KARTA POSTACI:
Pod naporem białego światła Karia odruchowo zamknęła oczy. Kiedy znów je otworzyła była już zupełnie w innym miejscu. Jasno oświetlone zdobienia ścian siedziby Archonów ustąpiły krystalicznej strukturze lekko skrzącej w półmroku.
Zanim oczy kobiety przyzwyczaiły się do nowego otoczenia, dopadł ją nagły atak mdłości i wszechogarniające poczucie przytłoczenia. Jak gdyby została zamknięta w małym metalowym pudełku i odcięta od wszelkich doznań sensorycznych.
- Wszystko w porządku pani A'kazz? - Z pólmroku dobiegł wyraźnie męski głos.
- Tak, jestem lekko zdezorientowana.
- Transport pod przestrzenny dla nie wprawionych bywa problematyczny. Proponuje coś mocniejszego na złagodzenie mdłości. Mam tutaj Błękitnego dżina Agnedy, Palce Zakonnika oraz Szaloną Wróżkę prosto z gorzelni CA.
- A co Zgromadzenie ma w ofercie?
- Tradycyjnie czystą wódkę z lodem.
- Jeśli to możliwe poproszę tylko o wodę.
- Oczywiście. - Zarov podał kobiecie szklankę z wodą. - Cały sprzęt jest rozstawiony i gotowy do transmisji zgodnie z przesłaną specyfikacją. Jeśli pani chce możemy teraz przeprowadzić inspekcję.
- Nie sądzę by była taka potrzeba znając Zgromadzenie i wasze oko do detali. Nie przypuszczałam, że nasze spotkanie nastąpi tak szybko. Zwłaszcza po tak nagłej propozycji zmiany miejsca przeprowadzenia wywiadu.
- Myślę że pani widzowie zasługują by poznać Zgromadzenie oraz jego przedstawiciela bliżej, w jego naturalnym środowisku. Zwłaszcza że spotykamy się z powodu tak niefortunnych wydarzeń które mogą wzbudzać niepokój wśród mieszkańców Cyntii. Moim osobistym celem jest rozwianie wszelkich wątpliwości i zapewnienie że Zgromadzenie jest dalej przyjacielem Cyntii.
Gdy tylko skończymy wywiad udam się do pałacu Archonów by omówić wraz z wszystkimi Arch Megosami szczegóły tragicznej śmierci Eris, oraz możliwe działania by w przyszłości nie doszło do podobnej tragedii. Jeśli pani jest gotowa możemy zaczynać.
Karia A’kazz: Drodzy widzowie, szanowni słuchacze, dzisiejszego poranka mam zaszczyt dla was przeprowadzić wywiad z wysokiej rangi przedstawicielem Zgromadzenia Admirałem Sergiejem Zarovem Na samym początku czy mógłby pan Admirale powiedzieć gdzie się znajdujemy?
Sergiej Zarov: Jesteśmy na pokładzie okrętu Zgromadzenia klasy Hara który aktualnie przebywa na orbicie Cyntii. Wprawne oko naszych widzów z półkuli południowej bez problemu wypatrzy nas na nocnym niebie tuż powyżej gwiazdy którą wy nazywacie Wielkią Wilczycą, a która jest słońcem macierzystego układu Chaotic Alliance.
Dziękuje Admirale za tak wyczerpującą odpowiedź.
Sprawy związane z przestrzenią między gwiezdną to moje oczko w głowie, praktycznie całe moje dorosłe życie jest z bezpośrednio z nią związane. Przeszedłem wszystkie szczeble kariery marynarza floty począwszy od kadeta, a skończywszy na radzę wielkiego admirała.
Czy mógłby pan powiedzieć coś więcej na temat siebie?
Jak zwykły człowiek znalazł się w takim miejscu jak ten okręt? Technicznie jak i architektonicznie nie przypomina on żadnych humanoidalnych konstrukcji?
