, którzy jednak do dziś nie odzyskali pełni władz umysłowych, przez co nie wszyscy wierzą w ich opowieści.

Obok osad Jawów, najważniejszym punktem na mapach Wielkiej Pustyni jest Idirien. Jedyne miasto w tym regionie i jedno z zaledwie 3 na całej planecie. Centrum życia Wielkiej Pustyni, słynie przede wszystkim z rozbudowanej bazy górniczej i bardzo znanego i popularnego toru do wyścigów Swoopów. Ludność miasta to mimo wszystko zaledwie 30 000, z czego większośc zajmuje się wspomnianym wcześniej górnictwem, poszukiwaniem wody, zbieraniem złomu oraz jazdą na Swoopach.

Dżungla Zapomnienia... Nazwana tak chyba dlatego, że wielu, którzy tam weszli samotnie, nigdy nie wróciło, a ich dusze zostały zapomniane. Wśród plątaniny drzew, krzewów i lian łatwo się zgubić. A kto raz zboczy ze szlaku, prawdopodobnie nigdy już na niego nie powróci. W dole żyje wiele dziwnych i niebezpiecznych stworzeń, o których wogóle niewiele wiadomo. Zapuszczać się w głab gęstwiny można jedynie z przewodnikiem i bardzo skuteczną bronią. Jednak i ona może nie wystarczyć, jeżeli natkniecie się na Tentrateka. Stworzenie czerpiące siłę z Energii Ciemnej Strony Mocy, w dużym stopniu odporne na działanie Mocy wogóle. Nik nie ma pojęcia, skąd Tentratek się właściwie wziął na Foorstin, w siedzibie Akademii Jedi. Niemniej jednak niedługo zapewne rozpocznie się Wielkie Polowanie, mające na celu wyeliminowanie tego zagrożenia.
Życie w Dżungli Zapomnienia koncentruje się bliżej koron ogromnych drzew. Tam, na drewnianych, wzmacnianych stalą i innymi metalami platformach istnieją osady Wookiech, ogromnych, humanoidalnych w całości pokrytych futrem stworzeń. Istot ceniących sobie nade wszystko honor i odwagę, nie tolerujących zdrady i zakłamania. Obok osad Wookiech istnieje Neublin, miasto wśód drzew. Osada, której mieszkańcy trudnia się niemal wyłącznie zwiadem. Tak, Neublin szkoli jednych z najlepszych zwiadowców w całym Multiświecie. Szybcy, zwinni, wytrzymali i inteligentni, są wręcz zabójczo niebezpieczni podczas działań na terenach wroga.

Góry Zaporowe... Odzielają Wielką Pustynię od Dżungli Zapomnienia. Ośnierzone szczyty górują nad resztą planety. W podróż po górach nikt dotad, nawet zwiadowcy z Neublin, nie odważył się zapuścić w pojedynkę i bez odpowiedniego sprzętu. Lawiny śnieżne, zamiecie i ataki stworzeń przypominających wyglądem Yeti to tutaj codzienność. A mimo to żyją tu istoty, które można nazwać ludźmi. różnią się jednak od nich w pewnych szczegółach. Są niżsi, mają dużo masywniejszą budowę, znacznie przewyższają też ludzi siłą. Ponadto ich ciała pokrywa coś na kszztałt grubego futra. Nazywa się ich Ludem Zamieci. Ich głównym środkiem transportu są Tautany, duże, bardzo wytrzymałe dwunożne stworzenia o białej sierści. Lud Zamieci to jednakże nie jedyni mieszkańcy Gór Zaporowych. Jest jeszcze miasto Warling. Forteca, wciśnięta między skały, gdzie ludzie trudnią się przede wszystkim górnictwem.
Ale nawet nie to jest najważniejszym elementem Gór. Ten stanowi element rozsławiający całą Foorstin- Akademia Jedi. Majestatyczna budowla wykuta w skałach ogromnych, monumentalnych szczytów. To tu trenują Jedi, zgłębiający tajniki Mocy i fechtunku mieczem świetlnym. Plątanina korytarzy w Akademii prowadzi w wiele miejsc, takich jak Wielka Pustynia (Pierwsza Brama Główna), Dżungla Zapomnienia (Druga Brama Główna) oraz Warling (Trzecia Brama Główna).