Nie jestem w pełni człowiekiem. To co pani widzi to jedynie fizyczna powłoka. Ten okręt jak i ja jesteśmy tym samym. Przez cały czas naszej rozmowy jestem z nim w ciągłej komunikacji. Widzę i czuje jego sensorami obiekty w promieniu kilku lat świetlnych od nas. Grawitacyjne drżenie planety pod nami. Podprzestrzenny szept resztek krystalicznej materii rozsianych w tym układzie.
Czy mógłby Pan powiedzieć nieco więcej na temat tej tajemniczej krystalicznej materii?
Krystaliczna materia to spoiwo które łączy mnie okrętem. Dzięki niej wszystko co pani tutaj widzi istnieje. Pozwala ona Zgromadzeniu tworzyć i wpływać na rzeczy w mikro skali jak choćby manipulować polami kwantowymi. Ale też w makro skali.
Dla naszych słuchaczy, nad dłonią Admirała właśnie pojawiła się niewielka kula się czerwono czarnej substancji.
Ta sfera wystarczyłaby aby każdą planetę w przeciągu kilku dni całkowicie przetworzyć w dowolny obiekt o podobnej masie. Dzięki niej jestem w stanie dokonać rzeczy do których normalny człowiek nie miałby dostępu nawet przy użyciu zaawansowanej technologii.
Możliwość przetrwania w późni bez skafandra, natychmiastowe pola siłowe, czy choćby kieliszek dobrej wódki. To wszystko mam dostępne na wyciągnięcie ręki. I nie są to żadne imitacje tylko prawdziwe twory. Wódka jest dobra i smaczna tak jak kiedyś. Pani zdrowie.
Oczywiście ogranicza mnie moc potrzebna do przetwarzania i formowania wzorów udostępnianych krystalicznej materii. Im bardziej skomplikowany twór tym więcej czasu i energii wymaga proces formowania. Nawet przy pomocy rdzenia tego okrętu to co jestem w stanie tworzyć to tylko kuglarskie sztuczki. Prawdziwa potęga i możliwości krystalicznej materii odeszły wraz z Shivanami.
Jak to się stało że pana drogi splotły się z tak obcym nam istotami pod względem fizjonomii jak i zachowań jak Shivanie?
Poczucie obowiązku, desperacja i determinacja. Wszystkie z nich razem jak i każde osobno uzasadniało podjęcie decyzji o przyłączeniu się do Roju.
Mój pierwszy kontakt z Shivanami mógł być moim jak i całej ludzkości ostatnim. Shivanie pojawili się znanej nam przestrzeni nagle i równie szybko zaczęli siać zniszczenie, poczynając o naszych macierzystych planet. Dzięki ogromnemu poświęceniu udało nam się ich pokonać.
Zwycięstwo było okupione wielkimi stratami, utraciliśmy nasz dom, kolebkę naszej cywilizacji nie wspominając już o niezliczonych ofiarach.
Pokonaliście Shivan to zdumiewające i wielkie osiągnięcie.
Tylko pozornie, to z czym mierzyła się cała ludzkość było jedynie flotą zwiadowczą. Krótko po ustaniu walk zdałem sobie sprawę że nasza odyseja do piekła jeszcze się nie skończyła. Niestety polityczni przywódcy pozostali głusi na moje apele, woleli walczyć o wpływy i władzę nad pozostałymi resztkami cywilizacji.
Wraz z ocalałymi admirałami zawiązałem Rade Ocalenia i rozpocząłem kampanię unifikacji rozbitej po inwazji Shivan ludzkości. Podczas procesu spotkałem pozostałych przedstawicieli Zgromadzenia, Nitopira, Faroo oraz Renlera. Ramie w ramie walczyliśmy o przyszłość ludzkości.
Kiedy opadł kurz i proces unifikacji prawie dobiegł końca okazało się, że Rada Ocalenia nie jest już jednym jednomyślna. Gdzieś po drodze między mną a pozostałymi członkami doszło do pęknięcia, które przerodziło się w twardy rozłam. W momencie gdy Faroo ogłosił się Imperatorem jednego z sektorów, postanowiłem ratować to mogłem i starać się utrzymać jak najdłużej pokój.
Nastąpił wieloletni okres zimnej wojny między dawnymi członkami Rady. Został on brutalnie przerwany przez pojawienie się tworu który nazwaliśmy Bestią. Biomechaniczny wirus, zdolny do rekombinacji dowolnego materiału lub materii organicznej do rozprzestrzeniania swoich komórek.
Po raz kolejny całą znaną ludzkości przestrzeń wypełnił chaos wojny. Stare sojusze zostały odbudowane. Walczyliśmy z Bestą która mimo naszych wysiłków cały czas rosła w siłę. Druga wizja unicestwienia rasy ludzkiej była jeszcze bardziej wyraźna niż podczas inwazji Shivan.
Kiedy okazało się, że nie może być już gorzej, pojawili się Shivanie. Tym razem jednak nie zaatakowali. Być może nasza determinacja w obronie pozwoliła nam otworzyć furtkę do porozumienia z Niszczycielami. Osobiście podjąłem pierwsze negocjacje i próby kontaktu. Ich wynikiem było zainicjowanie sojusz między Shivanami a ludzkością. Sojusz na bazie którego przyszłość mojej rasy miała zostać zabezpieczona i pewna.
Jedyną możliwością by uratować ludzkość było jej całkowite oderwanie od zaawansowanej technologii. Musieliśmy się pozbyć wszystkiego co w najmniejszym stopniu umożliwiało podróże międzygwiezdne. Dawni członkowie Rady Ocalenia byli nastawieni negatywnie do tego planu jak i sojuszu z Shivanami. Postanowiłem działać sam.
W dniu ukończenia projektu, przez naciśnięcie jednego guzika cofnąłem rozwój technologiczny całej cywilizacji o setki lat. Nitorpi, Renler oraz Faroo postawieni przed faktem dokonanym postanowili uciec.
Ludzkość została uratowana i nadeszła pora na wyegzekwowanie mojej części umowy. Ceną jaką miałem zapłacić za ocalenie ludzkości było moje pełne podporządkowane woli Roju. Zostałem pionkiem w wielkiej grze jaką prowadzili Shivanie. Wraz z setką moich najzagorzalszych zwolenników zostaliśmy hybrydami.
Pan poświęcił wszystko, a co w zamian otrzymali Shivanie, jaką nagrodę otrzymali za pomoc?
Dwie największe. Wolność i możliwość zemsty. Wraz z pozostałymi hybrydami staliśmy się czynnikami które utorowały drogę do wolności Shivan. A także dały Rojowi możliwość zemsty na jego twórcach.
Shivanie zostali stworzeni przez istoty które nazwały się Pierwszymi. Według dostępnej mi wiedzy mienili się pierwszymi istotami rozumnymi które zrodził multiświat. Uważali się za bogów i jako tacy potrzebowali boskich narzędzi. Shivanie mieli być emanacja ich mocy.
Czy Shivanom udało się osiągnąć oba cele?
Myślę że tak, jeszcze żyjemy i rozmawiamy, a wszechświat wokół nas nie wypełnia się eksplozjami miliona supernowych napędzanych gniewem Pierwszych.
Wróćmy zatem do Pana historii.
Ucieczka moich dawnych sojuszników doprowadza nas do niedawnych wydarzeń które miały miejsce w części multiświata w której teraz jesteśmy.
Nasze ponowne spotkanie dla żadnej ze stron nie było przyjemne. Lata uprzedzeń, krwawego konfliktu pozostawiły rany który trudno było zagoić. Ponowna unifikacja Rady i stworzenie Zgromadzenia było długim procesem. Połączyły nas wspólne interesy, wizja postrzegania świata, a także zagrożenia jakie płynęły ze strony sił zamieszkujących ten fragment multiświata.
Pojawienie się Zgromadzenia wywróciło do góry nogami cały balans sił. Obrazy setek okrętów pojawiających się tam gdzie kiedyś walczyli pojedynczy bohaterowie były traumatycznym doznaniem dla wielu. Zanikł mit bohatera i jego epickich zmagań oraz dramatów które przeżywał.
Śmiem się z panią nie zgodzić. Powiedziałbym raczej że ewoluował. Czy miała Pani okazję kiedykolwiek brać udział w walce w kosmosie?