-------------------------------------------------------------------------------------

Aarthenia to 13 planeta układu. Średniej wielkości, o umiarkowanym klimacie z dosyć ciepłymi latami i łagodnymi zimami. Nazwa planety w jeżyku jej mieszkańców znaczy mniej więcej "Zrodzona ze snu". To część najsłynniejszej legendy tego świata. O jego zagładzie i odrodzeniu. Na nią jednak nie ma tu miejsca.

Teren Aarthenii jest w przeważającej mierze górzysty, pokryty gęstymi lasami, poprzecinany gęstą siecią rzek i jezior. Wyróżnić można 3 kontynenty: Yydrin, Uudrin i Eesdrin. Rozdziela je jeden, bardzo wąski jak na ten typ akwenu ocean, zwany Oceanem Księzycowym. Kto raz siadł nocą nad jego brzegiem, kiedy światło trzech księżyców (Yyns, Iins oraz Uuns) odbija się od powierzchni jego krystalicznie czystej wody, ten zrozumie sens owej nazwy.

Aarthenia to miejsce bardzo ważne we wszechświecie, szczególnie dla jednej osoby. Jest to bowiem rodzinny świat Yubego, a zarazem jego siedziba. To tu najpotężniejszą rasą są Górskie Smoki i tysiące z nich przemierza niebo. Świat przepełniony jest magią we wszelkich jej odmianach, a 13 wciąż bijących, nieśmiertelnych źródeł energii otacza planetę niezwykłą aurą, prze którą żadna magiczna siła nie zdoła dojrzeć powierzchni.

Wszystkie 3 kontynenty Aarthenii są do siebie podobne pod względem ukształtowania terenu oraz fauny i flory. Jak wspomnaiłem wcześniej, przeważają tereny górzyste, aczkolwiek urodzajne. Czasem may do czynienia z wysokimi, majestatycznymi górami, a czasem jedynie z nizinnymi pagórkami. Wśród roślinności przeważają lasy mieszane, liściasto-iglaste, nieco podobne do tych występujących w Środkowej i Wschodniej Europie. Dlatego też lepiej omawiać tę planetę, przyglądając się jej mieszkańcom, a nie jej samej. Świat ten zamieszkują 5 ras: Górskie Smoki, Elfy, Krasnoludy, Płomieniste Wilki oraz Ludzie.

Górskie Smoki... Pierwsi mieszkańcy Aarthenii, a zarazem nabardziej znani ze wszystkich. Ogromne, zielone, czerwonowłose, skrzydlate gady przemierzające niebo nad światem. Chociaż tak naprawdę nie przyjmują tej postaci zbyt często, preferują raczej pozostawanie pod postacią ludzką, ze względu przede wszystkim na wygodę.
Ich miasta można spotkać w wielu rejonach świata, na każdym z 3 kontynentów. Zazwyczaj są one ukryte w niedostępnych, górskich dolinach, gdzie tylko nieliczne istoty spoza gadziej rasy mają wstęp. Jednakże natknięcie się na Górskiego Smoka poza granicami ich siedzib nie powinno być dla nikogo specjalną niespodzianką. Znane ze swej wszechstronnej wiedzy magicznej oraz siły i zwinności, istoty te stały się nieocenionymi magami, i poszukiwaczami przygód.
Osobny akapit należy się systemowi rządów wśród smoków. Jak wielu wie, królem tej rasy był niegdyś, a właściwie nadal jest właśnie Yuby. Jednakże bycie królem nie oznacza władzy absolutnej. Praktycznie rzecz biorąc, tytuł ten oznacza przede wszystkim szacunek, jaki żywią dla tej osoby Smoki Równowagi. Władza jako taka, mimo że to może zabrzmieć dziwnie, nigdy Górskim Smokom nie byla potrzebna. Są mędrcy i szamani, smoki, ktore przewyższają Yubego wiekiem i doświadczeniem nawet kilkanaście tysięcy razy, tak zwani Starzy. Oni korzystając ze swojej wiedzy i zbiorów ksiąg w bibliotekach sugerują Yubemu pewne posunięcia strategiczne i gospodarcze. Chociaż tak naprawdę, czy są one potrzebne, gdy rasa jest samowystarczalna i nie ma naturalncyh wrogów, a jej planety i tak strzegą siły CA?