Nie miałam nigdy okazji.
Powinna pani uważać się zatem za szczęśliwą osobą.
Doskonale pamiętam moją pierwszą bitwę kosmiczną. Do dziś odgłosy tej walki nawiedzają mnie.
Drżenie kadłuba okrętu po wystrzale z dział strumieniowych.
Obrzydliwy odgłos pocisku gaussa przeszywającego ludzkie ciało.
Krzyki marynarzy próbujących ugasić pożar.
Ciche modlitwy ludzi którym za chwile zabraknie tlenu w skafandrach.
Wszystkie te dźwięki wciąż odbijają się echem w mojej głowie, jakby sama śmierć składała je wszystkie w muzykę.
Rytm śmierci.
Symfonia wojny.
Każdej walce w kosmosie towarzyszą setki tysięcy dramatów, aktów heroizmu rozgrywających się w ciągu kilku minut. A potem następuje cisza. Niestety wiele osób jest głuchych i nie słyszy okrutnej symfonii wojny tylko widzi zimne bezosobowe liczby.
Być może pana słowa zmienią postawę chociaż kilku osób. Proszę mnie poprawić jeśli się mylę ale z pana wcześniejszych wypowiedzi wnioskuje że Zgromadzenie przeszło gwałtowne zmiany po odejściu Shivan.
Ma pani rację. Jednak pogłoski o naszej śmierci są przedwczesne. Na ruinach starego imperium wykuliśmy nowy sojusz którego na razie głównym celem jest ochrona spuścizny po Roju. Aktualnie domykamy sprawy z nimi związane. Jednak nie to jest powodem mojej wizyty na Cynti.
Wszyscy wiemy, że zjawił się Pan Admirale tutaj by wyjaśnić śmierć Eris. Jednak mógłby pan nam przypomnieć dlaczego ona znalazła się u nas w pierwszej kolejności?
Chciałbym zostać dobrze zrozumiany. Wyjaśnienia Archonów dotyczące śmierci Eris wraz ze zniszczeniem całej infrastruktury Zgromadzenia z rąk Orkowskiej floty w pełni przyjmuję i ich nie podważam. Jestem tutaj po to by zapewnić lud Cynti o dalszej gotowości współpracy ze strony Zgromadzenia i ponowić zaproszenie do Ligi Światów Niezrzeszonych.
Oczywiście Admirale. Nie sądzę by ktokolwiek z nas wątpił w pana intencje. Infrastruktura o której pan wspomniał z tego co wiemy miała być wymierzona w Chaotic Alliance.
Dokładnie tak. Kotwica rzeczywistości była wycelowane bezpośrednio w system Chaotic Alliance i wraz pozostałymi instalacjami tego typu miała złamać działanie Wisha.
Mógłby pan wyjaśnić naszym widzom szerzej to zagadnienie.
Postaram się. Na samym początku musimy mieć pewne podstawy teoretyczne.
Magia jest dysfunkcją rzeczywistości. Każde działanie magiczne zaburza naturalny dla całego wszechświata proces jakim jest dążenie wszystkich cząstek do jak najniższego stabilnego stanu energetycznego. Nazywamy go stanem próżni. Nie ma on nic wspólnego z prawdziwą próżnią. Po prostu naukowcy są kiepscy w nazywaniu zjawisk fizycznych.
Przykładowo jeśli weźmiemy szczapę drewna ma ona w sobie skumulowaną energię która może oddać pod postacią spalania w ciepło. Powstały w tym procesie popiół ma już zgromadzona mniejszą energię, nie wykrzesany z niego ognia. Magia natomiast pozwala to zrobić, zaburza działanie pól kwantowych i powoduje spontaniczne tunelowanie do innego stanu energetycznego cząstek.
Czy ja panią zanudzam?
Ależ skąd. Proszę kontynuować. To co pan mówi jest fascynujące.
Kotwice rzeczywistości powodują lokalny i wektorowy zanik możliwości tunelowania stanów kwantowych na które bezpośrednio wpływa Wish.