Elfy... Dokłądniej rzecz biorąc Elfy Górskiej Puszczy. Szczep elfów zamieszkujących Aarthenię. Żyją w najgłębszych lasach, gdzie w koronach drzew i nad brzegami rwących, górskich potoków budują swoje piękne siedziby. Jak każde elfy, tak i te specjalizują się w sztuce (architekturze, malarstwie, śpiewie, ale takrze w kowalstwie) oraz magii natury i lecznictwie. Są najbardziej tajemniczą ras Aarthenii, której przedstawiciele rzadziej niż innych ras, opuszczają swoje leśne miasta (co wcale nie oznacza, ze trudno je spotkać, wręcz przeciwnie, pełno ich podróżuje po świecie). Jeżeli jednak to robią, zostają najczęściej sławnymi bardami, malarzami i uzdrowicielami.
Osobny temat stanowią Elfy Oceanu Księzycowego. Ten szczep zamieszkuje wybrzeża kontynentów i archipelagi Oceanu. To najlepsi z możliwych żeglarze. Można ich bez problemu spotkać w każdym, większym, czy mniejszym porcie, w tawernach i na nabrzeżach.

Krasnoludy... Tak górzyste krainy wprost nie moga się obejść bez krasnoludów. Najwspanialszych górników, kowali, płatnerzy oraz kupców. Krasnoludy Aarthenii żyją w społeczeństwie podzielonym na kilka klanów, z których każdy zajmuje inne rejony planety. Jednakże ich niezwykły talent do obróbki metali i żyłka kupiecka sprawiają, iż krasnoludy mają swoich przedstawicieli w niemal każdym mieście i każdej wiosce na świecie.

Płomieniste Wilki... Rasa, z której wywodzą się Freoh i Scathah. Ogromne wilki o futrze koloru popiołu i mieniących się w słońcu wszystkimi barwami tęczy oczami. Istoty niezwykle jak na zwierzęta silne i mądre. Imponują także zwinnością i szybkością (w biegu mało kto jest w stanie dogonić Wilka). Zdolność mówienia nie jest najważniejszą ze zdolności ich umysłu. Potrafią też porozumumiewać się telepatycznie z istotą, z którą dzielą więź.
Płomieniste Wilki nie mają określonych terytoriów, nie budują miast ani osad. Wiadomo jednak, że można je spotkać zawsze tam, gdzie żyją Górskie Smoki. Zresztą, los tych dwóch ras jest ze soba ściśle powiązany. Jak wspomniałem wcześniej, Wilki mogą porozumiewać się teleaptycznie z istotą, z którą dzielą więź. Tą istotą jest zazwyczaj Górski Smok. Taka więź łączy na przykład właśnie Yubego, Freoha i Scathach, a jej oznaką są 2 blizny w kształcie wilczych łbów na ramionach Górskiego Smoka. Wiele wilków wybiera sobie za towarzysz podróży Smoki, chociaż nikt do końca nie wie, czym tak naprawdę się posługują. Może to specjalny zmysł, może przeznaczenie... Kto wie?

Ludzie... Właściwie to nie do końca są ludzie. Właściwie to humanoidalne istoty, wyglądem przypominające ludzi, z jednym wyjątkiem. Każda z nich ma bowiem koci ogon. Żyją przede wszystkim na niezalesionych wzgórzach nieopodal wybrzeży oceanów oraz na samych wybrzeżach.
Historia Ludzi jest bardzo zawiła, tak jak zawiła jest historia ich stosunków z Górskimi Smokami. Niegdyś zaciekli wrogowie z 2 różnych wymiarów, po zagładzie ich światów sojusznicy z przymusu. Dziś jednak żyją w najlepszej komitywie ze Smokami. Stali się mistrzami jazdy konnej i sztuki wojennej z jazdą związanej. Pod przywództwem Vagnarda odzyskali dawną świetność i spokój, którego od dawna im brakowało.

-------------------------------------------------------------------------------------

Wiinx jest 14, ostatnią planetą układu CA. Jest planetą dużych rozmiarów, którą cechuje ją surowy klimat, z zimnymi latami (temperatura nie dochodzi do 5 stopni celcjusza) i bardzo mroźnymi zimami (nawet do -70 stopni celcjusza). Oprócz specyficznego, trudnego do wytrzymania klimatu, świat ten cechuje jeszcze bardzo nietypowe grawitacja, kilkanaście razy większa niż na Ziemi.

Ze względu na panujące na Wiinx warunki, planeta ta jest bardzo słabo zamieszkana. Na całej dużej powierzchni tego świata znajduje się zaledwie kilka odseparowanych od siebie osad kolonizatorów. Ze względu na swoje trudne warunki Wiinx jest jednak domem dla niezwykłych okazów fauny i flory.
Rosną tam lasy drzew iglastych, odpornych na każdy niemal czynnik zewnętrzny. Ponadto tkanki budujące rośliny znacznie różnią się od tych spotykanych na innych planetach, co spowodowane jest olbrzymią siłą grawitacji, której owe drzewa, całkiem zresztą wysokie, muszą się przeciwstawić.
Równie niezwykłe potrafią być zwierzęta, imponujące szybkością, skocznością, zwinnością i siłą. Są między innymi ogromne Wiinxańskie Niedźwiedzie Brunatne, zdolne zmieść kilku ludzi naraz jednym, leniwym machnięciem łapy, są Wiinxańskie Pumy Śnieżne, które mało kto jest w stanie prześcignąć, niezależnie od długości dystanansu. No i są wreszcie Treecaty...

Treecatom należy się osobny akapit. Treecat to stworzenie wielkości kota, ponadto w dużej mierze przpominające to popularne ziemskie zwierze. Mają identyczne pyski, rodzaj futra i ogony, jednaże są też aspekty, w których się od kotów diametralnie różnią. Po pierwsze, Treecat ma aż 6 łap, przy czym przednia para to konczyny chwytne. Po drugie, budowa Treecatów jest dużo masywniejsza niż ziemskich kotów.
Co się tyczy zaś innych cech tych stworzeń, to po pierwsze, co jest wynikiem grawitacji Wiinx, Treecat jest w stanie bez najmniejszego wysiłku podskoczyć na wysokość twarzy człowieka i jednym ruchem przedniej łapy, zaopatrzonej w długie pazury, rozcharatać gardło tak, aby widoczne były pojedyńcze włókna mięśniowe. Po drugie, Treecaty potrafią porozumiewać sięmiędzy sobą poprzez tzw. Pieśń, co prawdopodbnie jest rodzajem telepati. I wreszcie po trzecie, Treecaty potrafią utworzyć więź między nimi, a jakąś osobą. One same wybierają kto to ma być i czy wogóle ktokolwiek to będzie. Co się tyczy tej więzi, to umożliwia ona przede wszystkim Treecatowi wyczuwanie emocji "jego człowieka", przez co orientuje się on lepiej w sytuacji dookoła niego, jest też w stanie zapobiec na przykład niepotrzebnemu wybuchowi gniewu. Co więcej, Treecat umieszczony na ramieniu "jego człowieka" staje się najlepszym z możliwych ochroniarzem. Tego się akurat opisać nie da, to trzeba zobaczyć na własne oczy.
Opis świata Ignis autorstwa demona Caibre’a.
Caibre wrote: Ignis to niewielki świat o średnicy zaledwie nieco przekraczającej cztery tysiące kilometrów, a zarazem niezwykłej gęstości.

Jednakże cechą charakterystyczną nie jest wysoka aktywność tektoniczna, nie jest też ogromne przyciąganie planetki, niwelowane w większości przez jej wysoką prędkość obrotu. Nie jest też to, iż w warunkach skrajnie nie przyjaznych, pewne formy życia jednak utrzymują się na jej powierzchni - czy też raczej głęboko pod nią.
Najciekawszym elementem jest niezwykła orbita tego ciała niebieskiego.

Planeta znajduje się w układzie CA zaledwie przez połowę swojego roku planetarnego. Resztę spędza na pewnym szczególnym planie egzystencji, zwanym przez niektórych piekłem. Jest to jednak mylna teoria, gdyż, jak wiadomo, piekło to bardzo zimne miejsce.
Cóż jeszcze?
Ta szczególna cecha planety została zniwelowana zaklęciem Życzenia, jakim cały układ słoneczny został obłożony. W wyniku tego Ignis stała się planetą o nieokreślonej jeszcze orbicie. Zarazem poruszając się w płaszczyźnie ekliptyki większości planet powoduje w ich mechanice ruchu niewielkie zmiany.
User avatar
Chimeria
Posts: 824
Joined: Fri Aug 29, 2008 7:28 pm

Re: Chaotic Alliance where home of #care is...

Post by Chimeria »

*** Powrót ***


Dudnienie kroków niosło się echem po całym długim korytarzu. Nagie, metalowe ściany przeszyte były niewielkimi otworami z których sączyło się światło słabe na tyle, że całość pozostawała w półmroku, a gdzieniegdzie tylko rozgościł się mrok całkowity. Sprawiało to wrażenie bardzo chłodnego miejsca.