Działania orkow zaprzepaściły to przedsięwzięcie i Wish ma się dobrze. Sporo osób uważa Orki za stosunkowo proste istoty kierowane prymitywnymi instynktami, a jednak znalazły się tutaj i zniszczyły tą konkretną infrastrukturę Zgromadzenia. Wszechświat potrafi zadziwiać.
Każdy kontakt z nimi to zupełnie nowa fascynująca przygoda?
Dokładnie, jeśli pani pozwoli przytoczę jedną z nich która myślę, że przypadnie do gustu widzom jak i Pani Kario.
(Proponuje przeczytać teraz opowiadanie i po skończeniu wrócić do wywiadu).
A teraz Arch Magosie Kario A’kazz odpowiedz mi na jedno pytanie.
Cato był twoim bratem czy synem?
- Ty.. Ty…
Zarov chwycił mocno dłonie Kairy. Nie pozwalając jej się ruszyć.
- Nie wysilaj się wiedźmo, twoje magiczne sztuczki nie pomogą Ci. Pamiętaj gdzie jesteś.
Cienkie strużki krystalicznej materii zaczęły oplatać złączone dłonie.
- Nie! - Przerażona Keira wyrwała się z uścisku Zarova, próbowała jeszcze coś krzyczeć lecz z jej usty nie wydobyły się już żadne dźwięki. Bezwładnie opadła na podłogę.
Zarov przez chwilę obserwował jak ciało kobiety pokrywa siateczka czerwonych nici, następnie zwrócił się w stronę kamer.
- Mieszkańcy Cynti, zostaliście oszukani przez waszych przywódców. Potajemnie zawarli układ z CA zdradzając Zgromadzenie. Za co przyszło im teraz zapłacić. Pozostali Ach Megosi właśnie teraz podzielają los Keiry. Zgromadzenie nie żywi do was uczciwych mieszkańców Cynti żadnej urazy, jedynie ma nadzieję iż w przyszłości bardziej uważnie dobierzecie przywódców.
- Zgromadzenie pragnie też dalej honorować tak brutalnie przerwana przez zdradę umowę. Zgodnie z jej zapisami będzie potrzebowało nowej planety na budowę Kotwicy. I właśnie wybrało Cyntię jako nową kandydatkę.
- W przeciągu 2 godzin na orbicie waszej planety pojawią się transportowce które zabiorą was do Nowej Cynti. Gdy już proces przesiedleńczy dobiegnie końca Ligia Światów Niezrzeszonych ponownie tym razem pozytywnie rozpatrzy wasza petycję o przyjęcie.Do czasu zakończenia wysiedlenia mój okręt pozostanie na orbicie by zapewnić wam ochronę, a także nadzorować sprawny proces załadunku.
- Dziękuje za uwagę i życzę miłego dnia w nowej rzeczywistości.
OPOWIADANIE
Wszystko zaczęło się źle. Chaotiki zapomnieli albo woleli przemilczeć problemy z zanikającym Wishem i wektorami wyjścia z podprzestrzeni. Mój okręt zaliczył twarde lądowanie gdzieś na obrzeżach stolicy CA. Było tak twarde, że musiałem skorzystać z kapsuły ratunkowej. Szybko! Jak na kąt wejścia w atmosferę za szybko. Kolejne twarde zderzenie z rzeczywistością Chaotic Alliance zaliczyłem już w kapsule.
Było tak mocne, że obudziłem się na zamkniętym placu pełnym złomu którego wejściowej bramy pilnowały dwa zielonoskóre olbrzymy. Wyraźnie nie byli zainteresowani zawartością złomowiska. Obaj porykiwali i wskazywali toporami na wielką kopułę w oddali. Z jej wnętrza dochodziły przytłumione odgłosy walki coraz przerywane gromkim Waagh!
- Panowie!
- Głupi! My nie panowie, my bracia. To jest Gog, a ja jestem Magog!
- Bardzo mi miło. Ja mam jestem Sergiej Zarov przedstawiciel Zgromadzenia, mój okręt rozbił się o waszą planetę i muszę teraz…
- Wiemy! - ten który przedstawił się jako Gog przerwał mi ostro. W jego ryku wykryłem nutkę zniecierpliwienia, jego cała postawa mówiła że chciałby być teraz zupełnie gdzie indziej.
- Złom Zgroma… ech jako oni się nazywali ..aa Zorganizowani co jakiś czas spada. I wrzucamy go tutaj, ty też spadłeś jak reszta śmieć więc tu jesteś.
Wracaj na kupę złomu i nie przeszkadzaj nam w pilnowaniu. - Dodał Magog.
Na tyle na ile mogłem poznać zachowanie Orków on również nie był zadowolony z zadania które im powierzono.
Przy tak twardej sile słownych argumentów popartej równie agresywną postawą nie pozostało mi nic innego jak tylko czekać. W Pałacu w końcu ktoś zauważy gigantyczny krater na peryferiach stolicy i puste miejsce przy stole negocjacyjnym. Zresztą i tak miałem w planach spóźnić się.
Zwróciłem się w kierunku składowiska i porozrzucanych tam artefaktów. Gog nie mylił się cały plac wypełniały resztki sprzętu Zgromadzenia. Moją uwagę natychmiast przykuł charakterystyczny sześcian zaopatrzony w cztery szprychowe kołach. Rozpoznałem go natychmiast - to była zaginiona trójka. Ostatni z serii saturatorów* Zgromadzenia stał na złomowisku CA. Wizja wielogodzinnego oczekiwania na reakcje ze strony przywódczyni Sojuszu nagle przestała być taka długa i nudna. Miałem saturator i dwóch kompanów. Wystarczyło ich tylko przekonać.
Do serca Orka prowadzą dwie drogi. Prosta przez klatkę piersiową albo dłuższa od wątrobę pod górę. Artefakt Zgromadzenia dał właśnie mi szansę na skorzystanie drugiej opcji.
///
Chimeria siedziała przed ogromnym lustrem i poprawiała kapelusz kiedy do jej komnaty wbiegł szambelan.
- Pani mam wieści.
- Powinien już tu być! Powinien na mnie grzecznie czekać. To ja miałam się spóźnić.
- Pani twój plan może okazać się trudniejszy do wykonania niż założyłaś. Okręt Zarova zaliczył twarde lądowanie.
- Ktoś do niego strzelał?
- Z tego co wiem nie, statek miał problemy zaraz po wyjściu z podprzestrzeni. We wrakowisku nikogo nie znaleźliśmy. Gnomy z pobliskiego Manufactorium poinformowały nas że widziały kapsułę ratunkową szybująca w kierunku Orkowskich siedlisk.
- Tego można było się spodziewać. Shivańską zarazę trudniej ubić niż karalucha. Odszukajcie go i jak najszybciej sprowadźcie do pałacu. Całego.
- Pani pozwoliłem już się tym zająć. Wysłałem Arch Megosa Cato A’kazza.
- Arch Megos czy to jest jakiś jego oficjalny tytuł?
- Oczywiście, to nasz najnowszy nabytek. Bardzo utalentowany mag, syn przywódczyni Cynti. Pomogliśmy im jakiś czas temu ze Zgromadzeniowymi pokurczami.
- Dobrze niech się nie spieszy z szukaniem, odrobina Orkowskiej gościnności tylko może zaszkodzić Zarovowi. Na co liczę. Możesz odejść i sprowadź do mnie Zwijkę.
- Ach bym zapomniała - Szambelan zatrzymał się przy wyjściu .
- Powiedz mi proszę czy poinformowałeś Zarova o problemach z podprzestrzenią na orbicie naszej planety.
Twarz szambelana pobladła.
- Tak pani, to jest tak nie do końca, transmisja była utrudniona, mieliśmy problemy z połączeniem.
- Dowcipniś. Nie zapominaj kto jest tutaj szefową. Inicjatywę to możesz mieć w doborze prasówki w toalecie, a nie w tym jak, a zwłaszcza kiedy mam przyjmować posłów. Dwadzieścia cztery godziny żabozy dla Ciebie!