To dobrze… akurat chłód lubił.

Miecz przypięty do pasa szczękał miarowo obijając się o metalową podłogę i zagłuszając szelest kartek trzymanych w dłoni. Postać zbliżyła się do potężnych drzwi na końcu korytarza, które spowite były w mroku.
Odźwierny, ukryty w cieniu spojrzał na niego swymi ponurymi… do licha, czy to coś ma w ogóle oczy? Dwie fałdy czegoś skóropodobnego istoty z grubsza człekokształtnej, ubranej w dystyngowany frak zdawały się lustrować niebieskowłosego przybysza, po czym cała postać usunęła się delikatnie pod ścianę. Drzwi zaczęły powoli otwierać się, z przyciszonymi stękami i skrzypieniami charakterystycznymi dla wielkich ponurych drzwi. Raflik minął Paginatora – po cholerę Chimerii taki odźwierny… i wszedł do gabinetu przywódczyni CA.

Pomieszczenie było średniej wielkości komnatą, a pierwsze co rzucało się w oczy był ogromny kominek z wesoło trzaskającym ogniem, skutecznie rujnujący posępność i chłód tego miejsca. Na lekkim podwyższeniu stało ogromne biurko i zdobiony fotel, natomiast na biurku znajdował się ogólny nieład stworzony z kartek z znakami wykonanymi z krwi, książek oprawionych w ludzką skórę, dziwnymi przedmiotami dla których chyba tylko najbardziej szaleni psychopaci znaleźliby zastosowanie i papierkami po psich chrupkach. Ponadto na biurku stał wielki monitor, którego blade światło padało na burzę rudych włosów i znudzoną twarz Chimerii. Aktualnie bębniła paznokciami o biurko, wpatrując się w stronę wchodzącego przez drzwi generała.

Raflik spojrzał ukradkiem w górę, w stronę małych okienek, na których powiewały sczerniałe strzępki czegoś co kiedyś było różowymi firankami – no cóż, Chimeria widać nie miała aż takiego poczucia humoru i opanowania kiedy zauważyła pierwszy przejaw przystosowania pod nią gabinetu w momencie przejęcia władzy… a to wszystko mogło potoczyć się inaczej… to on mógł teraz siedzieć tam za biurkiem i słuchać tłumaczeń… nienawidził się tłumaczyć. Zawsze działał po swojemu, i nie cierpiał zwierzchników. Cała ta sytuacja działała mu na nerwy, więc chciał ją skończyć jak najszybciej.
- Raport – powiedział chłodnym głosem podchodząc do biurka, i rzucił na nie plik kartek trzymany w ręku.
- Nie spieszyłeś się… jak zwykle… – melodyjny głos kobiety odpowiedział mu, jednak nie sięgnęła jeszcze po kartki. -…szkoda że nic nie ugrałeś. – lekko zadrwiła z niego
- Trzymałabyś w ryzach organizację to byłoby lepiej. Zanim mogłem zrobić coś Psiej Lidze czy Agendzie musiałem użerać się z Caibrem, a Xellas wcale nie lepsza, tylko popuszcza tego demona ze smyczy! – odwarknął jej wampir
- Och… czyżby potężny i wspaniały Raflik miał problemy w zrobieniu czegoś samemu? A może to ty przeszkadzałeś im w możliwości zdobycia kryształów?
- Odezwała się… wcale nie lepsza… nawet nie ruszyłaś stąd tyłka. Do licha. Skoro organizacja potrzebuje funduszy to najedź na jakąś planetę, a nie tylko te zlecenia i projekty... – wskazał pogardliwie na monitor i leżący przed nim tablet, którego Chi nieudolnie ukryła w stercie nieładu. -… a gdyby tylko PANI PRZYWÓDCZYNI raczyłaby ruszyć swoje dupsko na Coddar i kiwnąć palcem to…
- MILCZ! – Chimeria zerwała się z krzesła i stanęła wyprostowana z nastroszonym ogonem – Po pierwsze – wyciągnęła smukły palec wskazujący - to TY SAM chciałeś abym nie brała udziału w polowaniu na kryształy, tylko była gotowa na wysłanie ci wsparcia, o co w ogóle w końcu mnie nie poprosiłeś. Po drugie – ostro wyciągnęła drugi palec - organizacja jest skupiskiem istot niezależnych, więc nie panosz się tutaj, że mam wprowadzić rządy żelaznej ręki, bo uwierz mi byłbyś pierwszy który odczułby to najmocniej… - uśmiechnęła się lekko pokazując kły - a po trzecie twoje wojenne wyprawy jakoś nie zasiliły budżetu organizacji, więc to co robię jest niezbędne i konieczne. A dodatkowo w tym momencie masz środki na swoje własne zachcianki! – Wyprowadzona z równowagi Chimeria szybko zbiła argumenty Raflika nawet bez konieczności wyciągania rachunków. Raflik również nie przywykł do bycia skarconym, więc odpowiedział pełnym nienawiści spojrzeniem małego chłopca…
W oczach wilkołaczycy tańczyły płomienie, w oczach wampira skrzył się lód. Atmosfera mordu wyciekała z obu postaci, a uważny obserwator zauważyłby niewielkie wyładowania łuki elektryczne pomiędzy spojrzeniami obojga…
Pojedynek wygrała Chimeria, gdyż Raflik z warknięciem odwrócił się na pięcie w stronę wyjścia
- Dobrze! Mam nadzieję iż pokażesz mi jak się załatwia sprawy dobrze i skutecznie przy najbliższej okazji! Raport dostarczyłem, wracam do siebie! – powiedział odchodząc od swojej przywódczyni.
- Nie zapomniałeś o czymś? – gniewny ton Chimerii dotarł do niego, kiedy był już przy drzwiach. Uśmiechnął się nieznacznie i wyciągnął z rękawa kawałek papieru. Nie odwracając się, pokazał wiedźmie co trzyma w ręku.
- Receptura na Stabilium X, o to ci chodzi? No cóż… muszę przyznać iż bez Stabilium jest nieco… bezwartościowa, ale popracuję nad nią w laboratorium, aby wyciągnąć z niej i dostępnych mi środków wszystko co się da.
- Nie zostawisz mi jej?
- Tobie? – Raflik odwrócił łaskawie głowę, by spojrzeć na przywódczynię – To że znasz się na magii nie oznacza, że poradzisz sobie z prowadzeniem badań, nie mówiąc już o analitycznym podejściu… zostaw to specjalistom. – uśmiechnął się złośliwie i schował kartkę z powrotem do rękawa.
- Niech będzie… Tylko zabunkruj się dobrze i pilnuj, by nikt nam tego nie zawinął.
- Hahaha… - wizja tego iż ktoś byłby na tyle głupi, aby zakraść się do siedziby CA, do laboratorium Raflika i spróbować cokolwiek z niego wykraść naprawdę go rozbawiła. -… pogięło cię? Nie ma takiej istoty która byłaby zdolna to zrobić. – odpowiedział jej już zza zamykających się powoli drzwi.

Chimeria została sama. Odetchnęła głęboko, po czym sięgnęła po raport.
- Au! – krzyknęła i wsadziła nacięty palec do ust. Raport był sporządzony na ostrych jak brzytwa kartkach papieru. Typowa złośliwość Raflika….
User avatar
Windukind
Posts: 1125
Joined: Fri Aug 29, 2008 12:53 pm

Re: Chaotic Alliance where home of #care is...

Post by Windukind »

Chimeria kartkowała raport, kiedy tok jej myśli przerwał odgłos tarcia ciężkich drzwi gabinetu o podłogę. W świetle rzucanym z komnaty obok stanęła istota pełniąca funkcję odźwiernego. Jego zdeformowane usta poruszył się wolno, jakby w skupieniu nad każdy słowem.
- Prośba o udzielenie audiencji.
-------------------------