Chimeria pstryknęła palcami. Komnatę wypełnił zapach ozonu. W miejscu gdzie stał szambelan pozostała tylko sterta ubrań której wnętrze rezonowało cichym kumkaniem.
- Zwijka. Zwijka!
- Już biegnę pani! - do komnaty wbiegła korpulentna elfka.
Zapakuj szambelana do słoika żeby go nam gnomy nie zeżarły i przynieś z garderoby większy kapelusz. W tym wyglądam jak byle wiejska guślarka klepiąca kobyły żeby lepiej cieliły.
///
Przygotowanie saturatora do działania było banalnie proste. Naciśnięcie jednego guzika, dwa kopnięcia i jedno przekleństwo obudziło uśpioną maszynę. Teraz wystarczyło dostarczyć materiału do przetwarzania. Tego akurat na złomowisku nie brakowało. Kilka minut po uruchomieniu szukałem już czegoś na kształt naczyń by nalać gotowy produkt.
- Gogu Magogou może odrobina piwa do złagodzenia nastrojów i zbudowani naszej relacji od nowa?
- Piwo. - Magog zaczął rechotać - W tym waszym zgromad… Zorganizowaniu macie dziwne nazwy. Na szczyny Raflika mówić piwo. Dobre i głupie.
- Ech szczyny Raflika tom my dostajemy na co dzień. A dziś święto, a tam - Gog wskazał na kopułę - wielka gra, wiele krwi i spirytusu się przelewa.
- Taa.. krwi i spirytusu. - dodał Magog gwałtownie smutniejąc.
- Tu też moglibyśmy przelać kubeł spirytusu, ale saturator ma swoje ograniczenia. Ze złomu zrobi tylko szczyny. Gdybym tak miał jakiegoś maga, albo choćby wampira. To bym wam przygotował bimber tak mocny jak chłodziwo do reaktora.
Jak na zawołanie tuż przed wejściem na złomowisko otworzył się magiczny portal. Z wnętrza którego wyłonił smukły mężczyzna o wyraźnych arystokratycznie elfikcich kształtach.
- Jestem Arch Megos Caato A’kazza przysłała mnie tu nasza władczyni bym dostarczył tego jegomościa do pałacu.
- Dobra dobra. Najpierw pytanie. Gog!
No czego bracie.
Zadaj mu pytanie tempy toporku.
- No już mowie no. Ty jesteś ee… czarnowidzem?
Echem - nieśmiało wtrąciłem - Czarownikiem, albo wystarczy magiem dla uproszczenia.
Tak jak Zgromadzeniowiec gada. Magiem jesteś?
- Oczywiście że tak zielonoskóry debilu, najlepszym w całej zapyziałej okolicy. Przecież portal przez który wyszedłem sam się nie zrobił.
Orkowie czasami potrafią dodać dwa do dwóch. Czasami też w tak zaawansowanych obliczeniach matematycznych zamiast pięciu wychodzi im cztery. Szybki cios obuchem topora pozbawił życia Arch Megosa. Chwilę później radosne rzężenie saturatora oznajmiło koniec przetwarzania ciała maga w bimber. Orcze nozdrza zaczęły poruszać się coraz szybciej wyczuwając woń wysokoprocentowego alkoholu.
- My ci nie ufamy jesteś mendą Zorganizowaną. Pij pierwszy.
- Tak pij pierwszy, tylko nie za dużo!
- No dobrze. Gog, Magog. Wasze zdrowie, na pohybel skurwysynom i tą stroną do wroga!
Tak donośnego Waagh! wydobywającego się tylko z dwóch orczych gardeł nie słyszałem nigdy wcześniej.
Kolejne godziny pamiętam jak przez mgłę. Nie wiem jak i dlaczego znalazłem na ruchomym tronie otoczonym przez morze orków. Pamiętam za to bardzo dobrze i coraz bardziej przytłaczające skandowanie. Prorok Waagh! Prorok Waagh! wydobywające się z orczych gardeł po każdej wypitej przez mnie szklance bimbru serwowanej przez nieustająco działający saturator.
///
Chimeria popukała palcem w wieczko słoika.
- I gdzie ten Magos z Zarovem? I czemu czuje nieprzyjemne pulsowanie skroni, jakby cały świat zamierzał zawalić się na moją głowę?
Niestety szambelan nie był skory do odpowiedzi. Za to przebierająca pod oknem ubrania Zwijka jak najbardziej:
- Pani! Orki, Orki idą do pałacu!
- To normalne Zwijka jesteśmy na planecie CA.Tu są wszędzie Orki. - znudzona odpowiedziała Chimeria
Zwijak otworzyła okna komnaty. Całe pomieszczenie wypełniło dudniący ryk - Prorok Waagh! Prorok Waagh!
- Ale nie aż tylu.
- Słysze. I czuje - Ból w skroniach Chimerii nasilił się się. Podeszła do okna by je zamknąć ale w morzu zielonoskórych cielsk dostrzegła coś co z dystansu przypominało orczą wariacje na temat ruchomego tronu. A na nim…
- Zarov! - Ból nasilił się.
Nie minęła minuta i Chimeria stała już na zewnątrz przed ścianą orków. Ryki powoli cichły. Skandowanie Prorok Waagh było dalej słyszalne jednak tylko jako ciche pomruki. Zielonoskórzy rozstąpili się by przepuścić maszynę z tronem.
Zarov czy mógłbyś się wytłumaczyć, co to za przedstawienie?
- Sześć piee - ik - kna! Jaki chujowy kapelutek masz! Jusz siepsze z tłumaczeniem - przedstawiciel Zgromadzenia wstał z tronu. Poprawił mundur i nieco chwiejnym krokiem zaczął iść do Chimerii. Nie uszedł za dalego gdyż nagle całą uwaga skupił na pasku od spodni.
Hmpf…a czo to sie tu staneło - ku Zdziwieniu Zarova pasek był odpiety.
- Nawet nie próbuj bliżej podchodzić. Ciągnie od ciebie tanim bimbrem i… moczem? Obszczymurku jeden nie podchodź!
Niestety Zarov nie dosłyszał ostrzeżenia. Multitasking nie był jego mocną stroną. Poprawianie paska, chodzenie i słuchanie było zbyt dużym wyzwaniem dla już i tak obciążonego bimbrem umysłu. W efekcie czego potknął się o własne nogi i wpadł w ramiona przywódczyni CA. Ta z uzasadnionym obrzydzeniem odwróciła głowę i próbowała go odepchnąć.
-Jestem tfurco potwora! Jesli ci żyć nie zbrzydła proponuje abyś umykała czym prędzej. - a potem Sergiej stracił przytomność.
///
Co działo się potem niestety już nie wiem. Pamiętam tylko jak obudziło mnie jasne światło komunikatora. Byłem na statku Zgromadzenia.
- Zarov! Shivańska mordo zapita. Szukaliśmy cię trzy tygodnie.
- Co?
- Jajco!
- Też się cieszę że cię widzę Nitopir. Czy twoje xenomorphy mogłby tupać troszeczkę ciszej!
-Powiedz nam lepiej jak udały się twoje negocjacje z Chimerią, czemu Chaotiki mają pełne Orkowskie powstanie na swoich planetach? I najważniejsze. Skąd masz ten chujowy kapelusz?
*Saturator: Artefakt Zgromadzenia o którym pierwsze wzmianki pojawiają się w przekazach słowach i wideo już w połowie XX wieku na ojczystej planecie ludzi zwanej Ziemią. Z tych przekazów dowiadujemy się że pierwotnie saturator służył do wzbogacania wody o gaz zwany dwutlenkiem węgla. Kolejne wzmianki wspominają już o jego użycia w walce z plagą wampirów nawiedzającą środkową Europę. A także metodami przetwarzania magicznego eteru w fizyczny metanol. Status kultowego zyskał w XXIII wieku podczas pierwszej inwazji Shivan jako najlepsze źródło spirytusu który to Vasudańscy piloci lali w dopalacze by uzyskać jak najlepsze osiągi.