W sali oczekiwało na nią dwóch mężczyzn średnim wieku, ubranych w długie, białe, elegancko zdobione płaszcze z logiem Psiej Ligi. Jeden trzymał w dłoni krótką laskę. Dyskutowali o czymś gorąco, jednak gdy tylko spostrzegli przybycie Chimerii, ucichli i odwróciwszy się w jej stronę oddali honory.
- Pani to wielka przyjemność widzieć Cię….
- Jestem zajęta – czytaniem nudnego raportu dodała w myślach – więc omińcie protokoły.
- Przywódczyni – odezwał się mężczyzna z laską – dokładnie za pięć dni w sąsiednim układzie planetarnym tuż obok planety Juno 2 przeleci grupa asteroid z grupy Wędrowców. Jest to zdarzenie powtarzające się raz na sześćdziesiąt lat. Obiekty mijają się niezwykle blisko, a wiele z nich wpada w atmosferę wywołując niezwykle spektakularne widowiska na niebie. Na Juno 2 został zaproszony archont Psiej Ligi i polecił nam zapytać, czy nie umiliłabyś Pani tej wizyty swoją obecnością.
- Oglądanie meteorytów jest bardzo romantyczne – Chimeria uśmiechnęła się, trudno było odgadnąć czy nie ironicznie - ale wątpię czy mam tyle czasu, żeby go w ten sposób marnotrawić.
- Windukind wierzy, że spotkanie na poziomie przywódców nigdy nie jest stratą czasu. Ogromny festiwal sztuki i muzyki oraz huczne celebracje z okazji przelotu Wędrowców będą tylko tłem dla omówienia przynajmniej trzech strategicznych dla obydwu organizacji, jeśli nie dla całego Uniwersum, spraw. Polecono mi zwrócić uwagę, że Psia Liga jest obecnie głównym wydobywcą kryształów Stabilium, a nie jest to nawet najważniejsza z kwestii. Jednak jednocześnie będzie można znaleźć chwilę na relaks, rozrywkę oraz oderwanie od polityki- dyplomata przerwał na chwilę, pozwalającą na przeanalizowanie jego słów
- Jaką więc odpowiedź powinienem przekazać mojemu archontowi?
We do not sow


Oh, the places you will go! There is fun to be done. There are points to be scored. There are games to be won.
User avatar
Caerth
Posts: 513
Joined: Sun Feb 22, 2009 9:44 pm
Location: Above

Re: Chaotic Alliance where home of #care is...

Post by Caerth »

Kto mógłby być tak głupi i nie zakraść się do siedziby CA, do laboratorium Raflika i nie spróbować cokolwiek z niego wykraść. Nie ma takiej istoty która nie byłaby zdolna to zrobić.

On chyba nie sądził iż to wyzwanie pozostanie zignorowane, prawda?
---


Vhriz z impetem wbił zdobyczny miecz w podłogę mrocznego korytarza, krzesając iskry i unieruchamiając oręż między kamieniami. Stal jęknęła, poddana następnie dużym naprężeniom gdy posłużyła ża punkt obrotu uciekiniera, a drow, nie tracąc znacząco prędkości, pokonał zakręt korytarza traktując sprężynujace narzędzie mordu jak katapultę.
Pokraczna banda pomagierów Raflika wpadła stadnie na zakręt i na kilka kluczowych sekund rozstrzygała kto pierwszy będzie kontynuował pościg, w jakiej kolejności i co dziś kantyna zaserwuje na obiad.
Złodziej, powiewając impunującym płaszczem nie zaprzątął sobie głowy takimi rozważaniami, na pełnym gazie wybiegając z podziemnego laboratorium generała CA.

Mijając wspomnianego generała w przedsionku Drow nawet pomachał mu przyjaźnie w przelocie.

Raflik zamarł na moment, wpatrując się gdzieś w ścianę korytarza pustym wzrokiem. Następnie ukrył twarz w dłoniach i zachlipał cichutko.

W tej samej chwili ogarnięta już nieco banda pomagierów wyskoczyło z tajnego przejścia™.

Zapadła taka niezręczna cisza, jaka zwykle następuje gdy żona nakryje męża w łóżku z kozą.
---

Vhriz przemknął przez plątaninę korytarzy składających się na zamczysko z wprawą i łatwością. Znalezienie lądowiska z którego korzystała przyjezdna delegacja było zadaniem godnym pięciolatka, lecz czarnoskóry skurczybyk i tak pięć razy okrążył otwarty teren nim w miarę upewnił się o braku pułapki.
A nawet strażników - psioligowcy cierpieli na dziwną przypadłość zwaną honorem, którą okazjonalnie i Alliance podzielał.
----
Last edited by Caerth on Sat Sep 21, 2013 8:34 pm, edited 1 time in total.
My soul is still the same
But it has many names
User avatar
Raflik
Posts: 161
Joined: Sun Jan 04, 2009 4:43 pm
Location: #care

Re: Chaotic Alliance where home of #care is...

Post by Raflik »

Z powodu naruszenia struktury Fabularnej i plotów z knowaniami Crowa niniejszy post NIE WYDARZYŁ SIĘ... Kontynuacja przygód Raflika i spółki znajduje się tu
Last edited by Raflik on Fri Sep 20, 2013 4:41 pm, edited 1 time in total.
User avatar
Chimeria
Posts: 824
Joined: Fri Aug 29, 2008 7:28 pm

Re: Chaotic Alliance where home of #care is...

Post by Chimeria »

*** Zmiana planów ***


- Przekaż... że od przedstawicieli handlowej organizacji spodziewałabym się więcej taktu i dyplomatycznych umiejętności. W swej łaskawości nie pozarzynam Was na miejscu. - odwróciła się i uśmiechnęła sympatycznie - Ale wygląda na to, że jeden z Was będzie musiała zostać moimi gośćmi na dłużej. - wypowiedzenie tych słów, w obliczu braku świadomości zdarzeń, które wydarzyły się w laboratorium Raflika zabrzmiało wręcz ironicznie.

- I tak macie szczęście, że minęliście się z Raflikiem w tak oficjalnych strojach waszej organizacji.
Chimeria zbliżyła się do dyplomatów, którym pot zaczął wchodzić na czoło. Wiedzieli, mówili przełożonemu, że zaproszenie przywódczyni CA niczym kobiety z agencji towarzyskiej nie przyniesie nic dobrego. Spojrzała na pieczołowicie wydziergane logo organizacji naszyte na ich ramionach, po czym łagodnym gestem ręki przywołała odźwiernego.
Stwór przyczłapał pokracznie i spojrzał spode łba.
-Hrumk.
- Odprowadź pana do poringa. To taka pieszczotliwa nazwa naszego statku szybkiego transportu. - od razu wyjaśniła spiętemu mężczyźnie. - A tego pana... - wskazała palcem na drugiego delegatę - odprowadź do naszych... komnat.
Źrenice delegata rozszerzyły się, a oddech przyspieszył, ale by nie pogarszać sytuacji postępował zgodnie z życzeniami wiedźmy. Byli nieuzbrojeni, więc lepiej było po prostu czekać, w końcu CA od momentu przejęcia władzy przez kobietę stało się bardziej cywilizowane. Prawda...?

Wiedźma nachyliła się do delegata i przyjemnie ogrzała jego ucho namiętnym szeptem.
- Przekaż Windukindowi, że wpadnę obejrzeć przedstawienie. I oczekuję, że umili mi ten wieczór swoim towarzystwem.
Chimeria złożyła dłonie tym samym kończąc konwersację. - Tam są drzwi.
Potwór - siląc się na delikatność, której nigdy nie stosował, popchnał łapami delegatów.

Chimeria spoglądała przez okno sali audiencyjnej myśląc o tym jak bardzo wolałaby robić projekty niż jechać na nudne spotkanie polityczne. Po chwili usłyszała trzask wyłamywanych drzwi, a na dziedziniec posypały się odłamki drewna. Znała to drewno, a raczej ornament na nich. Zamówiła go specjalnie u wybitnego rzeźbiarza za całych 100 niewolników.
-Co ku...
W tym momencie ujrzała ciemną, zamazaną postać z charakterystyczną czerwoną grzywą.
-No shit.
Postać dopadła statku delegatów, który jeden z pomagierów Chimerii zdążył już wystawić na allegro i po prostu... go przejęła. Pojazd wzniósł się chybotliwie w powietrze, zawył silnikami, a w oknie ujrzała starego znajomego, z którym kontakt urwał się wiele lat temu.
-Wgryz. - stwierdziła przez zaciśnięte kły.
Rudzielec naturalnie też ją zauważył i bezczelnie pomachał jej ze sterówki i pomknęła w stronę wysokiej orbity.

- DO MNIE KRETYNI!!!!!!!! - obróciwszy się na jednej nodze natychmiast była w korytarzu i poprosiła o przybycie swoich podwładnych.

Image
User avatar
Caerth
Posts: 513
Joined: Sun Feb 22, 2009 9:44 pm
Location: Above

Re: Chaotic Alliance where home of #care is...

Post by Caerth »

Siedem lat.
To, zależy jak patrzeć, czasu dużo i mało. Dużo gdy spłaca się kredyt. Mało gdy patrzy jak dzieci rosną.

Ale w tym wypadku było to akurat dość czasu by zapomniany zdawałoby się eony temu miecz, powoli osuwając się po ścianie komnaty ukrytej w głębi metalicznego globu w końcu oparł się pulpit sterowniczy. A jelec wcisnął wielki, czerwony guzik. Oczywiście.

Spektakularne korekty kursowe, zaprawdę.
My soul is still the same
But it has many names
Post Reply